sobota, 25 kwietnia 2015

29. Inny świat

Jaskinia w której się znajdowali nie była duża. Zanim ją znaleźli minęło trochę czasu, ponieważ wejście było całe zasypane i pokryte grubym lodem. Na początku miała być to tylko zwykła kryjówka by przeczekać noc i po znalezieniu Charl wyruszyć w poszukiwaniu przejścia. Właśnie, miała być. Spokojnie, albo w sumie destrukcyjnie zniszczyli zamarznięte przejście. Wewnętrzna atmosfera nie podobała się jednak Erzie, która poczuła jakieś dziwne źródło magii. Natsu oświetlił wnętrze pięścią i ruszył przodem wgłąb jaskini, pozwalając pozostałym spokojnie się rozejrzeć. Wszystko wydawało się normalne, niestety na pewno takie nie było, ponieważ pojawił się Metus. Demon wyczuł niebezpieczną magię i wiedział, że musi być przy swojej pani. Gray również przejął się tą sytuacją, niestety jego myśli ciągle krążyły wokół Charlotte. Wszyscy zapewniali go, że na pewno użyła swojej umiejętności do obrony i jest bezpieczna. Zaniepokojony zignorował ich słowa i widząc, że i tak nie znajdzie dla siebie zajęcia postanowił ruszyć jej poszukać. Był magiem lodu i w pewnym sensie czuł, że to właśnie on powinien jej pomóc ze swoim żywiołem. Juvia spoglądała smutno na jego plecy kiedy wychodził. Pozostali nie powstrzymywali go. Lucy zauważyła białe ślady na jednej ze ścian. Okazały się być one dziwnymi obrazkami. Wszystkie układały się w krótką informacje. Jeden przedstawiał coś w rodzaju człowieka z kluczem, potem były wrota, a następnie światło. Wszystkie trzy obrazy były ułożone w trójkąt, w środku którego znajdował się dobrze znany Lucy symbol czarnego, przekreślonego koła. Blondynka westchnęła i złapała się za klucze, przy których brakowało jednego z całej dwunastki. Tęskniła za Lokim. On mógł zastąpić wszystkich, ale jego nie mógł nikt. Był jednym z jej pierwszych i prawdziwych przyjaciół. Lucy z przyszłości powiedziała jej w dość drastyczny sposób gdzie się znajdował. Edolas. Samo wspomnienie tej nazwy obudziło w niej niechciane wspomnienie. Dziewczyna zbladła i złapała się za bolący ze stresu brzuch. Oparła się delikatnie o ścianę. Nie chciała teraz o tym myśleć, w domu, gildii, restauracji czy w kawiarni, ale nie teraz. Natsu zauważył bladą twarz blondynki i zmartwiony natychmiast do niej podszedł.
- Dobrze się czujesz Lucy? – Spojrzała na niego i latającego obok kota i zacisnęła usta w cienką linię.
- To nic takiego. – Machnęła ręką z niewyraźnym uśmiechem. – Chyba jestem po prostu głodna. – Rzuciła pierwszą lepszą wymówką, która przyszła jej do głowy. Happy natychmiast wyciągnął ze swojego plecaczka rybę.
- Chcesz Lucy? Mogę dać ci pół, albo całą jeśli wolisz! – Mruknął ze smutkiem, chciał by przyjaciółce się polepszyło. Dziewczyna pogłaskała po głowie. Zrobiło jej się miło widząc, że Happy jest w stanie oddać jej swoją ostatnią rybę.
