- Nie wierzę, że u ciebie dalej jest taki syf. –
Powiedziała z załamaniem Lucy wynosząc kolejny worek śmieci z domu Dragneela.
Chłopak jednak nie wyglądał na przejętego jej słowami.
- Rany, zapomniałem już o tym dywanie. – Oznajmił uważnie przyglądając się
odkopanemu znalezisku. Blondynka głęboko westchnęła, odetchnęła kilka razy,
licząc w myślach do dziesięciu. Przez chwilę zastanawiała się, czy rzucić w
niego jedną z pustych puszek, czy po prostu krzyknąć aby pomógł.
A potem zauważyła kartkę na wielkiej korkowej tablicy. Nie była ona duża, ale w pewien sposób wyróżniała się na tle wszystkich. W sumie sama obecność tej tablicy przykuwała uwagę, ponieważ wywieszone na niej zostały wszystkie zrobione przez Natsu i Happiego misje. Na małej karteczce zauważyła jakąś datę i ten rok. Myślami cofnęła się do tego dnia i natychmiast się uśmiechnęła, na jej twarzy pojawiły się rumieńce. To musiał być ten dzień. Ten, kiedy się poznali. Zachichotała i spojrzała rozczulonym wzrokiem na różowowłosego. Musiała przyznać, że mimo wszystko Natsu jest bardzo drobiazgowy i sentymentalny.
- Nie chce wam przerywać. – Mruknęła związana Hotaru siedząca na ogarniętej już kanapie. – Ale ja naprawdę nie mam zamiaru nigdzie uciec. – Wywróciła oczami, a Lucy skupiła na niej całą swoją uwagę. Położyła dłonie na biodra. Wiedziała, że wiązanie ludzi jest mało humanitarne jednak wciąż wydawało jej się to odpowiednie. Chociaż, z drugiej strony czerwonowłosa była magiem i mogła ten sznur łatwo zniszczyć, więc czemu jeszcze tego nie zrobiła?
- Nie mamy pewności. Po za tym, chciałaś nas zabić.
- Nie was. Ciebie. – Poprawiła ją. Heartfilia wcale się nie ucieszyła. Natsu zmarszczył brwi słysząc to, ale nic nie powiedział. Zamiast zająć się czymś pożytecznym oparł brodę o koniec miotły. Przypominał w tym momencie Maxa.
- Taak. – Przeciągnęła. – Czego nie rozumiem i chciałabym wiedzieć jaki jest tego powód. – Hotaru obserwowała ją, ale nic nie odpowiedziała. Zacisnęła usta w cienką linię, a jej oczy powędrowały na stopy. Widocznie nie chciała o tym rozmawiać. Lucy spojrzała na smoczego zabójce.
- Natsu! Nie stój tak, tylko sprzątaj! – Rozkazała po raz dziesiąty w ciągu dwudziestu minut, jednakże ten nic sobie z tego nie robił.
- Po co? Przecież już jest okej. – Nie lubił sprzątać i był pewien, że nigdy go nie polubi. Uważał to za tylko zbędny wysiłek. Szkoda, że ten fakt nie docierał do dziewczyny.
- Wszystko jest zakurzone i klei się kiedy tylko dotkniesz, a ty mi chcesz powiedzieć, że jest „okej”? Im szybciej się za to zabierzemy, tym szybciej skończymy. – Przekonywała go, chociaż wiedziała, że jest tak samo uparty jak ona.
- No dalej Luce! Cały czas tak mieszkam i mi to nie przeszkadza. – Mruknął próbując wywinąć się od obowiązku. Nagle w jego głowie zaświtała pewna myśl. – Chyba, że chcesz tu zamieszkać? – W szerokim uśmiechu ukazał rząd śnieżnobiałych zębów. Przez długi czas panowała cisza, dopóki na jego twarzy nie wylądowała szmatka.
- Sprzątać. – Powiedziała stanowczo jakby ignorując jego pytanie.
- A może mała przerwa? – Zaproponował uwodzicielskim tonem, przyciągając dziewczynę do siebie sprawnym ruchem. Pochylił głowę, by wpoić się w słodkie usta…
- Nie. – ...ale pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni. Hotaru zarumieniła się na sam widok. Natsu westchnął puszczając blondynkę i robiąc minę obrażonego dziecka. Chyba się nie dogadali.
