- Tele.. Tele, co? – Zapytała jeszcze raz Charl patrząc jak
Erza z Jellalem patrzą i stukają w fioletowy kamyczek. Stacja była pusta. Nie widomo,
z jakiego powodu, ale czarnowłosa miała wrażenie, że budynek jest opuszczony od
iluś lat. Ściany było jakieś zaniedbane, drzwi od niektórych kas były zepsute,
drzwi od pokoju administracyjnego były otwarte. Nie, nie było absolutnie żadnego
powodu do takiego myślenia.
- Teleportacja. – Podpowiedział po raz kolejny Gray i wielce zmęczony nic nie
robieniem usiadł obok dziewczyny na ławce. – Jellal trochę się zasiedział w
dziwnych miejscach zamku i znalazł ten kamień wraz z książką. Jeśli dobrze
pójdzie będziemy mogli wykorzystywać magię teleportacji do podróży. Szybkie i
nie wywołuje choroby lokomocyjnej. Chyba. – Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem
i spojrzał na Natsu. Różowowłosy widząc jego minę od razu podszedł i nawiązała
się między nimi żałosna kłótnia na wyzwiska, następnie walka. Podekscytowana
Juvia stanęła obok i zaczęła dopingować Grayowi.
- Przewidywalne. – Skomentowała z kamienną twarzą czarnowłosa i poczuła lekkie kopnięcie. To była śpiąca od kilku godzin blondynka. Gdyby nie oddychała i nie ruszała się, co kilka chwil nie byłoby żadnych oznak życia. – Trup Lucy. – Zaśmiała się mrocznie Charlotte i przyłożyła dwa palce do jej ust by układać je w różne miny. Przerażony Happy widząc czarną aurę emanującą z towarzyszki odsunął się kilka kroków. Wszystko było wywołane znudzeniem brunetki.
- Prze..stań. – Powiedziała ledwo żywym głosem blondynka i złapała ręce przyjaciółki.
- O. Samolub wstał! – Krzyknęła na całą stacje Charlotte i wstała z ławki. Lucy powoli zaczęła się wybudzać, ale i tak ledwo rozumiała gdzie jest i co się dzieje.
- Cześć Lucy. Przepraszam. Boli cię coś? Walnąłem cię. Jakbyś coś chciała to mów. Mefisto zwiał. Ej, Erza z Jellalem bawią się teleportującym kamieniem, pójdę zobaczyć! – Powiedział na jednym wydechu Natsu, po czym odszedł od słuchającej blondynki, która zrozumiała tylko, co drugie słowo i zaczęła się zastanawiać, dlaczego ją boli głowa. Kiedy w końcu do niej dotarło, co się stało spojrzała z dali na chłopaka. - TCHÓRZ! – Krzyknęła rozmasowując guz a przed jej nosem pojawiła się fioletowa husta.
- Hipokrytka. – Warknęła Charl, po czym wyprostowała się i ściągnęła z kolan blondynki swoje czarne bolerko. – Czemu mnie uśpiłaś? – Zapytała chłodno.
- Nie uśpi…
- Nie kłam. Po prostu powiedź „Spieprzaj” czy „Nie twoja sprawa”. W sumie jedno i to samo. – Powiedziała i pewnym krokiem odeszła od zaszokowanej przyjaciółki. Nikt nie chciał się wtrącać do tej kłótni, więc Gray z Natsu zajęli się sobą, a Jellal z Erzą nawet nie wiedzieli o jakiejś sprzeczce, bo ciągle się denerwowali nad kamieniem.
- Charl. – Zaczęła Lucy wstając z ławki i podchodząc do czarnowłosej, która ewidentnie nie chciała z nią rozmawiać. – Musiałam. Ja naprawdę nie umiem używać mojej mocy. Musiałam cię uśpić, bo bym i ciebie zaatakowała. – Westchnęła dotykając delikatnie jej ramienia.