- Spokojnie Happy, to nic wielkiego. – Powiedziała i po chwili bez problemu stała nie opierając się o ścianę. Nieprzekonany jeszcze Dragneel dotknął głową jej czoła, by sprawdzić czy dziewczyna nie ma przypadkiem gorączki. Oczywiście to, że był odporny na wysokie temperatury nie znaczyło, że nie wyczuwa różnicy. Lucy nie była chora, jednak czując oddech Natsu na swojej twarzy i czując jego bliskość zrobiło jej się niesamowicie gorąco, a jej policzki pokryły się czerwienią. Przypomniała jej się sytuacja z wesołego miasteczka kiedy się pocałowali. Spojrzała w jego zielone tęczówki. Czy jego usta od zawsze wyglądały tak soczyście? Miała niewyobrażalną ochotę wtulić się w niego ale resztki rozumu uratowały ją i delikatnie go od siebie odepchnęła. Cała czerwona jak burak odwróciła wzrok, było jej głupio.
- M-mówiłam, że nic mi nie jest. – Wydusiła z siebie coś przypominającego pisk.
- No nie wiem. – Odpowiedział. – Może lepiej jakbyś odpoczęła czy coś. – Dodał słysząc wołanie Levy z drugiego końca jaskini. Dziewczyna kiwnęła głową i znowu oparła się o ścianę, tylko tym razem plecami i zjechała po niej w dół. Czuła, jak jej twarz płonie, a ziemia wiruje. Serce waliło jej tak jakby miało zaraz wyskoczyć. Happy nie był głupi i szybko skojarzył fakty.
- Luuuubisz go. – Powiedział śmiesznie wywijając przy tym językiem. Dziewczyna zatkała swoje uszy.
- Chyba śnisz! – Odpowiedziała na zaczepkę odrzucając od siebie tą możliwość. Levy w tym czasie znalazła kolejne białe ślady, tym razem to jednak był tekst w dość starym języku. Metus przyglądał się wszystkiemu z uwagą. Był ciekawy pracy dziewczyny, kiedy ta zaczęła czytać na głos znaki i przywołując wszystkie nauki powoli rozwiązywała układankę. Uwielbiała to. Runy, języki i wszystko co zapomniane. Wiedza dawała jej satysfakcje. Przetłumaczony tekst nie nawiązywał do obrazów znalezionych przez Lucy. To było jakby polecenie. Należało dotknąć oznaczonego miejsca w jaskini i wymówić podane słowa. Levy obejrzała całą ścianę i zauważyła zaznaczony biały kwadrat. Problem jednak był taki, że nie mogła sama dosięgnąć.Nawet gdy podskoczyła nie wystarczyło. Gdy podskoczyła znowu poczuła jakby się powoli unosiła. Poczuła kościste palce na swojej talii, odwróciła się i zobaczyła poważną twarz Metusa.
- Ty coś w ogóle jesz? Ważysz prawie nic. – Odpowiedział beznamiętnym tonem. Zawstydzona Levy odwróciła głowę.
- Oczywiście! – Burknęła pod nosem i dotykając odpowiedniego miejsca wymówiła podane wcześniej słowa, które wydawały się dla wszystkich zwykłym bełkotem. Nagle ściana zaczęła się ruszać. Metus postawił niebieskowłosą na ziemi i wszyscy obserwowali jak skała w jednym miejscu pęka i formuje się mniejsze przejście. Wszyscy, łącznie z zaciekawioną Lucy weszli do środka. Wewnątrz zobaczyli niesamowicie wielkie i ozdobione na wszystkie sposoby wrota. ściany pokryte były białym marmurem, podłoga składała się z kamiennych i lekko popękanych płyt. Nie było wątpliwości, to z nich wydobywała się moc, którą czuli na początku. Erza spokojnie podeszła do nich i próbowała je otworzyć, niestety nie mogło być tak łatwo i były zamknięte. Jellal zauważył mały, wydrapany jakby pazurami tekst z boku wrót. Pokazał wiadomość Levy, jednak ona nigdy w życiu nie widziała nawet jakich znaków. Pierwszy raz nie mogła pomóc w rozszyfrowaniu. Prawdopodobnie nawet ze swoim zbiorem ksiąg nie zdołałaby tego zrozumieć, ponieważ znała je prawie na pamięć. Matus rzucił okiem na tajemniczą wiadomość. Kiedy jego oczy zauważyły doskonale znane znaki zroził niezadowoloną minę. Zacisnął zęby. W tym momencie nie wiedział, czy to dobrze by im pomóc. Bał się o dobro swojej pani. Po kilku minutach rozmyślania poddał się wiedząc ile czasu i sił zmarnowali na dotarcie tutaj.