A potem zauważyła kartkę na wielkiej korkowej tablicy. Nie była ona duża, ale w pewien sposób wyróżniała się na tle wszystkich. W sumie sama obecność tej tablicy przykuwała uwagę, ponieważ wywieszone na niej zostały wszystkie zrobione przez Natsu i Happiego misje. Na małej karteczce zauważyła jakąś datę i ten rok. Myślami cofnęła się do tego dnia i natychmiast się uśmiechnęła, na jej twarzy pojawiły się rumieńce. To musiał być ten dzień. Ten, kiedy się poznali. Zachichotała i spojrzała rozczulonym wzrokiem na różowowłosego. Musiała przyznać, że mimo wszystko Natsu jest bardzo drobiazgowy i sentymentalny.
- Nie chce wam przerywać. – Mruknęła związana Hotaru siedząca na ogarniętej już kanapie. – Ale ja naprawdę nie mam zamiaru nigdzie uciec. – Wywróciła oczami, a Lucy skupiła na niej całą swoją uwagę. Położyła dłonie na biodra. Wiedziała, że wiązanie ludzi jest mało humanitarne jednak wciąż wydawało jej się to odpowiednie. Chociaż, z drugiej strony czerwonowłosa była magiem i mogła ten sznur łatwo zniszczyć, więc czemu jeszcze tego nie zrobiła?
- Nie mamy pewności. Po za tym, chciałaś nas zabić.
- Nie was. Ciebie. – Poprawiła ją. Heartfilia wcale się nie ucieszyła. Natsu zmarszczył brwi słysząc to, ale nic nie powiedział. Zamiast zająć się czymś pożytecznym oparł brodę o koniec miotły. Przypominał w tym momencie Maxa.
- Taak. – Przeciągnęła. – Czego nie rozumiem i chciałabym wiedzieć jaki jest tego powód. – Hotaru obserwowała ją, ale nic nie odpowiedziała. Zacisnęła usta w cienką linię, a jej oczy powędrowały na stopy. Widocznie nie chciała o tym rozmawiać. Lucy spojrzała na smoczego zabójce.
- Natsu! Nie stój tak, tylko sprzątaj! – Rozkazała po raz dziesiąty w ciągu dwudziestu minut, jednakże ten nic sobie z tego nie robił.
- Po co? Przecież już jest okej. – Nie lubił sprzątać i był pewien, że nigdy go nie polubi. Uważał to za tylko zbędny wysiłek. Szkoda, że ten fakt nie docierał do dziewczyny.
- Wszystko jest zakurzone i klei się kiedy tylko dotkniesz, a ty mi chcesz powiedzieć, że jest „okej”? Im szybciej się za to zabierzemy, tym szybciej skończymy. – Przekonywała go, chociaż wiedziała, że jest tak samo uparty jak ona.
- No dalej Luce! Cały czas tak mieszkam i mi to nie przeszkadza. – Mruknął próbując wywinąć się od obowiązku. Nagle w jego głowie zaświtała pewna myśl. – Chyba, że chcesz tu zamieszkać? – W szerokim uśmiechu ukazał rząd śnieżnobiałych zębów. Przez długi czas panowała cisza, dopóki na jego twarzy nie wylądowała szmatka.
- Sprzątać. – Powiedziała stanowczo jakby ignorując jego pytanie.
- A może mała przerwa? – Zaproponował uwodzicielskim tonem, przyciągając dziewczynę do siebie sprawnym ruchem. Pochylił głowę, by wpoić się w słodkie usta…
- Nie. – ...ale pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni. Hotaru zarumieniła się na sam widok. Natsu westchnął puszczając blondynkę i robiąc minę obrażonego dziecka. Chyba się nie dogadali.
♦-♦-♦
- Czy to nie jest przypadkiem kradzież? – Zapytała. Stali na werandzie na
tyłach domu jakiegoś faceta, a Levy zaglądała przez zakurzoną szybę do równie
zakurzonego salonu. Teoretycznie, książka którą mieli zabrać z tego domu była
własnością ich klienta, ale wciąż czuła, że to złe. – Może znajdziemy jakiś
inny sposób niż włamanie? – Zaproponowała rozsądnie spoglądając na myślących towarzyszy.- Racja. Popatrz, co to? – Gajeel wskazał palcem na jakiś krzak za nimi. Odwróciła się na pięcie i spojrzała. Za jej plecami rozległ się brzęk tłuczonego szkła, a kiedy znów się obróciła, Lily wleciał przez zniszczone okno otwierając od środka drzwi.
