- Więc? – Zaczął groźnie Macarov spoglądając raz na
Happiego, a raz na Natsu. W całym gabinecie panowała przerażająca atmosfera. W
samym pokoju znajdowali się jeszcze Lucy, Erza oraz Jellal i Gray. Zanim jednak
Mistrz Fairy Tail zdążył nawrzeszczeć na zaginionych blondynka podniosła rękę
do góry, aby dostać pozwolenie o zabranie głosu.
- Zacznijmy od tego, że ci dwoje mnie nie porwali a uratowali, dwa razy. – Powiedziała przez zęby, przyznanie się do bycia ciężarem nie przychodziło jej z łatwością. Niestety słuch staruszka nie był już taki sam jak za czasów młodzieńczych, więc poprosił o powtórzenie. Lucy niechętnie podwyższyła ton głosu, po czym dowiedziała się, że Macarov znowu nic nie usłyszał. Wkurzona i czerwona ze wstydu dziewczyna tupnęła noga i mówiła to tyle razy, że w końcu nie wytrzymała i to wykrzyczała. Reszta kółka różańcowego spojrzała raz na domniemanych porywaczy, a raz na Lucy. Wszyscy tak jak mistrz mieli taka samą minę, zdziwienie. Po chwili Macarov jednak podrapał się radośnie po głowie i usiadł na swoim biurku.
- A więc jednak dobrze usłyszałem za pierwszym razem. – Zaśmiał się jakby nigdy nic a w blondynkę oblała fala złości, musiała mówić coś tak upokarzającego by stary dziad upewnił się do jej słów?! Nie zdążyła jednak palnąć niczego głupiego bo białowłosa barmanka Mirajane przyniosła wielką la’crime komunikacyjną. Wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli jak Mistrz próbuje się połączyć z królestwem. Udało się, na ekranie pojawił się trener Lucy, nie wyglądał na szczęśliwego.
- Streszczaj się Macarov, jeśli nie masz żadnych informacji o Heartfilli to lepiej nie przeszkadzaj… - Jego słowa zaskoczyły blondynkę, myślała, że jest zajęty jakąś papierkową robotą a nie jej poszukiwaniami. Po chwili jednak olśniło ją, przecież zajmowała tytuł rycerki młodej księżniczki i musiała jej pilnować, ale raczej to było zwykłe dotrzymywanie towarzystwa. „Lepiej nie chuchać na zimne” tak powiedział jej Mistrz, kiedy pytała, czemu mimo mocnych wojsk, zabezpieczeń itp. musi pilnować księżniczki. Wytłumaczenie raczej proste, chodziło gwarancje bezpieczeństwa. Mimo wszystko zostało już ustalone, że Lisey nie będzie królową, zostanie nią Hisui.
- Właśnie chce to powiedzieć, Lucy jest u nas. – Powiedział spokojnym tonem. Mistrz dziewczyny przez chwile dumał, aby przypomnieć sobie imię jego uczennicy, po czym uderzył ręką o stół.
- Wiedziałem, że Fairy Tail chce być najlepszą gildią! Ale nie wiedziałem, że posuniecie się do porwania! – Warknął nerwowo wstając z krzesła, które z wielką siłą uderzyło o podłogę. Kartki z biurka zaczęły latać po całym gabinecie. Zdziwiony Macarov poprosił gestem dłoni by blondynka podeszła, nie musiał dwa razy powtarzać, bo dziewczyna natychmiast chciała wyjaśnić nieporozumienie by nie robić Fairy Tail jeszcze większych problemów.
- Mistrzu! Tu Lucy! Nic mi nie jest, oni mnie uratowali… - Stwierdziła, po czym zaczęła myśleć, przecież w praktyce to oni wkurzyli tego gada. Czyli w końcu została wpakowana w dziwną przygodę czy uratowano ją od szarej codzienności?
- Heartfilla! – Krzyknął jeszcze raz trener a brązowooka stanęła na baczność. Tak, czas na filozofie będzie później, teraz musiała udobruchać Mistrza.
- Nic mi nie jest! Wrócę jutro albo po jutrze! Najszybciej jak się da! – Pisnęła widząc groźną minę trenera, jego morderczy wzrok popatrzył na resztę osób stojących za Lucy i Dreyarem. Wszyscy mieli kamienne twarze i nic z nich nie można było wyczytać, czy się cieszą, że Lucy wraca czy się smucą, nic nie było wiadome. Niestety Mistrz zrozumiał to inaczej.
