niedziela, 14 czerwca 2015

50. Łzy i Wściekłość.

Obudzili się na dźwięk hamującego pociągu. Lucy poruszyła się pierwsza. Jej przeciąganie i ziewanie sprawiło, że Natsu całkowicie pogrążony w przyjemnym śnie wymamrotał coś miłego, a następnie wtulił się w nią mocniej, ale ona się tylko uśmiechnęła oraz włożyła dłoń w jego gęste, różowe włosy. Chłopak w tym momencie zachował się jak kot, bo z zamkniętymi oczami przymilił się do jej brzucha. Blondynka spojrzała na swoich przyjaciół. 
Happy, który również spał oparty o jej bok właśnie głośno ziewnął.
Najciekawszy i najsłodszy był jednak widok śpiącej Juvi, oparła ona głowę o ramię Graya, który swoją drogą zdarzył się jakoś pozbyć przezabawnych kocich uszu i ogonka. Chłopak wydawał się ją ignorować i tak pozwolił jej tak zostać. Tytania już obudzona spoglądała na stacje. Wzrok Lucy również powędrował w tamtą stronę. Jej czekoladowe oczy rozszerzyły się.
Ujrzała śnieg. Czysty, biały i na pewno zimny. Na niebie dostrzegła jasnoszare chmury. Biały puch prószył wszędzie, gdzie tylko się dało. Wzmagająca się zamieć wręcz przysłoniła cały widok. Musieli być albo gdzieś w górach, albo daleko od Magnolii, gdzie zapowiadali, pomimo jesieni słoneczną pogodę.
Drzwi od ich przedziału gwałtownie się rozsunęły, powodując z przerażenia chwilowy zastój serca u blondynki. W przejściu stanęła Charlotte w dłoni trzymała zmiażdżone akcesoria od Mistrza. Nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź, tylko przepchnęła się między nogami ściśniętych magów i usiadła na pierwszym wolnym miejscu. Na jej nieszczęście musiała siedzieć obok Hotaru. Zajęła miejsce, ale wciąż utrzymywała dystans między nimi. Pocieszające było to, że po kilku godzinach podróży osiągnęły coś jakby rozejm. Charlotte obdarzyła sąsiadkę długim, przeciągłym spojrzeniem. Na jej szyi wciąż widniała czerwona blizna, po jej ostrzu. Miała lekkie poczucie winy, że jej nie współczuje.
- Co tak patrzysz? – Zapytała z kąśliwością w głosie starsza dziewczyna, krzyżując ramiona na piersiach.
- To chyba karma, nie? – Powiedziała własne myśli na głos. Hotaru zasłoniła szyje i odwróciła wzrok. Takie zachowanie osoby, która chciała z nią walczyć było interesujące. Charl rozsiadła się na swoim miejscu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- Wciąż jej to wypominasz? – Lucy przewróciła oczami głaszcząc po głowie nie tylko Natsu, ale i Happiego.
- Lucy, ona mi groziła tym swoim mieczem! I to nieraz. A teraz… - Urwała w połowie widząc, że twarz przyjaciółki zrobiła się stężała jak beton. – Nie ważne. – Warknęła odwracając się twarzą do ściany. Wiedziała, że nie powinna tak mówić kiedy sama chciała kiedyś zabić Lucy. Jednak ona robiła to ze względu na zlecenie, a Hotaru z własnej woli. Czy aby na pewno? Niby zaakceptowała zadanie, ale równie dobrze mogła wziąć jakiekolwiek inne bo to nie było, aż tak opłacalne. Sam dojazd do Crocus kosztował ją tyle co połowa wynagrodzenia. Oczywiście, nienawidziła królestwa jak wielu ludzi. Czyżby to nią kierowało?
Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej ją to wkurzało. I przerażało. Bo to oznaczało, że była takim samym potworem jak wszyscy płatni mordercy. Zawsze uważała, że to wina tego cholernego cienia, który kusił i wypełniał za nią wszystkie zadania. Ale jeśli sama je wybierała i dobrze wiedziała, na co się pisze… to czym różniła się od tych innych morderców?
Niczym.
