Szedł właśnie po brukowej drodze zupełnie ignorując
otoczenie. Co to miało być, ten wzrok, przeszywający i pełen nienawiści,
zdawało się, że zagląda wgłąb duszy i niszczy od środka. To właśnie chciał mu
przekazać? Że jeśli zbliży się do Charl będzie po nim? Spojrzał na zamknięte
sklepy. Na zewnątrz trudno było się doszukać żywego ducha. Wszyscy siedzieli
spokojnie w domach, rozkoszując się własnym kątem i bliskimi. Schował jedną
rękę do kieszeni, w drugiej trzymał swoją białą koszulę. To, kiedy on ją właściwie ściągnął pozostawało zagadką. Cóż, nie zaprzeczał, wydawało mu się to
interesujące. Ona była czymś w rodzaju jego osobistego światła, które po długim czasie
zażegnało mrok mieszkający w jego duszy. Jej uśmiech za każdym razem sprawiał, że szary
świat nabierał kolorów. Charakter, który kiedyś uważał za jeden z bardziej
irytujących, stał się niesamowicie podobny do jego. Udawała obojętną, kryjąc
smutek i tęsknotę. Martwiła się o nowych przyjaciół, czy oni przypadkiem nie
byli jej pierwszymi? To myślenie przywoływało miłe ciepło w środku. Mogła
udawać, że nic jej nie obchodzi, ale kiedy zniknęli szukała ich nie zważając na
swój stan. Jeszcze ta sytuacja z przed gildii. Jej czerwone policzki całkowicie
go oczarowały. Wyglądała wtedy jak nie ona, taka urocza. Zarumienił się. To nie
było zbyt na miejscu mówić coś takiego, kiedy siedziała wtedy pośladkami na
jego twarzy. Pomachał kilka razy głową na boki. Nie wierzył, że taka prosta
rzecz wywoła u niego taką reakcje. A skoro już o reakcjach mowa, to jej
zaskakiwały go za każdym razem. Nigdy nie było wiadomo, kiedy rzuci się na
ciebie z pięściami, albo kiedy po prostu wybuchnie płaczem. Najpierw robiła,
potem myślała. Zakręcił w jedną z uliczek by skrócić swoją drogę do domu.
Kopnął puszkę leżącą obok śmierdzącego śmietnika. Jakiś czarny kot zareagował na
hałas i wystraszył się wyskakując z kartonu. Ktoś taki jak Sting na nią nie
zasługiwał. Czuł to, wiedział to. Przecież ją porwali i potraktowali jak kogoś
gorszego. Czuł złość na samą myśl. Zatrzymał się. Ale czy on sam zasługiwał? Nigdy
nie miał dziewczyny i nie wiedział, czy byłby dobrym oparciem dla drugiej osoby.
Czy mógł myśleć tak egoistycznie? Może i stała się dla niego kimś wyjątkowym,
ale czy ona nie miała już takiej osoby? Westchnął przypominając sobie sytuacje
pod mostem. Nie mógł się uspokoić mając przed oczami jak ta mocno się wtula w
blondyna. Jasne, pewnie już mu wybaczyła, ale to tylko przez jego słodkie
słówka. Tego właśnie nie mógł znieść, było dobrze, dopóki on się nie pojawił. Ładna
gadka i od razu teraz zejdzie na drugi plan. Rozmasował skronie jedną ręką.
Cholera, zaczynał mówić jak jakiś rozpieszczony bachor. Martwił się,
Sting był przecież znany w całym Fiore, nie tylko z wielkiej mocy. Podrywał
każdą dziewczynę, kiedy miał na to ochotę i każda kończyła tak samo. Zostawiał
je, kiedy się nimi znudził. Wiedział to, wiedział, że kiedy jego zafascynowanie
Charl się skończy, zostawi ją samą, ze złamanym sercem. Nie chciał tego. Może
tylko teraz dobrze się bawią, ale to się pewnie niedługo skończy. Jej
cierpienie było też jego, dlatego musiał odebrać ją Stingowi. Przekręcił klucz
w drzwiach do jego mieszkania i wchodząc do środka zapalił światło. W środku,
jak u każdego kawalera, walały się czasem jakieś śmieci czy ubrania, ale po za
tym było dość czysto. W sumie spędzał tu strasznie mało czasu, więcej przebywał
w gildii lub u Lucy i Charlotte, co było dziwne. Rzucił swoją koszulę na
oparcie kanapy i ruszył w stronę łazienki. Spodnie i bielizna powędrowały do
kosza na ubrania stojącego w środku. Od razu wszedł pod prysznic puszczając
ciepłą wodę. Poczuł jak krople uderzają o jego skórę i zmywają cały pot oraz
brud z całego dnia. Oparł się dłońmi o zimne kafelki pozwalając wodzie spływać po jego
idealnie wyrzeźbionym ciele. W jego głowie pojawiło się pytanie. Jak niby ma mu
ją odebrać? Mówiąc szczerze nigdy się nie interesował w taki sposób żadną
dziewczyną i nie wiedział co ma robić. Zamykając oczy uniósł głowę do góry i
przeczesał mokre, czarne włosy. Czy on w ogóle mógł z nim w jakikolwiek sposób
konkurować? Zacisnął palce na kurku od prysznica i wyłączył wodę. Stał tak
jeszcze przez chwile wpatrując się w białą ścianę. Woda zbierała się na końcu
jego przydługich włosów i spadała w postaci kropel na ziemię. Oczywiście, że
mógł z nim konkurować, przecież był Grayem Fullbusterem, tak łatwo się nie
podda.