- Czy ty kiedyś przestaniesz? – Zapytała odwracając się w jej stronę. – Ciągle masz jakieś tajemnice, wszystko chcesz robić sama, nikomu nie mówisz o swoich lękach. Wybacz, ale moi rodzice mnie porzucili licząc, że umrę gdzieś w zaułku, zajmował się mną podróżnik, pokazał mi, co to jest magia i jestem mu za to wdzięczna. Przez ostatnie lata żyłam z zabijania ludzi, nigdy tak naprawdę nie miałam przyjaciół. Nawet znajomych, bo wiedziałam, że każdy, kto mnie widzi chce jak najgorzej. Ale wiem jedno, ty taka nie jesteś. Oni tacy nie są. – Pokazała na wszystkich w budynku. – Może ty, bogata dziewczynko, która raz w życiu miała pod górkę nie zostałaś tego nauczona, ale jeśli ma się takich ludzi wokół siebie trzeba ich cenić. Nie możesz udawać, że wszystko jest okej i próbować żyć sama. Może w świecie tych idiotów i samolubów z Crocus to działało, ale przykro mi teraz idziemy do Magnolii i tam zostajemy, przynajmniej ja. Więc możesz zacząć gadać te wszystkie swoja tajemnice, zaczynając od tej, co zrobiłaś Fairy Tail? – Charlotte powiedziała wszystkie swoje myśli, które trzymała do tej pory głęboko w sercu, co pomogło Lucy przebić pewien mur między nimi. Do tej pory blondynka trzymała ją blisko siebie tylko przez list. Lubiła ją, ale zawsze wiedziała, że przyjaźń z nią może być niebezpieczna. Fairy Tail i osoby z niej bardzo polubiła, wiele dla niej zrobili, ale wszystkich również trzymała na dystans, ponieważ cały czas pamiętała o jednej rzeczy. Lucy nie chciała o tym teraz mówić, nie przy wszystkich. Poprosiła Charlotte by wyszły na zewnątrz, zadowolona dziewczyna zgodziła się. Usiadły na ciemnej, drewnianej ławce przed stacją.
- Jesteś pewnie dobrze poinformowana o wydarzeniach fiore, ale to, co usłyszysz może cię zaskoczyć. – Powiedziała Lucy obserwując kamienną twarz przyjaciółki. – Kiedyś całkiem przypadkiem usłyszałam jak król wpadł na pomysł sprawdzenia prawdy o innym świecie, Edolas. Zorganizowali jakąś akcje, przykrywkę, ludzie zapisywali się na darmowe wyjazdy za granice w celu sprawdzenia nowych hoteli czy coś. W sumie wiele nie nakłamali. Wracając do tematu, był to czas gdzie dopiero, co zamieszkałam w zamku i nie chciałam się wtrącać do szalonych pomysłów króla. Jednocześnie dalej byłam rozpuszczoną gówniarą, która uciekła z domu i robiłam wiele złośliwych rzeczy. Pamiętam jakby to było wczoraj, spotkałam pewną dziewczynę, nawet nie pamiętam, o co się pokłóciłyśmy, ale wzięłam to bardzo do siebie i ze złości zapisałam ją na ten wyjazd. – Blondynka głośno westchnęła patrząc w przestrzeń. – Myślałam, że jeśli nie przyjdzie to odpuszczą, oni po nią pojechali do Magnolii i siłą zabrali w miejsce spotkania. Byłam przy tym, słyszałam jak się wyrywała i krzyczała, że niczego nie podpisywała. To było okropne, dopiero wtedy zrozumiałam, co zrobiłam. Mimo że siedziałam za przyciemnioną szybą samochodu to i tak widziałam jak jej przyjaciele z gildii próbują powstrzymać królewskich żołnierzy, nie udało się. Gdy dotarliśmy na miejsce dalej siedziałam w samochodzie, nikt nic nie mówił. Cały czas obserwowałam ludzi i tą dziewczynę, modliłam się by się nie udało. Naprawdę przeżywałam to wszystko, moje serce przyśpieszało na widok ciemnych chmur. Niestety, tak zwana anima, zwykły wir, wciągnął on tych wszystkich przerażonych ludzi i nigdy nie zwrócił. Królestwo po niekoniecznie udanej akcji postanowiło potwierdzić plotki o Edolas, jednak nigdy nie wyjawiło sposobu odkrycia.
- I? Co to ma wspólnego z Fairy Tail? – Zapytała w końcu Charl, była bardzo zdziwiona wyznaniem Lucy. Dziewczyna spojrzała głęboko w jej czerwone oczy.
- Ta dziewczyna była członkinią Fairy Tail. – Odpowiedziała natychmiast. – Dlatego nie chce jechać do Magnolii, tym bardziej dołączać do Fairy Tail. Rozumiesz? – Zapytała a czarnowłosa złapała lekką rozkminę, takiej historii się nie spodziewała.