- Jesteś zastraszana. Natychmiast wysyłam wojsko, które cię odbierze oraz postaram się o pismo rozwiązania Fairy Tail! – Mówiąc to chciał już odejść, lecz wkurzony Natsu uderzył dłonią w stół, odgłos zatrzymał przywódcę armii.
- Nie żartuj sobie, nikt nie zastrasza Lucy! Przyjdziemy do was! Dziś wyruszamy. – Mówiąc to odszedł otwierając drzwi kopniakiem, zmartwiony Happy wyleciał za nim. Atmosfera była strasznie napięta, więc Erza zaczęła wszystkich uspokajać.
- Proszę nie wysyłać żadnego wojska, ani nie rozwiązywać Fairy Tail. Odprowadzimy Lucy całą i zdrową. Mimo wielu plotek nie jesteśmy żadnymi bandytami czy mordercami, gdyby tak było nie bylibyśmy legalną gildiom, prawda? Proszę się uspokoić i pomyśleć, co taka nierozważna gildia jak my może wyciągnąć od dziewczyny zbytnio niezaangażowanej w życie wojskowe? – Wszystko, co powiedziała czerwonowłosa było logiczne i prawdziwe. Mimo że Lucy czasami chodziła na bitwy to nigdy nie zostawała tam zbyt długo, jej życie kręciło się wokół Lisey. Mistrz chyba też uwierzył w jej przekonania, bo znowu usiadł i zaczął dumać.
- Dobrze, macie dwa dni. Jeśli do tej pory nie wrócicie wysyłam wojsko. – Po tych słowach obraz znikł. Wszyscy oprócz Graya odetchnęli z ulgą.
- Mamy dwa dni? Tylko? – Zapytał rozkładając ręce, Jellal spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
- Pociągiem do Crocus jedzie się kilkanaście godzin, dwa dni to dużo czasu. – Odpowiedział zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Tak, jeśli nie ma święta powstania państwa Fiore i gdy pociągi w ogóle jeżdżą! – Tym argumentem dobił wszystkich, każdy spojrzał na Mistrza, jego wzrok znaczył tyle, że mają iść nawet i pieszo. Bez słowa wszyscy cichutko wyszli i ku zdziwieniu na dole czekał już Natsu z Happym, byli już bardziej weseli, pewnie, dlatego że pamiętali, jaki dziś dzień. Lucy i reszta grupy nie podzielali ich szczęścia, jedyne, co czuli to niepokój, że nie zdążą.
♦-♦-♦
Młoda kobieta weszła w tym czasie do jednego ze sklepów, znajdowała się w swoim starym mieście, stała w miejscu gdzie niegdyś znajdował się jej dom, to uczucie przywoływało nostalgię. Delikatnie zapukała, a szyld wiszący na drzwiach odpadł wraz z gwoździem. Kobieta pisnęła i schowała chudą rękę z powrotem pod płaszcz, chichocząc pod nosem zdała sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, kiedyś nie przestraszyłaby się jakiegoś szyldu. Ale kiedyś była głupia, odważna i myślała, że ukrywanie swoich słabości jest dobre, to doprowadziło ją do tego stanu i do tej decyzji.
- Czego? – Mruknął zaspany mężczyzna o czarnych włosach, jego podkrążone oczy świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. W kobietę po raz kolejny uderzyła fala smutku i wspomnień, tych dobrych i tych smutnych. Blondynka powoli schyliła się i podniosła szyld, na którym znajdowało się nazwisko mężczyzny i po dokładnym przeczytaniu oddała rzecz właścicielowi. Czarnowłosy zdezorientowany zachowaniem kobiety przetarł oczy, zamazany obraz zaczął się zaostrzać.
-… Ty… - Zaczął nerwowo napinając mięśnie i stając w pozycji gotowości do zaatakowania. – Czego chcesz? – Warknął. Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się i ściągnęła kaptur. Wiatr zawiał delikatnie i przywiał liście z pobliskiego parku, ptaki zaczęły śpiewać, a blond włosy rozwiały się w bok, zgodnie z ruchem wiatru. Wyciągając rękę do przodu westchnęłaby dodać sobie odwagi.
