- Wypuścicie mnie kiedyś? – Westchnęła Charlotte stukając
znalezionym na ziemi kamieniem w metalowe drążki. Lochy nie były ulubionym
miejscem Lucy do spędzania czasu z przyjaciółmi. W podziemiach byli wszyscy,
Natsu z Erzą i Grayem dokładnie pilnowali drzwi, Lucy stała obok niezadowolonej
Hisui, a Jellal z Juvią i Happym po prostu siedzieli naprzeciwko czarnowłosej,
która dalej stukała kamieniem. Blondynka nie powiedziała nikomu o zawartości
listu, sama ledwo w to wierzyła, jedna dobra przepowiednia nic nie zmienia. Mimo
niepewności dzisiejszą wiadomość schowała do kieszeni, ale czy z niej
skorzysta?
- Słuchaj, chciałaś zabić Lucy, kto cię wysłał? – Powtórzył Jellal a wszyscy
spojrzeli na czerwonooką, która ze rezygnowaniem rzuciła kamień do tyłu i
złapała się prętów.
- Człowieku, ona jest wariatką. Dała mi list zaadresowany do siebie i zaczepiła coś blokujące magię, przyszłam i nasłuchałam się tu tylko obelg na swój temat, po czym ta cała Lucy mnie niby „uratowała”. Sama mnie, więc wpuściła do środka, a kiedy zapytałam, czemu to zrobiła powiedziała, że mnie wsadzi do lochów. Gdzie tu logika, wypuśćcie mnie? – Warknęła uderzając pięścią o kraty na tyle mocno, że jedna delikatnie się wygięła. Natsu drgnął słysząc historię Charlotte i już chciał coś powiedzieć, kiedy Lucy go wyprzedziła.
- Nic do siebie nie pisałam…, ale reszta to prawda. – Wszyscy byli dość zdziwieni. Brązowooka widząc ich miny zagryzła wargę, musiała teraz przemyśleć czy rzucić w Charlotte bezpodstawnym oskarżeniem czy powiedzieć o liście. – Po prostu wiem, że ktoś ją wysłał by mnie zabić..- Dopowiedziała pod nosem, stojąca obok Hisui spojrzała dokładnie na zamkniętą dziewczynę.
- Lucy.. – Zaczęła dość spokojnie i złapała blondynkę za ramiona. – Wiem, że ona wygląda na taką, co lubi się bić..
- No dzięki.. – Warknęła Charlotte.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie masz dowodów, zamknęliśmy ją w lochu, bo was zaatakowała, ale jutro trzeba ją wypuścić, takie prawo.
- Czyli jutro będę wolna, świetnie! – Krzyknęła z udawaną radością czarnowłosa i podeszła do jednego z łóżek by się położyć, jednak widząc jego stan wybrała ziemię. Dziewczyna udawała pewną siebie, przez co wszyscy myśleli, że Lucy prawdopodobnie się pomyliła.
„Jeśli jesteś winna, nie pokazuj tego. Strach przed odkryciem cię zdradzi”
Te słowa pomagały jej przetrwać, osoba, która je wypowiedziała była dla niej wzorem do naśladowania, była jej najbliższa. W myślach nazywała go bratem, ale on ją traktował jak znalezionego bachora, który zginąłby gdyby nie parę rad i trochę pomocy, a to wszystko jej dał. Następnie ją zostawił, po prostu się obudziła a jego nie było obok. Płakała, ale nikogo to nie obchodziło. Kiedy się spotkali też była smutna, łzy powoli kapały i on ją zauważył, tylko on. Później ją opuścił, jak wszyscy. Nie wiedziała, czego szukał, nie znała jego prawdziwego imienia, wiedziała tylko jak zarabia. Mimo wszystko szukała go, nawet nie zauważyła, kiedy te poszukiwania stały się sensem jej życia. Lucy miała racje, Charlotte przyszła do tego miasta by zarobić pieniądze. Zarabiała tak samo jak jej brat, zabijała ludzi na zlecenie.
