sobota, 10 maja 2014

10. Wszystko zaczyna się komplikować.

Noc, na ciemnym niebie zaczęły pojawiać się pięknie migające gwiazdy. Na zewnątrz nadal trwały huczne zabawy popijane alkoholem, tańce i gry. Wszyscy mieszkańcy cieszyli się mogąc świętować powstanie swojego kraju, bawić się ze swoją rodziną. Przez cały tydzień panowała tylko jedna zasada „każdy ma być uśmiechnięty”. Tak było i tak miało być, dopóki Lucy nie oddała klucza. Mała iskierka nadziei, że Gray go odzyska prysnęła, kiedy zamiast jej przyjaciela przyprowadził Juvię. Nie miała żadnego żalu do chłopaka, tym bardziej do dziewczyny, kiedy usłyszała, że stracili trochę czasu na jej ratunek. Wszystko przez jej głupotę, nie powinna nikogo obarczać winą. I tak właśnie myślała otulając śpiącą Lisey kołdrą i cicho wychodząc z jej pokoju. W zamku było cicho, na zewnątrz wręcz przeciwnie. Przyjaciele z Fairy Tail, którzy postanowili zostać do końca święta przejęli się stanem blondynki, jednak po zapewnieniu, że wszystko jest w porządku niechętnie odpuścili i poszli się bawić. Księżyc delikatnie oświetlał korytarze podczas oglądania przez dziewczynę wysokich ścian i idealnie wykutych rzeźb, które nie tak dawno nawet nie zwróciły jej uwagi. Czemu czuła się tak obco w pałacu, który nie tak dawno był dla niej wszystkim? Dom, rodzina – to wszystko zastępowało królestwo. Mimo że nikt nie zaakceptował obecności Lucy oprócz Lisey, jej Mistrza i księżniczki Hisui to nie czuła się z tym źle. Wspominając wszystkie, dziwne zdarzenia, które wydarzyły się w tym pałacu dziewczyna zeszła po schodach. Zastanówmy się, najdziwniejszym wspomnieniem jest to jak wywołała wojnę na jedzenie podczas ważnego bankietu, przypadkowo. Skąd ona miała wiedzieć, że te podłogi są śliskie a jakaś tak księżna, której imienia nawet nie pamięta nie lubi tortów podawanych na twarzy? Było też zabawnie, kiedy Lisey zażyczyła sobie króliki a Lucy schowała je do pokoju, skończyło się na kilkunastu królikach. Były słodkie, szare i mięciutkie. Pasztet też byłby dobry. Rozmyślając dalej i kończąc na fakcie, że miała więcej ciekawszych przeżyć w zamku niż w rodzinnym domu usłyszała dziwne krzyki przy wejściu. Spokojnie, na paluszkach podeszła do ściany i delikatnie otworzyła wielkie wrota. Miejsce przy wejściu było nazywane przez Lucy korytarzem, mimo że nawet korytarza nie przypominał. Pomieszczenie było duże, większe niż pokój dzienny, w którym czasami zapraszano ważne osobistości, było tam też pusto i sprawiało ono wrażenie zimna. Każdy wchodząc do pałacu pierwsze, co zawsze zobaczył to ten dziwny korytarz z wielkimi kolumnami, potem mówiono, że w pałacu jest zimno i okrutnie, a to nie prawda. Teraz jednak było późno, ludzie bawili się na zewnątrz a księżniczki próbowały spać, odwiedziny musiały mieć ważny powód. Najdziwniejsze jednak, że to nie było odwiedziny, dwóch strażników trzymało za ramiona czarnowłosą dziewczynę o niezadowolonej minie. Przy brwi oraz uszach miała kolczyki, co zaciekawiło Lucy. Jej grzywka była spięta przepaską w kratkę. A sobie miała jedynie biały biustonosz z czarną kataną i szare spodenki do połowy uda. Na prawej ręce miała bransoletkę z dwoma kwiatami.
- Więc, jak się nazywasz? – Zapytał jeden ze strażników i obaj puścili czerwonooką, która niezbyt przejęta ich traktowaniem usiadła na podłodze krzyżując nogi.
- Powiem wam, jeśli się dowiem, czemu zabieracie niewinnego człowieka z ulicy? Szukacie rozrywki czy wasze żony wam nie wystarczają? –Zachichotała robiąc kółka ręką w powietrzu, co zdenerwowało mężczyzn i lekko podnieśli swoje bronie, czarnowłosa zauważyła to i jej postawa zmieniła się w drastyczny sposób.