- No, ale, skoro nikt cię nie widział to lepiej by tak zostało. – Stwierdziła Charlotte, co oburzyło blondynkę.
- Charl! Przecież to..
- No tak, lepiej wrócić do Crocus i cierpieć za jakąś głupotę z przeszłości. Lucy, naprawdę, przemilczmy to na razie i lepiej się z nimi zapoznajmy. Dołączymy do nich, będziemy miały jakieś źródło pieniędzy i wsparcie w ludziach. Później, kiedy zobaczą, jaka jesteś naprawdę to wybaczą ci, chyba.
- Niby racja, ale..
- Żadne, ale, tak robimy. Teraz chodź do środka. – Szczęśliwa na twarzy czarnowłosa weszła do budynku zostawiając przyjaciółkę samą ze swoimi niepoukładanymi myślami. Co teraz? Pomyślała czując zimny powiew i również weszła do środka.
- Jejku, co my robimy źle? – Zapytała Erza chodząc z księgą i czytając ją kolejny raz. Lucy spokojnie podeszła do pary i spojrzała na kamień. Patrząc jak usilnie próbują go zmusić by zadziałał zachichotała. Odwróciła go w drugą stronę, zrobiła kilka ruchów dłońmi i wypowiedziała nazwę miasta. Cała stacja zaświeciła fioletowym światłem, tak jasnym, że wszyscy zamknęli oczy.
- Witajcie w domu. – Mruknęła Lucy z niewyraźnym uśmiechem rzucając kamień Jellalowi. Natsu z Grayem widząc, że magia kamienia zadziałała i że znajdują się w Magnolii przestali się bić. Różowowłosy zauważył jednak smutną minę blondynki, podszedł do niej i delikatnie położył dłoń na jej głowie.
- Wy też witajcie w domu, w nowym domu. – Uśmiechnął się pokazując kły a brązowe oczy dziewczyny spojrzały na każdego z osobna, wszyscy podzielali jego zdanie. – A teraz chodźmy do gildii zapytać Mistrza, o co chodzi.
♦-♦-♦
Dość ciemny wystrój pokoju aż przerażał, jedynym źródłem światła było odsłonięte okno. Czarne ściany i brązowe deski, to było dziwne połączenie.
- Siostra? – Powtórzył jeszcze raz zdziwiony blondyn. – Przecież wychowały nas smoki, więc skąd?
- Tak mówi list. – Odpowiedział, bez najmniejszego powodu patrząc w okno.
- List?
- Czy ty się zaciąłeś? Ciągle powtarzasz wszystko, co powiem. – Warknął a przyjaciel dopiero teraz zauważył leżącą na stole kartkę, bez pytania wziął i przeczytał.
- Przewidywalne. – Skomentowała z kamienną twarzą czarnowłosa i poczuła lekkie kopnięcie. To była śpiąca od kilku godzin blondynka. Gdyby nie oddychała i nie ruszała się, co kilka chwil nie byłoby żadnych oznak życia. – Trup Lucy. – Zaśmiała się mrocznie Charlotte i przyłożyła dwa palce do jej ust by układać je w różne miny. Przerażony Happy widząc czarną aurę emanującą z towarzyszki odsunął się kilka kroków. Wszystko było wywołane znudzeniem brunetki.
- Prze..stań. – Powiedziała ledwo żywym głosem blondynka i złapała ręce przyjaciółki.
- O. Samolub wstał! – Krzyknęła na całą stacje Charlotte i wstała z ławki. Lucy powoli zaczęła się wybudzać, ale i tak ledwo rozumiała gdzie jest i co się dzieje.
- Cześć Lucy. Przepraszam. Boli cię coś? Walnąłem cię. Jakbyś coś chciała to mów. Mefisto zwiał. Ej, Erza z Jellalem bawią się teleportującym kamieniem, pójdę zobaczyć! – Powiedział na jednym wydechu Natsu, po czym odszedł od słuchającej blondynki, która zrozumiała tylko, co drugie słowo i zaczęła się zastanawiać, dlaczego ją boli głowa. Kiedy w końcu do niej dotarło, co się stało spojrzała z dali na chłopaka. - TCHÓRZ! – Krzyknęła rozmasowując guz a przed jej nosem pojawiła się fioletowa husta.