- Nic w takim razie nie zrobimy, wybacz Lucy. – Powiedział Jellal poklepując ją po ramieniu i razem z Juvią i Hisui wyszedł z ciemnych lochów. Gray i Erza również zrezygnowali z dalszego przepytywania, przyjaciółka nie miała dowodów. Blondynka usiadła naprzeciwko uśmiechniętej dziewczyny i złapała się za włosy. Natsu podszedł do niej, ta widząc jego nogi powoli się wyprostowała i lekko uśmiechnęła.
- Możecie iść, dam radę. – Powiedziała, a Happy pociągnął chłopaka do wyjścia, jednak ten został, czuł, że się coś dzieje. Kotek naprawdę bał się czarnowłosej i nie chciał już dłużej zostać w lochach, więc widząc, że reszta przyjaciół jest na górze poleciał do nich. Różowowłosy w tym czasie spokojnie usiadł obok Lucy. Charlotte widząc, że została tylko dwójka najbardziej zainteresowanych nią osób podniosła się z ziemi i oparła się o ścianę w taki sposób by obracając głowę w lewo widzieć dwójkę magów. Obecność chłopaka popsuła plany Lucy, chciała sama porozmawiać z dziewczyną i powiedzieć jej o liście, to wszystko byłoby wtedy takie łatwe.
- Trudno. – Powiedziała pod nosem. – Natsu ani słowa innym. – Zagroziła chłopakowi i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wyciągnęła z kieszeni kartkę i przeczytała w myślach.
- Człowieku, ona jest wariatką. Dała mi list zaadresowany do siebie i zaczepiła coś blokujące magię, przyszłam i nasłuchałam się tu tylko obelg na swój temat, po czym ta cała Lucy mnie niby „uratowała”. Sama mnie, więc wpuściła do środka, a kiedy zapytałam, czemu to zrobiła powiedziała, że mnie wsadzi do lochów. Gdzie tu logika, wypuśćcie mnie? – Warknęła uderzając pięścią o kraty na tyle mocno, że jedna delikatnie się wygięła. Natsu drgnął słysząc historię Charlotte i już chciał coś powiedzieć, kiedy Lucy go wyprzedziła.
- Nic do siebie nie pisałam…, ale reszta to prawda. – Wszyscy byli dość zdziwieni. Brązowooka widząc ich miny zagryzła wargę, musiała teraz przemyśleć czy rzucić w Charlotte bezpodstawnym oskarżeniem czy powiedzieć o liście. – Po prostu wiem, że ktoś ją wysłał by mnie zabić..- Dopowiedziała pod nosem, stojąca obok Hisui spojrzała dokładnie na zamkniętą dziewczynę.
- Lucy.. – Zaczęła dość spokojnie i złapała blondynkę za ramiona. – Wiem, że ona wygląda na taką, co lubi się bić..
- No dzięki.. – Warknęła Charlotte.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie masz dowodów, zamknęliśmy ją w lochu, bo was zaatakowała, ale jutro trzeba ją wypuścić, takie prawo.
- Czyli jutro będę wolna, świetnie! – Krzyknęła z udawaną radością czarnowłosa i podeszła do jednego z łóżek by się położyć, jednak widząc jego stan wybrała ziemię. Dziewczyna udawała pewną siebie, przez co wszyscy myśleli, że Lucy prawdopodobnie się pomyliła.
„Jeśli jesteś winna, nie pokazuj tego. Strach przed odkryciem cię zdradzi”
Te słowa pomagały jej przetrwać, osoba, która je wypowiedziała była dla niej wzorem do naśladowania, była jej najbliższa. W myślach nazywała go bratem, ale on ją traktował jak znalezionego bachora, który zginąłby gdyby nie parę rad i trochę pomocy, a to wszystko jej dał. Następnie ją zostawił, po prostu się obudziła a jego nie było obok. Płakała, ale nikogo to nie obchodziło. Kiedy się spotkali też była smutna, łzy powoli kapały i on ją zauważył, tylko on. Później ją opuścił, jak wszyscy. Nie wiedziała, czego szukał, nie znała jego prawdziwego imienia, wiedziała tylko jak zarabia. Mimo wszystko szukała go, nawet nie zauważyła, kiedy te poszukiwania stały się sensem jej życia. Lucy miała racje, Charlotte przyszła do tego miasta by zarobić pieniądze. Zarabiała tak samo jak jej brat, zabijała ludzi na zlecenie.