- Chce pomocy, chce odwrócić błąd, który popełniłam, który wy przeze mnie popełniliście. Ja… - Zatrzymała się, jej oczy same zaczęły łzawić, przypomniała sobie o wszystkim, o skutkach swojego postępowania, o swojej głupocie, o tym, że wiele osób zginęło przez jej jedną, małą zachciankę.
- Ja naprawdę nie chciałam żeby oni umarli! – To już nie był normalny głos, nie było tak jak zaplanowała, miała sobie o tym nie przypominać, miała być spokojna. Spokój zamienił się w histerie, a to zainteresowało ludzi. Mężczyzna widząc przechodniów pociągnął blondynkę do środka, przynajmniej w umyśle tłumaczył sobie, że to przez możliwe problemy, ale tak naprawdę też przeżywał śmierć bliskich i zdał sobie sprawę, że to nie tylko wina dziewczyny.
- Naprawdę musisz mi pomóc! Błagam! – Krzyknęła opadając na podłogę. Miała już dość, wszędzie gdzie nie poszła myślała, że ludzie wiedzą, co zrobiła, że każdy jej nienawidzi, ona sama siebie nienawidziła. –Szukałam, naprawdę szukałam… i znalazłam! Możemy ich uratować, możemy przywrócić dawne panowanie, możemy zmienić czas! – Płakała coraz głośniej, coraz mocniej. Jej słowa były ledwo zrozumiałe, jednak mężczyzna wiedział, o co chodzi. Uklęknął naprzeciwko dziewczyny i spojrzał w jej brązowe oczy, pełne nadziei. Mimo silnej woli z jego oka popłynęła jedna, samotna łza i przypomniały mu się czasy młodości, kiedy płacz był bardzo naturalny a wybaczanie było normalne.
- Zapomniałbym. – Powiedział głaszcząc dziewczynę po głowie jak młodszą siostrę, bo tak ją kiedyś traktował. – Witaj z powrotem Lucy. – Uśmiechnął się a blondynka naprawdę uwierzyła, że jej pomysł może się udać i że niedługo wszyscy znów będą razem.
♦-♦-♦
- No ja was chyba zabije… - Powiedział Gray widząc jak Natsu z Happym wyrzucają wszystkie rzecz z plecaków w poszukiwaniu mapy. Lucy stała nad nimi z uśmiechniętym Metusem u boku, do którego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Mimo że duch był nazywany „koszmarem” przyjaciele bardziej bali się wkurzonej Erzy, stojącej z wielkim mieczem. – Jaki debil idzie do innego miasta bez mapy?!
- Gray, nikt z nas nie wziął mapy, więc to nie tylko ich wina… - Stwierdziła Lucy, Natsu i Happy zobaczyli w blondynce nadzieje na ratunek, rzeczywistość okazała się bardzo okrutna. Brązowe oczy spojrzały w ich stronę. – ALE TO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE WYSZLIŚCIE SZYBCIEJ I MOGLIŚCIE O NIEJ PAMIĘTAĆ! – Krzyknęła kopiąc w nich kamyczkami leżącymi obok rzeki, po czym podeszła do reszty grupy. Szczęśliwy Metus chyba podłapał pomysł i zaczął zbierać kamyczki, za każdym razem oglądając czy przy trafieniu zrobi jakieś szkody. „Diabeł, czysty diabeł” pomyśleli wszyscy oprócz Lucy, która znała go za dobrze by nazywać tak nadzwyczaj dobrego demona diabłem.
- Skoro nie mamy wyjścia.. Pamięta ktoś, w którym kierunku było Crocus? – Zapytała blondynka odczepiając srebrny klucz od paska. Nastała wielka cisza, którą przerwał, co dziwne Happy.
- Jak pokazywałaś tą mapę pingwinowi to pamiętam, że Zachód? – Pingwin? Lucy uniosła jedną brew do góry. Nie ważne, stwierdziła otwierając wrota. Pixis natychmiast wskazał właściwy kierunek, na co wycieczka zareagowała okrzykiem szczęścia. Jedynie Metus był smutny, bo musiał zostawić swoje biedne kamyczki.
