czwartek, 2 lipca 2015

53. Przywiązanie.

- A co to? – mruknął zaciekawiony Natsu widząc dziwną książkę w rękach Mistrza. – Można to zjeść?
- Czym ty jesteś? Śmietnikiem? – odpowiedziała mu zdegustowana blondynka i po chwili znów wróciła wzrokiem do siedzącej obok Levy. – Czyli mam wezwać Metusa? – Usłyszała swoje własne słowa, a następnie zagryzła dolną wargę widząc, że przyjaciółką przytakuje kiwnięciem głowy.
- No to mamy mały problem – powiedziała po chwili wyjmując ze skórzanego pokrowca czarny klucz, który następnie położyła na stole. Po chwili dodała z wyrzutem: - On mnie nie słucha.
- Coś się stało? – zapytał różowowłosy siadając na blacie. Wziął do ręki klucz dziewczyny i zaczął się mu dokładnie przyglądać z każdej strony. Nie było w nim nic dziwnego, wręcz przeciwnie. Od czasu walki z demonami wyglądał lepiej niż wcześniej. Nie żeby Lucy nie dbała o swoje klucze, ale ten wyglądał wtedy dość… staro.
Lucy westchnęła zarzucając głowę do tyłu i krzyżując ręce na piersiach. Nie wyglądała na zadowoloną z sytuacji, co wcale nie znaczyło, że jest zła na ducha. Gryzło ją jedynie to, że nie do końca wie co się stało. Wszystko było przecież dobrze, nie odniósł żadnych poważnych ran, ani nie używał zbyt dużo mocy. Ostatnie przyzwania były wyłącznie za pomocą klucza, a nie z jego kaprysu, które notabene miewał wiele razy. Fakt, mógł się obrazić, bo do tego miał talent. Pamiętała jak kiedyś nie odpowiadał na jej wezwania przez miesiąc, tylko dlatego, że wolała wezwać Lokiego do pomocy.
No ale ostatnio nic się nie wydarzyło.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała. Przymrużając oczy spojrzała na trzymany przez Natsu klucz. I powoli, im dłużej o tym myślała, tym bardziej zaczynała się martwić, że naprawdę coś się stało. Metus miał silną wolę, może i nawet najsilniejszą ze wszystkich jej duchów, ale po jakimś czasie musiał odpuścić. Ale ona wzywała go już wiele razy od ostatniego razu.
- Mira, a może ty? – zapytał Macarov spoglądając kątem oka na białowłosą maginie. Dziewczyna jednak pokiwała przecząco głową.
- Może i korzystam z duszy demona, ale nie znam się na ich języku.
- Tak też myślałem – odparł z rezygnacją w głosie.
- Może jednak udałoby mi się coś z tym zrobić – zaproponowała Levy. Fakt, nie była pewna co do swoich umiejętności w tym języku. Właściwie to w ogóle go nie rozumiała, był za trudny do nauczenia w kilka dni. Znała jedynie pojedyncze słowa, ale nic jej to nie pomagało w tym, by zdołała ułożyć z tego jakieś zdanie. Ale wciąż czuła, że tam jest coś ważnego, i że muszą się dowiedzieć o co chodzi. Demon szaleństwa, czy nie, wciąż musiał mieć w tym jakiś interes.
Macarov jednak zamknął książkę i zmarszczył brwi.
- Nie. Nie wiemy co to jest i nie pozwolę, aby któreś z was stało się ofiarą ciekawości. Dopóki Lucy nie przyzwie Metusa, nikt nie dostanie tej książki. Zrozumiano? – oznajmił pewnym tonem, po czym zeskoczył z blatu i ruszył w stronę gabinetu.
- No, to nieźle się porobiło – parsknął Metalicana widząc zmartwione miny młodszych magów. Jego wzrok skupił się na stojącym obok Gajeelu. – Ty to zawsze się w coś wpakujesz.
- Zamknij się, staruchu – warknął czarnowłosy, ale nie było w tym typowej dla niego pewności. Mówił to bardziej z przyzwyczajenia, niż z jakąś wrogością w głosie.
Metalicana wywrócił oczami, a następnie wziął kolejnego łyka piwa.
