piątek, 5 czerwca 2015

49. Kazania i Kary.

- Siad. – Powiedział Natsu do Charlotte pokazując jej aby spokojnie siedziała na krześle. Dziewczyna założyła nogę na nogę i skrzyżowała ręce na piersiach. Rozumiała to i chciała pokazać, że w odróżnieniu od siedzącej naprzeciwko Hotaru, potrafi się zachować. Może i siedziała tak samo spokojnie jak ona, ale w jej oczach wciąż widziała dziwną wściekłość. Czemu właściwie ona jej tak nienawidziła? Jasne, były czasy brutalnego zabierania kontraktów, ale to była przeszłość. Teraz nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego.
- To nie ja zaczęłam. – Powiedziała czarnowłosa na swoją obronę, kiedy Mistrz przyszedł zaciekawiony dziwnymi krzykami.
- Twoja obecność była wystarczającą prowokacją. – Odparła Hotaru. Macarov wciąż nic nie rozumiał. Uniósł pytająco brew w stronę zaufanej Erzy. Scarlet i starszy Dreyar wymienili spojrzenia, a dziewczyna wzruszyła lekko ramionami.
- Spotkanie po latach. – Powiedziała.
Jak widzę, dość wesołe. – Rzucił sarkastycznie. Po chwili usiadł na swoim miejscu na barowym blacie i złapał za alkohol podany przez uśmiechniętą Mirajane. – Więc? Czego dobra duszyczka chce? – Zapytał. Hotaru spojrzała na jego miłą i typową dla staruszka twarz. Nie spodziewała się, że ktoś taki będzie Mistrzem podobno szalonej gildii Fairy Tail.
- Aktualnie, wyjść. – Chciała załatwić to szybko. I myślała, że tak właśnie ta rozmowa przebiegnie. Przeprosi jeśli będą chcieli, a następnie pójdzie w swoją stronę. Nie miała dużo czasu. Musiała znaleźć kolejną kryjówkę Zerefa i spróbować go zniszczyć. Ewentualnie musiała się zastanowić, czy zaatakowanie blondynki to nie taki zły pomysł. Każdy musiał mieć jakieś słabe strony. Rozejrzała się szybko po gildii. Jej słabością prawdopodobnie było to wszystko. I to było warte zapamiętania. Usłyszała cichy chichot Macarova.
- Wyjść… - Powtórzył pijąc alkohol. – Wiesz chyba, że to nie będzie takie łatwe, prawda? – Uśmiechnął się. Jednak wszyscy w gildii poczuli ciarki na ciele.
Lucy otworzyła usta, bo mimo wszystko chciała w jakiś sposób obronić Hotaru którą polubiła, jednak poczuła jak Gray kładzie dłoń na jej ramieniu i kiwa przecząco głową. Zrezygnowała, ale wciąż wydawało jej się to nieuczciwe. Rozmasowała czoło, to było głupie, że lubiła osoby które chciały ją zabić. Z Charl było tak samo. Może powinna się zacząć leczyć?
- O co ci chodzi? – Syknęła przez zęby wstając gwałtownie z krzesła, które upadło z głośnym hukiem. Zacisnęła palce w pięści, czuła jak wściekłość ogarnia jej ciało. Miła twarz Macarova zniknęła, zastąpiła ją bardziej mroczna i poważna.
- Chciałaś skrzywdzić członka Fairy Tail. Członka mojej gildii. Jedno z moich dzieci. – Hotaru wyczuła ciężką atmosferę, ale nie chciała jej się poddać. Przewróciła oczami, jakby słuchała jakiegoś upomnienia od starszej osoby.
- Prze-pra-szam. – Przesylabizowała. Macarova jednak to wcale nie zaspokoiło.
- Przepraszanie nie znaczy nic, póki człowiek się nie zmienia. – Powiedział poważnym tonem widząc, że dziewczyna wcale nie żałuje za swoje słowa. Hotaru słysząc to zacisnęła usta w cienką linię i skierowała wzrok na swoje buty. Nagle poczuła się strasznie niepewnie. Bała się spojrzeć komukolwiek w oczy. Dreyar jednak kontynuował: - Słowa: Dziękuje, proszę, przepraszam, wybaczam, kocham potrafią zdziałać cuda i nie powinny być używane, aby wszyscy się odczepili. Nie wiedząc za co mnie przepraszasz twoje przeprosiny nie płyną z serca.