- Nic w takim razie nie zrobimy, wybacz Lucy. – Powiedział Jellal poklepując ją po ramieniu i razem z Juvią i Hisui wyszedł z ciemnych lochów. Gray i Erza również zrezygnowali z dalszego przepytywania, przyjaciółka nie miała dowodów. Blondynka usiadła naprzeciwko uśmiechniętej dziewczyny i złapała się za włosy. Natsu podszedł do niej, ta widząc jego nogi powoli się wyprostowała i lekko uśmiechnęła.
- Możecie iść, dam radę. – Powiedziała, a Happy pociągnął chłopaka do wyjścia, jednak ten został, czuł, że się coś dzieje. Kotek naprawdę bał się czarnowłosej i nie chciał już dłużej zostać w lochach, więc widząc, że reszta przyjaciół jest na górze poleciał do nich. Różowowłosy w tym czasie spokojnie usiadł obok Lucy. Charlotte widząc, że została tylko dwójka najbardziej zainteresowanych nią osób podniosła się z ziemi i oparła się o ścianę w taki sposób by obracając głowę w lewo widzieć dwójkę magów. Obecność chłopaka popsuła plany Lucy, chciała sama porozmawiać z dziewczyną i powiedzieć jej o liście, to wszystko byłoby wtedy takie łatwe.
- Trudno. – Powiedziała pod nosem. – Natsu ani słowa innym. – Zagroziła chłopakowi i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wyciągnęła z kieszeni kartkę i przeczytała w myślach.
♦Charlotte po nieudanej próbie zabójstwa
zostanie aresztowana i skazana, masz ją uratować. Ja tego nie♦ ♦zrobiłam, była to
Juvia, która ma wielkie serce i nie mogła się zgodzić na coś takiego,
prawdopodobnie♦ ♦widziała Charlotte, jako dziecko i znała jej opiekuna, przez co
Charl łaziła za nią cały czas. To Ty masz ją♦ ♦uratować! Nie wiem jak to zrobisz,
ale ona musi być zawsze obok Ciebie! Pamiętaj, że możesz♦ ♦wykorzystać przysięgę,
ale uważaj, bo jej moc zostanie uwolniona.♦
Czyli, miała zmusić Charlotte do łażenia za nią. Racja, mogła wykorzystać tą
całą przysięgę, ale jaką miała pewność? To było dziwne, po co w ogóle ona? Raz
jest sympatyczna i zabawna, potem poważna a nagle dostaje świra i atakuje
ludzi, fizycznie i psychicznie, czy ta dziewczyna na pewno jest jej aż tak
bardzo potrzeba? Natsu spojrzał na kartkę kątem oka, blondynka w tym czasie
zastanawiała się jak to ma rozegrać.
- Hej, robienie notatek to nie jest dobry pomysł. – Powiedział różowowłosy a
Lucy westchnęła z rezygnacją. Czarnowłosa w tym czasie stukała czarnym
paznokciem o pręty.- Natsu, to nie są moje notatki.. – Odpowiedziała, w jej głowie zawirowało tysiące zdań i milion słów. Jak miała wytłumaczyć mentalnemu dziecku coś, czego sama nie rozumiała zbyt dobrze? Podrapała się po głowie i spojrzała na twarz chłopaka, wpatrywał się w nią oczekując jakiegoś dokończenia. Blondynka czując na sobie jego zielone oczy zarumieniła się. Charlotte widząc tą scenę złapała za swój kamień i cisnęła nim w Lucy, zasmuciła się, kiedy nie trafiła a pocisk zrobił dziurę w ścianie.