- Ta się mazgai – kiwnął głową w stronę dziwnie cichej Charlotte – a ty martwisz się o jakąś książkę tak bardzo, że nawet nie czuje, że mnie obrażasz. Nie tak was wychowałem. – Zażartował, ale nikt oprócz niego się nie uśmiechnął.
Niezręczną ciszę panującą w grupie przerwało pojawienie się Graya i Erzy.
- Ktoś umarł? – parsknął Gray, ale po chwili ugryzł się w język. Charl drgnęła. Wstała, uderzając wyprostowanymi dłońmi o blat baru. Odwróciła się na pięcie i ruszyła flegmatycznym krokiem przed siebie, rzucając niewyraźnie „idę się przewietrzyć”.
Erza skarciła go wzrokiem.
- Odpuść. Zapomniałem – odpowiedział zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- I właśnie to ją najbardziej boli – westchnął Natsu. – Wzięła na siebie winę za śmierć Hotaru, a nawet i cały smutek z tym związany. Wie, że wszyscy o niej niedługo zapomną, dlatego sama, jako jedyna, nie chce zapomnieć.
- Więc mam ją przeprosić, czy jak? – rzucił Gray. Przyjaciel wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy tu jest za co przepraszać. Ale nawet jeśli, to nie wiem czy ci wybaczy.
- I tak ją przeproszę – zapewnił. Odwrócił się i wyszedł, śladem dziewczyny. Otwierając drzwi prawie nie zderzył się ze zdyszaną Wendy. Dziewczynka wygląda tak, jakby biegła przez długi dystans. Cała spocona, twarz miała czerwoną od zmęczenia.
- Pani… Lucy… Pani… Porlyusica… Ehh… - zgięła się w pół by nabrać powietrza.
- Mówiłam ci, że jeśli będziesz tak szybko biegła, to nie będziesz mogła mówić – skarciła ją Carla. Ta się jednak nie przejęła i wzrokiem odnalazła zaskoczoną blondynkę. – Pani Porlyusica znalazła lekarstwo.
- Przynajmniej jedna, dobra wiadomość tego dnia – powiedział Natsu zeskakując z baru i podał dłoń siedzącej przy barze Lucy. Dziewczyna uśmiechnęła się przyjmując pomoc. Splatając jego palce ze swoimi nie miała zamiaru puszczać jego ciepłej dłoni, aż nie dotrą do uzdrowicielki. Chociaż najchętniej nie puszczałaby jej wcale.

  ♦-♦-♦
- Hej… - zawołał idąc prawie pół metra za nią. – Charl?
- Nic mi nie jest – zapewniła nawet się nie odwracając w jego stronę. Zacisnęła palce w pięści i przyśpieszyła kroku. Nie chciała z nim teraz gadać. Wiedziała, że Gray nie jest taki, by przejmować się kimś, kogo nawet nie znał. Właściwie to nikt za bardzo się nie przejął śmiercią Hotaru. Ona też powinna. Ale nie mogła. Po prostu nie była w stanie zapomnieć.
Spoglądając na własne buty nawet nie zauważyła idącej przed nią staruszki z koszykiem pełnym owoców. Wpadłaby na nią, gdyby Gray nie złapał za jej ramię.
- Ja też lubię wpadać na ludzi, takie hobby – powiedział ironicznie. Charl odwróciła wzrok. Czarne włosy przysłoniły jej twarz, więc Gray nie mógł zobaczyć, jak zareagowała. W końcu westchnął. – Przepraszam.
- Za to co powiedziałeś, czy za to, że się za mnie nabijasz? – zapytała urażona. Była zła, nie wiedziała dlaczego, ale strasznie drażniła ją jego obecność. Pulsujący ból głowy potęgował tylko negatywne uczucia.
- Za oba.
- To… fajnie. Coś jeszcze? – włożyła smukłą dłoń w czarne włosy i zacisnęła zęby. Ten ból był nie do wytrzymania. Miała ochotę upaść i zacząć płakać, aby przestał, ale przecież nic by to nie dało. Czuła, że działo się coś dziwnego. A stojący nad nią Gray wcale nie pomagał.
Chłopak chciał już rozpocząć jakąś dyskusję, ale powstrzymał się widząc, że ta ledwo stoi na nogach. Przestraszył się, kiedy Charl zamknęła oczy i nagle zatoczyła się do tyłu, prawie nie uderzając tyłem głowy o ścianę. Złapał ją w mocnym uścisku, aby nie upadła. Panicznym ruchem odgarnął jej włosy z twarzy, by lepiej się jej przyjrzeć.
