niedziela, 10 maja 2015

43. Każdy wewnątrz jest bestią.

Różowowłosy spojrzał na jej pobitą i zakrwawioną twarz. Był zły. Mocnym uderzeniem zapalonej pięści zniszczył trzymające ją kajdany. Zatrzymał ją przed upadkiem łapiąc i mocno ściskając w ramionach. Odchylił się po chwili i przetarł jej krew z policzka.
- Wszystko w porządku? – Było to bezmyślne pytanie i mało brakowało, żeby się skrzywił, słysząc jak ono zabrzmiało. Blondynka mimo to, uśmiechnęła się. Sam widok jego twarzy był dla niej maścią na wszystkie bóle.
- Kwitnąco. – Zachichotała i odsunęła się od niego rozmasowując czerwone od kajdan ślady na nadgarstkach. Usłyszeli ciche klaskanie. Lucy zagryzła wargę, zapomniała o nim. Samael stanął na środku sali i odwracając się spojrzał na nieprzytomnego Fanga.
- Zapamiętać. Nie zawierać kontraktów z nie-magami. – Powiedział jakby do siebie. Magowie wstali i ustawili się w pozycji bojowej w razie ataku. Demon zmarszczył brwi tak mocno, że ułożyły się one w prostą linię. Jego ciało natychmiast zapaliło się srebrnym płomieniem. Blondynka widząc, że przyjaciel również zaprezentował swój ogień, spojrzała na leżące na stole klucze. Zacisnęła pięści i pobiegła w ich stronę. Samael jednak nie chciał na to pozwolić i wykonując gwałtowny ruch ręką posłał w jej stronę mocne cięcie. Dziewczyna widząc to upadła na podłogę omijając przecięcia na dwie części. Natsu popędził w jego stronę.
- Atak Skrzydłem Ognistego Smoka! – Wytworzył duże strumienie ognia, po każdej stronie jego ramion i zamachnął się nimi. Płomienie przypominały skrzydła smoka.
- Tamē tam’ārā. – Rzucił i wyciągając dłoń do przodu wytworzył ognistą tarczę. Kiedy atak chłopaka dotknął jego obrony, został on odbity i to Natsu odleciał do tyłu cały poparzony. Lucy zdążyła bezpiecznie złapać swoje klucze. Tym razem bez kajdan mogła przywołać każdego ducha.
- Otwórz się bramo Skorpiona! Scorpio! – Krzyknęła i natychmiast pojawił się przed nią jeden z jej przyjaciół. Duch od razu stanął na czterech kończynach, przypominając postawę prawdziwego skorpiona, a następnie skierował swoje działo-ogon w stronę demona. Poziome tornado piasku uderzyło prosto w tarczę demona, który nie poradził już sobie z tym tak łatwo i został odepchnięty do tyłu.
- Błyszczące Płomienie Ognistego Smoka!  - Wrzasnął Natsu wybijając się od ściany w górę i gromadząc ogień w obu dłoniach, złączył je, a następnie rzucił w przeciwnika wielką kulą ognia. Podbiegając do demona chciał uderzyć w niego zapaloną pięścią. Wziął mocny zamach i poczuł, że trafił. Jednak po chwili otworzył szerzej usta i stanął jak sparaliżowany widząc, że zamiast Samaela zapalił drewnianą kukłę ubraną w czarny płaszcz.


Lucy odwołała swojego ducha i ostrożnym krokiem podeszła do chłopaka. Rozglądali się dookoła, w końcu przylegli do siebie plecami aby widzieć wszystko. Lewe oko Lucy zaświeciło złotym blaskiem. Nad jej głową pojawiły się trzy różnokolorowe planety. Natsu spojrzał na nią kątem oka.
- Czy przypadkiem używanie tej magii cię nie męczy? – Zapytał zawieszając wzrok na miejscu, w którym jeszcze chwile temu leżał Fang.
- Zaklęcia tak, same ataki nie. – Odparła. Nagle zauważyła jakiś ruch w cieniu. Rzuciła w tamtą stronę dwie kule. Natsu nie czekał i posłał w tamtą stronę również swój ognisty ryk. Kiedy dym opadł nikogo za nim nie było. Czyżby fałszywy alarm? Nagle z ziemi zaczęły wychodzić bezkształtne stworzenia ze srebrnego płomienia.  Lucy uderzyła kilkoma planetami pokrytych złotą poświatą. Natsu również postanowił się z nimi rozprawić.
- Stalowe Pięści Ognistego Smoka! – Krzyknął zapalając ściśnięte w pięści dłonie i uderzając kolejno każdego stwora. Skupiona blondynka nawet nie zauważyła kiedy jej plecy zostały całkowicie podrapane przez kilka srebrnych cięć. Wrzasnęła z bólu i upadła na kolana. Natsu odwrócił się w jej stronę z przerażeniem w oczach.
- Luce! – Zawołał i w tym samym momencie wszystkie kreatury wskoczyły na niego uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Wciekły zapalił całe swoje ciało i pozbył się ich za jednym zamachem.