Droga była zaskakująco długa i to nie, dlatego że Erza nie pozwalała się zatrzymywać, ani z powodu wielkiego upału, a już w ogóle nie przeszkadzało to, że Metus przez większość czasu rzucał w Natsu zachomikowanymi kamieniami, za co Lucy odesłała go z powrotem. Mimo, że zapewnienia Jellala mówiły, że dotrą przed wyznaczonym limitem czasu mężczyzna przez całą drogę miał wątpliwości, z którymi musiał się samotnie zmagać, w swojej głowie by nie denerwować towarzyszy. Zmęczony Happy siedział na ramieniu różowowłosego przyjaciela, nie, dlatego że był zbyt leniwy by latać, wręcz przeciwnie. Wszyscy prosili go by latał jak najwyżej by się upewnić, że dobrze idą albo by zobaczyć, co jest dalej, w końcu, gdy słońce zaczęło zachodzić wzleciał jeszcze raz. Podróż w dzień nie była dobra z powodu panującej temperatury, ale to samo można powiedzieć o nocy. Skoki pogody były oszałamiające, raz upał a potem chłód lub deszcz. Oczywiście to nie był jedyny problem, po prostu po praktycznie całym dniu podróży każdy był zmęczony, nawet Erzie, która silnie i dumnie prowadziła całą drużynę.
- Zaraz zacznie padać. – Stwierdziła Lucy strzepując z nosa kilka kropelek wody. Wszyscy spojrzeli na Happiego, jego mina nie wskazywała nic dobrego i szybko wylądował na ramieniu szarłatnowłosej i wyszeptał jej coś do ucha by później znów wzlecieć do góry. Gray popatrzył na tą sytuację trochę podejrzliwym wzrokiem, tym bardziej, że zaczynało coraz mocniej padać a oni zwalniali. Chłopak stojąc na końcu przyśpieszył i podszedł do przyjaciółki oraz zobaczył jej niewzruszoną twarz.
- Co jest? – Zapytał spokojnie wyjmując ręce z kieszeni i łapiąc ja za ramię.
- Nic istotnego, zastanawiam się nad okrężną drogą. – Takiej odpowiedzi się nie spodziewał, ale był zdziwiony, że ta mówiła praktycznie szeptem. Wiedział, że nie chciała martwić reszty, tak jak każdy w tej grupie miała jakieś zmartwienie. Niestety ten problem był poważniejszy, jeśli nie przyśpieszą – spóźnią się, jeśli pójdą okrężną drogą - to samo.
- To nie jest nic istotnego! Co się dzieje? – Warknął na tyle głośno by reszta ekipy usłyszała i wszyscy zatrzymali się na środku zabłoconej drogi moknąc przy tym od stóp do głów. Jej brązowe oczy spojrzały na niego z chęcią mordu, zaraz po tym westchnęła i gdy Happy wylądował, bo zauważył postój zaczęła mówić.
- Możliwe, że niedaleko jest teren mrocznej gildii, nie chce narażać nas na walkę, bo zajęłoby to za dużo czasu. I zanim zaczniesz Natsu, nie. Nie dasz rady ich pokonać minutę. To nie złodzieje, to mordercy z silnymi magami. Więc albo przechodzimy naokoło albo musimy udawać przechodniów miasta będącego pod ich kontrolą i przenocować uważając by się nie zdradzić, obie opcje nie są za ciekawe. – Opowiedziała, a każdy zaczął się zastanawiać. Udawanie przechodniów nie jest trudne, gorzej, jeśli odkryją znaki gildii albo znajdą odznaki świętych magów. Nigdy nie wiadomo, co się stanie nocując w hotelach i musieliby się wymieniać na wartach, aby przespać spokojnie noc. Jednak to miało też plusy, jeśli by się udało byliby szybciej i mniej więcej byliby wypoczęci. Za to okrężna droga to duże ryzyko, jeśli nie znajdą tej nocy jakiejś kryjówki będą musieli spać na otwartej przestrzeni, przeżycie wszystkich graniczyło z cudem, bo noc to najlepsza pora na polowania, nie tylko zwierząt i potworów, ale i ludzi.