♦-♦-♦
- Chciałaś mnie dźgnąć ołówkiem 2B?! – Krzyknął patrząc prosto w jej czerwone i
roześmiane oczy.
- Nie sprawdziłam grafitu. A co, preferujesz HB? – W jej chichocie dało się wyczuć nutę wściekłości. Charl nie była fizycznie zbyt silna i nie ważne jak bardzo chciała go dźgnąć, to jej się nie udało, bo jej ręka bez problemu została odsunięta. Fuknęła i odsunęła się już wolna od rąk chłopaka. Spojrzała na ciągle stojącą przy ścianie przyjaciółkę. Zeszła z łóżka, a Sting usiadł i złapał się za tył głowy.
- O co chodzi Lucy? – Rzuciła rozciągając ręce do góry. Dziewczyna odsunęła się i pokazała wgniecenie w ścianie. – Uuu… - Powiedziała dotykając pęknięcia. Było to na pewno z powodu zdenerwowania, pięścią, ale ktoś się powstrzymywał. Wiedziała to, bo robiła takie same. Widok wywoływał u niej nostalgię, kiedy była sama i sfrustrowana.
- Coś musiało wkurzyć Metalicanę. – Westchnęła. – Chociaż dobrze, że to nie takie głębokie. – Pocieszyła się i ruszyła w stronę kuchni. Charl uśmiechnęła się nerwowo przypominając sobie, że spała ze Stingiem. Cóż, słyszała, że ojcowie są zazdrośni o swoje córki… Na jej twarzy pojawiły się rumieńce zadowolenia, miło było mieć kogoś, kogo można nazwać ojcem. Rozejrzała się po pokoju, nigdzie nie dostrzegła, ani Metalicany, ani Frosha, ani swojego brata. Tylko Lector, leżał na kanapie i spał w najlepsze. Zajrzała do kuchni, Lucy była tak jak zawsze o tej porze pierwsza ubrana i robiła śniadanie.
- Hej, gdzie resztę wywiało? – Zapytała. Blondynka chwyciła za trzy szklanki i nasypała do nich kawy. Zamyśliła się przez chwilę czekając, aż woda się zagotuje.
- Rogue z Froshem poszli coś załatwić. – Powiedziała poprawiając zawinięte firanki, wyglądała dzisiaj wyjątkowo wesoło. Tak jak poranki kojarzyły jej się z opornym wstawaniem, tak dzisiaj była szczęśliwa, że zaraz może wyjść do gildii. – A Metalicana wypytywał czy mamy jakiegoś lekarza w gildii. – Charl na te słowa uniosła jedną brew. Po co był mu lekarz? – Więc pewnie jest u Porlyusici. – Dodała i zalazła kawy wodą słysząc pisk czajnika. Sting już bardziej ożywiony dołączył do dziewczyn i biorąc kubek oparł się o blat.
- Dziękuję. – Powiedział z olśniewającym uśmiechem. Jednak na Heartfilli nie wywarło to żadnych emocji. Było wręcz przeciwnie jeśli chodziło o Charl, która poczuła, że nogi jej miękną. Lucy, mimo że jadła swoją kanapkę na stojąco to wciąż wyglądała jak dama, która natychmiast wyszła z domu cała w skowronkach.
- A gdzie jej się tak śpieszy… - Odezwała się czarnowłosa zabierając swoją kawę i kanapki do pokoju. Blondyn przewrócił oczami, nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze nie połączyła faktów.