- Napisała do mnie Lucy z przyszłości i stąd wiem, że ona jest na czyjeś zlecenie. – Krzyknęła nerwowo pokazując dłonią na zdziwioną Charlotte. Serce czarnowłosej przyśpieszyło, jej ciało oblał pot. Czemu się tak denerwowała? Przecież nawet to nie było żadnym dowodem! Natsu w tym samym momencie spojrzał na czerwonooką, która przestała udawać, a jej obawy wyszły na wierzch. Wiedział, że Lucy nie kłamie, po co? Wiedział, że jej poczucie sprawiedliwości bywa różne, ale wątpił, że dziewczyna będzie oskarżać niewinną osobę o morderstwo na zlecenie. Od początku nie czuł sympatii do Charlotte, może, dlatego że podczas ich pierwszego spotkania celowała pięścią w Lucy oraz chciała zaatakować Happiego? Niekoniecznie, po prostu czuł, że była zła. Blondynka podeszła na kolanach do czarnowłosej i usiadła krzyżując nogi.
- Nie musisz mówić czy to prawda czy nie, chce jedynie byś była moją przyjaciółką. – Powiedziała czekając na reakcje.
- Jesteś masochistką czy jak? – Zapytała powoli odsuwając się od Lucy, sugerując tym samym, że nie ma, co liczyć na przyjaźń. Brązowooka głęboko westchnęła, nie znała jej i od tej sytuacji w pokoju nie lubiła, skąd miała wiedzieć, że będzie musiała się z nią zaprzyjaźnić? Teraz Charlotte postawiła między nimi mur, gdyby tylko miała jakąś wskazówkę jak go zburzyć. Mimo wszystko czarnowłosa nie chciała szukać przyjaciół w swoich celach, chciała jedynie pieniędzy do dalszej podróży. Niestety teraz nie mogła nawet iść, jej moc była zablokowana.
- Hej, a może ściągniecie to ze mnie? – Zaproponowała patrząc raz na Natsu a potem na dalej myślącą Lucy. No tak, to byłoby za łatwe. Chłopak parsknął pod nosem odwracając głowę a blondynka spojrzała na jej nadgarstek i znów wyciągnęła kartkę. Przez jakieś pół godziny w ciemnym lochu panowała cisza.
- Twój opiekun? – Doczytała się w końcu Lucy. Czerwone oczy zamkniętej dziewczyny zaświeciły, z prędkością światła podbiegła do krat i usiadła naprzeciw blondynki.- Wiesz coś o nim?! Ta cała ty z przyszłości go zna? Wiesz gdzie jest?! – Zaczęła zadawać pełno pytań, na które druga nie mogła odpowiedzieć, przeczytała jedynie, że Charlotte chodziła za Juvią, bo ta wiedziała coś o jej opiekunie i prawdopodobnie to jej pomoże.
- Emm.. Jasne, powiem, jeśli ze mną zostaniesz i nie będziesz robić głupich rzeczy. – Odpowiedziała z uśmiechem. Natsu stojący cały czas z tyłu i przysłuchujący się tej rozmowie wyczuł, że coś jest nie tak, w tym momencie Lucy wstała i podeszła do niego, cały czas się odwracała i patrzyła na szczęśliwą i pełną nadziei czarnowłosą. Oboje wyszli z korytarza, na rogu wisiały klucze do otworzenia antymagicznych drzwi. Kiedy blondynka wyciągała po nie rękę została złapana za nadgarstek i przyparta do ściany przez chłopaka.
- Nie znasz jej opiekuna, racja? – Zapytał patrząc jej prosto w oczy.
- Robię to, co muszę, w liście pisze, że Juvia go zna, więc ją zapytam.. – Denerwowała się, to nie był Natsu, którego znała. Głupkowaty i mentalny dzieciak na chwilę znikł. Wiedziała, że nic jej nie zrobi, ale i tak bała się nawet skłamać.
- A jeśli Juvia go nie zna? Sama przecież nie wierzysz, że te kartki mają racje. – Westchnął puszczając dziewczynę i odsunął się krok do tyłu. Lucy odetchnęła, jej czerwone policzki zaczęły normalnieć, nawet nie wiedziała, kiedy takie się stały.
- Nie przemyślałam takiej opcji. – Zaczęła masować ciepłe miejsca i znów wyciągnęła rękę po klucze.
- Czyli wolisz ją okłamać?! – Krzyknął, kiedy ta ściągnęła ową rzecz. Zdenerwowana odwróciła się na pięcie w jego stronę.