- Trwa festiwal, ale straż musi być zawsze gotowa obronić króla. Uznaliśmy cię za podejrzaną osobę, samotna kobieta z torbą chodzi ciemnymi uliczkami Crocus chowając przy tym twarz, nie sądzisz, że to dziwne?
- Dla mnie dziwne jest, że dwóch lekko podpitych żołnierzy na zamiar bronić króla, ale, jak kto woli. –Westchnęła, a mężczyźni spojrzeli na siebie, po czym znów na dziewczynę. To było dziwne, bo alkoholu nie dało się od nich normalnie wyczuć, po zachowaniu też nie dało się stwierdzić żadnej nietrzeźwości. Wszystko przez jeden eliksir kupiony od czarnego maga, pozwalał on zatuszować każdy zapach, dzięki czemu strażnicy mogli szaleć i nadużywać władzy w takim stanie dla zabawy. Tylko ktoś z nadludzkim węchem potrafiłby to wyczuć. Czerwone oczy dziewczyny spojrzały na ich podejrzliwe miny a na jej twarzy pojawiła się kropelka potu, nie chciała tego mówić, bo wiedziała, że wywoła taką sytuacje, niestety nie umiała trzymać języka za zębami.
- Widziałam jak pijecie, idioci. – Warknęła tym samym oczyszczając się z podejrzeń, jednak ostatnie słowo zdenerwowało mężczyzn.
- Atakowanie słowne strażników? – Warknął jeden z nich podstawiając ostrą część broni pod brodę dziewczyny. – Mów. Kim jesteś? – Na to pytanie czarnowłosa zareagowała ogromnym śmiechem.
- Zależy, kiedy pytasz. – Stwierdziła wycierając łzy z kącików oczu. – Raz jestem barmanką, raz podróżniczką, kupcem albo przemytnikiem. Aktualnie jestem listonoszem. – Uśmiechnęła się wyciągając z małej torebki u boku list i pokazując go strażnikowi, który bez namysłu wyrwał kartkę z jej ręki i przeczytał adresata.
- Lucy Heartfillia pff.. Patrz, jednak ktoś do niej pisze. – Powiedział mężczyzna wybuchając śmiechem i pokazał list przyjacielowi, jego reakcja była identyczna. Nikt nie akceptował dziewczyny i w taki właśnie sposób to potwierdzali, wojsko uważało ją za bogatą córeczkę biznesmena, która uciekła z przed ołtarza ratując własną dupę. Blondynka stała za drzwiami ściskając dłonie w pięści, dobrze znała swoją pozycje i wiedziała jak każdy na nią patrzył, ale nigdy ich nie słuchała, aż do teraz. Co miała do cholery poradzić? Narobiła dużo rzeczy w przeszłości, jest jej przykro. Wykorzystała zaproszenie księżniczki i przyszła do zamku, może i to trochę nie fair. Jednak, co do tego wszystkiego ma fakt, że pochodzi z bogatej rodziny?! Wybaczcie bardzo – pomyślała otwierając drzwi na oścież i spoglądając na niemile zaskoczonych strażników. Podeszła do czerwonookiej i złapała ją za ramię, po czym pociągnęła do góry i poszła z nią do drzwi.
- Zabieram. – Stwierdziła bez słowa a zdziwiona czarnowłosa lekko się uśmiechnęła wyrywając blondynce i z torby wyciągnęła mały, metalowy krążek, który rzuciła za siebie, zakręcił się on i trafił w dłoń strażnika, który z krzykiem wypuścił go i kartka poleciała w stronę dziewczyn. Przybyszka chwyciła go i wystawiając język do mężczyzn zamknęła wielkie drzwi.
- Jak ci na imię? – Zapytała Lucy wyciągając dłoń po list, szkoda jednak, że nie dostała przesyłki, bo tajemnicza dziewczyna zaczęła chodzić po jednym z królewskich pokoi i podziwiać wszystko, co tam było.