- Doprawdy, aż szkoda walczyć z takimi robakami. – Powiedział głos roznoszący się po całej sali. Natsu zignorował go i spojrzał na zakrwawione plecy dziewczyny. Lucy zacisnęła palce w pięści.
- To nicc… takiego. – Wysyczała przez zęby wstając. Natsu widząc jej stan zapalił pięści.
- Pokaż się tchórzu! – Warknął. Niespodziewanie zobaczył twarz demona tuż przed sobą. Zamachnął się, ale ten rozpłynął się zanim zdążył cokolwiek zrobić.
- Czujesz tą narastającą wściekłość? – Usłyszał chichot, jakby w jego głowie. Włożył dłoń w różowe włosy. – Chcesz jej poczuć jeszcze więcej? – Dodał i został mocno uderzony stworzoną ze srebrnych płomieni pięścią w twarz. Wbił się w ścianę. Nie miał jednak dużo czasu na siedzenie i myślenie, bo znowu usłyszał jak blondynka zaczyna kogoś atakować.
- Odczep się do cholery! – Warknęła zbierając w dłoniach złote światło. Obok niej pojawiła się Virgo. Lucy zakręciła planetami i wysłała je w stronę stojącego przed nimi demona wraz z różowowłosą, która zamachnęła się swoimi łańcuchami. Natsu dostrzegł jednak dziwny uśmieszek na twarzy przeciwnika. Otworzył szerzej zszokowane oczy, kiedy zauważył jakby kopie demona z tyłu dziewczyny. Stworzył on ze swoich płomieni szpony, które zacisnęły się na jej szyi. Natsu natychmiast odbił się od ściany zapalając swoje ciało.
- Ostrze Rogu Ognistego Smoka! – krzyknął uderzając w przeciwnika głową. Z przerażeniem stwierdził jednak, że to nie podziałało. Klon okazał się fałszywy, a dziewczyna wciąż się dusiła. Podbiegł do następnego, który zmienił się w kolejną kukłę gdy tylko uniósł pięść. Słysząc przeraźliwy krzyk dziewczyny wpadł w panikę. Nie mógł pozwolić by ją jeszcze bardziej skrzywdzili, ale nie wiedział co robić.  Z furią w oczach zauważył jak przed jego obliczem pojawiło się kilka uśmiechniętych postaci demona.
- Szkarłatny Lotos: Przenikające Ogniste Ostrza! – Zapalił swoje ramiona i stworzył przy tym długie strumienie ognia, które poruszając się w spiralnej formacji zaatakowały wszystkie klony przed nim. Każde dotknięcie wywoływało potężną eksplozje.


Ściany zadrżały. Blondynka ciężko dysząc upadła na ziemie. Różowowłosy natychmiast podbiegł do niej i spojrzał na jej poparzoną szyję. Zacisnął pięści i chciał ruszyć na klony po raz kolejny, kiedy poczuł jak palce magini zaciskają się na jego dłoni.

- To bez sensu. – Kaszlnęła. – To wszystko jest iluzją. – Powiedziała obserwując otoczenie. Kiwnął głową i wpadając na pewien pomysł puścił jej dłoń. Ruszył z rozbiegiem na środek sali i z krzykiem uderzył o podłoże. Drewniana podłoga rozpadła się, a szczeliny wypełniły się ogniem, który rozsadził je wraz ze ścianami. Cały budynek po chwili runął. Jednak odłamki zmieniły się w pył i zniknęły. To wyglądało dziwnie, zamiast balowej sali stali po środku ogromnej jaskini. Oboje zawiesili wzrok na siedzącym na wielkim kamieniu Samaelu, wyglądał na znudzonego.
- Mimo wszystko to już się robi nudne. – Warknął wyciągając dłoń do przodu. – ka’rī śakē kā’ra! – krzyknął, a przed nim utworzył się wielki wir skierowany w stronę magów. Tym razem to nie była iluzja. To była prawdziwa moc demona. Różowowłosy czuł jak cały strach, który ukrył, wychodził w tym momencie na zewnątrz i napędzał atak czarnowłosego. Natsu spojrzał na równie przerażoną dziewczynę i natychmiast ruszył w jej stronę. Mocno ją obejmując, nie mógł wymyślić nic innego niż pokrycie ich ogniem. Czuł jak jej całe ciało drży. I to nie tylko z samego strachu. Próbowała złapać powietrze w płuca. Miał racje, magia boga ją wykańczała i to nie ważne czy chodziło o zwykłe ataki czy zaklęcia. Lucy spojrzała na jego podrapaną twarz i również mocno się do niego przytuliła. Może, to była jej ostatnia okazja. Poczuła, że w tej chwili nie może się im nic stać. W tej chwili. Nie wiecznie. Ponieważ teraz nie istniało coś takiego, jak bycie bezpiecznym. Natsu kontrolując swój ogień przekształcił go w wielkiego feniksa. Atak uderzył w nich, ale tylko on odniósł jakieś obrażenia z tego powodu, ponieważ obronny ptak był stworzony z jego magi.
- vicāra jy’ārē! – Usłyszeli znowu ten sam poważny głos. Przez chwile nic się nie działo, ale nagle wiele ostrych materii przeleciało jak chmara owadów między nimi. Jeden przebił się przez bok chłopaka. Natsu złapał się za krwawiącą ranę. Blondynka otworzyła szerzej oczy i chciała do niego podejść, ale sama została trafiona w ramię i nogę. To wszystko było ciężkie. Był zbyt silny, nawet dla ich dwójki. Lucy ze zrezygnowaniem spostrzegła, że nie ma nawet rysy kiedy oni posiadali pełno krwawiących ran. Czy ta walka miała jakiś sens? Natsu widocznie się nad tym nie zastanawiał. Dragneel, mimo krzyku dziewczyny nie zawahał się i pobiegł wprost na demona. W jego stronę poleciała fala srebrnego ognia.
Uśmiechnął się.
Zatrzymując się otworzył usta. Lucy zareagowała tak samo jak Samael. Wpatrywała się z otwartymi szeroko oczami jak chłopak pożarł płomienie i wesoło beknął.
- Teraz kiedy się najadłem, jestem pełen sił. – odparł z pewnością siebie. - Szkarłatny Lotos: Pięść Ognistego Smoka! – Podbiegając do przeciwnika zapalił pięść, a następnie zaatakował gradem wzmocnionych ciosów, które eksplodowały przy każdym dotknięciu. Łącząc to z Pazurem Ognistego Smoka wybił go zapaloną nogę w powietrze.
- Demoniczny Płomień:  Srebrny Podmuch Ognistego Smoka! – Łącząc wchłonięty płomień Samaela i swój własny połączył oba w wielką ognistą kulę i cisnął nią w demona, który po raz pierwszy został przez nich naprawdę zaatakowany.
- świetnie Natsu! – Krzyknęła zadowolona dziewczyna pokazując kciuk do góry. Jej druga ręka wciąż trzymała się za ranę na ramieniu.
- Cholerne dzieciaki. – Warknął nieprzyjemnie. W dwójkę magów uderzyła niewidzialna fala, która zmusiła ich do upadnięcia. Samael natychmiast znalazł się nad chłopakiem. Wytworzył coś w rodzaju wielkich szponów które przeniknęły przez ciało leżącego przeciwnika. Z piersi Natsu wyrwał się pusty krzyk.
- Natsu! – krzyknęła obserwując z bólem jego cierpienie. Jej ciało zaświeciło złotym światłem. Wokół niej pojawiły się różnokolorowe kule.

Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO--

Inkantacja została przerwana, jej usta zostały zasłonięte. Otworzyła szeroko oczy widząc szybko poruszający się czarny cień. To była sekunda, prawie jak mrugnięcie. Samael został odepchnięty, a magowie oniemieli widząc dobrze znanego im towarzysza.
- Metus! Co ty tu robisz?! – Krzyknęła widząc jak przeciwny demon uśmiecha się pod nosem. Przyjaciel zacisnął kościste palce w pięści.
- Coś co powinienem zrobić już dawno temu. – Odpowiedział i spojrzał w stronę podrapanej, pobitej i zakrwawionej blondynki.  Mruczał coś pod nosem. Był to potok słów, co do których była pewna, że są przekleństwami, w języku, który był jej całkowicie obcy.
- Hej… To mo…ja walka! – Wrzasnął osłabiony Natsu i próbował wstać, ale dziewczyna go powstrzymała widząc jak się chwieje. Metus przeniósł na niego wzrok. Czarnowłosy twarz miał nieruchomą, bladą i bez wyrazu, ale jego oczy były pełne cieni. I strachu. Nie bał się swojego brata, bardziej bał się siebie.
- Nie. – Powiedział stanowczym tonem. - Ta walka była od początku moja. – W jego stronę poleciała fala srebrnego ognia, która uderzając w niego, zmusiła go do upadku. Syknął i spojrzał na swoje dłonie, pojawił się na nich czarny płomień. Przeniósł się za pomocą cienia za przeciwnika i próbował go uderzyć, ale jego pięść została złapana, a on sam uderzył w ścianę jaskini.
- Zostaw go frajerze! – Wrzasnął Natsu, który próbował wyrwać się z uścisku blondynki. Czerwone oczy demona powędrowały w jego stronę.
- Znaj swoje miejsce, nędzny człowieku. – Wyciągnął dłoń. - Tōtī śā’pa. – W stronę dwójki magów zostały posłane węże stworzone z ognia. Natsu zapalił pięść i wycelował w stworzenia, jednak zdziwił się, kiedy jego drżąca dłoń je ominęła. Przeklął pod nosem, a jeden w węży prawie nie wbił swoich ostrych kłów w jego nogę. Próbował je zatrzymać, ale kilka przemknęło obok niego i ruszyło w stronę blondynki. Lucy zagryzła wargę i rozkazała planetom zaatakować. Jednak, kiedy wyciągała dłoń jej oczy przybrały matowy odcień. Poczuła się słabo. Nie. Jeszcze nie! Krzyczała w myślach czując spadek magii. Natsu widząc jak przyjaciółka opada zacisnął zęby i zamachnął się skrzydłem, aby odgonić węże. Widząc, że już wszystkie zniknęły odwrócił się w stronę demona.
- Łapy precz od Lucy! – Jego głos był groźny i ochrypnięty. Nie słuchając po raz kolejny nikogo ruszył z zapaloną pięścią na demona. Ten nawet się nim nie przejął i chciał uderzyć go mocno w brzuch. Różowowłosy przygotowany na taką oczywistość ominął jego dłoń i złapał go za twarz, drugą rękę położył na swoim ramieniu.
- Uderzenie Ścisku Ognistego Smoka! – Ogromne ilości płomieni zaczęły spalać demona.
- NASTU! ODSUŃ SIĘ! – Wrzask Metusa wwiercił mu się w głowę jak laser. Nagle został uderzony ogromną ilością srebrnych płomieni otaczających ciało demona, który złapał go za szyje. Dragneel instynktownie zacisnął palce na jego uścisku. Czarnowłosy rzucił nim o ziemię i kopnął go w zraniony bok, chłopak zgiął się w bólu. Nad Samaelem pojawił się wielki płomień układający się w syczącego węża. Metus po raz kolejny spróbował zaatakować, odwracając tym samym uwagę brata od Natsu. Heartfillia szybko podbiegła do różowowłosego pomagając mu usiąść, był ranny tak samo jak ona. Oboje teraz spoglądali na walczące demony, blond włosa była przerażona.