- Czasami lepiej kogoś okłamać.. – Odpowiedziała i już chciała ruszyć przed siebie, jednak koło od kluczy złapała jeszcze jedna ręka. Natsu nie był zadowolony z tego, co powiedziała.
- I dać mu nadzieje? Ona kogoś naprawdę szuka! – Był naprawdę zdenerwowany, postawa dziewczyny poważnie go dotknęła, nie spodziewał się, że ktoś taki jak ona będzie okłamywać innych dla własnego dobra. Chłopak wyrwał klucze dziewczynie.
- Boże, to pewnie go znajdzie tak? Przecież chce jej pomóc i zapytam Juvii, jeśli ona nie wie to pójdę do kronik i znajdę o nim informacje. Skoro był we Fiore to na pewno coś o nim wiadomo! – Wymyśliła to przed chwilą, naprawdę nie chciała się z nim kłócić, ale musiała. – Daj mi te klucze. – Natsu spojrzał na nią.
- Skończ pierdolić. Szukanie kogoś przez większość życia wcale nie jest przyjemne. Zawiodłem się na tobie. – Mówiąc to rzucił kluczami na koniec korytarza. Samotnie wyszedł z lochów trzaskając drewnianymi drzwiami. Blondynka drżąc starała się powstrzymać potok łez, ścisnęła mocno pięści, przez co paznokcie zrobiły ślady na jej skórze. Ostatecznie nie wytrzymała i pobiegła za chłopakiem, wbiegła po schodach i otworzyła drzwi o mało się nie przewracając, nagła ilość światła dość porządnie ją. Niestety, jego już nie było. Powoli wróciła do ciemnego korytarza. Dość leniwym krokiem podeszła do kluczy i je podniosła. Hej Natsu, zniszczyłeś kółko. To właśnie chciała powiedzieć, ale, po co? Przywiązała się do chłopaka, praktycznie był jej pierwszym przyjacielem oraz pierwszym, z którym miała kłótnie. Zadrżała jeszcze raz wkładając klucz do zamka i przypominając sobie jego zdenerwowany wzrok.
- Hej, coś nie tak? – Zapytała Charlotte przechodząc przez otwarte drzwi. Lucy wracając do świata żywych uniosła pytająco brew. – Bo wiesz, płaczesz.. – Dopowiedziała przejeżdżając palcem po policzku dziewczyny, był mokry.
♦-♦-♦
- Mam dość. – Stwierdził Natsu wchodząc do pokoju i trzaskając ciężko drzwiami.
Oprócz niego w środku był Jellal z Grayem. Czarnowłosy siedział w samych
spodniach na kamiennym parapecie i popijając jakiś napój patrzył na ludzi,
drugi leżał plecami na łóżku i czytał książkę.- Tak, ciebie też miło widzieć Natsu. – Westchnął niebieskowłosy siadając prosto i przerzucając kolejną stronę. – Co się stało? – Zapytał w końcu widząc, że chłopak chodzi po pokoju i nie wie, co ze sobą zrobić. Niezainteresowany Gray wziął kolejnego łyka z puszki i skupił się na liczeniu świateł ulicznych, to było bardziej ciekawsze niż problemy tego młotka.
- Pokłóciłem się Lucy.
- No i?
- I.. Wiem, że mam racje, ale mimo to chce ją przeprosić. Chyba płacze. – Stwierdził z lekką niepewnością i podrapał się w tył głowy. Czarnowłosy zakrztusił się i przypadkowo wyrzucił puszkę przez okno, prawdopodobnie kogoś trafił. Przestraszony krzyknął, że przeprasza i chcąc nie chcąc włączył się do rozmowy.
- To idź ją przeproś? – Zaproponował Gray. – Wiem, że dla ciebie to coś nowego, ale człowiek uczy się całe życie, tak to szło Jellal? – Zachichotał, niebieskowłosy jedynie pokiwał głową, po czym sięgnął do stolika obok łóżka po jabłko. Natsu wyczuł w jego wypowiedzi drwinę, nie mógł na to pozwolić.
- Jeśli ją przeproszę wyjdzie na to, że miała racje, a nie ma. Ktoś tu powinien się nauczyć słuchać. – Gray widząc zbliżającego się chłopaka zeskoczył z parapetu i schował ręce do kieszeni.