- Biorąc pod uwagę to co widzieliśmy wczoraj, można śmiało wywnioskować, że tęskni za swoim smoczkiem. – Powiedział siadając na kanapie w taki sposób by nie obudziło to przyjaciela. Charlotte pożerając kolejną kanapkę przypomniała sobie widok, który ją jednocześnie uszczęśliwił i wkurzył. Tak bardzo do siebie pasowali, była taka ładna atmosfera, a tu nic. Na samą myśl odstawiła mocniej kubek na stół. Świeża kawa z rana to coś co było wspaniałym rozpoczęciem dnia, kiedyś jej nie lubiła i uważała za obrzydliwą, teraz nie mogła bez niej do końca się obudzić. Kątem oka spojrzała na chłopaka, który szybko się przyzwyczaił i bez najmniejszych oporów czytał jakąś powieść Lucy. Będzie trupem jak się dowie, pomyślała. Zarumieniła się. Czy nie wyglądali teraz jakby byli razem we wspólnym mieszkaniu? Te myśli były tak piękne, że z jej piersi wyrwał się cichy pisk. Sting zatrzymał się z kanapką przy ustach i jego wzrok z powieści powędrował na dziewczynę, która dziwnie się zachowywała. Ta po chwili uspokoiła się i podciągnęła nogi na fotel. Jej myśli po raz kolejny powróciły do nocy. Przypomniały jej się dziwne słowa chłopaka. Już otworzyła usta by coś powiedzieć, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Wzdychając odpuściła na chwilę i ruszyła w ich kierunku. Zdziwiła się, kiedy po otwarciu ujrzała Graya, który wyglądał jakby stracił zdolność mówienia. Zaskoczyła go, nigdy nie widział jej w takim ubraniu. Biała, obcisła koszulka oraz spodnie sięgające do połowy ud. Jej włosy były roztrzepane, każdy leżał w inną stronę. Wyglądała dość… uroczo. Dopiero po chwili odzyskał język i odchrząknął.
- Słuchaj, chciałabyś… Znaczy… mam pewną sprawę i potrzebuje twojej pomocy. – Powiedział wpadając na pierwszy lepszy pomysł. Wątpił, że gdyby rzucił nagłą propozycją randki to by się zgodziła. Czarnowłosa stała jeszcze przez chwilkę w drzwiach i kiwnęła głową na zgodę. W tym samym momencie na jej głowę został wylany kubek zimnej wody. Gray zastygł, z dwóch powodów. Co do cholery robił Sting w ich mieszkaniu, a po drugie, nie mógł się ruszyć widząc jak biała bluzka zaczyna prześwitywać, z czego dziewczyna chyba nie zdawała sobie sprawy.
- Upsss… - Wyrwało się blondynowi i spojrzał po raz kolejny wściekłym wzrokiem na maga. Charlotte zacisnęła palce w pięści. – Niechcący. – Zachichotał.
- Jakie „niechcący”?! – Warknęła przecierając twarz dłonią. – Matko, gdybym nie musiała się przebrać to już byś wąchał kwiatki od spodu. – Syknęła odwracając się i ruszyła do pokoju po ubrania. Sting w tym czasie pchnął Graya do tyłu i wyszedł razem z nim zamykając za sobą drzwi.
- Ej… Co ty do cholery robisz? – Powiedział wściekle Fullbuster.
- To moja kwestia. – Odszczeknął opierając się o ścianę, obok wejścia do mieszkania i krzyżując przy tym ręce na piersi. – Co ty sobie myślisz zapraszając Charl na… randkę? – Ostatnie słowo powiedział z oczywistą kpiną w głosie.
- Czy coś ci w tym przeszkadza? – Powiedział ze złością. Spiorunowali się wzrokiem.
- …Ani trochę. – Burknął jednak jego zachowanie jawnie wskazywało na to, że kłamie. Nie chciał się przyznać, nie przed Grayem, a bardziej samym sobą, że ta sytuacja go denerwuje. Jego mięśnie napięły się, w tym momencie miał wielką ochotę mu przywalić. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem.
- Więc nie widzę problemu, po za tym nie widzę by była podpisana. – Zauważył irytując tym rywala. W tym samym momencie drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich Charl, jak zwykle w bluzce bez rękawów i odkrywającą brzuch oraz krótkich spodenkach. Rzuciła w stronę Stinga swoje klucze, ponieważ wiedziała, że chłopak nigdzie się nie wybiera i kiwnęła w stronę Graya. Blondyn opuścił głowę widząc zadowoloną minę czarnowłosego, który czuł mentalne zwycięstwo. Jego włosy zasłoniły twarz, przez co nikt nie zauważył małego uśmieszku.
