- Nie wierze, że wyrzuciłaś Lokusia, a był taki zabawny. – Metus pociągnął nosem i jak rzep szedł za Lucy i resztą. Cała drużyna zdążyła już opuścić miasto mrocznej gildii oraz przejść połowę drogi, kiedy nie wiadomo skąd demon wyskoczył cały zapłakany. – Jesteś bez serca, pewnie ten teraz siedzi i za mną tęskni. – Stwierdził dumnie Metus zmieniając się w czarną chmurkę i wykorzystując iluzję dręczył Natsu czarnym deszczem. Lucy słysząc jego wypowiedz wybuchła śmiechem, Loki prawdopodobnie bardziej tęsknił za Aries niż za dręczącym go duchem. Jednak jedna sprawa zaczęła dręczyć Lucy, nie rozwiązała kontraktu z Lwem, więc czemu nie było go w świecie duchów? Może coś się wydarzyło i musiał im pomóc? Przez większość czasu ignorowała krzyki innych osób myśląc o swoim przyjacielu, aż w końcu zdała sobie sprawę, że zostawiła go w rękach nieznajomych ludzi! A co jeśli sprzedadzą klucz by naprawić dom? Albo cokolwiek! Przecież nawet nie znała imienia tego chłopaka! Stojąca teraz na końcu Lucy kucnęła łapiąc się za głowę. Nie mogła wrócić, bo straciliby czas, ale nie mogła też zostawić tak Lokiego, mimo ich strasznej historii byli podejrzani. Nikt poza nią nie wiedział, co zrobiła, przecież była wtedy sama. Miała im powiedzieć? Uznaliby ją za głupią.
- Lucy? Co się stało? – Zapytał Natsu kładąc jej rękę na ramieniu, dziewczyna zadrżała i podniosła głowę do góry. Wszyscy się zatrzymali i patrzyli tylko na nią, miała im powiedzieć?- Chyba martwi się, bo zostawiła Lokusia samego z jakimś chłopakiem. – Stwierdził Metus wracając do swojej normalnej postaci i udając smutek. Każdy z przyjaciół był zaskoczony nierozważnym zachowaniem blondynki, brali ja za osobę odpowiedzialną. Jedyne Natsu stał niewzruszony tym, co powiedziała, w ogóle go to nie zaskoczyło.
- Lucy! Jak mogłaś to zrobić?! Sama widziałaś, że tam byli sami dziwni ludzie! A jeśli teraz twojemu duchowi stanie się krzywda? – Krzyknął Jellal patrząc jak dziewczyna kuli się ze strachu.
- Jeśli zrobiła coś tak nierozważnego to musiała mieć ważny powód, racja? – Westchnął Natsu pocieszając tym samym Lucy. – Może niech Happy…
- Głupiś? – Przerwał mu Gray. – Happy i jest może szybki, ale nic nie zrobi, jeśli będą coś chcieli zrobić z tym kluczem. Ja pójdę. Gdzie to jest? – Zapytał podając rękę dziewczynie, która wstała.
- Obok głównej drogi, kilka małych dróżek w bok i będzie stał taki zniszczony dom na górce, z tyłu ma uschnięty ogród. – Kiedy Lucy zaczęła tłumaczyć drogę chłopakowi do stojącego dalej Natsu podeszła Erza.
- Miałeś jej szukać a ją obserwowałeś, prawda? – Zapytała podejrzliwie a ten tylko wzruszył ramionami. Po chwili Gray już wiedział gdzie iść, więc użył swojej mocy i zamroził całą drogę, którą przeszli i jak na łyżwach bardzo szybko poruszał się w kierunku miasta. Reszta nie chcąc tracić więcej czasu znowu poszła przed siebie. Metus jednak stał i patrzył jak czarnowłosy znika za horyzontem z dziwną miną pełną zastanowienia.
- Ej kopytniak! Idziemy. – Krzyknął Happy, ale duch nie słuchał i zamiast wrócić do pani zmienił się w chmurę i poleciał za chłopakiem. – Lucy, on..