- Skończ żyć na poziomie przedszkola. Z podejściem „Ja mam racje albo foch” to ty sobie nawet dziewczyny nie znajdziesz. – Parsknął czarnowłosy podchodząc krok bliżej do coraz bardziej zdenerwowanego różowowłosego.
- Nie zmieniaj tematu, po za tym, po co komu dziewczyna? – Gray na to pytanie uniósł brew i machnął ręką.
- Tak jak mówiłem, poziom przedszkola. Pójdziesz ją przeprosić czy nie? O co w ogóle poszło?
- Oczywiście, że nie. Nawrzeszczałem na nią, bo chce kłamać dla swojego dobra, kto tak robi? – Czarnowłosy położył rękę na jego ramieniu.
- Każdy tak robi stary.. – Odpowiedział a Jellal podniósł rękę z nadgryzionym jabłkiem do góry.
- Potwierdzam. – Oboje spojrzeli na niego jak na idealny przykład. Jellal kłamał odkąd go poznali. Namieszał on trochę w radzie, później o mało nie zabił Erzy. Skończyło się na tym, że ktoś oczyścił go z zarzutów, uznano, że był opętany przez Zerefa. Do tej pory jest grzeczny, przywrócono mu tytuł świętego oraz zaproszono do gildii. Po chwili znów wrócili do tematu.
- Słuchaj Hipokryto.. – Zaczął Gray.
- Nie wyzywaj mnie od osób, których nie znam, kto to był Hipokryt? – Jellal na to pytanie zaczął się śmiać, po czym rzucił książkę za siebie i spojrzał na przyjaciół.
- Gray ma na myśli, że sam kłamiesz a wrzeszczysz na Lucy, że to robi. – Zabrzmiał jak nauczyciel pouczający ucznia na lekcji. Różowowłosy poczuł się upokorzony.
- Rany tępaku, gdyby to było takie drobne kłamstewko jak moje to nie robiłbym teraz takiej afery! Lucy powiedziała tej całej Charlotte, że zna kogoś, kogo ona szuka, zrobiła jej nadzieje. Szkoda tylko, że kłamała. Ty nie wiesz jak to jest, kiedy kogoś szukasz i wszyscy robią ci fałszywe nadzieje. – Po tych słowach odwrócił się w stronę drzwi i złapał za klamkę. Przyszedł tutaj by trochę odetchnąć, ale w tej chwili był bardziej wkurzony niż wcześniej. Nikt tego nie rozumiał? On sam przez siedem lat szukał swojego ojca Igneela, wszyscy mówili mu, że coś wiedzą a okazywało się to kłamstwem. Mimo że powiedział ogólnie, że kłamanie dla własnego dobra jest złe to miał na myśli tylko dawanie fałszywej nadziei. Po prostu chciał powiedzieć, co leżało mu na sercu, wszyscy go oszukiwali na temat jego ojca. Teraz Lucy chciała w ten sposób wykorzystać Charlotte. To nie była jego wina, że płakała, mogła tego nie robić. Powtarzał to sobie w myślach przez cały czas i kiedy chciał już pociągnąć za klamkę zatrzymał go Gray łapiąc go za ramię.
- Uciekasz? Przestań żyć przeszłością i wrzeszczeć na ludzi, bo tobie coś kiedyś zrobili… - Przerwał widząc spojrzenie przyjaciela. Górna warga z jednej strony uniesiona, przez co widać było ostre kły, oczy przerażające. Czarne źrenice cienkie jak wykałaczka, zielone tęczówki dodawały spojrzeniu dzikości. – Spojrzałeś tak na Lucy? – Zapytał Gray, w tym samym momencie twarz chłopaka wróciła do normalności, spokojniejszy pokiwał twierdząco głową. Przed oczami czarnowłosego pojawił się obraz zapłakanej blondynki, złapał Natsu za kamizelkę i obdarzył go podobnym spojrzeniem. – To był ostatni raz. – Powiedział i wręcz popchnął przyjaciela na drzwi, które nagle otworzyły się i stanęła w nich wściekła Erza z puszką w ręku.