– Proszę. Teraz możesz powiedzieć, że nic nie widziałaś.
Wydawało jej się to bardzo nieodpowiednie. Przecież normalni magowie nie robili takich rzeczy jak włamanie z kradzieżą. Chociaż, to wciąż była jego książka. Zagryzła wargę prowadząc wewnętrzną wojnę.
- Wchodzisz czy nie, mała? Dzień mija. – Zawołał kiedy był już w środku. Westchnęła i przystąpiła na próg domu. Dziwne to było, naprawdę. Przeszli przez kuchnie, stała tam na suszarce do naczyń miseczka po płatkach, szklanka i filiżanka do kawy. Kiedy dotknęła ściereczki leżacej na blacie, okazała się jeszcze wilgotna.
- Czego szukamy? – Spytał Gajeel przeciągając się. Mówił tak, jakby wcale nie słuchał klienta u którego chwile temu byli. A może rzeczywiście nie słuchał?
- Regałów z książkami. – Odparł Lily, który również przyglądał się mieszkaniu, wyglądającemu jak chwile temu opuszczone.
- No to znalazłem. – Jego głos zabrzmiał dziwnie. Poszła za nim do przyległego pokoju, gabinetu, i poczuła, że zaczyna upadać na duchu. Dlaczego o tym nie pomyślała? Przecież podobno był to uczony. Oczywiście, że miał tysiące książek… I stały tam, od podłogi po sufit, na wszystkich ścianach pokoju. Stłoczone. Miejscami ułożone w stosy na podłodze. Wydawało się, że to raj dla mola książkowego, ale to…
- Nie mamy dużo czasu. – Powiedział Lily. Nie mogąc wydobyć słowa, pokiwała głową i podeszła do najbliższego rzędu regałów.- Powiedział, że to czarna okładka. Może to coś pomoże. – Ale nie pomogło.
Zaczęła wyciągać wszystkie oprawione na czarno książki i układać je na stole. Gajeel z Lilym zajęli się tym samym. Zanim spotkali się między regałami, minęła godzina, a stos książek urósł do olbrzymich rozmiarów.
- Czego my szukamy, do cholery? – Spytał Gajeel, wpatrując się w tomiki. Uznała, że odpowiedź: „Nie wiem”, raczej nie wzbudzi entuzjazmu.
- Podobno to bardzo cenne dla klienta książka, a właściciel mieszkania, który był jego dobrym przyjacielem, postanowił ją ukraść.
- Skoro była taka ważna, to powinien ją trzymać przy dupie, a nie dawać się okradać. – Warknął i rzucił kolejnym słownikiem do tyłu. Levy podsunęła sobie krzesło i zaczęła przeglądać książki jedna po drugiej.
- Nic… nic…nic. – Nagle Gajeel drgnął, jakby dźgnięty widelcem. Odszedł od regałów i podszedł do solidnego biurka. – Co ty…
- Była dla niego ważna, prawda? – Upewnił się, a ta kiwnęła głową w tym samym momencie kiedy zamek szafki został rozwalony. Po chwili podał jej niewielką książeczkę. Starą. Bardzo starą. Oprawioną w poplamioną wodą i przybrudzoną skórę. Na jego twarzy wymalował się dumny uśmieszek.
- No i? – Spytał po paru sekundach. – Co ty na to? – Otworzyła oczy, a jej mina stanowiła połączenie: „Jesteś szalony” i „Jesteś niesamowity”.
- To… - Przełknęła z trudem. – To w języku demonów.
- No i? Co jest tam napisane?
- Jeszcze nie opanowałam tego języka!
