A więc na początek chciałabym jeszcze raz przeprosić za długą nieobecność. Wszystko wyjaśniłam na moim fp, więc jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany i domaga się wyjaśnień to zapraszam: [Klik]
Nie od dziś wiem, że mam problem ze zorganizowaniem sobie czasu na pisanie. Przez to nie wiecie, kiedy się spodziewać rozdziałów. Właśnie dlatego będę raz w tygodniu (na fb) umieszczać rozpiski, których będę starała się trzymać.
Nie od dziś wiem, że mam problem ze zorganizowaniem sobie czasu na pisanie. Przez to nie wiecie, kiedy się spodziewać rozdziałów. Właśnie dlatego będę raz w tygodniu (na fb) umieszczać rozpiski, których będę starała się trzymać.
No cóż, to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych. Rozdział krótki jak na taką przerwę, ale obiecuje, że następny będzie o wiele dłuższy i ciekawszy.
***
- Czekaj, czekaj, czekaj! – wymamrotała zdziwiona Levy słysząc całą tą pogmatwaną historię Dragneela. – Rozumiem. Sitri, inny świat i te sprawy… ale jak udało ci się uciec?
Natsu ciężko westchnął. Chłopak już chyba któryś raz z
rzędu opowiadał o tym wszystkim i za każdym razem reakcja była taka sama.
Najpierw nie potrafili w to uwierzyć i mówili, że na pewno mu się to śniło, ale
zamilkli, kiedy pokazał im bliznę na uchu. Nikt nie potrafił zaprzeczyć w to,
że zraniono go i to dość niedawno, a przecież kilka dni leżał nieruchomo na
szpitalnym oddziale. Jego jedynymi gośćmi przez ten czas była wciąż zaglądająca
do niego grupa magów z jego drużyny oraz Porlyusica, ich gildyjna
uzdrowicielka.
Natsu przełknął kolejny kawałek wielkiego kurczaka za
którym szczerze tęsknił. Może i w świecie demona spędził dość mało czasu, ale w
prawdziwym zdążył zgłodnieć i nabrać ochoty na wszelakie dania przygotowane
przez Mirę.
Nagle coś zabłysło w głowie chłopaka, to był pewien
fakt. Sitri, czy on już gdzieś nie słyszał tego imienia? Wysilił mocno umysł,
aż w końcu poczuł ciarki na całym ciele, kiedy przeszła obok niego uśmiechnięta
barmanka. Odwrócił się gwałtownie w stronę dziewczyny.
- Mira! Czy Sitri to nie przypadkiem jedna z twoich
dusz? – zapytał. Nagle w całej gildii dało się słyszeć odgłosy, jakby wszyscy w
tym samym momencie sobie o tym przypomnieli. Sama Mirajane uśmiechnęła się
delikatnie i spojrzała w jego stronę z przymrużonymi oczami. Mimo, że jej postawa
była dość przyjazna, to aura wydawała się wroga.
- Oh tak. Walczyłam z nim na jednej misji i udało mi
się przejąć większość jego mocy – drgnęła. – Dość… sympatyczny demonik.
Natsu nie wiedział, czy Mira mówi poważnie, czy nie,
ale jednego mógł być pewien – pęknięta tacka po wypowiedzeniu dwóch ostatnich
słów wcale nie mówiła nic dobrego. Chłopak zdecydował się nie pytać już
białowłosej przyjaciółki o demona.
- Nie zmieniaj tematu Natsu – poprosiła go blondynka
siadając obok niego. – Naprawdę jesteśmy ciekawi jak ci się udało to odkryć.
Heartfilia mówiła te słowa szczerze, bo sama nie była w
stanie tego wszystkiego połączyć. Dlatego właśnie fakt, że Natsu, który często
po prostu nie myślał logicznie, z łatwością rozwiązał zagadkę kilkuset letniego
demona był interesujący.
- To było dość trudne na początku – oznajmił
przyglądając się zaciekawionym twarzom przyjaciół. – W sumie to moją pierwszą
myślą była chęć odnalezienia tego dupka i skopania mu tyłka.