Pociąg ruszył po raz kolejny, mocno przy tym szarpiąc magami, ponieważ od ciągłego padania śniegu zebrała się dość duża górka przed maszyną. Charlotte podkuliła kolana, objęła je jedną ręką, a drugą dłoń zacisnęła na brzuchu. W środku paliła ją mieszanina nerwów i mdłości, czuła wielką odrazę do samej siebie. Przymknęła oczy, wczuwając się w delikatne trzęsienie pociągu. Świat i wszystkie rozmowy między magami się wyciszyły, a ona zasnęła.
Erza spojrzała jeszcze raz na przyjaciół. Wszyscy powoli padali jak muchy, po prostu zasypiając. Ciężko westchnęła. Ona jakoś nigdy nie mogła zasnąć w pociągu, uważała, że powinna być choć jedna czuwająca osoba. Taki był ten świat i tego ją nauczył. W życiu zawsze trzeba być czujnym, bez względu na okoliczności.
Pewnie dlatego Jellal nigdy nic jej nie mówił. Znikał za każdym razem. Po co? Czemu? Nigdy się nie dowiedziała. Zawsze znajdował jakieś wymówki. Bolało ją to, bo za każdym razem miała wrażenie, że znowu go jej zabierają, zamykają i zakazują widzieć. Myślała, że ktoś go kradnie zawsze kiedy się tylko odwróci. Co było idiotyczne, jak się nad tym zastanowić… Nie był bezbronnym dzieckiem, tylko dużym facetem. Ona również nie była delikatną dziewczynką jak kiedyś, by musiał ją przed wszystkim bronić. Mógłby choć raz jej zaufać.
Nie, oczywiście, kolejny raz sam gdzieś polazł. Idiota.
Wtedy w gildii, kiedy zobaczyła, że wrócił oraz jest cały i zdrowy, oblało ją słodkie uczucie ulgi. Za każdym razem tak było i za każdym razem mu mówiła, jak to się martwiła i co takiego przeżywała. Naiwnie wierzyła, że coś mu to przemówi do rozumu.
Nie, to nigdy nie działało. Wciąż ją opuszczał. I to miała być niby ochrona? Ciągłe zostawianie jej z sercem będącym na krawędzi rozpadu?
Jej ramiona delikatnie zadrżały spoglądając na własne odbicie. Zobaczyła swoją smutną minę. Zacisnęła usta w cienką linię, a jedną dłonią zaczęła wycierać łzy lecące z jej jednego oka. Za nimi płynęły następne, a potem kolejne. Czuła, że coraz ciężej jej oddychać, ale nie dała sobie stracić kontroli. Nie mogła pozwolić, by jej przyjaciele widzieli ją taką. Przecież Tytania nie powinna tak łatwo ronić łez.
- Erza? – Zapytała spokojnie Lucy, która przez ten czas nie spała, ale miała jedynie przymknięte oczy. Przyjaciółka drgnęła słysząc jej głos. Szybko wytarła twarz i spróbowała się uspokoić. – Płaczesz?
- Musiało ci się przywidzieć. – Odparła. Siedziała tak chwile w bezruchu, aż złapało ją nieprzyjemne uczucie. Znowu zachciało jej się płakać, tylko że tym razem o wiele głośniej. Spojrzała na blondynkę, która ku jej zaskoczeniu się uśmiechała.
- To chyba dobrze, że płaczesz. – Powiedziała i skierowała wzrok na śpiącą twarz Dragneela. Odgarnęła przydługą, różową grzywkę z jego niezadowolonej jazdą twarzy. Scarlet posłała jej przeciągłe spojrzenie po czym uniosła pytająco brwi.
- Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez – nie jest prawdziwym człowiekiem. – Oznajmiła wpatrując się w malujące się zdziwienie na twarzy przyjaciółki. Czasami, można było uznać, że Tytania jest prawdziwym potworem z wielką mocą, jednak czy potwory potrafią ronić łzy dla innych?
- Ostatnio strasznie filozoficznie gadasz, Lucy. – Zaśmiała się, kiedy blondynka wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wręczyła jej z ciągłym uśmiechem na twarzy.