- Zostaw go, jeśli skończy mu się moc wróci do swojego świata. – Westchnęła zmartwiona dziewczyna i przyśpieszyła do tępa Erzy, obie były na przodzie i rozmawiały. Ta droga naprawdę wydawała się być długa. Wszędzie były uschnięte rośliny albo martwe zwierzęta, prawdopodobnie minęli ludzki szkielet po drodze, ale nikt o tym nie mówił. W każdym gotowała się krew, że jedna gildia potrafi wyrządzić takie krzywdy innym. Niestety, gildia to gildia i zakaz walki między nimi cały czas obowiązuje. Po za tym tam było za dużo osób dla sześciu magów, było tam pełno patroli po pięć osób i minimum jedna umiała anulować magię. To było przerażające, kiedy tak potężne gildie były złe i zabijały. Lucy naprawdę musiała porozmawiać z królem i księżniczką.
♦-♦-♦
- Co ty w ogóle chcesz zrobić? – Zapytał Gray przynosząc blondwłosej kobiecie pióro i papier oraz siadając obok niej przy wielkim stole. On i Lucy nie widzieli się kilka lat, od czasu śmierci pewnych osób. Każdy obarczył winą blondynkę, przez co ta musiała opuścić miasto. Kiedy stanęła rano pod jego drzwiami nie mógł uwierzyć, że odważyła się tu pokazać, jednak wiadomość, że chce naprawić swoje błędy ucieszyła go i wybaczył jej, mimo że w głębi serca dalej jej nienawidził.
- Znalazłam sposób by wysłać jakąś rzecz w przeszłość, dość ryzykowne, ale może się udać. – Powiedziała mocząc pióro w atramencie i pisząc kilka słów, potem powtórzyła czynność. Gray siedział i myślał nad tym, co powiedziała, jasne, że minęło kilka lat i magia jest bardziej rozbudowana, ale bez przesady.
- Kto ci tak powiedział? – Zapytał podpierając się jedną ręką, Lucy nie odwracała wzroku z kartki. Dziewczyna widocznie długo myślała jak powinna brzmieć odpowiedź aż w końcu uśmiechnęła się pod nosem.
- Ktoś, kto mnie szczerze nienawidzi..
- Więc skąd masz pe..
- Ta osoba kochała kogoś, kto zginął tamtego dnia. – Więcej już nie rozmawiali. Gray poszedł ogarnąć pudła walające się w jego domu, a Lucy pisała. List ten był kierowany do najważniejszej osoby tego dnia, do młodszej Lucy.
♦-♦-♦
Gray nie tracił czasu i pędził jak najszybciej do miasta, lód skończył się trochę dalej od bramy, więc resztę drogi musiał pokonać pieszo. Kiedy przechodził przez wrota przywitały go cwane uśmieszki członków mrocznej gildii, na chwilę pomyślał, że czegoś się domyślają, ale nie o to chodziło? Zapamiętano twarz chłopaka i magowie cieszyli się widząc, że ich miasto jest kolejny raz odwiedzane. To było dziwne. Zgodnie z instrukcjami przyjaciółki szedł główną drogą i skręcił do brudnej dróżki, trochę przeraził go widok 40centymetrowego szczura, ale i tak szedł do przodu. Wcześniej nie miał okazji bliżej przyjrzeć się miastu, niestety, gdy zaczął pożałował. Wszędzie było minimum jedno zbite okno, drogi były brudne i pełne śmieci. Ściany budynków niemalowane od setek lat, jeśli w ogóle były kiedyś malowane. Zwierzęta ginęły tu bardziej ze smrodu niż braku jedzenia, które z resztą było zgniłe. Kiedy czarnowłosy wybierał, w którą stroną dróżki ma przejść usłyszał rozmowę ludzi i szybko schował się za śmierdzącym rybą kontenerem, Happy byłby w niebie.
- Juvia mówi, że to nie było miłe. – Stwierdziła niebieskowłosa dziewczyna wychodząc na przód drużyny. Inna, zaś blondynka spojrzała na nią morderczym wzrokiem i złapała ją za sukienkę. Nie wyglądało to za dobrze, na pewno był to patrol, co naprawdę źle wróżyło! Gray chciał się spokojnie wycofać i pójść okrężną drogą, jednak usłyszał coś, dzięki czemu został, a były to słowa niebieskowłosej.