- Hipokrytka. – Warknęła Charl, po czym wyprostowała się i ściągnęła z kolan blondynki swoje czarne bolerko. – Czemu mnie uśpiłaś? – Zapytała chłodno.
- Nie uśpi…
- Nie kłam. Po prostu powiedź „Spieprzaj” czy „Nie twoja sprawa”. W sumie jedno i to samo. – Powiedziała i pewnym krokiem odeszła od zaszokowanej przyjaciółki. Nikt nie chciał się wtrącać do tej kłótni, więc Gray z Natsu zajęli się sobą, a Jellal z Erzą nawet nie wiedzieli o jakiejś sprzeczce, bo ciągle się denerwowali nad kamieniem.
- Charl. – Zaczęła Lucy wstając z ławki i podchodząc do czarnowłosej, która ewidentnie nie chciała z nią rozmawiać. – Musiałam. Ja naprawdę nie umiem używać mojej mocy. Musiałam cię uśpić, bo bym i ciebie zaatakowała. – Westchnęła dotykając delikatnie jej ramienia.
- Czy ty kiedyś przestaniesz? – Zapytała odwracając się w jej stronę. – Ciągle masz jakieś tajemnice, wszystko chcesz robić sama, nikomu nie mówisz o swoich lękach. Wybacz, ale moi rodzice mnie porzucili licząc, że umrę gdzieś w zaułku, zajmował się mną podróżnik, pokazał mi, co to jest magia i jestem mu za to wdzięczna. Przez ostatnie lata żyłam z zabijania ludzi, nigdy tak naprawdę nie miałam przyjaciół. Nawet znajomych, bo wiedziałam, że każdy, kto mnie widzi chce jak najgorzej. Ale wiem jedno, ty taka nie jesteś. Oni tacy nie są. – Pokazała na wszystkich w budynku. – Może ty, bogata dziewczynko, która raz w życiu miała pod górkę nie zostałaś tego nauczona, ale jeśli ma się takich ludzi wokół siebie trzeba ich cenić. Nie możesz udawać, że wszystko jest okej i próbować żyć sama. Może w świecie tych idiotów i samolubów z Crocus to działało, ale przykro mi teraz idziemy do Magnolii i tam zostajemy, przynajmniej ja. Więc możesz zacząć gadać te wszystkie swoja tajemnice, zaczynając od tej, co zrobiłaś Fairy Tail? – Charlotte powiedziała wszystkie swoje myśli, które trzymała do tej pory głęboko w sercu, co pomogło Lucy przebić pewien mur między nimi. Do tej pory blondynka trzymała ją blisko siebie tylko przez list. Lubiła ją, ale zawsze wiedziała, że przyjaźń z nią może być niebezpieczna. Fairy Tail i osoby z niej bardzo polubiła, wiele dla niej zrobili, ale wszystkich również trzymała na dystans, ponieważ cały czas pamiętała o jednej rzeczy. Lucy nie chciała o tym teraz mówić, nie przy wszystkich. Poprosiła Charlotte by wyszły na zewnątrz, zadowolona dziewczyna zgodziła się. Usiadły na ciemnej, drewnianej ławce przed stacją.
- Jesteś pewnie dobrze poinformowana o wydarzeniach fiore, ale to, co usłyszysz może cię zaskoczyć. – Powiedziała Lucy obserwując kamienną twarz przyjaciółki. – Kiedyś całkiem przypadkiem usłyszałam jak król wpadł na pomysł sprawdzenia prawdy o innym świecie, Edolas. Zorganizowali jakąś akcje, przykrywkę, ludzie zapisywali się na darmowe wyjazdy za granice w celu sprawdzenia nowych hoteli czy coś. W sumie wiele nie nakłamali. Wracając do tematu, był to czas gdzie dopiero, co zamieszkałam w zamku i nie chciałam się wtrącać do szalonych pomysłów króla. Jednocześnie dalej byłam rozpuszczoną gówniarą, która uciekła z domu i robiłam wiele złośliwych rzeczy. Pamiętam jakby to było wczoraj, spotkałam pewną dziewczynę, nawet nie pamiętam, o co się pokłóciłyśmy, ale wzięłam to bardzo do siebie i ze złości zapisałam ją na ten wyjazd. – Blondynka głośno westchnęła patrząc w przestrzeń. – Myślałam, że jeśli nie przyjdzie to odpuszczą, oni po nią pojechali do Magnolii i siłą zabrali w miejsce spotkania. Byłam przy tym, słyszałam jak się wyrywała i krzyczała, że niczego nie podpisywała. To było okropne, dopiero wtedy zrozumiałam, co zrobiłam. Mimo że siedziałam za przyciemnioną szybą samochodu to i tak widziałam jak jej przyjaciele z gildii próbują powstrzymać królewskich żołnierzy, nie udało się. Gdy dotarliśmy na miejsce dalej siedziałam w samochodzie, nikt nic nie mówił. Cały czas obserwowałam ludzi i tą dziewczynę, modliłam się by się nie udało. Naprawdę przeżywałam to wszystko, moje serce przyśpieszało na widok ciemnych chmur. Niestety, tak zwana anima, zwykły wir, wciągnął on tych wszystkich przerażonych ludzi i nigdy nie zwrócił. Królestwo po niekoniecznie udanej akcji postanowiło potwierdzić plotki o Edolas, jednak nigdy nie wyjawiło sposobu odkrycia.