- Skąd wiecie o mrocznych gildiach? – Zapytała zaskoczona Lucy, do tej pory myślała, że mieszkańcy Fiore i członkowie gildii oprócz mistrzów i św. Magów nie wiedzą o ich istnieniu i pobycie. Tak mówili wszyscy w królestwie, że sprawa jest pod kontrolą, że jest ich coraz mniej z każdym dniem i nie warto zawracać cywilom głowy. Oszukano ją? Jellal spojrzał na Lucy.
- Fiore to Fiore, każdy wie o istnieniu mrocznych gildii, ale nikt poza legalnymi nic z nimi nie robi. Nikt tego nie mówił z osób poinformowanych, ale nie można zapomnieć, że te gildie mordują, kradną i robią wiele innych rzeczy zwykłym mieszkańcom. Wątpię, że by się o tym nie mówiło. Po za tym królestwo wmówiło sobie tą bajeczkę i w nią wierzą, tym samym dając prawo na rozprzestrzenianie się zła. – Jego głos był zdenerwowany, tym bardziej okazał to w ostatnim zdaniu zaciskając mocniej ręce skrzyżowane na piersiach. Blondynka westchnęła.
- Trzeba podjąć decyzje. Kto jest pewny wyboru? – Zapytała spoglądając na twarze każdego z osobna. Oczywiście, że nikt nie był, taka odpowiedzialność to zbyt dużo na jedną osobę. Po za tym widać było wahanie i myśli na każdej twarzy. Cała szóstka stała przez długi czas w milczeniu coraz bardziej moknąc, aż ku zdziwieniu wszystkich odezwał się Natsu.
- Idziemy do miasta. – Westchnął zarzucając mokrymi włosami i ruszając do przodu, natychmiast zatrzymał go Gray.
- Moment, słyszałeś Erze? To niebezpieczne, a jeśli…
- Wiecie, jest jeszcze trzecia opcja! Możemy tu stać całą noc i zastanawiać się „A co jeśli” i umrzeć na jakąś chorobę albo czekać aż nas zabiją. Najlepsze jest pójście do ciepłego hotelu i iść spać, najwyżej nas złapią to wtedy będziemy walczyć, tak czy tak jest źle. Idziemy. – Warknął a jego zielone tęczówki były spojrzały na każdego z lekką troską, po czym ruszył przed siebie jak obrażony. Nikt już nic nie mówił, po prostu szli. Właśnie ta cisza pozwoliła im się wtopić w otoczenie i bez problemu dotarli do jakiegoś hotelu wykupując dwa pokoje.
- Podziwiam go. – Stwierdziła Lucy obserwując zza firany podejrzaną grupę mężczyzn z charakterystycznym znakiem na ramieniu, wyglądali na silnych tak jak mówiono.
Erza, która wyszła w samym ręczniku i z mokrymi włosami spojrzała z lekkim uśmiechem na dziewczynę.
- Na swój sposób jest uroczy. – Zachichotała gasząc światło, jedyne, co oświetlało teraz pokój to blask księżyca. Blondynka pokiwała głową.
- Nie o tym mówię. Myślałam, że jest głupi, nieodpowiedzialny i jedyne, co potrafi to się bić. Jednak pomyślał i sam znalazł argument, dzięki któremu jesteśmy tutaj. Co jeśli by się nie udało? Wziął na siebie całą odpowiedzialność, której każdy się bał. Natsu jest jednak niesamowity.
- Niestety czasem wybucha, ale nic z tym nie zrobimy. – Dodała Scarlet rzucając się na miękkie posłanie. Lucy spojrzała jeszcze raz na nową przyjaciółkę.
- Hej, jak przyjdziemy już do Crocus to zostaniecie na festiwalu? Przeważnie trwa on tydzień, dziś minął pierwszy dzień.
- Jasne… - Westchnęła powoli zamykając oczy. Szczęśliwa blondynka również zaczęła zasypiać kiedy nagle obudził ją stukot na korytarzu. Lucy szybko usiadła na łóżku i spojrzała w stronę drzwi, które natychmiast się otworzyły i wpuściły do pokoju pełno światła.
- Oślepłam! – Krzyknęła zasłaniając źródło nieprzyjemności dłońmi. Erza w tym czasie spokojnie wstała i spojrzała w stronę gości.