- Krzyż. – Odpowiedział rozmasowując szyje, wszyscy spojrzeli na niego z zapytaniem wymalowanym na twarzy. Duch podszedł do jednej z kamiennych płyt i uderzył w nią tak mocno, że rozpadła się na pół. Pod spodem znajdowało się miejsce na krzyż, takie samo jak przy portalu do przyszłości.
- Znowu ten krzyż panicza. – Powiedziała zaskoczona Juvia. Jellal z Levy zrobili zaskoczone miny. Jako jedyni z obecnego towarzystwa nie uczestniczyli w misji z dziwnym stworzeniem wywołującym upał. Historia została im streszczona wręcz natychmiast. Levy jednak interesowało w tym momencie coś innego.
- Skąd wiedziałeś? Co to za język? – Zwróciła się do Metusa, który słysząc pytanie zacisnął usta.
- To mój ojczysty język. – Westchnął i spojrzał na Lucy. Miał wielką nadzieje, że inne demony nie mają z tym wiele wspólnego. W sumie nie bał się ich wszystkich, lękał się tylko jednego. Obawiał się, że to wszystko za jego sprawą. A to nie wróżyło dobrze, ponieważ nawet on sam z nim nigdy nie wygrał.Chociaż, w obronie Lucy stanął by z nim do walki bez wahania.
- Więc. – Zaczęła Erza przerywając niezręczną ciszę. – Musimy poczekać na Graya i Charlotte. Zróbmy to co mieliśmy zrobić i odpocznijmy. – Poleciła. Wszyscy oprócz Jellala i Lucy, którzy byli najbardziej zaintrygowani przejściem wyszli do drugiej części jaskini. Każdy miał chwilę przerwy na przemyślenie całej sytuacji. Niektórzy, tak jak Natsu i Happy po prostu wykorzystali ten czas na drzemkę. Levy przed zniknięciem Metusa przekonała go, aby po powrocie do gildii nauczył ją swojego języka. Juvia ciągle wyczekiwała Graya przy wejściu. Erza zaczęła czyścić swoje bronie, od czasu do czasu zaglądając do dwójki przyjaciół by porozmawiać. W końcu chłopak się zjawił wraz ze zdenerwowaną Charlotte. Lucy podeszła do Graya próbującego pozbyć się tulącej się do niego Juvii.
- Jesteś nam potrzebny, a bardziej twój krzyż.
- Znowu jakieś miejsce? – Odpowiedział zdejmując naszyjnik i przekazując go blondynce. Dziewczyna kiwnęła w odpowiedzi. Charlotte wstała z zimnej ziemi i postukała go w ramię. Ten odwrócił się i zauważył jej zmieszany wzrok. – Cóż… - W jego głowie pojawiło się wspomnienie z owego dnia. Był ciekaw, czy ich zniknięcie pomogło. – To dłuższa historia. – W jego głosie zabrzmiała prośba jego samego. Dziewczynie nie spodobała się taka odpowiedź. Gray westchnął i łapiąc za ramiona zaprowadził do drugiej części jaskini. Lucy właśnie wkładała klucz. Krzyż oraz wrota zaświeciły jednakowym, złotym światłem. Wszystkie piękne zdobienia wyglądały oszałamiająco.  Drzwi otworzyły się na oścież, a klucz sam wrócił do właściciela. W oczach oczarowanej bajkowym przejściem Charlotte pojawiły się gwiazdki. Wszyscy już chcieli wchodzić kiedy Jellal powstrzymał ich.
- O co chodzi? – Zapytała Levy. Niebieskowłosy pokazał jej mapę.