- Jeszcze. – Powiedział cicho pod nosem obserwując jak dwójka magów wesoło wychodzi z budynku. – Jeszcze nie jest.
- Nie sprawdziłam grafitu. A co, preferujesz HB? – W jej chichocie dało się wyczuć nutę wściekłości. Charl nie była fizycznie zbyt silna i nie ważne jak bardzo chciała go dźgnąć, to jej się nie udało, bo jej ręka bez problemu została odsunięta. Fuknęła i odsunęła się już wolna od rąk chłopaka. Spojrzała na ciągle stojącą przy ścianie przyjaciółkę. Zeszła z łóżka, a Sting usiadł i złapał się za tył głowy.
- O co chodzi Lucy? – Rzuciła rozciągając ręce do góry. Dziewczyna odsunęła się i pokazała wgniecenie w ścianie. – Uuu… - Powiedziała dotykając pęknięcia. Było to na pewno z powodu zdenerwowania, pięścią, ale ktoś się powstrzymywał. Wiedziała to, bo robiła takie same. Widok wywoływał u niej nostalgię, kiedy była sama i sfrustrowana.
- Coś musiało wkurzyć Metalicanę. – Westchnęła. – Chociaż dobrze, że to nie takie głębokie. – Pocieszyła się i ruszyła w stronę kuchni. Charl uśmiechnęła się nerwowo przypominając sobie, że spała ze Stingiem. Cóż, słyszała, że ojcowie są zazdrośni o swoje córki… Na jej twarzy pojawiły się rumieńce zadowolenia, miło było mieć kogoś, kogo można nazwać ojcem. Rozejrzała się po pokoju, nigdzie nie dostrzegła, ani Metalicany, ani Frosha, ani swojego brata. Tylko Lector, leżał na kanapie i spał w najlepsze. Zajrzała do kuchni, Lucy była tak jak zawsze o tej porze pierwsza ubrana i robiła śniadanie.
- Hej, gdzie resztę wywiało? – Zapytała. Blondynka chwyciła za trzy szklanki i nasypała do nich kawy. Zamyśliła się przez chwilę czekając, aż woda się zagotuje.
- Rogue z Froshem poszli coś załatwić. – Powiedziała poprawiając zawinięte firanki, wyglądała dzisiaj wyjątkowo wesoło. Tak jak poranki kojarzyły jej się z opornym wstawaniem, tak dzisiaj była szczęśliwa, że zaraz może wyjść do gildii. – A Metalicana wypytywał czy mamy jakiegoś lekarza w gildii. – Charl na te słowa uniosła jedną brew. Po co był mu lekarz? – Więc pewnie jest u Porlyusici. – Dodała i zalazła kawy wodą słysząc pisk czajnika. Sting już bardziej ożywiony dołączył do dziewczyn i biorąc kubek oparł się o blat.
- Dziękuję. – Powiedział z olśniewającym uśmiechem. Jednak na Heartfilli nie wywarło to żadnych emocji. Było wręcz przeciwnie jeśli chodziło o Charl, która poczuła, że nogi jej miękną. Lucy, mimo że jadła swoją kanapkę na stojąco to wciąż wyglądała jak dama, która natychmiast wyszła z domu cała w skowronkach.
- A gdzie jej się tak śpieszy… - Odezwała się czarnowłosa zabierając swoją kawę i kanapki do pokoju. Blondyn przewrócił oczami, nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze nie połączyła faktów.