- Żartujesz chyba. Myślałem, że geniusze znają każdy język. Czy to nie jedna z cech jajogłowych? – Podniosła jakąś książkę, nawet na niego nie patrząc i rzuciła w niego. Uchylił się. Książka uderzyła w ścianę i upadła na podłogę. Levy przerzucała strony niewielkiego tomiku. Zapisany wyblakłym, zrudziałym atramentem, pięknym charakterem pisma, jakim pisało się setki lat temu. Chciała wiedzieć, co takiego tam pisze. Chciała wiedzieć, po co coś takiego zwykłemu człowiekowi.
- Lepiej się zbierajmy. – Powiedział Lily. – Serio. Nie chce tu być jak ten facet tu przylezie. – Kiwnęli głowami i pogonili do wyjścia. Levy obejrzała się po raz ostatni na tajemniczy dom. O co w tym chodziło?
♦-♦-♦
- Zeref? – Powtórzyło pół gildii słuchając siedzącej Hotaru. Nie była już
związana i nie była już w domu Dragneela. Po prostu siedziała opowiadając swoją
historię przy jednej z ław w Fairy Tail. Było jej smutno na samo wspomnienie,
ale już do tego przywykła. W końcu myślała o tym za każdym razem gdy spotykała
czarnego maga.- Ale czemu Lucy? – Zapytała Erza wciąż nieufnie spoglądając na czerwonowłosą. Dziewczyna odrzuciła głowę do tyłu wpatrując się w biały sufit.
- Można powiedzieć, że stała mi na drodze. – Westchnęła. – I wciąż stoi. – Dodała ciszej. Gray zmarszczył brwi.
- Jeśli dalej masz zamiar…
- Nie. Odczepcie się! – Warknęła i skierowała palec w stronę Heartfili i Dragnela. – Zeref uważa, że jedno z was jest na tyle silne by go zabić. – Oboje otworzyli szerzej oczy. – Dlatego uznałam, że chodzi o świętego maga. – Natsu skrzyżował ręce na piesi i nadymał policzki.
- To nie jest powód do obrażania się! – Skarciła go blondynka. Rozumiał to, jednocześnie czuł się strasznie słabo z tego powodu. Ostatecznie przestał słuchać dalszego przesłuchiwania Hotaru i odszedł od stołu. Zacisnął dłoń na klamce gildyjnych drzwi. W sumie, w lesie to Lucy pokonała czerwonowłosą. Nie on. Zamachnął głową odtrącając dziwne myśli. Zachowywał się jak idiota, unosząc męską dumą. Nagle by upadł ponieważ drzwi zostały otworzone bez jego wiedzy i pojawiła się w nim trochę żywsza Charl, która znudzona siedzeniem w domu postanowiła wciąż jakąś samotną misje. Uniosła brew widząc zgromadzonych magów.
- Co to za kółko różańcowe? – Zapytała pokazując na jedną z ław. Nie dostała jednak odpowiedzi, ponieważ Hotaru widząc ją otworzyła szerzej fioletowe włosy. Momentalnie w jej dłoni pojawił się krwawy miecz i ruszyła na czarnowłosą, która zniknęła z podłodze i pojawiła się tuż za nią. Powaliła ją jednym uderzeniem i siadając na jej plecach pociągnęła ją za włosy do tyłu, a do gardła przystawiła dłoń z metalowymi pazurami.
- Nie spodziewałam się tu ciebie. – Syknęła Charlotte. Pamiętała ją, kiedy jeszcze pracowała jako zabójca na zlecenie. Czerwonowłosa również to robiła. Tylko w odróżnieniu od niej, brała zlecenia tylko na wyznawców Zerefa. Mimo wszystko, między nimi zawsze dochodziło do sprzeczek i nienawidziły się.
- Wyjęłaś mi to z ust. – Odpowiedziała. – RedDeath.
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńTak więc....OOooo znają się ta dziwna, jak jej tam... Ho..Hata...Hotaru właśnie, no i Charlotta. Ciekawy pomysł, co może się teraz się stać? Czekam z niecierpliwościa.
Natsu mmmmm rozpływam się. Zrobiłaś świetną, krótką a zarazem super scenę.
Dałaś wątek misji Gajeelai Levy, czyżby coś miało się wydarzyć.
Rozdział śliczny i widzę że wchodzimy w coraz większe tajemnice i rozwój akcji. Podoba mi sie.
Tak więc życzę dużo weny i powodzenia, w czym, we wszystkim :)
Pozdrawiam :*