Widziała jak jej przyjaciel przegrywa każdą wymianę. Wiedziała czemu, drżącą ręką sięgnęła po czarny klucz. Zauważyła wzrok Metusa, który widząc co robi bezgłośnie powiedział:

Nawet nie próbuj. 
Nie ma czasu na zgrywanie bohatera, pomyślała zagryzając wargę.
Samael cisnął nim podłoże i docisnął swoim kopytem. Widziała mrok w jego oczach.
- Jesteś słabszy bracie. – Oznajmił. Na jego twarzy wymalowała się wściekłość. – Kpisz sobie ze mnie?! – Kopnął go tak mocno, że poleciał kilka metrów dalej. – Pokaż mi swoją moc! Tą, którą chcesz mi odebrać władze! – Metus otarł krew z kącika ust.
- Ciągle tylko pieprzysz o tej władzy. – Wstał, jedno oko miał zamknięte, ledwo trzymał się na nogach. – Odpierdol się! Zrozum! Nie chce ci nic zabierać! – Wrzasnął, co podziałało na niego jedynie jak płachta na byka.
- Łżesz! – Warknął nacierając na niego z dużą szybkością. Lucy nie wytrzymała.
- Nie waż mi się przegrywać! – Krzyknęła unosząc klucz i ze łzami spływającymi po jej twarzy złamała go. Czarnowłosy otworzył z przerażeniem usta, a jego ciało pokryło się czarnym ogniem. Klucz nie służył jedynie to przyzywania demona, był on pewnego rodzaju pieczęcią ograniczającą magię. Teraz, gdy go nie było odzyskał całą swoją moc, której nie potrafił kontrolować. Samael z podekscytowaniem uśmiechnął się pod nosem. Jednak, tak szybko jak uśmiech się pojawił, tak szybko zniknął. Metus w napadzie szału uderzył go mocno, za mocno. Następnie z niesamowitą szybkością podleciał do niego i zrobił to samo co chwile temu on Natsu. Podniósł go łapiąc go za gardło i po raz kolejny cisnął nim o kamienną ziemię. Nie mógł się powstrzymać przed kolejnym ciosem. Przerażony Samael nie był w stanie nic użyć. Kiedy udało mu się stworzyć tarcze, została ona spalona. W oczach brata dostrzegł dziką złość, nieokiełznaną moc. Zadał mu cios w brzuch, przebijając go na wylot. Z piersi blondynki wyrwał się urwany krzyk. Matus jednak spojrzał pustym wzrokiem na swoją ranę i po chwili z przerażającym uśmieszkiem wyciągnął swoje ostre szpony rozrywając jego krtań. Krew trysnęła na jego zadowoloną twarz. Samael upadł łapiąc się za ranę próbując przyśpieszyć regeneracje, ale kopyto jego brata przygwoździło go do podłoża. Lucy obserwowała tą scenę równie przerażona co Natsu, który mimo, że tego nie okazywał, to czuła jak drży. Widziała w oczach demona czerwone błyski. Cieszył się z cierpienia brata. I to nie było w stylu Metusa, którego znała. Roześmiał się wbijając ostre szpony w przeciwnika i rozrywając skórę, mięso. Podpalił palce i rozszarpał nimi jego narządy wewnętrzne. Wciąż było mu jednak mało, znalazł serce. Lucy zamknęła oczy, słyszała jedynie wrzask demona i szaleńczy śmiech jej przyjaciela. Gdy je otworzyła dostrzegła jak szkarłatna ciecz spływa z jego zaciśniętej pięści. Natsu zasłonił je po raz kolejny i przełknął ślinę.
- Nie chcesz go takiego widzieć. – Powiedział mocno ja obejmując, choć sam trząsł się ze strachu. Ciało pokonanego demona leżało nieruchomie na rozwalonych kamieniach. Metus ciężko dyszał obserwując zwłoki własnego brata. Czerwone błyski zgasły, jego oczy zrobiły się teraz czarne i trochę zimne. Spojrzał na swoje ciało poplamione krwią. Jego dłonie zapaliły się czarnym płomieniem, widząc to zaczął się trząść. Upadł na kolana.
- Z-znowu to zrobiłem. – Powiedział próbując pozbyć się otaczającego go ognia, który zaczął rosnąć im bardziej panikował. Natsu zacisnął pięści i odsuwając blondynkę od siebie ruszył w jego stronę. Demon usłyszał kroki. - Odejdź! – Wrzasnął łapiąc się za czarne włosy. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Nie chciał powtarzać tego samego co z Mefisto i Isis. Natsu jednak się nie zatrzymał. Lucy splotła ze sobą drżące dłonie i przycisnęła je do serca, obserwując tą sytuacje. Ogień nagle uderzył w chłopaka. Cicho pisnęła. Różowowłosy czuł, że te płomienie są zdecydowanie silniejsze niż jego i mocno go palą, ale nie mógł w tym momencie się poddać. Nie przerywał.
- Nigdzie się nie ruszam bez ciebie! – Odezwał się zapalając swoje ciało i próbował się przedrzeć przez jego obronę. – Jesteś duchem Lucy! Jesteś naszym przyjacielem!
- Jesteś ślepy?! – Czarne płomienie zrobiły się większe. Nawet siedząca z tyłu Lucy poczuła ich zabójcze ciepło. – Jestem bestią! Demonem! Odejdź! – Natsu nawet do głowy nie przyszło by spełnić jego prośbę.
- Uspokój się. – Polecił.
Powinienem wrócić do podziemia! A co jeśli ten klucz mnie w końcu nie powstrzyma i was wszystkich skrzywdzę?! – Zaczął panikować i nawet nie zauważył kiedy chłopak zdążył podejść do niego strasznie blisko.
 - USPOKÓJ SIĘ! – Krzyknął i uderzył go podpaloną pięścią. Czarne płomienie zniknęły, a ten leżał zszokowany wpatrując się w zdenerwowaną twarz Natsu. – Każdy wewnątrz jest bestią, ale to nie znaczy, że masz się z tego powodu odcinać! – Zawiesił zmęczony wzrok na Lucy, która kucnęła przy nim wyciągając diamentowy klucz. Uśmiechnęła się. Ta sytuacja przypomniała mu o dniu w którym ją spotkał.
- Wracajmy do domu, dobrze? – Zamknął oczy, kiedy ta dotknęła go kluczem. Jego ciało pokryło się kojącym światłem. Natsu złapał się za obolałe ramie i spojrzał w miejsce, gdzie powinno leżeć ciało Fanga i Samaela. Uniósł brew nigdzie ich nie dostrzegając. Nagle poczuł jakby ziemia zaczęła się trząść i rozpadać. Gwałtownie rzucił się w stronę dziewczyny.