- Czyli typowy Natsu – parsknął Max opierając się o
swoją miotłę.
- No, ale potem doszła do mnie myśl, że jeśli stąd nie wyjdę, to nigdy was nie spotkam. W tamtym świecie wszystko było odwrotne,
niektórzy żyli, niektórzy nie – spojrzał kątem oka na Lucy i cicho westchnął –
wiele osób mnie po prostu nienawidziło za… coś.
Zawahał się. Natsu nie chciał opowiadać im o tej
nienawiści, przynajmniej nie o jej powodzie, bo bardzo go to bolało. Dodatkowo
w jego głowie wciąż było wspomnienie, gdzie z ciężkim wyrzutem przyznał się do
zabicia ukochanej. Nie, nie chciał tego przeżywać po raz kolejny.
Zanim przyjaciele zdążyli się upomnieć o wytłumaczenie,
czym jest coś, on już zmienił temat.
- Zobaczyłem pewien napis, który naprowadził mnie na
dobre myślenie. Mówił on coś w stylu, żeby nie tracić wiary w ludzi, bo mogą
zaskoczyć – podrapał się po głowie, starając się powtórzyć cytat, jednak po raz
kolejny jego pamięć miała się słabo.
Lucy się zarumieniła.
- Czy to nie było… „Nie trać wiary w ludzi, bo mogą cię
pozytywnie zaskoczyć”? – rzuciła nieśmiało.
Natsu drgnął i pokiwał głową. Zdziwił się, że Hearfilia
wie dokładnie jaki to był napis. Tym bardziej, że był on na jej fikcyjnym
nagrobku.
- Oh… to zdanie z mojej nowej książki – uśmiechnęła
się, a Natsu odetchnął z ulgą. Już myślał, że dziewczyna również tam była albo
coś gorszego.
- No to nieźle mi ono pomogło. Wtedy właśnie
pomyślałem, że skoro wszystko jest na odwrót do tego jak ja myślę, to wystarczy
uwierzyć w ludzi i w to co mówią, abym wrócił do domu.
- I zadziałała odwrotność. Uwierzyłeś w tamten świat,
dlatego wróciłeś do prawdziwego – mruknęła Lucy, zaczynając rozumieć całą
sprawę. Natsu wydał z siebie dźwięk przypominający uderzenie o dzwoneczek, a
blondynka nadymała poliki.
Nagle dziewczyna poczuła jego silne ramiona otaczające
jej ciało. Ciepły oddech lekko muskał jej odkryte obojczyki, przez co zaczęła mimowolnie drżeć. W tym momencie cały świat na chwilę zniknął
i zostali tylko oni, mocno wtuleni w siebie. Lucy oddałaby wszystko, żeby jej
wyobraźnia stała się rzeczywistością. Niestety albo stety, wciąż byli w gildii,
pośród przyjaciół.
- Najgorsza była w tym wszystkim myśl, że już nigdy cie
nie zobaczę. Nie przytulę cię, nie porozmawiam z tobą. Fakt, że mógłbym już
nigdy nie ujrzeć twojego pięknego uśmiechu, który mnie motywuje do dalszego
działania, był okropny. Nie potrafiłem tam tak siedzieć ze świadomością, że
jesteś tu całkiem sama. Dziękuje Lucy. Dziękuje, że jesteś – wyznał.
Heartfilia uśmiechnęła się czując rosnące ciepło w
sercu. W tej chwili naprawdę czuła się kochana i potrzebna. Zachichotała cicho,
by po chwili poczuć słodkie wargi chłopaka na swoich. Świat mógł poczekać,
teraz była chwila dla nich.
***
- Idiota – syknęła.
- Powtórz, bo się chyba przesłyszałem. Nazywasz
własnego chłopaka idiotą, mimo że przeszedł dla ciebie taki kawał drogi? –
warknął Sting.