- Juvia wie, że jest nowa, ale to, co robicie jest złe. Wykorzystujecie iluzje, aby tworzyć ludzi z problemami, aby inni wam oddawali swoje rzeczy a potem je sprzedajecie! – Blondynka nie wytrzymała i popchnęła Juvie na ścianę.
- Oh, obrończyni uciśnionych się znalazła. Najpierw naucz się mówić w pierwszej osobie a potem wygłaszaj swoje zdanie. – Zachichotała i kucnęła przy oszołomionej Juvi, w jej ręce powstał zielony krąg, z którego wyciągnęła sztylet. – A może po prostu odetnę ci ten ładny języczek i przestaniesz gadać takie głupoty? – Zapytała i groźnie odwróciła się w stronę innych. – Wypad, ja się nią zajmę. – Trochę przerażeni członkowie grupy grzecznie posłuchali blondynki, która z wielkim uśmiechem zamiast odciąć język wbiła sztylet w udo dziewczyny. Z gardła Juvi wydostał się okrzyk pełen bólu. Noga zaczęła lekko drżeć a oczy dziewczyny zalały się łzami, krew zaczęła brudzić nogę Juvi. Gray nie mógł uwierzyć w to, co widział, ktoś z gildii krzywdzi drugą osobę z tej samej? Zdecydowanie była to mroczna gildia, gardząca swoimi członkami i tworzącą hierarchię, „kto silniejszy ten rządzi” Jednak zainteresowała go ta niebieskowłosa dziewczyna, która otwarcie powiedziała, że to, co robią jest złe i postawiła się tej silniejszej. Chłopak nie mógł jej tak zostawić, więc spokojnie zakradł się do londynki i zanim ta zdążyła zareagować uderzył ją w głowę kawałkiem lodu, powstałego za pomocą jego magii. Po pozbyciu się zagrożenia, bardziej ogłuszeniu, podszedł do dziewczyny i pewnym szarpnięciem wyciągnął sztylet i zamroził ranę. Mimo szybkiej reakcji wyciągnięcie i tak bolało, więc Juvia musiała zasłonić usta ręką by nikt nie usłyszał, bo gdyby się tak stało patrole natychmiast „ruszyłyby z pomocą”
- Wybacz, mogłem zareagować wcześniej, ale musiała się czymś zająć. – Stwierdził ponuro a jej niebieskie oczy dokładnie przyjrzały się bohaterowi, to było coś, co nazywają miłością od pierwszego wyjrzenia. Wszystko w nim było dla niej idealne, jego wygląd, postawa, tok myślenia oraz magia. – Jestem Gray, a ty? A tak po za tym wybacz, ale co taka osoba robi w mrocznej gildii? – Zapytał z wielkim zdziwieniem wypisanym na twarzy. To nie tak, że wyśmiewał Juvię, chodziło o to, że wszyscy byli okrutni i nieuczciwi, a ona odwrotnie, co liczyło się, jako komplement.
- Juvia.. Juvia jest w tej gildii, bo pokonała jej i musiała wybrać, albo śmierć albo dołączenie. – Westchnęła kuląc nogi i zakrywając nimi zarumienioną twarz. Dzięki chłopakowi mogła ruszać nogą bez obaw, bo zamiast przeszywającego bólu odczuwała delikatne kłucie. Po chwili jednak wstała dumnie pokazując ręką na blondynkę. – Ale Juvii się nie podoba to, co robią! Przez tą atmosferę ludzie się nabierają! – Pisnęła. Gray uniósł jedną brew, rzeczywiście niebieskowłosa coś wspominała o jakiejś iluzji. Już chciała zapytać, kiedy nagle uderzyła w niego czarna chmura, która odleciała zmieniając postać na prawdziwą. Metus nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie, był zmęczony i prawie padał z braku mocy magicznej. Gdyby pobiegł nie było by problemu, ale przecież chmurką lata się szybciej i wygodniej. A żeby było zabawniej, nawet nie wrócił do świata duchów by się zregenerować tylko od razu poleciał za czarnowłosym, mimo że wcześniej kilka godzin latał za Lucy i jej towarzystwem. Co dziwne duch był na tyle miły, że zanim nastąpiła przemiana dotknął Juvii, aby nie zobaczyła swojego największego lęku.