- I? Co to ma wspólnego z Fairy Tail? – Zapytała w końcu Charl, była bardzo zdziwiona wyznaniem Lucy. Dziewczyna spojrzała głęboko w jej czerwone oczy.
- Ta dziewczyna była członkinią Fairy Tail. – Odpowiedziała natychmiast. – Dlatego nie chce jechać do Magnolii, tym bardziej dołączać do Fairy Tail. Rozumiesz? – Zapytała a czarnowłosa złapała lekką rozkminę, takiej historii się nie spodziewała.
- No, ale, skoro nikt cię nie widział to lepiej by tak zostało. – Stwierdziła Charlotte, co oburzyło blondynkę.
- Charl! Przecież to..
- No tak, lepiej wrócić do Crocus i cierpieć za jakąś głupotę z przeszłości. Lucy, naprawdę, przemilczmy to na razie i lepiej się z nimi zapoznajmy. Dołączymy do nich, będziemy miały jakieś źródło pieniędzy i wsparcie w ludziach. Później, kiedy zobaczą, jaka jesteś naprawdę to wybaczą ci, chyba.
- Niby racja, ale..
- Żadne, ale, tak robimy. Teraz chodź do środka. – Szczęśliwa na twarzy czarnowłosa weszła do budynku zostawiając przyjaciółkę samą ze swoimi niepoukładanymi myślami. Co teraz? Pomyślała czując zimny powiew i również weszła do środka.
- Jejku, co my robimy źle? – Zapytała Erza chodząc z księgą i czytając ją kolejny raz. Lucy spokojnie podeszła do pary i spojrzała na kamień. Patrząc jak usilnie próbują go zmusić by zadziałał zachichotała. Odwróciła go w drugą stronę, zrobiła kilka ruchów dłońmi i wypowiedziała nazwę miasta. Cała stacja zaświeciła fioletowym światłem, tak jasnym, że wszyscy zamknęli oczy.
- Witajcie w domu. – Mruknęła Lucy z niewyraźnym uśmiechem rzucając kamień Jellalowi. Natsu z Grayem widząc, że magia kamienia zadziałała i że znajdują się w Magnolii przestali się bić. Różowowłosy zauważył jednak smutną minę blondynki, podszedł do niej i delikatnie położył dłoń na jej głowie.
- Wy też witajcie w domu, w nowym domu. – Uśmiechnął się pokazując kły a brązowe oczy dziewczyny spojrzały na każdego z osobna, wszyscy podzielali jego zdanie. – A teraz chodźmy do gildii zapytać Mistrza, o co chodzi.
♦-♦-♦
Dość ciemny wystrój pokoju aż przerażał, jedynym źródłem światła było odsłonięte okno. Czarne ściany i brązowe deski, to było dziwne połączenie.
- Siostra? – Powtórzył jeszcze raz zdziwiony blondyn. – Przecież wychowały nas smoki, więc skąd?
- Tak mówi list. – Odpowiedział, bez najmniejszego powodu patrząc w okno.
- List?
- Czy ty się zaciąłeś? Ciągle powtarzasz wszystko, co powiem. – Warknął a przyjaciel dopiero teraz zauważył leżącą na stole kartkę, bez pytania wziął i przeczytał.
Witaj, Rogue.
Kurczę, trochę dziwnie tak pisać wiedząc, że w tym czasie mnie nie znasz.