Poczuli znajome jesienne powietrze.
- O matko,  ale wy beznadziejnie wyglądacie. – Zaśmiała się znajoma im dziewczyna. Odwrócili się w jej stronę. Charl cała w plamach zaschniętej krwi siedziała z Lectorem na głowie, na plecach Stinga, który wcale nie wyglądał lepiej. Lucy rozejrzała się. Znajdowali się przed wejściem do jej rezydencji. Ale jak?
- Natsu! – Krzyknął płaczliwym głosem Happy rzucając się na przyjaciela i tym samym go przewracając. Erza stała niedaleko nich podpierając się wbitym w ziemię mieczem. Jej kostka była cała rozwalona.
- To serio było ciężkie. – Westchnął Gray z ramieniem zarzuconym na szyje Juvii. Lucy uśmiechnęła się. Wiedziała, że to ich nie pokona. Otworzyła dłoń w której znajdował się czarny klucz.
- Lucy? – Usłyszała za swoimi plecami kobiecy głos. Otworzyła szerzej oczy. – Gdzie ty byłaś? I czemu tak wyglądacie?! – Powiedziała z przejęciem blond włosa kobieta. Dziewczyna spojrzała w stronę zdrowej matki, która wyglądała tak samo jak ją zawsze pamiętała. Do jej oczu napłynęły błyszczące łzy i zaczęły spływać po policzkach, nie mogła ich powstrzymać. Natsu widząc to uśmiechnął się i pomagając jej wstać mocno przytulił.
- To nie ważne. – Wyszeptała przecierając oczy trochę brudną od ziemi i krwi dłonią. Wtuliła się w ciepłe ciało chłopaka, ciągle spoglądając w oczy rodzicielki. Zrobiło jej się lepiej, a łzy ustały. – Ciesze się, że cię widzę całą i zdrową. – Zachichotała. Zdezorientowana Layla złapała się za głowę.
- Całą i zdrową? Naprawdę, chyba mam jakaś długą historię do wysłuchania. – Westchnęła widząc stan magów.