Dwójka magów wpatrywała się sobie w oczy. I chociaż
byli parą, to ta scena nie miała nic wspólnego z romantyzmem. Kilka metrów
dalej stała reszta ich przyjaciół, która podczas kłótni wolała robić za tło,
niż przerwać im nerwową wymianę zdań.
Kiedy wrócili z gór było wszystko w porządku. Charl
cieszyła się i skakała z euforii widząc swojego brata, a tym bardziej
ukochanego. Nie spodziewała się, że po niedawnym pożegnaniu zobaczy ich tak
szybko. I gdy przechadzali się właśnie ulicami żywej Magnolii, aby wrócić do
Fairy Tail, Charl dowiedziała się o powodzie ich odwiedzin.
- Nie lazłbyś taki kawał, gdyby nie to przeczucie, że
coś mi jest! – krzyknęła. Wydawało się, że cała ulica słyszała jej głos.
Prawdopodobnie tak było, bo wiele osób stojących przy głośnych jak zawsze
straganach odwróciło głowy w ich stronę.
- Zdefiniuj swój problem, bo nie rozumiem. Idąc takim
tokiem myślenia, powinienem to zignorować i mieć gdzieś to, że mojej
dziewczynie może się coś stać? Co by się stało, jakbym cie nie złapał? – zmarszczył
brwi.
Charlotte poczerwieniała ze złości.
- Nie… znaczy… Ah! Jesteś głupi! – warknęła. – Więc
liczę się dla ciebie tylko jak jestem w niebezpieczeństwie?!
- Patrząc na to ile razy w ciągu jednej godziny
potrafisz wpaść w kłopoty, to tak – stwierdził kąśliwie.
- Jesteś… taki… - Charl zawahała się, aby dobrać słowa.
Wnioskując po zaciśniętych w pięści dłoniach nie mogły być one miłe.
- Wspaniały, kochający? Tak, wiem – parsknął.
- Nie! Jesteś…
- Okej! Starczy. Nie zachowujcie się jak dzieci –
uspokoił ich Rogue. Yukino nie czekając podeszła ze zmartwiona miną do
Charlotte, która skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła się do wszystkich
plecami.
- Charlotte. Wiem, że możesz być zła, ale Sting-sama i
Rogue naprawdę się o ciebie martwili. Uważam, że nie powinnaś być zła – złapała
ją z dłoń. Charl mimowolnie odwróciła się i spojrzała na uśmiechniętą twarz
Yukino. – Chodźmy do Fairy Tail, dobrze?
Czarnowłosa niechętnie kiwnęła głową i cała grupa w
ciszy ruszyła do wielkiego budynku wyróżniającego się na tle całej Magnolii.
Dla Charlotte gildia zawsze wyglądała jak zamek, chociaż w zamku już raz była i
miała świetnie porównanie. Mimo to, dla niej te wielkie mury wokół budynku
zawsze zapewniały bezpieczeństwo i prywatność. Wszystko inne mogło odejść w
niepamięć, najważniejsze zawsze było to kamienne ogrodzenie. Wydawało się to
dziwne, bo jakoś nieszczególnie pałała miłością do księżniczek, które jak dla
niej potrafiły się tylko sztucznie uśmiechać, a i za szarymi murami w Crocus
również nie tęskniła.
Nagle poczuła czyjąś dłoń na ustach i silna ręka
pociągnęła ja do tyłu. Bardzo dobrze wiedziała kto jest sprawcą, dlatego nie
miała najmniejszych problemów z ugryzieniem cudzego palca.
- Ała… - syknął Sting puszczając wyrywającą się
dziewczynę. Przyjrzał się bliżej ranie. Zmarszczył brwi i spojrzał na
uśmiechniętą Charl. – Do krwi? Serio? Co ty jesteś, zwierz?
- Luzik smoczku, nic ci nie będzie – zachichotała,
podchodząc do niego i stanęła na palcach, żeby sięgnąć po jego dłoń, którą
pocałowała w miejscu ugryzienia.