- O, Natsu.. Jellal, Gray.. co się stało? – Zapytała a na odpowiedz nie musiała długo czekać bo po całym pokoju zaczęły latać broszury z podobizną Lucy. Były to propozycje do porwania, zabicia, albo zwykła ulotka informująca o zniknięciu dziewczyny.
- Lucy jest popularna! – Wrzasnął Natsu z Happym, zdyszany Gray z Jellalem zrobili minę „co za głupek” a blondynka w myślach zaczęła zaprzeczać temu co mówiła wcześniej. Natsu był jednak głupi, nierozważny i do tego bardzo DZIECINNY!
- Zacznijmy od tego, że ci dwoje mnie nie porwali a uratowali, dwa razy. – Powiedziała przez zęby, przyznanie się do bycia ciężarem nie przychodziło jej z łatwością. Niestety słuch staruszka nie był już taki sam jak za czasów młodzieńczych, więc poprosił o powtórzenie. Lucy niechętnie podwyższyła ton głosu, po czym dowiedziała się, że Macarov znowu nic nie usłyszał. Wkurzona i czerwona ze wstydu dziewczyna tupnęła noga i mówiła to tyle razy, że w końcu nie wytrzymała i to wykrzyczała. Reszta kółka różańcowego spojrzała raz na domniemanych porywaczy, a raz na Lucy. Wszyscy tak jak mistrz mieli taka samą minę, zdziwienie. Po chwili Macarov jednak podrapał się radośnie po głowie i usiadł na swoim biurku.
- A więc jednak dobrze usłyszałem za pierwszym razem. – Zaśmiał się jakby nigdy nic a w blondynkę oblała fala złości, musiała mówić coś tak upokarzającego by stary dziad upewnił się do jej słów?! Nie zdążyła jednak palnąć niczego głupiego bo białowłosa barmanka Mirajane przyniosła wielką la’crime komunikacyjną. Wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli jak Mistrz próbuje się połączyć z królestwem. Udało się, na ekranie pojawił się trener Lucy, nie wyglądał na szczęśliwego.
- Streszczaj się Macarov, jeśli nie masz żadnych informacji o Heartfilli to lepiej nie przeszkadzaj… - Jego słowa zaskoczyły blondynkę, myślała, że jest zajęty jakąś papierkową robotą a nie jej poszukiwaniami. Po chwili jednak olśniło ją, przecież zajmowała tytuł rycerki młodej księżniczki i musiała jej pilnować, ale raczej to było zwykłe dotrzymywanie towarzystwa. „Lepiej nie chuchać na zimne” tak powiedział jej Mistrz, kiedy pytała, czemu mimo mocnych wojsk, zabezpieczeń itp. musi pilnować księżniczki. Wytłumaczenie raczej proste, chodziło gwarancje bezpieczeństwa. Mimo wszystko zostało już ustalone, że Lisey nie będzie królową, zostanie nią Hisui.
- Właśnie chce to powiedzieć, Lucy jest u nas. – Powiedział spokojnym tonem. Mistrz dziewczyny przez chwile dumał, aby przypomnieć sobie imię jego uczennicy, po czym uderzył ręką o stół.
- Wiedziałem, że Fairy Tail chce być najlepszą gildią! Ale nie wiedziałem, że posuniecie się do porwania! – Warknął nerwowo wstając z krzesła, które z wielką siłą uderzyło o podłogę. Kartki z biurka zaczęły latać po całym gabinecie. Zdziwiony Macarov poprosił gestem dłoni by blondynka podeszła, nie musiał dwa razy powtarzać, bo dziewczyna natychmiast chciała wyjaśnić nieporozumienie by nie robić Fairy Tail jeszcze większych problemów.
- Mistrzu! Tu Lucy! Nic mi nie jest, oni mnie uratowali… - Stwierdziła, po czym zaczęła myśleć, przecież w praktyce to oni wkurzyli tego gada. Czyli w końcu została wpakowana w dziwną przygodę czy uratowano ją od szarej codzienności?
- Heartfilla! – Krzyknął jeszcze raz trener a brązowooka stanęła na baczność. Tak, czas na filozofie będzie później, teraz musiała udobruchać Mistrza.