- …Czasem mi się zdarzy. – Przyznała z lekkim wahaniem.

 ♦-♦-♦
Zatrzymali się tak jakoś nagle. Hotaru gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na okno. Cały widok zakrył biały puch, prószący z nieba. Za ścianą panował chaos i przez moment zaniepokoiła się, że dzieje się coś okropnego. Szybko wstała na nogi zanim ktokolwiek z magów zdarzył zapytać. Otworzyła drzwi, rozglądając się po korytarzu. Zauważyła, że nie tylko ona jest zainteresowana postojem. Pełno ludzi zaczęło wychodzić ze swoich przedziałów, rozmowy stały się coraz głośniejsze, a Hotaru rozbolała od tego głowa. Dodatkowo usłyszała charakterystyczny dźwięk włączania pociągowych głośników. Od tego pisku zakręciło jej się w głosie i oparła się jednym ramieniem o przejście.
- Z powodu zasypanych torów jazda zostanie na pewien moment zatrzymana. Przepraszamy za nieudogodnienia. – Kolejny pisk, tym razem głośnik wyłączyły się, jednak w całym pociągu zapanowała wielka panika i oburzenie. Hotaru sama zaklęła pod nosem, ale nie okazywała niezadowolenia w taki sposób jak większość tych ludzi. Kilka starszych kobiet pełnych frustracji krążyło wściekle po korytarzu, wyzywając nawet innych pasażerów.
- Co jest? – Zapytała nagle Lucy. Hotaru spojrzała na nią, a potem na resztę magów.
- Ja wysiadam. – Powiedziała stanowczo, podkreślając pierwsze słowo. – Wy zostajecie i wracacie do Magnolii. Było miło. – Zasalutowała i zamknęła szybko drzwi. Blondynka otworzyła usta, ale wiedziała, że krzyczenie za nią nic jej nie da. Obudziła delikatnym szturchnięciem zaspanego Dragneela.
- Natsu, wstawaj. Wysiadamy! – Powiedziała głośniej wprost do jego ucha, ale wiedziała, że dzięki wyczulonym zmysłom usłyszał to jak jakiś krzyk. I tak właśnie zareagował. Zerwał się tak nagle, uderzając dziewczynę głową w czoło. Oboje jęknęli i zaczęli rozmasowywać obolałe miejsca.
- O matko Luce, wybacz! – Powiedział ujmując jej twarz i dokładnie jej się przyglądając. W tym samym momencie dotarło do niego, że wciąż znajduje się w potwornej maszynie, zwanej pociągiem. Jego twarz przybrała kolor fioletu zachodzącego słońca z odrobiną niebieskiego. Blondynka skrzywiła się.
- Nie rzygaj na mnie! – Wrzasnęła odsuwając go od siebie, jej krzyk zbudził wszystkich śpiących w pociągu. Happy prawie nie spadł z miejsca. Charl drgnęła i zaczęła spoglądać na wszystkich mając ślinę w kąciku ust. Juvia próbowała zdusić w sobie pisk szczęścia, kiedy obudziła się oparta o ramię Graya, a następnie zaczęła z zawstydzeniem dotykać swojej twarzy by przypadkiem nie wyglądać jak czarnowłosa. Fullbuster otworzył spokojnie oczy, jak po zwykłej drzemce. Obojętnym wzrokiem spojrzał na zarumienioną niebieskowłosą i po chwili przeciągnął się oraz ziewnął, mierzwiąc sobie włosy na głowie.
- Pobudki robisz świetne Lucy. – Rzucił sarkastycznie, a potem, nie zmieniając wyrazu twarzy, dodał: - A gdzie ta nowa, Haru?
- Hotaru. – Poprawiła go Charlotte wycierając ślinę z kącika ust. Gray przewrócił oczami.
- O rany, nie o to pytałem. – Dziewczyna rzuciła mu złe spojrzenie, ale ten oprócz wzruszenia ramionami nic sobie z tego nie zrobił. – Więc? – Zapytał ponownie. Lucy zarzuciła ramię Natsu na swoja szyję i wstała.