- Biorąc pod uwagę to co widzieliśmy wczoraj, można śmiało wywnioskować, że tęskni za swoim smoczkiem. – Powiedział siadając na kanapie w taki sposób by nie obudziło to przyjaciela. Charlotte pożerając kolejną kanapkę przypomniała sobie widok, który ją jednocześnie uszczęśliwił i wkurzył. Tak bardzo do siebie pasowali, była taka ładna atmosfera, a tu nic. Na samą myśl odstawiła mocniej kubek na stół. Świeża kawa z rana to coś co było wspaniałym rozpoczęciem dnia, kiedyś jej nie lubiła i uważała za obrzydliwą, teraz nie mogła bez niej do końca się obudzić. Kątem oka spojrzała na chłopaka, który szybko się przyzwyczaił i bez najmniejszych oporów czytał jakąś powieść Lucy. Będzie trupem jak się dowie, pomyślała. Zarumieniła się. Czy nie wyglądali teraz jakby byli razem we wspólnym mieszkaniu? Te myśli były tak piękne, że z jej piersi wyrwał się cichy pisk. Sting zatrzymał się z kanapką przy ustach i jego wzrok z powieści powędrował na dziewczynę, która dziwnie się zachowywała. Ta po chwili uspokoiła się i podciągnęła nogi na fotel. Jej myśli po raz kolejny powróciły do nocy. Przypomniały jej się dziwne słowa chłopaka. Już otworzyła usta by coś powiedzieć, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Wzdychając odpuściła na chwilę i ruszyła w ich kierunku. Zdziwiła się, kiedy po otwarciu ujrzała Graya, który wyglądał jakby stracił zdolność mówienia. Zaskoczyła go, nigdy nie widział jej w takim ubraniu. Biała, obcisła koszulka oraz spodnie sięgające do połowy ud. Jej włosy były roztrzepane, każdy leżał w inną stronę. Wyglądała dość… uroczo. Dopiero po chwili odzyskał język i odchrząknął.
- Słuchaj, chciałabyś… Znaczy… mam pewną sprawę i potrzebuje twojej pomocy. – Powiedział wpadając na pierwszy lepszy pomysł. Wątpił, że gdyby rzucił nagłą propozycją randki to by się zgodziła. Czarnowłosa stała jeszcze przez chwilkę w drzwiach i kiwnęła głową na zgodę. W tym samym momencie na jej głowę został wylany kubek zimnej wody. Gray zastygł, z dwóch powodów. Co do cholery robił Sting w ich mieszkaniu, a po drugie, nie mógł się ruszyć widząc jak biała bluzka zaczyna prześwitywać, z czego dziewczyna chyba nie zdawała sobie sprawy.
- Upsss… - Wyrwało się blondynowi i spojrzał po raz kolejny wściekłym wzrokiem na maga. Charlotte zacisnęła palce w pięści. – Niechcący. – Zachichotał.
- Jakie „niechcący”?! – Warknęła przecierając twarz dłonią. – Matko, gdybym nie musiała się przebrać to już byś wąchał kwiatki od spodu. – Syknęła odwracając się i ruszyła do pokoju po ubrania. Sting w tym czasie pchnął Graya do tyłu i wyszedł razem z nim zamykając za sobą drzwi.
- Ej… Co ty do cholery robisz? – Powiedział wściekle Fullbuster.
- To moja kwestia. – Odszczeknął opierając się o ścianę, obok wejścia do mieszkania i krzyżując przy tym ręce na piersi. – Co ty sobie myślisz zapraszając Charl na… randkę? – Ostatnie słowo powiedział z oczywistą kpiną w głosie.
- Czy coś ci w tym przeszkadza? – Powiedział ze złością. Spiorunowali się wzrokiem.
- …Ani trochę. – Burknął jednak jego zachowanie jawnie wskazywało na to, że kłamie. Nie chciał się przyznać, nie przed Grayem, a bardziej samym sobą, że ta sytuacja go denerwuje. Jego mięśnie napięły się, w tym momencie miał wielką ochotę mu przywalić. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem.
- Więc nie widzę problemu, po za tym nie widzę by była podpisana. – Zauważył irytując tym rywala. W tym samym momencie drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich Charl, jak zwykle w bluzce bez rękawów i odkrywającą brzuch oraz krótkich spodenkach. Rzuciła w stronę Stinga swoje klucze, ponieważ wiedziała, że chłopak nigdzie się nie wybiera i kiwnęła w stronę Graya. Blondyn opuścił głowę widząc zadowoloną minę czarnowłosego, który czuł mentalne zwycięstwo. Jego włosy zasłoniły twarz, przez co nikt nie zauważył małego uśmieszku.
- Jeszcze. – Powiedział cicho pod nosem obserwując jak dwójka magów wesoło wychodzi z budynku. – Jeszcze nie jest.
♦-♦-♦
- Ty to zawsze coś znajdziesz. Gehe. – Powiedział głaszcząc przyjaciela po głowie i odwrócili się w stronę drzwi. Ta gildia nie była wcale taka zła jak mu się na początku wydawało. Jasne, większość osób unikała nawet jego wzroku z powodu wyglądu, ale niekoniecznie mu to przeszkadzało. Oczywiście, przez jego ciężki charakter zdążył się już pokłócić z połową wróżek, ale mimo to go nie wykopali. Po za tym misje były nawet przyjemne, niektóre zbyt łatwe bo uwijał się w niecałe dwie godziny i wracał po następne. Tym razem jednak cieszył się wewnętrznie bo znalazł coś wartego zainteresowania. Sto potworów w mieście obok do wybicia, mogło być czymś wymagającym, w końcu. Otworzył drzwi.