Miał rację. Hotaru zamilkła.
Lucy popatrzyła na Graya, który miał wypisane na twarzy „a nie mówiłem?”
- Więc, kolejne pytanie. Co masz zamiar z tym zrobić? – Macarov uniósł dłoń i zakręcił kółko, pokazując w ten sposób magów Fairy Tail. Hotaru spojrzała na ten gest, który sprawiał, że czuła się głupia i powolna, a Mistrz spojrzał w jej oczy. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Kolejne „przepraszam” nawet jeśli szczere, wydawało się być nie na miejscu. W pewnym sensie to się nawet bała. Macarov mówił mądrze i wydawało jej się, że ktoś taki musi być potężny. Już zdążyła się nauczyć, że denerwowanie takich osób to niezbyt dobry pomysł.
- Ja… nie wiem. – Wydukała całkowicie zmieszana. Macarov przymrużył oczy i znowu napił się alkoholu. Westchnął kiedy kufel został opróżniony.
- I takiej odpowiedzi się spodziewałem. – Uśmiechnął się. Uśmiech ten mało miał wspólnego z radością. To było pokazanie, jak bardzo jest dumny. Hotaru stała i wpatrywała się w niego lekko osłupiała. Jeśli chciał jej coś przez to powiedzieć, nie miała pojęcia co. Starszy Dreyar wskazał na jej oczy. – Nie oczekuje pustych słów. Chce tylko zobaczyć, że wzięłaś sobie to co powiedziałem do serca i chodź trochę przemyślałaś. – Wyglądał w tym momencie jak prawdziwy ojciec karzący swoje dziecko.
Zrobiło jej się gorąco, wszystko ją zaczęło boleć z bezsilności. Jej oddech zaczął się urywać, a oczy zaczęły piec. Macarov tak bardzo przypomniał jej o zmarłym ojcu, który również prawił jej takie kazania. Tylko wtedy ich jeszcze nie doceniała.
Hotaru rozluźniła palce, które były przez cały czas ściśnięte w pięści. Schowała czerwoną twarz w dłoniach i rozpłakała się jak dziecko. Prawie słyszała, jak jej brat mówi: „Beksa z ciebie”, ale od tego rozpłakała się jeszcze bardziej. Naprawdę czuła się tu strasznie niekomfortowo. Wszyscy się kochali i traktowali jak rodzinę, którą ona sama straciła. Zazdrościła im. Sama chciała wrócić do domu, do mamy, taty i braciszka, do pokoju, który na pewno by na nią czekał. Jednak rzeczywistość była okropna. Pociągnęła nosem próbując zdusić w sobie cichy szloch. Powrót do domu, nawet jeśli pustego, wydawał jej dobry, a już na pewno lepszy niż wszystko inne w tym przerażającym świecie.
Jednak pogodzenie się z rzeczywistością nie oznacza jej akceptacji.
Musiała znaleźć Zerefa, który chcąc nie chcąc był odpowiedzialny za to wszystko.
- Nie chce przeszkadzać. – Odezwał się nagle Gray, przerywając ciszę. – Ale tej tutaj też się chyba należy kara, prawda? – Skrzyżował ramiona, przypatrując się Charl z dziwnym uśmieszkiem. Czarnowłosa przełknęła ślinę.
- To była samoobrona! – Wrzasnęła i spoglądała raz na rozbawionego maga, a raz na Mistrza, na twarzy którego widziała podstępne myśli.
- No to dla Graya i Charl również mam karę. – Zachichotał, a Mira z zadowoleniem dolała alkoholu do jego kufla. Czarnowłosy nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
- C-co?! Czemu ja też?!
- Dzieci trzeba tak wychowywać, by podawały sobie ręce, a nie podstawiały nogi. – Rzucił jakby książkową definicją, a w jego oku zobaczyli dziwny błysk. Dwójka magów poczuła dreszcze na plecach.