- Ona wyszła i kazała nam wracać do Magnolii. – Odparła robiąc kilka niepewnych kroków w stronę drzwi. Jakimś cudem zdołała je otworzyć, choć robienie tego jedną ręką nie należało wcale do najłatwiejszych rzeczy. Rozejrzała się po korytarzu, cały był zawalony ludźmi.
I po kij oni teraz wychodzili, rzuciła w myślach.
Lucy nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Musieli się stąd wydostać. Jakaś cześć jej, zwykłe przeczucie, mówiło jej aby ruszyła za Hotaru. Czemu? Po co? Może dlatego, że gdy spoglądała w jej oczy widziała ten smutek, który siedział w jej sercu. Widziała też płomień, chęć zemsty. Ale czy zemsta była dobrym wyjściem w tej sytuacji? Przecież tu nie chodziło o byle kogo, ona chciała zabić samego Zerefa! Nie chciała obrażać Hotaru, wręcz przeciwnie, uważała ją za strasznie silną bo gdyby Lucy używałaby mocy, która rani ją samą, pewnie by jej nawet nie używała.
Więc czemu używała Magii Boga Gwiazd, skoro dobrze wiedziała, że to nigdy nie kończy się zbyt dobrze?
Blondynka popatrzyła z prośbą w oczach na przyjaciół. Miała zwykłą pustkę w głowie. Nie wiedziała, gdzie poszła Hotaru, a jedynym który mógł to odkryć był Natsu. Ale aby ten mógł cokolwiek zrobić, musieli wyjść z pociągu. Gray wywrócił oczami patrząc na bezradną przyjaciółkę. Wstał i wziął od niej już zielonego na twarzy chłopaka. Wszyscy myśleli, że zrobi coś takiego jak przepychanie się korytarzem, czy coś w podobnym stylu. Gray jednak darował sobie tą całą kulturkę i wyrzucił Dragneela przez okno.
Lucy jak i reszta zamrugała kilka razy. Fullbuster włożył ręce do kieszeni i spojrzał na leżącego w śniegu przyjaciela.
- O proszę, jak ładnie poleciał. – Zaśmiał się.
- Gray! Nie rzucaj ludźmi od tak sobie! – Krzyknęła Lucy.
Gdy już zdążyli się ogarnąć Natsu wyglądał żywiej niż dotychczas. Nawet pomimo gwałtownego spadku temperatury wyglądał na niesamowicie wesołego z faktu, że mogą iść już pieszo. Lucy przyglądając się mu ze spokojem zobaczyła, jak jej oddech unosi się w postaci chmurki.
- Musimy znaleźć Hotaru. – Powiedział Happy w stronę Natsu, przyjaciel zrozumiał i wciągnął mocno powietrze przez nos.  Trudno mu było wyczuć cokolwiek oprócz spalin przeklętego pociągu z powodu padającego śniegu. Śladów również nie dało się dostrzec, bo nawet jeśli gdzieś były to śnieg wpadający w oczy magów utrudniał zadanie.
Skupił się. Może to, że zaszło słońce i padał śnieg, naprawdę coś zmieniło, ale kiedy się naprawdę skupił, udało mu się poczuć znajomy zapach. Natsu odwrócił się w stronę przyjaciół, a jego uśmiech rozbłysł jak ostrze. Był to znak, że coś poczuł i zaczął prowadzić ich w tamtą stronę. Pełni zaufania do przyjaciele podążyli za nim. Lucy rzeczywiście dostrzegła ślady w śniegu, przykryte małą warstwą białego puchu.
  
♦-♦-♦
Hotaru uderzyła ramieniem o drewniane, zamarznięte drzwi. Wchodząc do kamiennych ruin jakiegoś zamku czuła jak cała trzęsie się z zimna. Pocierając o ramiona próbowała się w jakiś sposób rozgrzać. Chociaż wiedziała, że to pewnie tylko marny trud. W zamku nie było wcale cieplej, wręcz przeciwnie. Tak jak na zewnątrz odnosiła wrażenie, że jest około minus pięć, tak tutaj było chyba z minus dziesięć. Samo to dało jej do myślenia, że to nie w tym zamku ukrywa się mroczny mag. On miał w zwyczaju przebywać w ciepłych miejscach, przystosowanych do życia.