- Ano… - Usłyszał dobrze znany mu głos. Wraz z towarzyszem odwrócili głowy i zauważyli niską niebieskowłosą dziewczynę, która trzymała kilka książek. To ją właśnie trzymał jako zakładniczkę, ale nie uważał to za coś osobistego. Była najdalej oddalona od grupy, tylko dlatego ją złapał. Czemu więc czuł, że nie może jej spojrzeć w oczy? – Wybieracie się na misje? – Zapytała z uśmiechem. – Mogę iść z…
- Nie. Będziesz przeszkadzać. – Rzucił oschle w odpowiedzi i natychmiast wyszedł z budynku.
- Gajeel! – Upomniał go Lily widząc zrezygnowaną twarz dziewczyny i ruszył za przyjacielem. Levy westchnęła, czegoś mogła się spodziewać. Usiadła wraz z książkami przy stole gdzie siedziały jej przyjaciółki, Lucy i Cana oraz Wendy z nieodstępującą jej na krok Carlą.
- Przynajmniej próbowałaś Leviś. – Pocieszyła ją blondynka. Niebieskowłosa uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Ale w sumie ma racje. – Otworzyła jedną z książek na pierwszej stronie. Była to jakaś nowa opowieść, wiele osób ją polecało i uważało za ciekawą. Było to miłe oderwanie od ciągłej nauki o runach i językach. Co nie znaczy, że tego nie lubiła. Dzisiaj nawet dostała od Metusa ręcznie pisaną przez demony księgę słów. Musiała przyznać, że demony mimo wszystko mają piękne pismo. – Tylko bym przeszkadzała. – Powiedziała będąc jedną nogą w fantastycznym świecie z książki. Wendy westchnęła.
- Nie powinna się pani martwić. Pan Gajeel nie umie powiedzieć co tak naprawdę czuje. – Odpowiedziała z politowaniem. – Jeśli powiedział „będziesz przeszkadzać – Zacytowała marszcząc brwi i naśladując jego poważny ton głosu co wyglądało wręcz komicznie. – To pewnie miał na myśli to, że chce aby pani zrezygnowała bo się boi, że coś się pani stanie. – Stwierdziła, co wywołało nieprzewidywaną falę gorąca u Levy. Nie wiedziała już co czyta, a litery zaczęły nachodzić na siebie. Nie wiedziała czy to prawda, ale słysząc, że Gajeel się o nią martwi była naprawdę szczęśliwa.
♦-♦-♦
- Jak ty żeś tyle przeżył to ja nie wiem. – Odparła lekarka ze zrezygnowaniem
odchodząc od Metalicany, który widząc, że badania się skończyły, z powrotem
nałożył na siebie czarną koszulkę.- Sam nie wiem. – Westchnął z uśmiechem wyciągając z leżącego obok płaszcza papierosa i zapalniczkę. Zanim zdążył go jednak zapalić Porlyusica wybiła mu z głowy ten durny pomysł. I to dosłownie. Walnęła go w tył głowy tak nagle, że wypuścił papierosa z ust i zaczął kaszleć, dusząc się własną śliną. Kobieta zmarszczyła brwi.
- Teraz nie czas na palenie! – Warknęła zaciskając palce w pięści. – Jesteś smokiem, a żyjesz bez kamienia rasy już kilka lat! Lat! KILKA! – Podkreśliła. - Wszystkie smoki umierają już po miesiącu lub dwóch! I ty mimo wszystko chcesz się jeszcze bardziej truć?! – Metalicana zacisnął zęby. Oczywiście, że nawet jemu wydawało się to dziwne, ale to nie był powód by się na niego drzeć. Palił od czasu zostania człowiekiem praktycznie cały czas i nie czuł się po tym ani trochę gorzej. Porlyusica westchnęła i odwracając się podeszła do swojego biurka gdzie leżały rośliny przyniesione przez Levy z innego świata. Musiała z nich wytworzyć miksturę, która pomogłaby Lucy. Poczuła dreszcze na ciele kiedy przypomniała sobie o jej demonie, który powiedział, że jeśli tego nie zrobi to będzie miała problemy. Ustawiła kolejną szklaną probówkę na stole i spisywała każdy krok by na przyszłość nie zapomnieć. Nie miała żadnej mocy, a mimo to runy na nią reagowały, co bardzo ułatwiało zadanie. Zatrzymała się przypominając sobie tamten dzień. Ten, kiedy pierwszy raz spotkała tego przerażającego potwora, który wściekle patrzył jej na ręce podczas przyrządzania leku dla swojej „pani”. Złapała się za głowę. Czy ta blondynka w ogóle zdawała sobie sprawę jak wielką on skrywa moc?