- Masakra. –Powiedział Gray udając się leniwym krokiem w stronę stacji. Na głowie miał dziwną opaskę z kocimi uszkami, a do pasa przyczepiony śmieszny ogonek, który sam się poruszał. Natsu za każdym razem gdy patrzył w jego stronę nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Proszę się nie martwić paniczu! Wspaniale pan wygląda! – Juvia próbowała go w jakiś sposób pocieszyć, ale to go jeszcze bardziej dobiło. Spojrzał na nią pustym wzrokiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że ja, facet, dobrze wyglądam w kocich uszkach? Świetnie, może od dzisiaj zainteresuje się cosplayem. – Powiedział sarkastycznie, a Natsu znów musiał zdusić histeryczny chichot.
- Przestań rżeć zapałko! – Warknął zirytowany Gray i złapał go za szalik. Oczy miał płonące i gniewne, jednak przyjaciel nic sobie z tego nie robił.
- Proszę cię, do twarzy ci w tym! Dogadasz się z Happym. – Roześmiał się po raz kolejny. Niebieski kot również nie ukrywał rozbawienia. Czarnowłosy zacisnął zęby i złapał za opaskę, by ją ściągnąć. Zatrzymała go Lucy.
- Lepiej tego nie rób. – Powiedziała wskazując na wręcz toczącą się za nimi Charlotte. Przed wyjściem z gildii miała na sobie tak samo jak Gray, tylko uszka i ogonek. Teraz dodatkowo ubrana była w skąpy, czarny strój z obróżką na której znajdował się dzwoneczek.
- Mistrz zna okropne przedmioty. – Powiedziała Erza. Mimo jej słów, wydawała się zazdrościć czarnowłosej. Spojrzała na przyjaciela. – Jeśli zaczniesz ściągać te rzeczy skończysz jak ona. – Gray przełknął ślinę. W sumie nie było tak źle.
- Taa… Wszystko fajnie, ale… - Mruknęła Hotaru odwracając się w ich stronę. – Po jaką cholerę wy za mną idziecie? – Zatrzymała się, tak samo jak reszta. Myślała, że po wysłuchaniu słów Mistrza Macarova, którego zaczęła niezwykle szanować, będzie mogła iśc spokojnie w poszukiwaniu czarnego maga. Nie było mowy o dodatkowych pasażerach. – Odejdźcie. – Parsknęła. Lucy mimo wszystko uśmiechnęła się i zrobiła krok w jej stronę, bo w jej głosie brakowało, no cóż, przekonania. Była od początku drogi dziwnie cicha i Lucy miała wrażenie, że ta wewnętrznie aż krzyczy by z nią porozmawiać. – Mówię serio, odejdźcie. – Blondynka dotknęła jej ramienia.
- Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność. Ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść. – Powiedziała z powagą. Hotaru zdjęła jej dłoń i spojrzała głęboko w czekoladowe oczy.
- Jak się domyślam, to pewnie jeden z cytatów Mistrza. – Heartfilia pokiwała głową.
– Uwierz mi, też kiedyś myślałam, że ludzie to coś czego nie potrzebuje. Ograniczałam się tylko do księżniczek i trenera, chociaż nawet nie wiem czy zapamiętał moje imię. – Dziewczyna zobaczyła, że jej słowa wcale nie ruszyły czerwonowłosej.
- Fascynujące, to twoje życie. Coś jeszcze? – Zjadliwie spytała Hotaru, a Lucy zagryzła wargę.
- Próbuje ci tylko uświadomić, że bez przyjaciół nie osiągniesz niczego i wiecznie będziesz samotna. – Hotaru odwróciła wzrok. Spoglądała na zabieganych ludzi. Było ich tak wielu, a nawet jedna osoba nie zatrzymała się przy śpiącym na ławce bezdomnym.
- Ktoś nieszczęśliwy jest samotny wszędzie. – Mruknęła prawie niesłyszalnie i odwróciła się słysząc gwizd pociągu. Przyjrzała się mu dokładnie i gdy zorientowała się, że to jej natychmiast pobiegła w jego stronę. Tuż za nią biegła drużyna z Fairy Tail. Hotaru odwracając się i chcąc im powiedzieć, by się odczepili nie zauważyła małego kamyczka. Upadłaby, gdyby nie pomoc Erzy, która złapała ją za ramię. Fioletooka zacisnęła usta w cienką linię i zmarszczyła gniewnie brwi. Scarlet nie oczekiwała podziękowania i go nie dostała. Hotaru wskoczyła przez otwarte drzwiczki do pociągu, tak samo jak wszyscy. Jedynie Natsu przez chwilę się wahał, czy to na pewno dobry pomysł. Lucy jednak mu pomogła w podjęciu szybkiej decyzji i wciągnęła go za szalik do środka.
Zajęli spokojnie miejsca, w środku nie było wielkiego tłoku. Hotaru usiadła pod oknem. Spoglądając w szklane odbicie roześmianych i głośnych magów zamknęła zmęczone oczy.
Niech sobie za nią pochodzą przez jakiś czas.
Ale tylko przez jakiś czas.