- Chłoptasiu, zamiast romansowaniem mógłbyś się zając szukaniem Lokiego. – Warknął Metus, a twarz dziewczyny oblał wielki rumieniec.
- Gray-sama romansuje z Juvią, ożeni się z nią i będą mieli wiele dzieci. A potem wybudują razem piękny dom z ogrodem i fontanną.. – Kiedy ta mruczała pod nosem swoje fantazje i o mało nie mdlała chłopak przypomniał sobie, dlaczego leciał tu tak szybko, złapał ramię dziewczyny i poleciał do przodu gdzie stał mały, zniszczony domek. Matsu nie tracił czasu i nawet nie tracił czasu tylko poszedł przed siebie, niestety nikogo nigdzie nie było. Gray poszedł za nim oraz zapukał do domu, wyglądało na to, że nikogo nie ma w środku.
- Gray-sama? Czy on coś panu zabrał? – Zapytała z poważną miną Juvia. Rzeczywiście, teraz sobie przypomniał, że dziewczyna coś wspominała o wykorzystywaniu iluzji.
- Nie mi, moja przyjaciółka oddała komuś klucz by ich upewnić, że wróci. Jednak to było dziwne, bo ona jest odpowiedzialna i traktuje ich jak przyjaciół, a nie jak rzecz, więc..
- Nie oddała go sama. Ta gildia, to miasto, wszystko tutaj to iluzja. – Gray i Matus, który przed chwilą wrócił po dokładnym obejrzeniu terenu unieśli jedną brew, jako oznakę zdziwienia. – Wchodząc tu ma się wrażenie, że wszyscy mieszkańcy są w strasznej sytuacji, jednak oni nie istnieją. Mistrz gildii używa magii iluzji by oszukiwać ludzi, aby dawano „mieszkańcom” rzeczy, które oni później sprzedadzą. Reputacja o mordercach rozniosła się dzięki wszystkim oszukanym turystom, tak naprawdę tylko kradną. Jednak sama iluzja by nie wystarczyła. Magia, która tworzy w ludziach aurę zaufania również została tu użyta, może, dlatego wasza odpowiedzialna przyjaciółka oddała klucz, dała się oszukać. – Przerażeni przyjaciele jeszcze raz zaczęli przeszukiwać teren, aż w końcu Metus zauważył jakiegoś chłopaka dającego złotą rzecz zakapturzonej postaci w powozie. Mimo że poinformował Graya, który również pobiegł w ich kierunku, bo do drogi było za daleko by trafić lodem duch był bliżej. Niestety, nie zrobił nic, bo jego magiczna moc skończyła się i chcąc nie chcąc zniknąłby ją odnowić. Czarnowłosy i Juvia zostali sami, dziewczyna chcąc pomóc ukochanemu również zaczęła używać magii. W jej rękach pojawiły się małe kule wody, które zaatakowały stojący już niedaleko powóz, Gray natomiast zamroził je, kiedy go mijały tworząc twarde, lodowe kule. Trafiły one w pojazd, niestety strasząc konie, które nie słuchając nikogo ruszyły przed siebie a zamaskowana postać wyrwała czarnowłosemu klucz z ręki i odjechała, nawet nie płacąc. Gray przeklął w myślach i spojrzał na wystraszonego, młodszego chłopaczka. Podniósł go za bluzkę do góry i zdziwił się, kiedy postać zniknęła, spojrzał na Juvię, która zrobiła minę „a nie mówiłam?” Jedyne, co zdążyli zobaczyć, to czarny znak przekreślonego koła na ręce zamaskowanej postaci. Ale czy to coś zmieniało?