- Rozumiem wasz zachwyt. Jednak czy to nie podejrzane? Przecież nie wiemy czy to tego szukaliśmy. Mapa wskazuje inen miejsce. – Powiedział dzieląc się wątpliwościami z przyjaciółmi.
- Może mam talent do czytania map? – Odrzekł pewny siebie Dragneel z dumnym uśmieszkiem.
- Nie, nie masz! – Wrzasnęli wszyscy chórem. Natsu zaśmiał się.
- Ale nawet jeśli to nie to miejsce, to i tak powinniśmy to sprawdzić. – Wtrąciła się Lucy przypominając sobie znaleziony znak.
-Lucy ma racje. – Poparła ją Erza.
- Dobrze. – Powiedział Natsu z podstępem w oczach. – Więc pójdziemy przodem! – Krzyknął wesoło i wbiegł do środka razem z Happym.
- Czek… idioci. – Podsumował ich rozgorączkowanie.
- Ale za to ich kochamy, prawda? – Zachichotała Lucy i wszyscy w duchu przyznali jej racje. Magowie powoli weszli do środka. Na początku nie widzieli nic poza jasnym światłem. Nagle poczuli zapach roślin i unoszącej się w powietrzu magii. Oczy powoli przyzwyczajały się do jasności i zobaczyli coś co przerosło ich najśmielsze oczekiwania co do tego miejsca. Stali na jednej ze ścian doliny, wysokiej aż po same chmury. Na dole widać było zbiornik wodny, prawdopodobnie jezioro oraz drzewa z wielkimi liśćmi. Rośliny wyrastały z każdej strony co czyniło ten krajobraz wręcz bajkowym. Przyjaciele zobaczyli niecierpliwych magów, którzy z zaskoczenia oniemieli i stali z otwartymi ustami. Niespodziewanie wszyscy usłyszeli jakieś piski, pad ich głowami przeleciały dwa walczące se sobą sępy. Wszyscy krzyknęli schylając się. Lucy spojrzała jeszcze raz w ich stronę i z przerażeniem zauważyła, że sępy mają ogony skorpiona. Zachwycona nieznanym światem Levy pobiegła na sam koniec urwiska i spojrzała w dół. Jej oczy dostrzegły małe, prawie przezroczyste duszki. Woda na dnie doliny była błyszcząca i błękitna tak jak w najwspanialszych snach. Wszyscy właśnie do niej podchodzili kiedy coś wielkiego przeleciało nad małą dziewczyną, która zniknęła. To było prawie jak mrugnięcie. Zaczęli się rozglądać, aż w końcu usłyszeli głośny skrzek nad ich głowami. To co zobaczyli wywołało w nich niepokój. Zobaczyli lwa, o głowie orła i z wielkimi, wyglądającymi na silne, skrzydłami. Sierść stworzenia była bladożółta. Przeraźliwie przenikliwe oczy wpatrywały się w każdego po kolei, zakrzywiony dziób otwierał się co chwile by wydobyć z siebie dziwny dźwięk. Jednak to nie bestia przykuła największą uwagę magów. Zainteresowani patrzyli na wysokiego i umięśnionego młodego mężczyznę siedzącego na grzbiecie stworzenia, wyróżniał się tym, że tak samo jak Charlotte posiadał mnóstwo kolczyków. Trzymał on nad przepaścią, jedną ręką, przerażoną Levy.
- Co tu robicie. – Odezwał się w końcu rozzłoszczonym tonem.
- Lusia! – Pisnęła niebieskowłosa.
- Puść Leviś! – Wrzasnęła Lucy. Czarnowłosy spojrzał swoimi czerwonymi oczami na trzęsącą się dziewczynę. Zaczął nią bujać na boki.
- Nie wiem czy to dobry pomysł by ją teraz puszczać. Gehee.. – Uśmiechnął się widząc nienawistne spojrzenia magów. – Więc, czego tu szukacie?