- Który to?! – Wrzasnęła. Przestraszony Gray zaczął drżeć, po czym zrobił kilka kroków w tył. Natsu widząc zachowanie towarzysza parsknął pod nosem i czy to był ten sam Gray, który groził mu kilka chwil wcześniej?
- Gray! Twoja puszka trafiła mnie w głowę! – Powiedziała widząc nerwową minę czarnowłosego. Zanim jednak zdążyła go zabić Jellal wstał i złapał szkarłatnowłosą w pasie oraz uniósł jej podbródek. Namiętny i długi pocałunek zaskoczył wszystkich. Erza po lekkim szoku zaczęła się uspokajać i już po chwili rozkoszowała się słodkim pocałunkiem ukochanego. Gray i Natsu nie wiedzieli jak się w tej chwili zachować, patrzyli na podłogę, sufit, wszędzie byle nie na nich. Kiedy w końcu skończyli czerwona jak cegła Erza spojrzała na dwójkę zdezorientowanych przyjaciół i kaszlnęła.- Tym razem wybaczę, ale następnym razem uważajcie. – Zniknęła tak szybko jak się pojawiła, Gray odetchnął.
- Rany, współczuje Jellal. Erza to chyba najstraszniejsza kobieta na świecie. – Zaśmiał się, lecz niebieskogłowego to nie bawiło.
- Ohh.. Zamknij się. Erza jest najdelikatniejszą osobą, jaką znam, przyszła tu tylko powiedzieć żebyś uważał, bo ta puszka mogła kogoś zranić. To, że okazuje emocje w taki a nie inny sposób to już nie jej wina. – Warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Natsu uniósł jedną brew wskazując ręką na drzwi.
- A temu, co odbiło?
- Miłość. – Odpowiedział Gray wracając z powrotem na kamienny parapet. - Rani serca, niszczy duszę i zmienia ludzi. - I w tym momencie Natsu stwierdził, że miłość jest dziwna.
Dziękuje Ci za miły komentarz i za całą wenę którą wysyłasz, to chyba na prawdę działa ;D Dzięki Tobie znowu zaczęłam pisać bo zauważyłam że kogoś interesuje moje opowiadanie. Jestem naprawdę wdzięczna.
OdpowiedzUsuńAww *-* Dziewczyno świetny pomysł z tą Lucy z przyszłości... Ciekawe jak to jest podróżować w czasie... I jak to jest możlwe... TARDIS!
OdpowiedzUsuńMai: Echia... Ty za du nowy żo czasu przebywasz w towarzystwie tej chorej Yoshike...
NIE MÓW TAK O NIEJ! >.<
Mai: Ale to ona Ci ciągle nawija o Doctorze Who...
Taka już jest... No dobra, ja tu rozkminiam podróżowanie w czasie zamiast pisać swą opinię...
Mai: No co ty nie powiesz... Lucy 4 święty mag- nigdy bym na to nie wpadła..
Ja też, nie chcę obrażać Lu, ale no jk już...
Mai: Dobra przymknij się z tymi Twoimi rozkminami, bo sama napiszę opinię za nas dwie...
*oczy zabłysły złowrogo* Co to, to nie!
1. Podoba mi się jak piszesz, naczytałam się już tyyylu opowiadań, fanficków i książek, a jednak nigdy nie znajduję słów jak moje opowiadania wypadają przy tych epickościach Y.Y
Mai: Ćśś... Nauczysz się...
Wątpię...
2. Fabuła od początku mnie zaciekawiła. Choć czytało się bardziej oryginalne fanficki, ale nk i tak jest świetne...
Mai: Zacięłaś się...
Wiem... Nwm co jeszcze napisać, bo mi już fanficki się mieszają x.x
Mai: To my lepiej pódziemy.
Wysyłamy peeeeeeeeeełne kontenery weny...
Mai: I czekamy nowy rozdział ;3
Rozdział jest świetny i długi... to co lubię. Historia robi się coraz ciekawsza i wciągajca... Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny blog. Nie spodziewałam się, że ta historia aż tak przypadnie mi do gustu, a jednak. Wspaniali bohaterowie, wspaniały pomysł. Naprawdę przecudownie mi się czyta!
OdpowiedzUsuń