Sting wywrócił teatralnie oczami i pochylił się, łapiąc
dziewczynę za podbródek. Charl czuła jak jego język jeździ po całym jej
podniebieniu. Przez chwile czuła się, jakby dostała skrzydeł i miała odlecieć.
Nie było więc w tym nic dziwnego, kiedy po odsunięciu się chłopaka, prawie nie
upadła na kolana, bo nogi stały się jak z waty.
- A więc? – zaczął. – Po jakie licho kazałaś odstawić
tą akcje?
Charl wyprostowała się i skrzyżowała ręce na piersiach.
W czasie spotkania w górach szepnęła do Stinga, że mają się specjalnie pokłócić
w Magnolii. Oczywiście, jak to ona, nie podała żadnych szczegółów, po prostu
tak chciała.
Prawda była w tym wszystkim taka, że wiedziała jaki jest
dzień, ale inni nie. Nie była z tego powodu szczególnie smutna. Nie oczekiwała
prezentów, nie chciała życzeń i tortów, nie znała się na organizowaniu przyjęć.
Charlotte chciała po prostu spędzić ten dzień z bliskimi, więc taka sytuacja
była dla niej bardzo korzystna.
Zacisnęła usta w cienką linię i spojrzała prosto w
niebieskie oczy swojego chłopaka, który oczekiwał na jakiekolwiek wyjaśnienia.
No, ale przecież nie powie w tej chwili, że trzynasty października to jej
urodziny. Wiedziała, że Stingowi zrobiłoby się głupio z tego powodu, a co
gorsza pewnie spełniałby jej wszystkie zachcianki z tego powodu.
Nienaturalne i przesłodzone. Wolała spędzić normalny
dzień, wraz z jego docinkami i ich sprzeczkami o kolejną porcje lodów, które
polubiła w gildii. Pragnęła, aby ten dzień był taki jak wszystkie inne.
- Po prostu chciałam spędzić z tobą trochę czasu. Czy
to coś złego? – mruknęła.
- A co z Natsu? Nie powinnaś sprawdzić, czy się nie
wybudził? – zapytał z powagą.
Sting w górach z wielkim trudem słuchał o tym, co się
stało z Natsu. Nie było mu ciężko z powodu, że osoba którą podziwiał prawie nie
umarła od jakieś książki, tu chodziło o sprawy wyższe. Wszystko to opowiadał
Gray, którego blondyn udusiłby już dawno temu za niedopilnowanie Charl, ale ta
sprzeciwiała się jego pomysłowi.
Obok nich przechodziło wielu ludzi. Były to mniejsze i
większe grupki. Składały się one ze starych babć, młodych kobiet, a nawet i
mężczyzn z portu. Zazwyczaj każda grupka miała swoje tematy i ich się trzymała,
co właśnie sprawiało, że byli oni podzieleni. Przez ostatnie parę minut wiele
osób rozmawiało ciągle o tym samym.
- Słyszałaś jak się darli?
- Pewnie znowu coś świętują…
Krytykowały starsze panie z wiklinowymi koszykami
bujającymi się na ich nadgarstkach.
- Co ci się stało, kochana…
- Przechodziłam obok tej gildii i dostałam kuflem w
głowę. Naprawdę, oni z każdej drobnostki potrafią zrobić hałas – warknęła
piękna kobieta o falowanych blond włosach do swojej brzydszej koleżanki.
Narzekając w kółko na winnych jej sinemu guzowi na głowie, nie dostrzegła nawet
delikatnego uśmiechu na twarzy towarzyszki.
- Stary, chciałbym być magiem. Codzienne przygody,
imprezy, łatwiejsze życie – oznajmił jeden z rozmarzonych mężczyzn, a wędka
którą trzymał kiwała się we wszystkie strony świata.
- Daj spokój, co ci przeszkadza w naszym rybarskim
życiu? – warknął niski i zgarbiony staruszek. – Po za tym to Fairy Tail to
tylko kłopoty, lepiej trzymaj się z daleka chłopcze.