♦-♦-♦-♦-♦-♦
Witam.
Michael: *pociąga nosem* Oho, coś zrobiła.
Nie prawda... znaczy... wiem, że obiecałam wstawić około 14-16, ale moja rodzina mnie nie rozumie :__:
Michael: Ah.. zbudzili Cię o 11 i kazali iść na grilla, nad jezioro.
1 Maja <3 Szkoda tylko, że lało i musiałam jeść w samochodzie. Włosy mi śmierdziały, a ręce trzęsły.
Michael: Dobrze Ci tak. Zostawiłaś mnie samego.
Bo jesteś chory, ale dobrze widzieć, że wracasz do zdrowia. Przynajmniej było wesoło jak uciekaliśmy z leżakami. No i mogłam zobaczyć jak to jest stać w lesie kiedy pada, aż mnie natchnęło na rozdział o tym.
Michael: Mogli Cię w tym lesie zostawić.
Też Cię kocham...
Michael: Ugryź się.
Witam.
Michael: *pociąga nosem* Oho, coś zrobiła.
Nie prawda... znaczy... wiem, że obiecałam wstawić około 14-16, ale moja rodzina mnie nie rozumie :__:
Michael: Ah.. zbudzili Cię o 11 i kazali iść na grilla, nad jezioro.
1 Maja <3 Szkoda tylko, że lało i musiałam jeść w samochodzie. Włosy mi śmierdziały, a ręce trzęsły.
Michael: Dobrze Ci tak. Zostawiłaś mnie samego.
Bo jesteś chory, ale dobrze widzieć, że wracasz do zdrowia. Przynajmniej było wesoło jak uciekaliśmy z leżakami. No i mogłam zobaczyć jak to jest stać w lesie kiedy pada, aż mnie natchnęło na rozdział o tym.
Michael: Mogli Cię w tym lesie zostawić.
Też Cię kocham...
Michael: Ugryź się.
PIERWSZA!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAwww.... Charl i Stinguś... Gray zaczyna działać :) Nie mogę się doczekać dalszej akcji. Brak NaLu :( Ale wybaczę Ci to, ponieważ był Stinguś i Charl :) Jak ja ich uwielbiam! Zastanawia mnie kiedy umrze Metalicana...
UsuńGajeel: Jesteś sadystką... *kiwa potwierdzająco głową*
Laxus: Nie da się zaprzeczyć... *kiwa potwierdzająco głową*
Skąd wy tu... Ej! Wcale, że nie! Wyjazd mi z pokoju!
Gajeel: Żyłka ci pęka... *kiwa potwierdzająco głową*
Laxus: Rozdział sam się nie napiszę... *kiwa potwierdzająco głową*
Natsu; Pokój sam się nie posprząta... *kiwa potwierdzająco głową*
Natsy, ty też?!
Laxus: Blog sam się nie napiszę... *kiwa potwierdzająco głową*
Ej... Co wy macie z tymi głowami?
Gray: Jacy idioci...
Huurraa!! Jest jeden normalny!
Gray: Rzeczywiście JEDEN
Mam się czuć urażona?! Chcesz się bić lodówko?
Gray: Jak mnie nazwałaś chodząca niezdaro?!
Tak, jak słyszałeś kostko lodu!
Gray: Chodź na solo!
Nie! Na solo idę tylko z Laxus'em!
Gray: Eee...? No to chodź na bijatykę?
Dobra! GIŃ!!!!!!
Laxus: A rozdział się sam nie napiszę... *kiwa głową*
Gajeel: A pokój sam się nie posprząta... *kiwa głową*
Natsu: A żyłka nadal jej pęka... *kiwa głową*
A ja widzę cztery trupy! *patrzy groźnie na kiwających głowami idiotów*
Laxus Gajeel Natsu Gray: To pa!
Nareszcie się ich pozbyłam... Wracając do akcji w rozdziale... Aaaaaa!!! Rozpływam się! Bardzo przezacny rozdział! Pisz tak (albo nawet lepiej) dalej! Pozdrawiam i ślę wenki!
Gajeel: Żyłka już ci nie pęka...
WYNOCHA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jeszcze raz... Ślę wenki!!