Drgnął widząc dziwne, czarne znaki po prawej stronie jej twarzy.
- Charl?! – zimny pot oblał całe jego ciało. Nie rozumiał, co się właściwie dzieje, ale czuł dziwną moc bijącą od dziewczyny i bardzo mu się to nie podobało. Zrobiło się jeszcze gorzej, kiedy otworzyła oczy.
- O rany, więcej was nie było? – warknęła, ale głosem wręcz niepodobnym do niej. Jej oczy były całe czarne, z czerwonymi, pionowymi źrenicami. Całe jej nastawienie, aura i moc magiczna. Wszystko to uległo drastycznej zmianie. Dziewczyna zacisnęła dłoń na szyi chłopaka, bo koszuli on już dawno na sobie nie miał.
- Kim jesteś? – zapytał z dziwnym spokojem widząc, że to na pewno nie jest kolejny, głupi żart przyjaciółki. W odpowiedzi dostał jedynie ciche parsknięcie i wielki, kpiący uśmiech.
- Mógłbym zapytać o to samo. Najpierw ten blondas, a teraz ty. Ta mała szybko zmienia strony – Gray zmarszczył brwi. Blondyn? Czy chodziło o Stinga? Prawdopodobnie. Po za tym o co tu chodziło? Czemu Charlotte nagle zaczęła mówić o sobie w trzeciej osobie? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Nie zdążył ich nawet zadać, ponieważ dziewczyna odrzuciła go do tyłu z dziwną siłą, a sama zaś wstała, próbując rozmasować nadgarstki.
- Cholera, myślałem, że będzie łatwiej przez to ostatnie przejęcie. No nic. Z tego co widzę, mam trochę czasu – dłoń dziewczyny zmieniła się w czarną mgłę, która dziwnie przypominała cień.
- Skoro nie chcesz mówić, pogadamy inaczej – warknął Gray wstając z brudnego chodnika. Ludzie stojący obok nich zaczęli panicznie uciekać, widząc walczących magów. Niektórzy jednak obserwowali ich z daleka.
- No proszę. Skoro myślisz, że dasz radę mnie pokonać dzieciaku… Mam nadzieje, że wiesz o tym, że będziesz musiał też skrzywdzić swoją ukochaną przyjaciółkę? A może ostatnie słowo mam skreślić? – zachichotał, chcąc wywołać tym złość w stojącym naprzeciwko magu. Dobrze wiedział, jak największe słabości wykorzystać do wymuszania niechcianych emocji. Bywało to gorsze od fizycznych tortur, przypominało otwieranie zasklepionych ran, czy posypywanie ich solą, tyle, że bolało dziesięć razy bardziej.
- Lodowe Tworzenie: Działo! – Gray przywołał w swoje ręce wielkie ręczne działo z lodu, z którego następnie wystrzelił lodowymi kulami armatnimi.


Cień, który przejął ciało dziewczyny wygiął lekko palce, jak gdyby chciał zacisnąć je w pięści. Zamachnął się nimi, wyczuwając moment, w którym kule armatnie doleciały do niego. Zniszczył je szybkimi ruchami, zanim zdążyły uderzyć i zrobić cokolwiek. Ręce dziewczyny pokryły się całe czarnym cieniem. Gdy lód zniknął rozejrzał się dookoła, stwierdzając, że walczący z nim mag uciekł. W końcu przeklął pod nosem, rozumiejąc co się właśnie stało.
- Za późno. Lodowe Tworzenie: Więzienie!  - krzyknął, a wielka klatka spadła na ciało dziewczyny, całkowicie zamykając ją w pułapce. Gray spokojnie zeskoczył z dachu, na który wskoczył wcześniej. Przyjrzał się wściekłej twarzy przyjaciółki i ze smutkiem stwierdził, że znana mu dobrze Charl, gdzieś odeszła. – Kim jesteś? Co planujesz? – wycedził.
Cień roześmiał się grzmiąco, co na dobre odstraszyło wszystkich ludzi w okolicy, nawet tych najbardziej ciekawskich.