- Nic mi nie jest! Wrócę jutro albo po jutrze! Najszybciej jak się da! – Pisnęła widząc groźną minę trenera, jego morderczy wzrok popatrzył na resztę osób stojących za Lucy i Dreyarem. Wszyscy mieli kamienne twarze i nic z nich nie można było wyczytać, czy się cieszą, że Lucy wraca czy się smucą, nic nie było wiadome. Niestety Mistrz zrozumiał to inaczej.
- Jesteś zastraszana. Natychmiast wysyłam wojsko, które cię odbierze oraz postaram się o pismo rozwiązania Fairy Tail! – Mówiąc to chciał już odejść, lecz wkurzony Natsu uderzył dłonią w stół, odgłos zatrzymał przywódcę armii.
- Nie żartuj sobie, nikt nie zastrasza Lucy! Przyjdziemy do was! Dziś wyruszamy. – Mówiąc to odszedł otwierając drzwi kopniakiem, zmartwiony Happy wyleciał za nim. Atmosfera była strasznie napięta, więc Erza zaczęła wszystkich uspokajać.
- Proszę nie wysyłać żadnego wojska, ani nie rozwiązywać Fairy Tail. Odprowadzimy Lucy całą i zdrową. Mimo wielu plotek nie jesteśmy żadnymi bandytami czy mordercami, gdyby tak było nie bylibyśmy legalną gildiom, prawda? Proszę się uspokoić i pomyśleć, co taka nierozważna gildia jak my może wyciągnąć od dziewczyny zbytnio niezaangażowanej w życie wojskowe? – Wszystko, co powiedziała czerwonowłosa było logiczne i prawdziwe. Mimo że Lucy czasami chodziła na bitwy to nigdy nie zostawała tam zbyt długo, jej życie kręciło się wokół Lisey. Mistrz chyba też uwierzył w jej przekonania, bo znowu usiadł i zaczął dumać.
- Dobrze, macie dwa dni. Jeśli do tej pory nie wrócicie wysyłam wojsko. – Po tych słowach obraz znikł. Wszyscy oprócz Graya odetchnęli z ulgą.
- Mamy dwa dni? Tylko? – Zapytał rozkładając ręce, Jellal spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
- Pociągiem do Crocus jedzie się kilkanaście godzin, dwa dni to dużo czasu. – Odpowiedział zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Tak, jeśli nie ma święta powstania państwa Fiore i gdy pociągi w ogóle jeżdżą! – Tym argumentem dobił wszystkich, każdy spojrzał na Mistrza, jego wzrok znaczył tyle, że mają iść nawet i pieszo. Bez słowa wszyscy cichutko wyszli i ku zdziwieniu na dole czekał już Natsu z Happym, byli już bardziej weseli, pewnie, dlatego że pamiętali, jaki dziś dzień. Lucy i reszta grupy nie podzielali ich szczęścia, jedyne, co czuli to niepokój, że nie zdążą.
♦-♦-♦
Młoda kobieta weszła w tym czasie do jednego ze sklepów, znajdowała się w swoim starym mieście, stała w miejscu gdzie niegdyś znajdował się jej dom, to uczucie przywoływało nostalgię. Delikatnie zapukała, a szyld wiszący na drzwiach odpadł wraz z gwoździem. Kobieta pisnęła i schowała chudą rękę z powrotem pod płaszcz, chichocząc pod nosem zdała sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, kiedyś nie przestraszyłaby się jakiegoś szyldu. Ale kiedyś była głupia, odważna i myślała, że ukrywanie swoich słabości jest dobre, to doprowadziło ją do tego stanu i do tej decyzji.
- Czego? – Mruknął zaspany mężczyzna o czarnych włosach, jego podkrążone oczy świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. W kobietę po raz kolejny uderzyła fala smutku i wspomnień, tych dobrych i tych smutnych. Blondynka powoli schyliła się i podniosła szyld, na którym znajdowało się nazwisko mężczyzny i po dokładnym przeczytaniu oddała rzecz właścicielowi. Czarnowłosy zdezorientowany zachowaniem kobiety przetarł oczy, zamazany obraz zaczął się zaostrzać.
-… Ty… - Zaczął nerwowo napinając mięśnie i stając w pozycji gotowości do zaatakowania. – Czego chcesz? – Warknął. Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się i ściągnęła kaptur. Wiatr zawiał delikatnie i przywiał liście z pobliskiego parku, ptaki zaczęły śpiewać, a blond włosy rozwiały się w bok, zgodnie z ruchem wiatru. Wyciągając rękę do przodu westchnęłaby dodać sobie odwagi.