Brak NaLu, wiem, przepraszam ::_::
UsuńChciałam umieścić tu jeszcze ich, ale nie mogę. Mogę jednak zapewnić, że będzie ich dużo w następnych rozdziałach, bo historia znów będzie się kręcić wokół Lucyny :3
Cieszę się, że Sting i Charl Ci się podobają ^^ Na początku miałam wrażenie, że tylko ja ich będę lubić. C:
Dziękuje za wenę! ^^
Może będę pierwsza, choć znając życie ktoś mnie wyprzedzi :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny... Tylko jesteś okrutna!
Tak niszczyć Gruvię, tak przeszkadzać Charlotte i Stingowi.. XD
Btw. Sting, zazdrosny, zaczynasz walczyć o Charlotte?
LUBIĘ TO BARDZO JGDFGHSDJSAJA
Aż w tym momencie zaczęłam tańczyć na fotelu i uśmiech mi z twarzy nie schodzi.
Oni są genialną parą *q*
Czyżby zaczynało się Galevy?! *.*
Mała, ja bym na twoim miejscu zaczęła skakać i śpiewać a nie udawać, że czytam ;-;
Jej, Lucy w końcu nie będzie tak jakby ślepa! <3
Metus ma inną twarz niż chwilami niegrzecznego i niedobrego demona.
NAJS
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, życzę weny i pozdrawiam. <3
Cóż... osobiście nienawidzę Gruvi, nie wiem czemu XD
UsuńZaakceptuje nawet GrayLu, GrayZe... w polotach nawet GrayxLyon! ALE NIE GRUVIĘ ;-; Graya uwielbiam, ale Juvia nie przypadła mi do gustu. Jednak może się przekonam, kiedyś, tak jak przekonałam się do Galevy <3
No i tak jak już mówiłam, nie lubię łączyć par bez przeszkód po drodze. Ahh... rzeczywiście, jestem okrutna =3
Dziękuję za komentarz ^^
;---; Nie będę pierwsza, ale kogo to obchodzi? ^^
OdpowiedzUsuńMrrrrr... "Jeszcze nie jest..." :3 Co ja pomyślałam: "Może weźmie marker i się na niej gdzieś podpisze? Nie... A może taka słodka malinka na szyi? *o* " Po czym *nosebleed*... Gdzie jest moja chusteczka?! D:
Tak więc po zmarnowaniu trzech chusteczek, skończyłam rozdział ^^
Zastanawiałam się... Zamierzasz wyciągnąć z odmętów czasu Lisanę? Taka przeciwniczka miłości Natsu i Lucy! Byłoby ciekawie...
Życzyłabym weny ale moja koleżanka miała psa wabiącego się "Wena" no i pies kiedyś utopił się w stawie... XD
Dlatego życzę ci humoru do napisania pięknego rozdziału. (Pozdrawiam~desu... ^^)
Kto tam wie co Sting wymyślił. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńCo do Lissany, nie chce spoilerować, więc niech to zostanie słodką tajemnicą.
Aaa, humor jak najbardziej się przyda, dziękuje ^^
Oooo, to było słodkie. To jak Sting jest zazdrosny o Charlotte, naprawdę uroczę i ich zachowanie wobec siebie, poprostu echhhh, uchhhh *nie mogę znaleść odpowiedniego słowa*. Osobiście wolę Charl ze Stingiem niż z Grayem i mam nadzieję że tak będzie. Naprawdę cudowny rozdział. Niestety nie było Nalu, ale nie było też nic z Lisanną, więc na razie, póki co moje nerwy nie ujrzały jeszcze światła dziennego (co za ulga). Jeszcze raz gratuluję świetnego rozdziału i czekam na jeszcze więcej, jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ślę wenki :*
Znalazłam twoje opowiadanie jakiś czas temu , ale jakoś do tej pory nie udało mi się skomentować :-( za co bardzoooooo przepraszam.Rozdział cudowy bardzo mi się podobała zazdrość Metalicany o swoją córeczkę :-)
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję że znajdą jakieś rozwiązanie i nie umrze , bo to by była tragedia. Szkoda że w tym rozdziale nie było Metusa ( moja ulubiona postać w twoim blogu ) . A tak z innej beczki bardzo mnie ciekawi jak Lucy spotkała swojego demonicznego przyjaciela. Mam prośbę jeśli będziesz miała na to wene będziesz mogła o tym napisać ? Bardzoooooo ślicznie proszę .
Życzę weny , zdrowia i i szczęści w pisaniu nowych rozdziałów
Pozdrawia Anonimek