♦-♦-♦
- Chora? – Powtórzyła zdziwiona kobieta odkładając filiżankę kawy na mały stolik.
- Tak. – Przytaknęła blondynka. Wraz z przyjaciółmi została opatrzona. Dostali nawet ubrania na zmianęponieważ ich były podrapane i nie nadawały się już do użytku.  Byli własnie w salonie, ale nie w tym co wcześniej. Ten był zdecydowanie większy. Miał więcej mebli, duże regały pokrywały większość ścian. Layla spojrzała zza okno gdzie powoli chowało się słońce i śpiewały ptaki.
- Pamiętam tylko, że przyjechałaś w odwiedziny z przyjaciółmi. – Skierowała wzrok na każdego z osobna. Dokładnie przyjrzała się ich ranom. – A potem gdzieś zniknęliście na kilka godzin. – Powiedziała dziwiąc magów, którzy popatrzyli wymownie na siebie.
- Pani Laylo? Ktoś do pani. – Powiedziała cicho jedna z pokojówek.
- Oh, wybaczcie na chwile. – Uśmiechnęła się i spokojnie ruszyła w stronę drzwi. Natsu zarzucił głowę do tyłu kanapy i skrzyżował nogi. Scarlet zastukała złamanym paznokciem o filiżankę. Gray westchnął odbijając się od jednego z regałów.
- Nie rozumiem czemu twoja mama ma inne wspomnienia Lucy. – Zwrócił się do zamyślonej przyjaciółki. – Ale myślę… że to nie jest istotne.
- Właśnie! – Poparła go Charl, która siedząc obok Stinga złapała za łyżkę i chciała przesunąć opatrunek, by sprawdzić bliznę na oku. Blondyn widząc to wyrwał jej prowizoryczne lustro z dłoni i uderzył nim delikatnie w tył jej głowy. – Ała. – Spiorunowała go wzrokiem i wróciła do przyjaciółki. – Przecież pokonaliśmy ich. – Powiedziała i odruchowo wyprostowała swoje dłonie przypominając sobie o czarnym świetle. Natsu westchnął, a wszyscy spojrzeli w jego stronę.
- Nie jestem tego taki pewien. Fang i Samael przecież zniknęli.
- Tak samo jak Isis i Mefisto. – Dodała Juvia.
- Chyba wszyscy zniknęli zanim zdarzyliśmy ich całkowicie pokonać. – Stwierdziła Erza przypominając sobie ten wzrok Lucyfera, pełen wściekłości i rozpaczy.
- Tyle że… Samael… - Powiedziała cicho Lucy przypominając sobie co Metus zrobił z jego sercem. Było jej niedobrze na samą myśl. Wiele emocji nią targało, ostatecznie nic więcej nie dodała. Nie chciała pamiętać. Jej całe ciało drżało z wysiłku, żeby nie wiedzieć. Natsu spojrzał na nią kątem oka. Nie mógł znieść tego widoku. Złapał ją za leżącą na kanapie dłoń. Ich palce splotły się ze sobą w mocnym uścisku.
- Nie myśl o tym teraz. – Pocieszał ją. Kiwnęła głową. Jego dotyk naprawdę sprawiał, że czuła się lepiej. Widok nie umknął reszcie przyjaciół, na twarzy każdego pojawił się cwany uśmieszek. Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich Eri, jednak bez swojego mocnego makijażu prezentowała się dziwnie. Miała zaczerwienione oczy i wyglądała na roztrzęsioną i smutną. Widząc żywych magów wciągnęła głęboko powietrze.
- Czy wy jesteście normalni?! – Wrzasnęła. Miało się wrażenie, że jej głos wytworzył falę dźwiękową, która uderzyła w nich i zmusiła do drgnięcia. – Wszyscy! Wszyscy gdzieś zniknęliście! Tak nagle. – Zatrzymała się na chwile by otrzeć kolejny raz czerwone oczy. – Wiecie jak ja się o was martwiłam?!
Nie powiedzieli nic. Ani słowa.
Po prostu się śmiali.
I żyli.