Przejdę, więc do rzeczy, w przyszłości okaże się, że moja przyjaciółka jest Twoją
siostrą. Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale dowiedzieliście się o tym w
nieprzyjemnych okolicznościach i musiałam o tym napisać. Ona przez całe życie
jest praktycznie sama i nie mogę po raz kolejny o tym myśleć. Wasi rodzice po
oddaniu Cię pod opiekę smoka nie mogli przestać o tym myśleć i trzy lata później
urodziła się Twoja siostra. I to był ich błąd, ponieważ ona jak i Ty posiadacie
prześladujące was przez całe życie cienie, które mogą przejąć nad wami kontrolę.
Przerażeni porzucili ją, a później zginęli z rąk wychowującego ją smoka w
ludzkiej postaci. Oczywiście decyzja o jej odnalezieniu należy wyłącznie do Ciebie,
ale gdybyś się zdecydował to szukaj jej w otoczeniu Lucy Heartfilli. A,
zapomniałabym, jej imię to Charlotte.
- TA Heartfilla?! Kurde twoja siostra musi być jakąś niezłą szychą. Kto w ogóle
wysłał ten list? Pewnie jakiś świr. - Stwierdził niebieskooki rzucając kartkę
na miejsce i podszedł do stojącego pod oknem przyjaciela. - Nie wiem.. Ale.. Co robić? – Westchnął. – Tylko ty wiesz o cieniu. – Blondyn podrapał się po głowie.
- Poszukajmy jej. – Powiedział nagle.
- Sting, Fiore nie jest takie małe jak ci--
- Mamy jej szukać obok Heartfilli, po za tym pierwszy raz widzę tak dziwne imię, nie będzie trudno. – Machnął ręką na przeczącą minę czarnowłosego. – Skoro jest twoją siostrą to na pewno będzie do ciebie podobna. – W tym samym momencie do pokoju wbiegły dwa koty, Lector i Frosh.
- Mistrz was woła! –Krzyknęli wspólnie a przyjaciele zauważyli ich przerażone miny, domyślili się, że są wywołane agresywnym zachowaniem Mistrza, więc szybko wyszli z pokoju Rogua.
- Sting! – Zaczepił go po drodze, blondyn odwrócił głowę.
– Wiesz, jeśli się okaże, że to jednak moja siostra to zaproszę ją do gildii. Co ty o tym myślisz? – Na twarzy przyjaciela pojawił się uśmieszek i lekka rozkmina.
- Biorąc pod uwagę to, że dziewczyna ma teraz piętnaście lat to idealny pomysł. Jakby jeszcze miała trochę ciała tu i tam to wiesz. – Powiedział robiąc dłońmi wypukłości, na wysokości klatki piersiowej. Twarz czarnowłosego zapłonęła rumieńcem, po czym uderzył uśmianego Stinga w tył głowy.
♦-♦-♦
- Jak gorącooo… - Mruknęła Charlotte kładąc się na stole, obok niej siedziała Lucy, obie były świeżo upieczonymi członkiniami Fairy Tail. Lucy zrobiła swój różowy znak na prawej dłoni, a Charl czerwony po lewej stronie brzucha.
- Charl. – Blondynka postawiła swój pomarańczowy sok na ławie, czarnowłosa spojrzała na nią. – Siedzisz w samej górze od bikini i spodenkach, ludzie naprawdę mają większe problemy. – Obie w tym samym momencie odwróciły się do tyłu i spojrzały na Mistrza i na stojących wokół niego przyjaciół. Widocznie tylko ta drużyna miała zostać poinformowana o niebezpieczeństwie, ponieważ inni siedzieli jakby nigdy nic i popijali alkohol lub urządzali bijatyki. Odwróciły się z powrotem i zaskoczone zauważyły brązowowłosą dziewczynę z beczką siedzącą na ich stole.
- Hejka. Cana. – Przedstawiła się wlewając do pustej szklanki Charl alkoholu. Czarnowłosa uśmiechnęła się i spojrzała na strój znajomej.
- Lucy, w tej gildii są świetni ludzie. – Mruknęła i już chciała napić się darmowego trunku jednak blondynka zabrała jej szklankę.
- Piętnaście lat. – Wskazała na Charlotte, a Cana nie kryła swojego zaskoczenia. Po chwili odstawiła swoją beczkę i dokładnie przyjrzała się siedzącej naprzeciwko dziewczynie, bez wahania złapała ją za pierś. Lucy to zaskoczyło, czarnowłosej nie zbyt przeszkadzało.