Słuchając tego wszystkiego dwójka magów była w stanie
stwierdzić, że z Natsu wszystko w porządku. W końcu po co Fairy Tail by
świętowało, gdyby on dalej leżał nieprzytomny?
- No dobra. Nie ważne – westchnął Eucliffe. Charl
zachichotała i ciągnąc go za dłoń ruszyła w stronę ciekawszej części miasta.
Wiatr rozrzucał jej włosy na każdą stronę świata
podczas biegu, ale dla niej nie miało to znaczenia. Dziewczyna czuła się jak
małe dziecko podczas chodzenia po wszystkich upragnionych od dawna miejscach.
Znów odwiedziła sławną na całą Magnolię kawiarnie, ale tym razem nie z
przyjacielem, a z własnym chłopakiem. Chichotała, rozmawiała i była po prostu
szczęśliwa z towarzystwa Stinga. Może i od ich rozstania nie minęło długo, ale
ta miała wrażenie, że minęły lata.
Eucliffe uśmiechnął się popijając swoja kawę i po
chwili zauważył kawałek bitej śmietany na policzku Charlotte. Blondyn gestem
dłoni pokazał jej, aby się przybliżyła. Zaskoczona dziewczyna wykonała
polecenie i po chwili jej serce przyśpieszyło, a twarz przybrała koloru
pomidora, kiedy Sting zlizał bitą śmietanę z jej twarzy. Nie wiadomo nawet
kiedy zwykłe zlizanie śmietany zmieniło się w głęboki pocałunek, przyciągający
uwagę ludzi. Jednego mogli być pewni, nie bardzo ich obchodziły spojrzenia
obcych.
Jednak jednej osoby nie dało się zignorować.
- Witam dzieciarnie – parsknął znajomy im głos. Dwójka
magów drgnęła i odskoczyła od siebie, jakby właśnie zostali przyłapani na czymś
bardzo nieprzyzwoitym. Chociaż prawdopodobnie w oczach Metalicany tak to
właśnie wyglądało. – Charl, myślałem że bardziej cenisz przyjaciół.
- Co masz na myśli? – zapytała obserwując jak mężczyzna
sięga po wolne krzesło i siada przy ich stoliku.
- Tylko się streszczaj staruszku, przeszkadzasz –
wywrócił oczami blondyn. Dosłownie przez sekundę dało się dostrzec ich
wzajemnie piorunujące się spojrzenia.
- Chodzi mi o to, że Natsu się obudził. Wiem, że jest
taki dzień, ale czy nie powinnaś chociaż na chwilę…
- Cicho! – pisnęła, prawie nie podskakując na krześle.
Metalicana uniósł brwi, a Sting natychmiast się zainteresował. Ciało dziewczyny
oblał zimny pot widząc jak blondyn
otwiera usta:
- Jaki dzień?
- Jej…
- Ojej! – pisnęła dociskając talerz do twarzy
Metalicany. – Ale ja niezdarna!
Bita śmietana zaczęła spływać z głowy mężczyzny w dość
powolnym tempie, wraz z talerzykiem. Oczekiwanie na jakąkolwiek reakcje
czarnowłosego przypominało wyczekiwanie na osąd śmierci. Kiedy otworzyło się
jedno oko, a czerwona tęczówka zwróciła się w stronę dziewczyny, ta wzięła
głęboki wdech. Mimo że wiedziała, że smok nie zrobi jej nic złego z tak błahego
powodu, to i tak wewnętrznie drżała ze strachu i czuła jak pot oblewa całe jej
plecy.
- Charl… - zaczął spokojnie czarnowłosy. – Chcesz mi
coś powiedzieć?
Całkowita pustka w głowie Charlotte sprawiła, że nie potrafiła
nic na to pytanie odpowiedzieć. Nagle, po dość długim wpatrywaniu się w
czerwone oko, dziewczyna zauważyła, że bita śmietana ześlizgnęła się na tyle,
że wyglądała jak biała broda. Nie mogąc się powstrzymać wyrzuciła z siebie
tylko jedno:
- Mikołaju, czemu zostałeś jednookim piratem?