♦-♦-♦
- Wspaniale, wspaniale! – Powiedział zadowolony klient wyciągając wręcz drżące z radości dłonie w stronę trzymanej przez Levy książki. Był dość niski, niższy nawet od dziewczyny oraz gruby, przez co jego guziki na koszuli ledwo się dopinały. Jego biuro również było dalekie od wizji uporządkowanego i czystego. Książki, jeśli tak można było nazwać to co leżało na biurku i półkach, były całe pogniecione i wyglądały na chude jakby ktoś z nich wyrywał strony. Levy bolało serce parząc na takie traktowanie jej ukochanej literatury. Miała ochotę tyle powiedzieć, ale najbardziej chciała to wszystko posprzątać! Czy ktoś widział by frytki podawane były na serwetkach z wyrwanych kartek z książki z wierszami?
- Nie tak prędko. – Zatrzymał go Gajeel stając przed dziewczyną. Oboje byli zniesmaczeni wyglądem klienta i jego gabinetu, o ile ten zasyfiony pokój można było tak nazwać. Mężczyzna otworzył szerzej oczy.
- J-jak to?! – Z jego piersi wyrwał się urwany krzyk. – Oddajcie! To moje! – Powiedział zaciskając palce w pięści i zaczął podskakiwać, by zabrać dziewczynie książkę. Levy pisnęła i odskoczyła, o mało się nie przewróciła. Redfox szybko zareagował i złapał ją za sukienkę, a następnie podniósł do góry, tak jakby nic nie ważyła. Zawstydzona niebieskowłosa starała się nie patrzeć w oczy chłopaka.