♦-♦-♦
Kiedy nastała noc większość osób zaczęło wychodzić do swoich pokoi. W wielkim i zimnym salonie pozostała już tylko dwójka zaspanych magów i kot. Sting otworzył zmęczone oczy czując chłód muskający jego twarz. Przeszły go ciarki i chciał wstać, ale poczuł, że ktoś leży na jego nogach. Tym kimś okazała się Charl. Z drogiej strony siedział Lector, oparty o jego nogę i pogrążony w żelaznym śnie. Ciężko westchnął i spojrzał na jej śpiącą twarz. Jego wzrok przykuł opatrunek na jej prawym oku. Ta blizna już zawsze pozostanie i prawdopodobnie będzie mu przypominać o tym przeklętym dniu, o tym okropnym śnie. Przejechał dłonią po jej policzku i uśmiechnął się kiedy spróbowała jak kot odtrącić jego rękę. Nawet podczas snu dało się z nią droczyć. Rzadko kiedy trafiały się dziewczyny, które oprócz tego, że piszczały na sam jego widok to potrafiły się sprzeciwić. Bardzo rzadko. Praktycznie nigdy. Charlotte była pierwszą, która się zachowywała w taki sposób. Dlatego właśnie tak ją polubił. Nie była taka jak wszyscy. Była nieprzewidywalna, a przebywanie obok niej niszczyło tą monotonie, którą żył na co dzień. Przejeżdżając dłonią po jej szyi czuł jak drży pod wpływem jego dotyku. Nagle, zatrzymał się. Od kiedy Charl miała naszyjnik? Wyciągnął go i zmarszczył brwi widząc metalowe serduszko. Od kogo? Kiedy? Zacisnął dłoń na wisiorku. W przypływie gniewu pociągnął za niego i całość rozleciała się na kawałki, dało się słyszeć jak fragmenty odbijają się od podłogi. Czarnowłosa otworzyła powoli oczy. Dotknęła swojej szyi, gdzie był prezent od Graya? Spojrzała na podłogę. Oniemiała, do jej oczu napłynęły łzy. Jej wspomnienie leżało na podłodze, zniszczone i potraktowane jak coś bezwartościowego. Gwałtownie wstała i z wściekłością w oczach spojrzała na blondyna. Otwartą dłonią uderzyła w policzek chłopaka, zostawiając na nim czerwony ślad. Jego głowa przekręciła się na bok, zdziwiony przyłożył dłoń do bolącego miejsca.
- Czemu to zrobiłeś?! – Warknęła schodząc z kanapy i drżącymi dłońmi starała się zbierać odłamki łańcuszka. Słone łzy powoli spływały po jej bladej twarzy i kapały na deski. Czuła ogromny ból w piersi. Blondyn po chwili wpatrywania się w białą ścianę zszedł i kucnął przy niej, jego włosy zasłaniały wściekłą twarz. Przeklął pod nosem i spojrzał prosto w jej czerwone oczy. Wtedy właśnie dostrzegła ten szał, którego nigdy nie znała.
- Czemu ty… - Warknął zaciskając zęby. Oszałamiająco szybkim ruchem przyparł ją do podłogi, opierając ręce po obu stronach jej głowy i pochylił się nad nią. – Tak mnie wkurwiasz.
- O co ci… - Zamknął jej usta w pół zdania. Pocałunek był gwałtowny, słodki i gorący, jego wargi miękkie, a zarazem twarde. Czuła jego ciepło, ale nie wierzyła w to co dzieje. Pocałunek był długi, nasycony pragnieniem, niemal desperacki, który w końcu przerwała odpychając go od siebie z krzykiem. – Przestań! – Nie zamierzał tego robić. Po raz kolejny przybliżył się w jej kierunku. Zanim znowu zdążyła zaprotestować, wyzywając go przy tym od najgorszych, przycisnął wargi do jej warg. Poczuł jak przestała się wyrywać i poddała się. Oczywiście, to było jak spełnienie jej marzeń. Prawdziwe całowanie się ze Stingiem, wyglądało właśnie tak jak sobie wyobrażała. No dobra, może nie chciała tego robić na podłodze, ale jego usta były ciepłe i słodkie, i gorzkie od kawy. Uwielbiała być tak blisko niego, czuła jego zapach, jego oddech, całe jego ciało. Balansowała właśnie na krawędzi świadomości, kiedy jego ciepły język jeździł po jej podniebieniu. Zamknęła oczy. Łzy, które przed chwilą wylewała zniknęły, całkowicie zatraciła się w przyjemności. Wsunęła dłonie pod luźny brzeg jego koszuli, lekko przesunęła palcami po napinających się mięśniach brzucha, w górę, do twardej, gładkiej płaszczyzny jego piersi. Jego skóra była jak ciepły aksamit, ale pod spodem wyczuwało się stal jego mięśni. Zaparło jej dech. Odsunął się od niej pozwalając jej i sobie zaczerpnąć tchu. Jednak nie wrócił już do proszących się o jego dotyk słodkich warg Charlotte. Jego język zaczął jeździć po szyi dziewczyny wywołując falę ciepła i podniecenia. Jedną ręką przesuwał po jej talii. Westchnęła czując jak jego usta muskają jej obojczyki. Był dziki, a zarazem niezwykle delikatny. Wywoływał w jej głowie burzę, sztorm, trzęsienie, dosłownie wszystko. Było jej gorąco. Oddech przyśpieszył jak po długim maratonie. Była zawstydzona, nie chciała by widział ją z tej strony. Jego ręce nagle oplotły ją i uniósł delikatnie do góry. Opadł na fotel, pociągając ją za sobą i sadzając sobie na kolanach. Dzikie pocałunki i pieszczoty ustały. Przeczesywał palcami jej włosy, delikatnie je rozplątując i badając twarz mrocznym, intensywnym spojrzeniem. Nie wiedział, czego dokładnie w niej szuka. Na pewno odpowiedzi, dlaczego chciał ją mieć przy sobie. Minęło już zdecydowanie za długo, nigdy tak wiele czasu nie spędził myśląc o jednej dziewczynie. Była słodka, jak wiele przed nią. Miała duże piersi, to nie było to. Cała czerwona i podniecona wyglądała niesamowicie seksownie, ale to nie był powód dla którego nie chciał jej puścić. Objął ją w pasie. Wydawała się taka delikatna. Czuł jej ciepło, był przez to szczęśliwy i spokojny. I to mu wystarczyło jako odpowiedź.
- Nie bierz takich rzeczy od innych facetów. –Mruknął w końcu. Charl zmarszczyła brwi.
- Czemu nie? – Zapytała zdumiona. Odsunął głowę do tyłu i pocałował zewnętrzną stronę jej dłoni, nie odwracając wzroku od jej twarzy.
- Bo jesteś moja. – Uśmiechnął się. Zrobiła się cała czerwona i znów chciała uciec. Po raz kolejny robił sobie z niej żarty prawda? Próbowała wstać, jednak jak zwykle jej na to nie pozwolił. Czuła się bezsilnie za każdym razem gdy był obok.
- O-o co ci chodzi. – Jęknęła. Jej serce biło jak oszalałe, bała się, że zaraz wyskoczy z jej piersi. Zacisnęła usta w cienką linię. Chciało jej się płakać.
- Kocham Cię, Charl. – To był koniec. Rozpłakała się na dobre i skryła twarz w dłoniach. Była taka szczęśliwa, że nie wiedziała co robić. Silne ramiona po raz kolejny objęły jej drobne ciało, mocniej przyciągając do siebie. Chłopak czuł jak mokre łzy spływają na jego ramię.
- Ja ciebie też, idioto. – Wyszeptała zniekształconym głosem i zacisnęła palce na materiale bluzki ukochanego. To wszystko było jak sen. Zamknęła oczy i po chwili znów je otworzyła. Łzy były prawdziwe, jego ciepło i uścisk rzeczywiste, bicie serca ich obojga realne.


♦-♦-♦-♦-♦-♦
Późno, bo fizyka ;-;
Michael: Jakbyś zaczęła pisać wcześniej...
Nie mogłam! Zostałam obudzona o tej przeklętej 13 i kazali mi się uczyć!
Michael: MISTRZYNI WYMÓWEK!
*Wystawia język*
Michael: A tak serio, myślałem, że dasz jakąś scenę gwałtu.
....że co proszę?
Michael: Wiem, że lubisz ^^
Ale... że...
Michael: Oj daj spokój i tak już obiecałaś zrobić z Fairy Tail pornosa...
To tylko moment seksu do cholery!
Michael: Czyli na jedno wychodzi...
Jak ja cię...