Pod tym względem musiała przyznać, że Zeref lubił wygodnicki tryb życia.
Myślenie w ten sposób niesamowicie ją denerwowało. Spędziła tyle dni na treningach, przelała wiele krwi i to nie tylko swojej, by go odnaleźć, nigdy nie zwracała zbytniej uwagi na to co je, ani gdzie śpi. Zemsta była dla niej najważniejsza i stała się jej sensem życia.
Ciemność, tylko to widziała kiedy wszystko co znała i kochała zostało jej zabrane. Myślała jedynie o swoim gniewie, nienawiści i niechęci do życia, do samej siebie. Gdyby wcześniej stała się silniejsza, nie musiałaby chować się w szafie. Nie widziałaby ciał swojej rodziny z którymi zresztą musiała żyć przez kilka dni, zanim ktoś nie przyszedł i jej nie pomógł. Samej, skulonej i wychudzonej. Odór gnijących ludzkich tkanek na zawsze pozostanie w jej pamięci i będzie przywoływał ten dzień.
Ale to może i dobrze.
To, że nie mogła zapomnieć było znakiem, że zemsta jest słuszna i powinna być wykonana.
Oglądając stare ruiny, wciąż miała ściśniętą jedną rękę w pięść z paznokciami dociśniętymi do wewnętrznej strony dłoni. Była przygotowana na walkę, wystarczyło tylko przebić skórę.
Śnieg dostawał się do środka przez zniszczony w połowie sufit. Pod wielką dziurą zebrała się dość duża góra białego puchu. Zimny wiatr rozrzucał jej włosy w każdą stronę, a śnieżynki wchodziły w jej włosy i natychmiast się rozpuszczały.
Przechodząc przez drewniany łuk umieszczony w kamiennej ścianie usłyszała dziwny chichot, z naciskiem na dziwny – dziewczęcy, pełen kpiny. Możliwości, o kogo może chodzić, było tak wiele, że aż jej się zakręciło w głowie. Zrobiło jej się nagle bardzo zimno, bardziej niż dotychczas. Obróciła się wkoło. Nikogo nie widziała. Starając się znaleźć wzrokiem kogokolwiek, jedynie bardziej rozśmieszyła tajemnicze głosy.
Przebiła skórę, przywołując krwawy miecz.
Pewnie ruszyła po schodach obok do góry. Niektóre stopnie wyglądały na zamarznięte, a inne były niebezpieczne same w sobie, ponieważ brakowało ich części. Starała się nie przewrócić i jakoś jej się to udało. Wkroczyła do wielkiej sali, która podobnie jak poprzednie dwie mniejsze miała rozwalony sufit. Śnieg spokojnie padał przez otwory. Pod jednym, środkowym, stały dwie zielonowłose dziewczyny, ubrane w czarne szaty. Wyglądały identycznie, jak lustrzane odbicie. Z zamkniętymi oczami wyciągały dłonie do góry, jakby łapiąc w nie śnieg.
Hotaru uniosła miecz.
W tym samym momencie została trafiona czarną strefą w nogę.
Upadła na kolana, odwołując swoją broń. Wrzasnęła tak głośno, że pewnie każdy w okolicy słyszał jej głos. Krzyknęła, potężniej, głośniej. A potem znowu. I jeszcze raz, aż poczuła jak traci głos. To był okropny ból, krew ciekła z jej nogi parząc ją całą. Zacisnęła dłonie w pięści i próbowała nie stracić przytomności. Przez łzy obserwowała dziewczyny. Przetarła oczy, kiedy zielonowłose połączyły się w jedną osobę. Tym razem wyglądała jakoś starzej, niż dwie osobę wersje. Stała się wysoką, atrakcyjną kobietą, o ostrej, prawie pięknej urodzie.
- Od dawna o tym myślałam, ale twoja twarz nie idzie w parze z wydajnością. Jak patrzę na twarz, to wydaje mi się, że jesteś kompetentna. A jesteś bezużyteczna. – Jej oczy zalśniły ze złośliwej radości. Przykucnęła tuż przy niej. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Hotaru rozszerzyła oczy widząc jej źrenice, które w żaden sposób nie przypominały tych, które widziała. Były przerażające, dziwne i…
Trójkątne.