Jednak obserwowanie spoconego przez skakanie klienta wcale nie było lepsze.
- Ogarnij się tłuściochu. – Warknął zirytowany czarnowłosy i odsunął go nogą. Cóż, może „odsunął” nie było zbyt pasującym słowem.
On go przecież kopnął. – Pomyślała Levy obserwując jak mężczyzna prawie jak przewrócony żółw próbuje się rozkołysać i wstać. Spojrzała kątem oka na niewzruszonego Gajeela. Musiała przyznać, że w rozmawianiu z uciążliwymi ludźmi nie był zbyt subtelny.
- Nie obchodzi mnie czyje to. Chce wiedzieć, po chuj ci książka w języku demonów. – Warknął. Mężczyzna w końcu wstał. Spojrzał na dwójkę magów z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Czy waszym zadaniem nie było zwykłe odzyskanie tej książki?! Jakim prawem do niej zaglądaliście? To nieuczciwe!
- Powiedział ktoś, kto zlecił legalnej gildii włamanie. – Powiedział Lily krzyżując łapki. Klient uśmiechnął się podstępnie.
- Nikt przecież nie kazał wam go przyjmować. – Gajeel z Levy spojrzeli gniewnie na Exceeda, który otworzył usta i opuścił bezsilnie ręce.
- Ja tylko…
- Słaby byłby z ciebie prawnik, Lily. – Odparł czarnowłosy. Niebieskowłosa już chciała się odezwać w kwestii jego beznadziejnego wyciągania informacji, ale jakoś stwierdziła, że byłby to zły pomysł.
- Nie ważne. – Powiedziała stanowczo, a następnie gniewnie pokazała na trzymaną w dłoniach książkę. – Co to jest? – Zapytała, a mężczyzna przechylił delikatnie głowę w bok.
- Może mój spis paluszków rybnych? – Zamyślił się, pukając palcem o brodę. – Nie, raczej nie… A właśnie, ciekawe co zjem na obiad. Może ciastko mózgowe. Hmm… Ciastko mózgowe… Idealnie. – Zmierzył wzrokiem każdego z drużyny. – Może chcecie oddać część składników? – Zachichotał. Cała trójka skrzywiła się, nieładnie i z goryczą. Gajeel przybliżył twarz Levy do swojej, dziewczyna poczuła jego oddech na swojej skórze.
- Myślę, że chyba musimy spadać. – Zaproponował, a ta jedynie kiwnęła twierdząco głową. Czuła, że wyciągając dalej jakiekolwiek informacje skończą w jakimś dole.
Kiedy chłopak postawił ją na ziemi poczuła się strasznie słabo, trochę sennie. Nagle za plecami usłyszała huk, odwróciła się dość powolnie. Lily leżał na podłodze cicho chrapiąc. Zawróciło jej się w głowie i lekko się pochyliła. Wypuściła książkę z rąk. Położyła dłonie na kolanach próbując nie upaść. Widziała jak na Gajeela również zaczęło coś działać, bo nagle drgnął i zrobił krok do tyłu. Klient wygiął usta w uśmiechu, pokazując prawie żółte zęby. Widząc to dziewczynie zebrało się na wymioty. Mężczyzna schylił się po leżącą przed nią książeczkę i otworzył ją na pierwszej stronie. Levy wyciągnęła powolnie i bezsilnie dłoń w jego stronę, a po chwili przewróciła się i upadła ciężko dysząc. Gajeel upadł na jedno kolano, widziała, że zamilkł próbując zebrać jakiekolwiek siły do działania. Czy to była trucizna, jakiś gaz? Więc czemu nie działało to na tego klienta?
- Jestem taki szczęśliwy, że mógłbym wyrwać z was wasze jelita i was nimi obwiązać!
Cholernie kuszące. – Pomyślała niebieskowłosa zaciskając usta i próbując napisać jakieś słowo, ale nawet kiedy jej się udało, nic się nie stało. Zamknęła ociężałe powieki, nie mogąc zrobić nic więcej.