- Smoków. – Powiedziała pewnie Charlotte wychodząc przed siebie. Chłopak spojrzał na nią i słysząc to słowo prawie nie upuścił trzymanej dziewczyny.
- Jeśli tylko po to to lepiej spadajcie. – Warknął rzucając nią w magów.
- Levy! – Krzyknęła przerażona blondynka. Natsu natychmiast złapał przyjaciółkę, zanim ta uderzyła o twardą ziemię. Czarnowłosy po swoich słowach zmusił stworzenie do odlotu.
- Co to za idiota?! – Wrzasnął różowowłosy ustawiając trzęsącą się jeszcze niebieskowłosą. Levy pierwszy raz miała nogi jak z waty. Mimo, że wiele razy walczyła to tylko dziś miała wrażenie, że coś jej się może stać. Złapała się za obijajace się o siebie kolana. Powinna czuć do osoby która ją tak potraktowała wielką nienawiść. Czemu jednak czuła, że zanim ją zaczął trzymać to delikatnie wyjął ją z ostrych szponów stworzenia? Charlotte puknęła się kilka razy w głowę.
- Ten sposób wyciągania informacji skądś mi się kojarzy.
- Dość niehumanitarny. – Warknął Gray. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To co spadamy? – Zaproponowała. Natsu kiwnął przecząco głową.
- Nie. Wyczułem od niego zapach smoka. – Lucy wyczuła w jego głosie jakąś nutę nadziei. Spojrzała na Charl, w jej oczach też dało się dostrzec coś takiego.
- I tak tym przejściem już nie wrócimy. – Odrzekł nagle Metus pojawiając się nie wiedzieć kiedy.
- Czemu tak uważasz? – Zapytała nagle Erza podchodząc do wrót i ciągnąć za uchwyt. Ani drgnęły. Miejsca na krzyż nigdzie nie było.
- Może znowu jest ukryte? – Rzucił nagle Happy.
- To coś. – Rzekł wskazując na naszyjnik Graya. – Dawno by zareagowało, nawet jeśli byłoby ukryte. Przynajmniej ostatnio tak było.
- Czyli nas zamknęli?! Matko, znowu… nie wrócimy przez tydzień…A chciałam poleżeć w domu. – Mruknęła zmartwiona Charlotte.
- Nikt nas nie zamknął. – Powiedział pocieszająco Metus. – No wiecie… nie wiem jak wy, ale ja mogę wrócić do domu kiedy chce. – Zachichotał szyderczo.
- Panu już dziękujemy. – Powiedziała blondynka unosząc klucz i zamykając bramę.
- Czyli ostatecznie i tak musimy znaleźć tego chłopaka. – Powiedział z niechęcią Jellal. – Pewnie będzie zachwycony. – Dorzucił sarkastycznie.
- Nie, raczej nie będzie. – Odpowiedziała mu Charlotte. – Myślę, że nas zgniecie i rzuci temu swojemu zwierzakowi na obiad. - Uśmiechnęła się podstępnie.
- A tej pani raczej nie można tak łatwo wyłączyć. – Westchnął załamany Gray.

♦-♦-♦-♦-♦-♦

Michael: Nie wierzę.
Odczep się.
Michael: Jutro też? Zwariowałaś.
Nie, dam radę.
Michael: Naprawdę ta gadanina o dzieciach Cię tak bardzo zmotywowała?
Zamknij się.
Michael: Przyznaj. Przyśpieszyłaś tylko po to by o tym napisać.
Idź sobie już.
Michael: Niechętnie to mówię. Grzeczna dziewczynka.
Mimo, że to pochwała czuje się jakbyś mówił do psa.
Michael: To się nazywa talent.

1 komentarz:

  1. *podnosi łapkę pierwszy raz* Ja się cieszę, że tak szybko dodałaś post ^^
    Mam nadzieję na świetny rozdział *o*
    A szczególnie czekam na moment Charl z Stingiem... <3
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)