- Dziwne, nie wygląda. – Stwierdziła zabierając ostatecznie szklankę i siadając naprzeciwko nowych znajomych, popijając alkohol zaczęły rozmawiać. Charl mimo wczesnej radości, co do Cany nie dogadała się zupełnie, Lucy wręcz przeciwnie. Dowiedziały się, że jeden z najsilniejszych magów jest jej ojcem, ale to i tak nie robiło wszystkim większej różnicy, w Fairy Tail wszyscy byli rodziną.
- A w sumie, powinnyście poznać wszystkie dziewczyny. Przyjdźcie do Fairy Hills, urządzamy piżama party. Czujcie się zaproszone. – Uśmiechnęła się i miłym pożegnaniem wyszła z gildii. Do samotnych dziewczyn wróciła cała drużyna, wszyscy nieco zmęczeni.
- Więęęęc? – Zapytała w końcu Charlotte zabierając w między czasie sok Lucy.
- Mistrz Sabertooth rzucił wyzwanie naszej gildii. Jeśli nie wystawimy pięciu członków do pojedynku on zacznie atakować naszą gildię. – Westchnął Gray.
- Ej, ej, a co z zakazem atakowania innych gildii? – Zapytała nagle Lucy a każdy popatrzył na nią jak na idiotkę.
- To prawo interesuje radę tylko wtedy, kiedy jest argumentem do rozwiązania Fairy Tail. – Wytłumaczył jej Jellal.
- Po jutrze piątka z nas będzie musiała walczyć. – Powiedziała Erza. – Musimy najpierw wybra--
- Ja im pokaże! – Krzyknął nagle Natsu wstając z miejsca i zapalając swoją pięść. – Nie będą chcieli więcej wyzywać Fairy Tail. Chodź Happy! – Kot wraz z dosłownie napalonym na walkę chłopakiem wylecieli z gildii i prawdopodobnie poszli ćwiczyć.
- Co za kretyn.. – Mruknął pod nosem Gray patrząc jak drzwi wejściowe tak rozbujane jego nagłym wyjściem zamykały się i otwierały. Lucy nie mogła uwierzyć w wybuchowość chłopaka.
- Czyli Natsu? – Zapytała a wszyscy pokiwali potwierdzająco głowami, to był chyba pierwszy raz, kiedy się razem zgadzali.
- Mistrz proponuje mnie, Jellala, Graya oraz jedną z was. – Dopowiedziała Erza. Lucy z Charl zareagowały identycznie, wielkimi zdziwionymi oczami.
- Ale.. Tu jest pełno ludzi i wiele z nich znacie dłużej, wiecie, co potrafią! – Przekonywała Lucy, która była najmniej zadowolona z propozycji. Oczywiście, że była wdzięczna za docenienie jej mocy, ale nie mogła reprezentować gildii.
- Daj spokój Lucy, jesteś świętym magiem i to nie byle, jakim bo jednym z 4 najsilniejszych. Mimo że nigdy nie widziałam jak walczysz to naprawdę cię podziwiam. – Uśmiechnęła się Erza a policzki Lucy zrobiły się całe czerwone, lubiła komplementy, ale aż takich się nie spodziewała i to jeszcze, od kogo, od Erzy! To było niesamowite.
- No dobra, ale ja żadnym świętym nie jestem. – Odparła czarnowłosa a Jellal parsknął pod nosem.
- Umarłbym ze śmiechu gdybyś została. – Skomentował jej wypowiedź.- Ale moc masz niezłą, nie na darmo słychać o tobie, w co drugiej mrocznej gildii. – Spojrzał głęboko w jej oczy. - Czerwona śmierć. – Charlotte na te słowa drgnęła diametralnie zmieniając swoje nastawienie do chłopaka.
- Widzę, że jest tu ktoś bardzo poinformowany. Siegrain – Warknęła nie dając za wygraną.
- Ej, dość tego. – Krzyknął Gray uderzając w stół, nie podobał mu się kierunek, w jakim zmierzała ich rozmowa. Zdenerwowana Charlotte wstała i ciągle trzymając swoją bransoletkę wyszła z gildii, Lucy przeprosiła za jej zachowanie i wybiegła za nią. Poszukiwania nie trwały długo, przyjaciółka usiadła na jednej z ławek w parku, było z niej widać cmentarz.