- Ty naprawdę nic o niej nie wiesz – powiedział całkowicie rozbawiony. – Można powiedzieć, że jestem jej lepszą częścią – uśmiechnął się pokazując śnieżnobiałe kły. Oczy dziewczyny pokryły się dziwną, czarną poświatą.
Gray nie wytrzymał i złapał za koszulkę opętanej, mocniej przyciągając ją do krat. Czuł się przez to dziwnie, tak jakby atakował przez to Charl. I w pewnym sensie tak było, ale tam w środku nie było jego przyjaciółki, tylko ktoś inny. Albo bardziej coś.
- Jakoś wolę tą drugą część. Wszyscy ją wolimy. Więc ją oddaj – rozkazał gniewnie.
Cień parsknął pod nosem.
- A skąd wiesz, że ona ją woli?
- Bo ją znam – zapewnił z wielką pewnością w głosie.
- Gówno wiesz i ani trochę jej nie znasz – wysyczał jadowicie i po wyrwaniu się ukształtował w swojej dłoni wielką kulę cienia, którą chciał uderzyć w chłopaka. Nagle jednak zastygł w bezruchu, jakby zatrzymał się czas. Potem padł na ziemie, jak zabawka, z której ktoś wyjął baterie.
Gray nie rozumiał co się stało, ale nie miał zamiaru odwoływać więzienia do czasu, aż Charl nie wróci. Obserwował więc jedynie, jak ciało dziewczyny drga, a następnie przestaje.
 W końcu dziewczyna zmrużyła oczy i sprawdzając podłoże dłonią powoli podparła się i podniosła. Syknęła z bólu i rozejrzała się po otoczeniu. Z wyrzutem wbiła wzrok w stojącego po za klatką chłopaka.
- Czy ty jesteś normalny? Zamykać mnie w klatce, co ja jestem? Zwierz? – zapytała wydając z siebie urywane westchnienie.
Gray przez chwile milczał. Próbował połączyć wszystkie wątki w jakąś logiczną całość i szczerze to dość słabo mu szło. Mimo że wygląd i zachowanie dziewczyny wróciły do normalności, wciąż nie był przekonany do tego, by jej zaufać. Dopiero kiedy próbowała wstać, mógł jej uwierzyć. I powiedzenie, że próbowała, nie było wcale niedopowiedzeniem. Trzęsły się jej ręce i traciła równowagę. Chwiała się nawet wtedy, gdy za trzecim czy dziesiątym razem udało jej się wstać.
- Dlaczego tu jestem? – spytała grobowo, przeszywając go spojrzeniem szkarłatnych oczu. Gray odchrząknął przerażony odrobinę jadem i chłodem zawartym w tym świdrującym wzroku.
- Chyba poznałem… To coś.
Przez chwile stali w ciszy. Potem dziewczyna skrzywiła się, kiedy dotarło do niej, o czym on mówi. Zacisnęła usta w cienką linię i przyjrzała się jego szyi, dostrzegła czerwone ślady, jak po wbiciu ostrych paznokci.
Pierwszą myślą było, że Juvia ją zabije, jak się dowie.
Drugą natomiast był impuls, dzięki któremu zrobiła pierwszy krok w klatce. Zastygła na moment. Znów przeszywający ból, jakby chodziła po setkach naostrzonych noży. Robiąc skwaszoną minę doszła w końcu do lodowych krat.
- Błagam. Powiedz, że nikomu nic się nie stało – powiedziała łamiącym się głosem.
Gray odwołał więzienie. Charl zachwiała się, nie spodziewając się nagłego ruchu, ale zdołała utrzymać równowagę.
- Nic się nie stało, ale myślę, że trzeba coś z tym zrobić.
- Nie… - powoli zaprzeczyła jego propozycji. W jej głowie rozbrzmiał jej własny głos. – Nie! Nie możesz! Ani ty! Ani ja! Ani nikt! Nic nie trzeba z niczym robić! Rozumiesz? - wykrzyczała, czując, że zasycha jej w gardle. Równą suchość czuła pod powiekami. Choć pulsowały jej okolice oczu, domagające się łez, nie mogła wypłakać żadnej.
Gray zmarszczył brwi. W myślach przeleciały mu słowa cienia. Czyżby jej naprawdę on nie przeszkadzał? Naprawdę nie bała się, że w końcu on skrzywdzi kogoś z jej bliskich?