- Charlotte. – Odpowiedziała kierując czerwone oczy na obraz z królem i jego córkami, obie stały prosto, sztuczny uśmiech Hisui był widoczny nawet i z daleka. Lisey jak zwykle była szczęśliwa, była dzieckiem i dla niej było zabawne byle stanie. Król siedział na tronie mocno je obejmując, jego twarz wyrażała spokój. - Nig­dy nie byłam księżniczką, księżniczki nie chodzą w ro­zer­wa­nych spod­niach i nig­dy nie przek­li­nają. Wie­cznie się uśmie­chają, na­wet gdy pęka im ser­ce. Nig­dy nie płaczą nie wy­pada księżniczką płakać. Tłumią w so­bie ból i strach, że ktoś z cza­sem odej­dzie, a gdy­by na­wet nie tęsknią, nie cze­kają. Zakładają zużytą maskę i ma­lują tuszem rzęsy, które zmy­wają po półno­cy wpat­rują się w pozłaca­ne zwier­ciadełko w duchu pow­tarzając jak ciężko jest być księżniczką – Powiedziała powoli, trafiając idealnie w problem tego obrazu, a nawet i życia Hisui. Charlotte wydawał się dziwna i rozkojarzona, ale kiedy się na czymś skupiła to nie mogła skończyć.
- Rozumiem, że lubisz rozmawiać o problemach innych ludzi, ale czy mogłabyś mi dać ten list? – Zapytała uparcie blondynka, czarnowłosa skupiła się teraz na niej.
- A potem? Wywalisz mnie z tego zamku i będę musiała spać na trawie, nie widzi mi się to. – Westchnęła powoli podchodząc do Lucy i wieszając się jej na szyi. – Mam pomysł, dam ci tą karteczkę a w zamian mogę się kimnąć u ciebie w pokoju. – Zachichotała odskakując od dziewczyny zanim ta zdążyła ja złapać i pobiegła na górę, za zapachem blondynki. Innymi słowy, Lucy nie miała wyboru.
♦-♦-♦
- Więc… kiedy dasz mi ten list? – Westchnęła, kiedy Charlotte spoglądała przez okno na festiwal. Jednak zanim weszła do pokoju coś ukuło ją w sercu, dokładnie był to wyraz twarzy dziewczyny. Jej bladą twarz oświetlały kolorowe światełka i wybuchy fajerwerków, przez co Lucy widziała tą minę, identyczną robiła ona sama, kiedy siedziała samotnie w swoim pokoju, jako małe dziecko. Czarnowłosa położyła jedną z dłoni na nadgarstku, nosiła na nim bransoletkę z kwiatami. Ścisnęła ozdobę spokojnie odwracając się w stronę blondynki.
- Słuchaj, skoro już jesteśmy „u ciebie” - Wyciągnęła dłonie do góry by zrobić cudzysłów. – To pozwolisz mi na parę pytań? – Nie oczekując nawet na odpowiedź klasnęła dłońmi i podeszła do Lucy, łapiąc ją dość mocno za ramiona. – Czemu zostałam wkopana do jakiejś dziwnej roboty i czemu wariatka, która dała mi ten list jest taka sama jak ty?! – Jej oczy były tak samo szeroko otwarte, co blondynki, może to było zdziwienie? Może strach? Jedno było pewne, Charlotte nic nie rozumiała.
- Moment.. O co chodzi? – Zapytała szybko Lucy odpychając od siebie czarnowłosą, która spojrzała na nią gniewnym wzrokiem. Po chwil jednak czerwonooka pokazała rękę z bransoletką.
- Opowiedziałabym ci ile musiałam przeżyć i co musiałam zrobić by dostać się do tego miasta, ale pewnie byś nie uwierzyła. Ustalmy, że chciałam pozwiedzać i iść na ten pieprzony festiwal, okej?! Idąc grzecznie, jakby nigdy nic przez ciemne zaułki tego baaardzo pięknego miasta spotkałam roztrzęsioną kobietę, która spojrzała na mnie od dołu do góry i złapała mój nadgarstek, pod nogi rzuciła list i uciekła. – Powiedziała na jednym oddechu dziewczyna i podeszła bliżej blondynki dokładnie pokazując jej dwa białe kwiaty. – Zniszcz to. – Warknęła dotykając bransoletką nosa Lucy.
- Co? – Zapytała lekko odsuwając od siebie nadgarstek znajomej. Po co miała niszczyć taką ładną rzecz? I gdzie w tej historii podział się sens? Szła i spotkała kobietę, która wyglądała jak ona? Fajnie, tylko, co do tego wszystkiego ma to coś?