Obudził ją powiew chłodnego powietrza. Leniwie przetarła oczy, siadając po turecku na polowym łóżku, które cicho zaskrzypiało pod jej ciężarem. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w zupełnie nowym i obcym miejscu. Przejechała wzrokiem po celi – brudnej, zaniedbanej i jeśli dobrze widziała to zakrwawionej.
Skierowała wzrok na kraty, przy których zobaczyła zdenerwowanego czarnowłosego.
- No kurwa! – Krzyknął uderzając z pięści z pręt, który nawet nie drgnął. Lily za każdym razem, gdy zdołał się przecisnąć przez kraty uderzał w dziwną i niewidzialną ściankę, która odrzucała go z powrotem do środka. Levy poruszyła się niezgrabnie na łóżku, o mało z niego nie spadając i tym razem zaskrzypiało dość porządnie. Gajeel z Lilym odwrócili się w jej stronę.
- Cześć. – Odezwał się czarnowłosy tak spokojnie, jakby właśnie na siebie wpadli w gildii. – Dobrze się spało? – Zapytał, a ta pokiwała dość niezręcznie głową. – To świetnie. – Syknął. – Bo mamy zajebiście wielki problem. – Podsumował po raz kolejny uderzając w pręt. Półprzytomna niebieskowłosa spojrzała na swoje dłonie i znów omiotła wzrokiem pomieszczenie.
- Zjadłabym coś. – Powiedziała nagle. Gajeel spojrzał w jej stronę lekko zdezorientowany. – Masz coś do jedzenia? – Zapytała. Chłopak skrzyżował ręce na piersi.
- Oh, jasne… Całą tackę kanapek. – Gajeel rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami. – Musiałem ją gdzieś położyć. Wiesz jak to jest, całonocne imprezy z Lilym, pijesz za dużo, a potem zapominasz, gdzie zostawiłeś swoje rzeczy… - Widząc, że dziewczyna uwierzyła w to i zajrzała pod łóżko rozłożył ramiona. – Levy! Ja tu potrzebuje twojego mózgu! – Spojrzała na niego marszcząc brwi tak bardzo, że połączyły się w jedną linię.
- Mój żołądek i mózg to jak dwaj partnerzy! Jeden nie działa bez drugiego!
- Levy… - Powiedział błagalnym tonem Lily. Dziewczyna rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Myśl. Myśl. Myśl. Starała się, ale na niewiele to się zdało. Metalowe pręty.
- Nie możesz ich zjeść, prawda? – Zapytała przypominając sobie jak to Natsu miał w zwyczaju zjadać ogień. Gajeel oparł się plecami o zimną ścianę.
- Myślisz, że gdybym mógł dalej byśmy tu siedzieli? – Czyli już próbował.
Levy zeskoczyła ze swojego łóżka i przykucnęła przy prętach, żeby zbadać zamek w drzwiach, i aby się rozejrzeć po pozostałych celach. Żadnych okien. Żadnych świateł, z wyjątkiem oślepiających białych kamieni pod sufitem.Pierwsza cela była pusta. W drugiem przebywały dwie osoby, ale im bardziej im się przyjrzała zauważyła, że to tylko szkielety. Levy starała się na nie nie patrzeć, bała się, że skończą tak samo.
- Jak z magią? – Zapytała łamliwym głosem i zakryła twarz dłonią, próbując przez chwile uspokoić przerażony oddech.
- Można jej używać, ale nie da się w żaden sposób rozwalić nią ścian, ani drzwi. – Kiwnęła głową biorąc głębszy wdech. Usiadła, krzyżując nogi na podłodze i napisała jakieś słowo. Jednak nic się nie pojawiło. Przeklęła w myślach. Nie miała tyle mocy. Westchnęła rozmasowując czoło. Nagle wpadł jej do głowy kolejny pomysł. Znowu napisała słowo, a przed nią pojawiło się pudełko batoników. Lily z Gajeelem wymienili spojrzenia.
Rzuciła się po nie, obdarła batonik ze sreberka(przy okazji zjadając go) i zaczęła je składać starannymi, precyzyjnymi ruchami.
- Hobby jest fajne i tak dalej, ale myślisz, że to jest czas na origami? Co ty tam robisz, żurawia? – Zapytał znużony Lily. Levy przestała zwracać na nich uwagę i zrobiła cienki pręcik, spróbowała go użyć na drzwiach jako wytrych, ale kompletnie się na tym nie znała. Gajeel wywrócił oczami i wyrwał jej złożone sreberko z rąk. Kilka sprawnych ruchów, a zamek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się na oścież. Levy zamrugała kilka razy i spojrzała na chłopaka, który wzruszył ramionami.
- No co? 

♦-♦-♦-
♦-♦-♦

Witajcie moje drogie ziemniaczki <3 Wracam po długiej przerwie przez lenistwo. Przynoszę ze sobą słaby rozdział i nowy zrąbany sposób zapisywania. Mogę go nazwać takim "książkowym" bo tak jak się przyglądam, to w moich książkach występuje właśnie coś takiego. Osobiście bardzo mi się podoba i chyba lepiej zjebanie się czyta. Prosiłabym o Wasze opinie na ten temat :) Bo sama nie umiem stwierdzić czy to rozdział jest beznadziejny, czy sposób pisania. Michael, mógłbyś przestać dopisywać?!
Michael: Zastanowię się.