- Ale Charl…
- Nie! – przerwała mu, a następnie spojrzała głęboko w jego czarne oczy. – Zrozum, on wcale nie jest taki zły!
- Zauważyłem. Potulny jak baranek– rzucił sarkastycznie pokazując ślady na szyi. – Mógłby robić za psychologa. Każda udzielana porada byłaby pewnie zachętą do samobójstwa.
Charlotte zamachnęła się otwartą dłonią pozostawiając na policzku chłopaka czerwony ślad. Gray złapał się za piekące miejsce na twarzy, a następnie zacisnął zęby. Złapał ją za nadgarstki.
- Staram się ci pomóc!
- Nie potrzebuje twojej pomocy! – krzyknęła wyrywając się z jego uścisku. Gdy spróbował złapać ją ponownie, zmieniła się w cień i uciekła.
Chłopak fuknął pod nosem, a następnie wsadził dłonie w kieszenie spodni. Idąc przed siebie kopał wszystkie leżące na ziemi kamienie. W jego głowie wciąż krzyczało jedno pytanie:
Czemu ona nie chce się go pozbyć?

 ♦-♦-♦
- I jak? – zapytał Natsu po raz dziesiąty. – Już?
Właśnie przez niego zostali wykopani z domu Porlyusici, która była już zirytowana ciągłymi pytaniami chłopaka. Musieli teraz siedzieć przed drzwiami, oczekując, aż zdrowa Lucy już wyjdzie. Erza oraz Wendy z Carlą na kolanach rozsiadły się na pniu ściętego drzewa, z zaciekawieniem obserwując poddenerwowanego Dragneela. Happy latał za nim, naśladując jego ruchy w prześmieszny sposób.
- Uspokój się. Przecież Porlyusica jej nie skrzywdzi – zapewniła Erza.
- A jeśli? – rzucił podejrzliwie Natsu i w tym samym momencie został uderzony w tył głowy miotłą.
- Nie wątp we mnie chłopcze – odparła kobieta.
- Weź uważaj z tym badylem babsztylu! – warknął różowowłosy i po raz kolejny dostał w głowę.
- O rany, widzę, że masz dużo energii – zachichotała blondynka wychodząc z mieszkania uzdrowicielki Fairy Tail.
- Lucy! – krzyknął wesoło niebieski kot, przytulając się do dziewczyny. – Co z oczami? – zapytał, wyprzedzając wszystkich. Heartfilia uniosła kciuk do góry.
- Jest jeszcze lepszy niż normalnie – zaśmiała się. Natsu podszedł do niej i oplótł ją ramionami, ściskając przy tym również kota. Wargi chłopaka jak aksamit otarły się o jej kark, a Lucy zadrżała z rozkoszy, gdy jego oddech ogrzał jej skórę. Jakież to było przyjemne. Był wyższy od niej, więc musiał się lekko schylić, by oprzeć podbródek o jej ramię i szepnąć:
- Martwiłem się.
Lucy skinęła głową. Jedną ręką przytuliła mocniej Exceeda, a drugą włożyła w gęste, różowe włosy ukochanego. Boże, jakieś miała szczęście, że mogła o nich myśleć jako o swoich najbliższych! – dawali poczucie bezpieczeństwa i za każdym razem potrafili wywołać uśmiech na jej twarzy.
- Kocham cię, Natsu.
Chłopak zdjął głowę z jej ramienia, aby spojrzeć w jej oczy.
- Ja ciebie też – pocałował ją, a gdy ich usta się spotkały, poczuł słodki przypływ gorąca. Gdy pocałunek po chwili się skończył, Natsu patrzył na nią odurzonym, mętnym wzrokiem i zdawał się mieć trudności z uwolnieniem jej z objęć.
- Ludzie! Ja się duszę! – pisnął ledwo Happy, a para od razu od siebie odskoczyła, uwalniając kota.

- Ludzie i ich miłostki… Irytujące – podsumowała Porlyusica i odwróciła się wchodząc do własnego domu. Zamknęła drzwi z głośnym trzaśnięciem. 

1 komentarz:

  1. Przepraszam!!! Czasu nie było... Ale, nadrobiłam zaległości...
    Mrrrrrrrrrrrr~ Natsu i Lucy... <3
    Tęsknię za Charl i Stingiem... ale to twoja wizja :3
    Do następnego posta! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)