-  O rany dziewczyno, sama mi to założyłaś.. Nie zgrywaj teraz idiotki, bo mnie te wasze żarty nie śmieszą. Jak złapali mnie ci żołnierze już dawno by leżeli martwi w jakiejś rzece gdybym się nie zorientowała, że nie mogę używać mocy! Ani bum, ani bam, żadnej krwi, nic nie mogłam! Więc zdejmij to bym mogła ci przywalić! – Krzyknęła pokazując białe kły, co nie wróżyło zbyt dobrze. Zdenerwowana Lucy podeszła do niej bliżej.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale pewnie mnie z kimś pomyliłaś. Nie założyłam ci tej bransoletki i nie umiem jej zniszczyć. A za ten tekst o zabiciu mogę wezwać żołnierzy, bo prawdopodobnie jesteś przestępczynią.  – Nagle oczy Charlotte zaświeciły niemiłą czerwienią, a jej pięść zaczęła lecieć w kierunku twarzy blondynki. Lucy zamknęła oczy oczekując na uderzenie.
- Kim jesteś? – Warknął znajomy jej głos, otworzyła jedno oko i zobaczyła Natsu trzymającego pięść czarnowłosej przed jej twarzą. Różowowłosy puścił jej dłoń a dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył, aby ocenić sytuacje. Pierwszą myślą Lucy było, że Charlotte zacznie uciekać, więc rzuciła się na jej torbę z listem i nożami leżącą na łóżku i spojrzała na właścicielkę. Jednak dziewczyna nawet nie szła w tym kierunku, nie chciała uciekać, równie dobrze mogłaby wyskoczyć oknem.
- Charlotte, tyle ci powinno starczyć. Chce by twoja koleżanka zdjęła to coś z mojego nadgarstka. – Warknęła w jej stronę, po czym spojrzała na zdenerwowanego chłopaka.
- Bransoletka? A co psuje twój wygląd buntowniczej dziewczynki? - Parsknął pod nosem a dłonie dziewczyny zacisnęły się w pięści. Lucy nie bała się o Natsu, bo wiedziała, że Charlotte samymi atakami go nie pokona. Chociaż, nie znała jej, nie wiedziała, jaką ma moc, nie wiedziała, kto i po co założy jej tą bransoletkę. Jedno, co mogło odpowiedzieć na te pytania był list, który Lucy szybko wyciągnęła i zaczęła czytać.


"Cześć młodsza ja! 
Czy tak powinnam zacząć list?
Nie pisałam takich rzeczy już od kilku lat.
Wybacz, pewnie nawet nie rozumiesz, o co chodzi. Znając siebie w tej chwili bym pomyślała „O boże, o co w tym chodzi?!” Powiem jasno, jestem tobą z przyszłości i wiem, co się w niej stanie, dlatego pisze ten list by temu zapobiec. Teraz pewnie ci się wydaje, że cierpisz i że każdy traktuje cię jak śmiecia, świat jest okropny, ale to tylko kropelka w morzu łez, jakie wylejesz później. Prawdopodobnie już poznałaś Fairy Tail, bardzo mili ludzie, prawda? Wiem, że uważasz ich za dziwnych, ale od teraz musisz być przy nich. W moich czasach nie ma tych osób, przynajmniej większości. Umarli, abyś ty mogła żyć. Teraz ja, czyli ty.. W każdym bądź razie nie dasz sobie rady, mimo poświęcenia mroczny mag żyje i sieje spustoszenie. Nie wiem czy ty zmieniając przeszłość i ratując te osoby przywrócisz je w przyszłości, ale to nasza jedyna nadzieja. Zachowaj ten list, rozpoznałam dzień, w jakim pojawiłam się w przeszłości i stworzyłam plan, napisałam wszystko, co ja zrobiłam źle, ale ty możesz zrobić dobrze. Czytaj jedną stronę dziennie abyś się nie pomyliła. A i nie przejmuj się Charlotte, dobrze wiem, kogo wybrałam. Jest dość nerwowa i mocno bije, ale ma swoje powody. Pisząc ten list mam go zamiar jej dać i zapieczętować jej moc, wiem, że ona do ciebie przyjdzie. Powiedz jej, że bransoletka spadnie, jeśli przyrzeknie na najważniejszą dla niej osobę, że z tobą zostanie, ona jest ci potrzebna. By cię nie zmartwić zostaniecie przyjaciółkami, przynajmniej byłyśmy w przyszłości? Czy te zdania mają jakikolwiek sens?”