- Wybacz. – Szepnęła pod nosem czarnowłosa, widocznie chciała zacząć o czymś mówić, więc Lucy bez słowa usiadła obok niej. – Nie chciałam wyciągać jakiś starych spraw Jellala, jednak nienawidzę tej nazwy. „Czerwona śmierć” tak nazywali mnie pracodawcy i w taki sam sposób występuje w plotkach. Ponieważ moje ofiary w ciemności widziały tylko czerwone oczy. Mimo wszystko trupy nie gadają, więc kto o tym wiedział? – Zachichotała upadając na kolana blondynki. – Nigdy podświadomie nie zabiłam człowieka, to cień.
- Cień? – Zapytała Lucy, była zdziwiona wyznaniem przyjaciółki. Delikatnie zaczęła ją głaskać po czarnych włosach by się uspokoiła.
- Od urodzenia towarzyszy mi cień, gada, co chce i może przejąć moje ciało w dwóch przypadkach. Pierwszy to wtedy, kiedy mu pozwalam, drugi, kiedy moja psychika jest nadszarpnięta na tyle mocno, że nie daje rady go powstrzymać. Kiedy przestaje mnie kontrolować ja nie do końca pamiętam, co się stało. W taki sposób wykonywałam zlecenia. Naprawdę się go boje, to jak jakaś schizofrenia. – Pociągnęła nosem i pomachała nogą. – Te chwile z brakiem magii mi trochę pomogły, ponieważ on bez magii nie istnieje. Wiem, że nie chcesz pokazywać jak walczysz i nie będę pytać, dlaczego. Ja chce odzyskać moją moc. Jednak ten cień. On będzie zawsze obok mnie, zawsze będzie chciał mnie zniszczyć albo skrzywdzić kogoś mi bliskiego. – Powiedziała, po czym zdjęła głowę z kolan dziewczyny. – Lucy, czy ja mogę ci zaufać? Czy nie wyrządzisz w moim życiu nic na tyle poważnego by on przejął kontrolę? – Jej czerwone oczy, zawsze, mimo ciepłego koloru wydawały się takie chłodne, takie samotne. Samotność była dla niej najlepszym rozwiązaniem. Nie bała się swojej drugiej osobowości, ponieważ tak naprawdę nie miała nikogo bliskiego, oprócz Metalicany. Kiedy ten zniknął pojawiła się Lucy, ale z tą różnicą, że Lucy miała zostać na dłużej niż rok czy dwa.
- Charl, ja naprawdę się postaram. Niestety nic nie mogę obiecać. – Uśmiechnęła się. Mimo niepewności, dała dziewczynie małą nadzieje. A to wystarczyło.
- Damy radę. – Zachichotała i kolejny raz pociągnęła nosem, wydawało się, że chciała płakać, ale jej oczy były suche. – Jak to ściągnąć? – Zapytała w końcu pokazując blondynce bransoletkę.
- Masz obiecać na Metalicane że zawsze będziesz obok i że zawsze mi pomożesz. – Powiedziała pewnie blondynka.
-Obiecuje. – W jedną chwilę dłoń czarnowłosej zaświeciła fioletowym światłem, małe kryształki uderzyły w Charlotte, która przestraszona zamknęła oczy. Kiedy otworzyła nie zauważyła żadnej różnicy poza brakiem bransoletki. Zobaczyła czy odzyskała swoją moc zmieniając paznokcie w ostry metal, udało się. Szczęśliwa aż podskoczyła, radość nie trwała długo, ponieważ usłyszała wredny śmiech. Z niewyraźnym uśmiechem odwróciła się do blondynki pokazując kciuk do góry.
- Damy radę. Musimy.
Tak, wena wręcz musi dopisywać. Stwierdziłam że muszę zacząć pisać szybciej bo jeśli będę z czystego lenistwa wrzucać jeden rozdział miesięcznie to po pierwsze nikt nie będzie tego czytał, a po drugie nie wyrobię się z końcem historii do końca roku. xD Po za tym zrobiłam strasznie dużo atrów z Charlotte i jednym czymś, ale one mogą się pojawić dopiero w następnym wątku. Masakra ;-: Dziękuje za komentarz, idę pisać dalej. :*
OdpowiedzUsuń(Kogo obchodzi że jest 3? ◝ ( ・◡・)◜ )