♦-♦-♦
- Słucham? – Zapytał zdziwiony Jellal słysząc dokładnie to samo od księżniczki Fiore - Hisui. Zielonowłosa wzdychając odłożyła książkę, którą aktualnie czytała i podeszła do wielkiego okna. Natsu, Jellal, Happy, Erza i Lucy znajdowali się w pałacu znajdującym się w samym centrum Crocus i mimo że dotarcie tutaj zajęło im praktycznie cały dzień nie spotkali na swojej drodze żadnej przeszkody. Po przybyciu Mistrz Lucy dość solidnie jej wytłumaczył, że ucieczka jest zła, mimo że ta wcale nie uciekła, Natsu o mało nie wywołał wojny z wojskiem stając w obronie blondynki. Powstrzymała ich Hisui zapraszając wszystkich do środka, mniej więcej tak znaleźli się w pokoju księżniczki. Oprócz wielkiej toaletki obok takich samych rozmiarów okna ze śnieżnobiałą firaną znajdowało się tam jeszcze ogromne łoże z baldachimem, półka na książki i w żaden sposób niepasująca do jasnego wystroju, ciemna komoda z ubraniami. Ściany były koloru lekko różowego, sufit biały, a podłogi ozdobione zostały dwoma czerwonymi jak krew dywanami.
- Mówiłam, to tylko iluzja. – Powtórzyła, jednak nie zagłębiając się ponownie w szczegóły i spojrzała zdenerwowanym wzrokiem na zmartwioną i zawstydzoną Lucy. – Ciesz się, że nikt oprócz mnie nie wie, co się stało i lepiej by wasz przyjaciel odnalazł klucz, jeśli nie to właśnie straciłaś jedno ze swoich narzędzi. – Po raz kolejny odparła zdecydowanym i królewskim tonem, jednak blondynka słysząc to nie mogła pozostać bez słowa odzewu.
- To nie narzędzia, to przyjaciele, żywe istoty..
- Lucy skończ. – Przerwała jej odsuwając się od okna i podchodząc do niej tak, blisko że między końcówkami ich butów było kilka milimetrów. – Wierzyłam w to, co mówiłaś dopóki nie oddałaś Lwa, czy można od tak sobie porzucić przyjaciela? Myślałam, że jesteś na tyle silna i ta amatorska iluzja na ciebie nie zadziała, widzę myliłam się. – Warknęła, a dziewczyna opuściła głowę w dół dając do zrozumienia księżniczce, że nie zamierza się jej sprzeciwiać. Hisui normalnie byłaby dumna z siebie, że tak uparta osoba jak Lucy dała jej się przekonać do swojego zdania, jednak tym razem żałowała.
- Skąd wiesz, że to była amatorska iluzja? – Warknął Natsu widząc lecące po policzkach Lucy łzy. – Nie wychodzisz z tego zamku, jedyne, co wiesz to to, że ta gildia istnieje i nikogo nie zabija. Skąd? Od twoich informatorów z wojska, którzy wiedzieli o podstępie i nie próbowali nawet pomóc tym ludziom, bo wiedzieli, że nie istnieją. Lucy chciała pomóc i udało im się ją oszukać, ciebie też by pewnie nabrali. – Stwierdził i pokazując wrednie kły odwrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami, Lucy zauważyła, że robi to dość często. Mówi, co mu ślina na język przyniesie a potem wychodzi trzaskając drzwiami, najgorsze jest to, że często ma racje. Zielonowłosa odwróciła się do drużyny plecami i poprosiła blondynkę o pokazanie swoim przyjaciołom tymczasowych pokoi. Gdy wszyscy wyszli na jej twarzy zagościł wielki uśmiech, dziewczyna dotknęła szyby patrząc na chmury.
- Twój wychowanek mnie zadziwia, potrafi obronić swoich przyjaciół nawet w tak niesprzyjających warunkach. Naprawdę dobrze nim pokierowałeś, królu ognistych smoków. – Zachichotała ściągając rękę z okna i wracając do czytania książki.
♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦
O Boże, mogę umrzeć w spokoju! Fairy Tail wróciło! *-*
Michael: Umrzeć, ty o mało nie umarłaś kiedy oglądałaś odcinek. Chcecie wiedzieć kiedy się poryczała? Ja osobiście myślałem że jak skończy się odcinek, jednak nie. Zaczęła ryczeć po zobaczeniu openingu, a dokładnie tej sceny:
Ej no.. Uwielbiam Nalu, ale nie wiedziałam, że tą scenę zobaczę tak szybko.. Po za tym nie mogłam uwierzyć, że po roku cierpienia w końcu wróciło..
Michael: Tsa, winny się tłumaczy...Ryczałaś tak, że dziwię się,
że sąsiadka nie przyszła i nie zapytała, czemu dach jej przecieka.
Może troszkę. ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)