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja pierdzielę!!! Cudo! Cudo! I jeszcze raz CUDO!!! Najpierw Natsu i Lucy później Charl i Sting <3 Kocham Cię za to! Rozdział przewspaniały!! Nareszcie Stinguś powiedział Charl, że ją kocha!!! Czekałam na to! To jeszcze wyznanie miłosne Natsu do Lucy i będę w niebie!! Awww.... Kocham to cudo!!
      Laxus: Ogarnij się!
      Milcz!! Daj mi się pojarać tym CUDEM!!!
      Laxus: Nie! Czy ty nie miałaś się uczyć na matmę...?
      Wcale nie... *biegnie szukać zeszytu*
      Gajeel: Wiedziałem, że tak będzie...
      Czy wy możecie przestać mnie prześladować?!
      Laxus Gajeel: NIE!!
      ...
      Jeszcze jedno... CUUUUDOOO!!! A tak na serio to zastanawia mnie dlaczego Layla ma inne wspomnieni i... nie jest chora! Nie, no cieszę się, że żyje i wgl, ale... Jednak chciałam, żeby umarła...
      Gajeel: Sadystka...
      A ty to niby nie?!
      Gajeel... Laxus czemu beczysz?
      Laxus: *siedzi w kącie i płacze, jak dziecko*
      Laxus...?
      Laxus: No bo... Hide... On... *wybucha płaczem*
      Gajeel: On...?
      Laxus zabiję cię!!! Miałeś mi nie przypominać!!! *zaczyna ryczeć*
      Gajeel: ??
      Hide... on... On... NIE ŻYJE!!!! *znowu wybucha płaczem*
      Gajeel: Zabiję za spoiler!!! *idzie z pięściami na Laxus'a*
      *wyciera łzy* dobra to ślę wenki i gorąco pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. Jejku zajebisty rozdział. Warto było czekać. Walka Lucy i Natsu z demonami świetna. Lucy pokazała swoją drugą moc z czego jestem zadowolona. Brak słów. Wkroczenie Meteusa genialne. Złamanie klucza i jego walka zarąbiste. Normalnie się trochę poryczałam. Tyle emocji w tym rozdziale. Potem ta wygrana. Wątki NaLu. Następnie to, że Layla jest zdrowa. No po prostu przeszłaś samą siebie, aż nie wiem co pisać, bo wszytko mi się na myśl nasuwa. Ostania scena z Charl i Sting'iem zabójcza. Sting taki zazdrosny. Scena na ziemi cudowna. Cieszę się, że w końcu wyznali sobie uczucia. To takie słodkie. Teraz oczekuje aż Lucy i Natsu sobie je wyznają,a czuję, że to coraz bliżej.
    Z wielką niecierpliwością czekam na rozdział. Weny przesyłam jak najwięcej. Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa boskko, ale wróćmy na chwile do walki. Ona też wyszła ci świetnie, bardzo ładnie wszystko opisałaś. Kiedy już myślałam że zakończysz, ty pozytywnie mnie zaskoczyłaś i ciągnełaś dalej. Zrobiłaś nawet Charl ze Stingiem ^^.Kocham cie za to, naprawdę zaplusowałaś sobie u mnie. W ogóle ta scena była naprawdę słodka. Wszystko świetnie wyraziłaś. Ta scena wręcz zwalała z nóg. Poprostu genialny rozdział, pisałabym więcej ale już ta godzina a jutro do szkoły, tak więc czekam na więcej. Błagam szybko, najlepiej dziś.
    Pozdrawiam gorąco i ślę dużoooooooooo wenki.
    Buziaczki : *

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde...
    Samael, tak?
    ( Modlę się o brak pomyłki XD)
    Kim ty jesteś? ;-;
    Walka jak zwykle wyszła ci bezbłędnie, w ogóle podziwiam cię za to, że codziennie dodajesz rozdział, woooow *.*
    NALUNALUNALUNALUNALUNALUNALUNALU ♥
    Nie wyobrażasz sobie nawet mojego szczęścia w tym momencie. XD
    *czyta dalej*
    O JEZUUUUUU
    JEZUUUU
    JEZU
    NIE MAM POJECIA JAK TO SKOMENTOWAC
    Zaraz się zsikam ze szczęścia 😂
    Starlotte! ♥ Jezu, jak to badziewnie brzmi, przepraszam XDDD
    Oni są dla siebie stworzeni, Gray idź sobie do Juvii, nikt Cię nie potrzebuje xD
    They kissed again. Oh my fucking god. OMFG.
    Jdnxbdhahgekdbdjahduegdbxhwysh ♥
    Na pewno dużo zrozumiałaś XDD
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę weny i serdecznie Cię pozdrawiam. ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. o.O Czo to za dzikie seksy? XDD Żartuję... To było fajne!
    Walka? Zajebi... Zajefajna... ^^ Tyle miłości... <3
    Słodki rozdział, było Nalu, Sting i Charl... (taka krew z nosa przy tym momencie...)
    Zapowiada się ciekawa akcja w najbliższym czasie... Niestety, będę mogła to zobaczyć dopiero w sobotę... :<
    Ale mimo wszystko, trzymam kciuki za dalsze części!
    Do skorogo! (ros. Do zobaczenia niebawem!)

    OdpowiedzUsuń
  6. Długie rozdziały z prędkością światła czyli to co kocham!
    Nie dość że Nalu to jeszcze Sting x Charl <3 Niebo normalnie~
    Liczę, że w następnym rozdziale będzie Naluuu, błagam na kolanach o Naluu! <3
    Nie mam czasu na długi kom, bo historia mnie woła... :')
    Jednym słowem : Zajebiaszczy rozdział *u*
    /Wifi, która śle wenę i błaga o Nalu~

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)