Kiedy Lucy skończyła czytać nie mogła wypowiedzieć ani słowa, w kopercie oprócz tej kartki znajdowały się plany, nie było ich dużo a miała czytać codziennie, czyli jej przyjaciele mają umrzeć, kiedy skończą się kartki? Niemożliwe, to na pewno da się inaczej wytłumaczyć. Ciekawość i tak była silniejsza, więc blondynka wyciągnęła pierwszą kartkę i zaczęła czytać.


"Wiem, że nie wierzysz. Dlatego powiem, że gdybym nie sprowadziła do ciebie Charlotte teraz to i tak by przyszła, w nocy by cię zabić na zlecenie. Czy to teraz ważne?

♦Natsu przyjdzie, gdy usłyszy hałas i zacznie cię bronić, po czym zacznie się walka, w której♦
♦Charlotte nie da rady i o mało nie zginie.♦
Nie wiem jak to przedstawia się teraz, ale wyczerpana Charl łapie się wszystkiego by wygrać, dlatego zauważy Happiego i złapie go. W tym momencie nasz pierwszy przyjaciel umarł, ale nie przez Charlotte, a jej drugą stronę, która „budzi się” w stanie krytycznym. Teraz się to nie stanie bo zapieczętowałam jej moc, ale nic nigdy nie wiadomo, pilnuj Happiego!"
Blondynka spojrzała znów na Natsu i Charlotte. Do pokoju wleciał zapłakany kot.
- Natssuuuu.. Czemu mnie zostawiłeśśś.. – Mruknął ocierając łapkami oczy, zdenerwowana czarnowłosa spojrzała na Happiego, w jej oczach znów pojawił się tej czerwony błysk i złapałaby go gdyby nie Lucy, która rzuciła się na nią, turlając po całym pokoju i uderzając o komodę. Czerwonookiej nic się nie stało, więc zrzuciła z siebie oszołomioną dziewczynę i zaczęła wstawać, jednak jej noga została złapana i uderzona w taki sposób, że Charlotte poczuła ogromny ból i upadła. Natsu wypatrywał się w tą scenę dość zdzwionym wzrokiem, wiedział, że Lucy jest silna, ale nigdy by nie powiedział, że złamałaby komuś kość. Jedynie Happy wiedział, co robić i szybko podfrunął do blondynki, która ciężko oddychając patrzyła na krzyczącą dziewczynę. Zrobiła to, musiała, ale to i tak było złe.
- Zaszalałaś. – Stwierdził Natsu pomagając spokojniejszej już czarnowłosej usiąść by obejrzeć nogę. Lucy głośno westchnęła, po czym spojrzała na lekko dygoczącego kota, którego przytuliła. Jeśli od teraz ma łamać innym kości i w końcu wykorzystywać swoją siłę do obrony prawdziwych przyjaciół to może uwierzy w tą całą przyszłość i przeszłość.

♦-♦-♦-♦-♦-♦

3 komentarze:

  1. I w końcu widzę tu rozdział. Nie ma niestety czasu na pisanie długiego komentarza, bo za chwilę jadę do wujka, więc napiszę co mam napisać. Rozdział jest ok. Jakaś akcja zaczyna się dziać. Ciekawa jestem co się ma stać w przyszłości, że dużo osób zginie. Tak na wstępie mówię Ci, że jeżeli Natsu zginie to normalnie nie wiem co zrobię. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Ciekawi mnie o co w tym chodzi. Mam też nadzieję, że Lucy odzyska swój klucz który oddała. No więc jak mówiłam muszę się niestety zbierać, a i tak nie mam za bardzo pomysłu co mogłabym Ci tu napisać, więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci mnóstwo wenyy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie *o* teraz Lucy z przeszłości wszystko naprawi, lece dalej czytać.;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra. Tu się zatrzymam. Pomysł masz super. Motyw z listem troche przypomina mi mange Orange, ale mam to gdzieś. I pomyśleć, że dopiero teraz wziełam się za czytanie tego... no cóż... jestem ciekawa dalszej części! Lece czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)