Końcówka najlepsza, nie mogłam się pochamować od śmiechu. I PIERWSZA chyba
OdpowiedzUsuńDziękuje, jakoś mnie tak natchnęło na taki koniec xD
UsuńLovciam cię
OdpowiedzUsuń♥
UsuńNo, no, muszę dać ci kopa w dupe.
UsuńAkira: Ogar. -_-
Ja ogar!? To ona nie dodaje rozdziałów. Ja już zdążyłam założyć swojego bloga, a ta 60 nie chce kończyć.
Akira: Ty 5 nie masz skończonej. To zabrzmiało jakbyś wytykała jej wiek, a nie liczbe rozdziałów.
Wim, ja to wim. Postaraj się, bo Charl zerwie ze Stingiem z powodu braku randek. ;-D
Już 59 rozdział, a ja dalej jestem na tym 12 chyba... Boże ile do nadrobienia, a rok akademicki się nieuchronnie zaczął :(
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i sprawnego kompa :)
Mam nadzieję, że jak najszybciej ujrzysz tu komentarz na temat rozdziału, a nie taki byle jaki :)
Studia nie łatwa sprawa ;p
UsuńJuż nie mogę się doczekać tego komentarza ^^
Nareszcie rozdział! Krótki, ale jest super :D. Metalicana aka Mikołaj XD. Uwielbiam to co robi Charl xD. A więc ślę ci dwie ciężarówki weny i liczę, że następny rozdział będzie dłuższy! :)
OdpowiedzUsuń/Wi-Fi
Jest! Nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńCo z tego, że jest krótki, za to końcówka świetna. :)
Metalicana na końcu najlepszy.
Pozdrawiam i weny życzę i czasu :D
Świetny. Tylko szkoda, że tak długo było trzeba czekać:'( Mam nadzieje że 60(o boże jak tego dużo) bedzie jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńLovciam
A gdzie ten obiecany rozdzialik, co? xd
OdpowiedzUsuńZnaczy, nie żebym Cię poganiała (tak, poganiam Cię), ale miał być wczoraj, a tu lipa ;-;
Przez to jestem zasmucona...
Sasuke: Weź coś z nią zrób. Wkurza mnie już ryczeniem w poduszkę.
Zamknij się! >< To moja sprawa, czy ryczę czy nie!
Sasuke: Moja także, dopóki mieszkam w tym domu.
To się wyprowadź!
Sasuke: To ja cię utrzymuję! Ty tylko czekoladę wtranżalasz! -,-"""
Nie dramatyzuj... >_>
Sasuke: Jednak nie wytrzymam z tobą dzisiaj. Idę na miasto. *wychodzi*
Dupek...
Sasuke: Słyszałem! *dobiega zza zamkniętych drzwi*
I bardzo dobrze!
W każdym razie kochana, mam nadzieję, że nie napotkałaś jakichś większych przeciwności. Nadal czekam na rozdział! Wchodzę tu kilka razy dziennie! (Czy to podchodzi już pod obsesję? ;_;)
Nie zawiedź mnie!
Pozdrowionka!
Shori
bardzo ciekawy wpis, pozdrawiam i zapraszam do siebie, heja :) robot xavery 123
OdpowiedzUsuńNo to ja równie przyłączam się do poganiania o nowy rozdział xD, bo chociaż mnie samej w blogosferze nie było bardzooooo długo, to jednak domagam się od innych pisania tekstów, które mogłabym ukochać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tay :D
Cudowne piszesz opowiadania ;) Mam nadzieję, że doczekam się ciągu dalszego ;*
OdpowiedzUsuńCóż, nie bardzo :/ Blog został porzucony. Jeśli jednak dalej jesteś zainteresowana moimi opowiadaniami zapraszam na nowego bloga: http://fairytailnoonebelieves.blogspot.com/?m=0
Usuń