- Nie bądź taka cichutka. – Uśmiechnęła się, łapiąc pasmo jej włosów. Nagle coś mignęło na jej spokojnej twarzy. Wściekłość. Pociągnęła tak mocno i tak szybko, że czerwone włosy zawirowały w powietrzu zanim Hotaru zdążyła krzyknąć z bólu.
- Kim ty jesteś? – Zapytała, ale na jej usta cisnęły się inne słowa. – Czym jesteś?
- Noami. – Powiedziała. – Jestem celem twojej zemsty. -  Kobieta odrzuciła swoje błyszczące zielone włosy na ramiona.
Serce Hotaru zaczęło walić jak oszalałe. O czym ona mówiła?
- Moim celem jest Zeref. – Stwierdziła stanowczo, zaciskając zęby. Noami po raz kolejny się roześmiała.
- Ale ty jesteś głupia. – Odpowiedziała o mało nie zginając się ze śmiechu. – Co on niby ma z tym wspólnego? – Zawahała się na chwile. – A no tak, oprócz tego, że zrobili to jego wyznawcy.
Na to Hotaru już nic nie odpowiedziała. Nigdy nie brała pod uwagę tego, że winny może być ktoś inny niż czarny mag. Słowa kobiety całkowicie ją zdezorientowały.
- Podpowiem ci, bo widzę, że twój mózg nie bardzo lubi pracować. – Westchnęła robią dwa ciche kroki w jej kierunku. Nachyliła się nad jej ucho. – To ja, jeden z demonów Zerefa, kazałam napaść na twoją wioskę.

Hotaru wrzasnęła przywołując po raz kolejny miecz. W jej oczach połyskiwały łzy.
Łzy i wściekłość.

3 komentarze:

  1. O jakie wspaniałe! Ty zawsze piszesz takie cudowne rozdziały! Zazdroszczę talentu c:
    Laxus: Ty masz talent, tylko jesteś cholernie leniwa!
    Wiem, że jestem leniwa... A rozdziały beznadziejne piszę...
    Gajeel: A mam Ci zdzielić za takie mówienie?! Głupia jesteś czy jak?
    No bo ten rozdział (jak chyba wszystkie) jest taki ambrozyjski! Wręcz mistrzowski!
    Laxus: Jak by ci się chciało i jakbyś miała trochę więcej czasu to też byś takie pisała..
    Tak wiem jestem leniem, a wy mi to wypominacie na każdym kroku, jak moi nauczyciele...
    Gajeel: Skończ ten komentarz i zabierz się za pisanie rozdziału i robienie prezentacji!
    O ku... Prezentacja! Fak! Dobra spadam! Pozdrawiam i ślę wenki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Rozdział fajny, teraz tylko pozostało mi czekać na następny.
    / Scarlett

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę szczera. Bardzo dużo rozdziałów dzisiaj przeczytałam, bo miałam sporo czasu i powiem szczerze, że jestem lekko zawiedziona. Szczególnie tymi ostatnimi rzeczami, gdyż sam wątek miłosny Natsu i Lucy, Stinga i Charlotte, historia Lisanny, bardzo mi się podobały i cieszę się, że Nalu nie dałaś od razu od łóżka.
    Ogólnie to, ten plan, z Heartfiliami był świetny, choć same walki z demonami mi się nie podobały, przewijałam je, bo były aż za bardzo schematyczne, a sama akcja z demonami i tą nową postacią, która zaatakowała Nalu była taka... nagła, zbyt szybka... Ja nie wiedziałam, kto to jest itd.
    Chyba tyle z tej paczki rozdziałów.
    Przyjemnie mi się czytało, choć chyba za dużo na jeden raz. Ostatnio jakoś wolę powoli czytać, ale mniejszymi ilościami, a tu chyba na raz dałam 15 rozdziałów...
    Nie mniej, weny, czasu i sprawnego kompa
    Ola Ri

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)