7 komentarzy:

  1. Super rozdział. Co tu dużo mówić? Polubiłam Hotaru, a Gale wyszło ci słodko :)
    Ale najbardziej mnie śmieszyło to, że drużyna Natsu latała za Hotaru jak jacyś psychofani xd i normalnie wyobrażam se Graya w kocich uszach *-* i Charl w takim stroju, jaki Lucy miała w tym jednym ova xD
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział taki cudoooowny!! Levy i Gajeel *rozpływa się* To jest mój drugi ulubiony paring, zaraz po NaLu oczywiście. Podoba mi się postać Hotaru i jej powiązanie z Charl... Haha Gray w mojej wyobraźni taki kawaii... *rozpływa się*
    Gray: Przestań to było poniżające!
    Laxus: Ale wyglądałeś całkiem słodko...
    Laxus ty mnie zdradzasz? Z Gray'em?! *zaczyna płakać*
    Laxus: Nie jestem gejem porąbana yaoistko! Zaraz... Jak mógłbym cię zdra... *Tenshi uderza go patelnią w głowę*
    NIE JESTEM PORĄBANĄ YAOISTKO!! Jestem zwykłą yaoistką (jeśli mogę się tak nazwać..)
    Gray ty i Charl tak słodko wyglądaliście...
    Gray: Zamilcz!
    Dobra już nie będę... No ale przyznaj... *widzi chęć mordu w spojrzeniu Gray'a i zamyka buzię*
    Ekhm... Rozdział przecudny! Styl pisania mi się naprawdę podoba (w moich książkach również zauważyłam coś podobnego) Tak więc... Pozdrawiam i ślę wenotelli w słoikach po nutelli c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Rin (pozwolisz, że skrócę nick xD).
    Wiedz, że zaczęłam czytać Twoje opowiadanie. Aktualnie jestem na 3 rozdziale, więc chwilę mi to zajmie, ale potem spodziewaj się porządnego komentarza. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczaczki ;-;
      Mam nadzieje, że choć troszkę Ci się spodoba. .____.

      Usuń
  4. Ho hejka!
    Czyżbyś przestawiała się na wątek Galevy? :O A co z NaLu, ale dobra, dobra poczekam, będe cierpliwa. Tak ogólnie to było nawet ciekawie. Hotaru, chyba w końcu stanie się bardziej potulna. Innymi słowy Fairy Tail zrobi z niej potulną koteczkę tak jak z Charlotte. Nie zdziwiłabym się gdyby też poleciała na Stinga, a wtedy no cóż... KREW. Czekam na dalszą część.
    Gorąco pozdrawiam, ślę wenkę i ślę buziaczki.
    Bye :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie blog jest zbiorem wszystkich parek xd Podczas pisania jakoś tak to wychodzi, a Gale jest u mnie na trzecim miejscu. (Pierwsze to StingxCharl, ale tego chyba nie można zaliczyć xD, drugie Nalu) Obiecuje (jak zawsze), że niedługo pojawi się wątek Nalu. Z tego co patrze na moją "ambitną" rozpiskę na temat bloga, to szykuje się dużo momentów o Natsu. A jak wszyscy dobrze wiemy, tam gdzie Natsu, jest też i Lucy. :')
      Dziękuje za komentarz i mam nadzieje, że Twoja cierpliwość się opłaci. ^^'

      Usuń
    2. Hej. Pierwszy raz komentuje twój blog. Chce powiedzieć ze jest to jeden z najciekawszych blogów jakie czytałam, jest mało błędów które nie zwracają na siebie aż tak wielkiej uwagi.
      Powiem ze na ten rozdział wyczekiwalam z niecierpliwością , a gdy już go zobaczyłam to ze szczęścia miałam gwiazdki w oczach.
      Było gale < 3
      Hotaru polubiłam, może dołączy do ft? Xd
      życzę dużo weny :D

      // Scarlett

      Usuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)