- Chce pomocy, chce odwrócić błąd, który popełniłam, który wy przeze mnie popełniliście. Ja… - Zatrzymała się, jej oczy same zaczęły łzawić, przypomniała sobie o wszystkim, o skutkach swojego postępowania, o swojej głupocie, o tym, że wiele osób zginęło przez jej jedną, małą zachciankę.
- Ja naprawdę nie chciałam żeby oni umarli! – To już nie był normalny głos, nie było tak jak zaplanowała, miała sobie o tym nie przypominać, miała być spokojna. Spokój zamienił się w histerie, a to zainteresowało ludzi. Mężczyzna widząc przechodniów pociągnął blondynkę do środka, przynajmniej w umyśle tłumaczył sobie, że to przez możliwe problemy, ale tak naprawdę też przeżywał śmierć bliskich i zdał sobie sprawę, że to nie tylko wina dziewczyny.
- Naprawdę musisz mi pomóc! Błagam! – Krzyknęła opadając na podłogę. Miała już dość, wszędzie gdzie nie poszła myślała, że ludzie wiedzą, co zrobiła, że każdy jej nienawidzi, ona sama siebie nienawidziła. –Szukałam, naprawdę szukałam… i znalazłam! Możemy ich uratować, możemy przywrócić dawne panowanie, możemy zmienić czas! – Płakała coraz głośniej, coraz mocniej. Jej słowa były ledwo zrozumiałe, jednak mężczyzna wiedział, o co chodzi. Uklęknął naprzeciwko dziewczyny i spojrzał w jej brązowe oczy, pełne nadziei. Mimo silnej woli z jego oka popłynęła jedna, samotna łza i przypomniały mu się czasy młodości, kiedy płacz był bardzo naturalny a wybaczanie było normalne.
- Zapomniałbym. – Powiedział głaszcząc dziewczynę po głowie jak młodszą siostrę, bo tak ją kiedyś traktował. – Witaj z powrotem Lucy. – Uśmiechnął się a blondynka naprawdę uwierzyła, że jej pomysł może się udać i że niedługo wszyscy znów będą razem.
♦-♦-♦
- No ja was chyba zabije… - Powiedział Gray widząc jak Natsu z Happym wyrzucają wszystkie rzecz z plecaków w poszukiwaniu mapy. Lucy stała nad nimi z uśmiechniętym Metusem u boku, do którego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Mimo że duch był nazywany „koszmarem” przyjaciele bardziej bali się wkurzonej Erzy, stojącej z wielkim mieczem. – Jaki debil idzie do innego miasta bez mapy?!
- Gray, nikt z nas nie wziął mapy, więc to nie tylko ich wina… - Stwierdziła Lucy, Natsu i Happy zobaczyli w blondynce nadzieje na ratunek, rzeczywistość okazała się bardzo okrutna. Brązowe oczy spojrzały w ich stronę. – ALE TO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE WYSZLIŚCIE SZYBCIEJ I MOGLIŚCIE O NIEJ PAMIĘTAĆ! – Krzyknęła kopiąc w nich kamyczkami leżącymi obok rzeki, po czym podeszła do reszty grupy. Szczęśliwy Metus chyba podłapał pomysł i zaczął zbierać kamyczki, za każdym razem oglądając czy przy trafieniu zrobi jakieś szkody. „Diabeł, czysty diabeł” pomyśleli wszyscy oprócz Lucy, która znała go za dobrze by nazywać tak nadzwyczaj dobrego demona diabłem.
- Skoro nie mamy wyjścia.. Pamięta ktoś, w którym kierunku było Crocus? – Zapytała blondynka odczepiając srebrny klucz od paska. Nastała wielka cisza, którą przerwał, co dziwne Happy.
- Jak pokazywałaś tą mapę pingwinowi to pamiętam, że Zachód? – Pingwin? Lucy uniosła jedną brew do góry. Nie ważne, stwierdziła otwierając wrota. Pixis natychmiast wskazał właściwy kierunek, na co wycieczka zareagowała okrzykiem szczęścia. Jedynie Metus był smutny, bo musiał zostawić swoje biedne kamyczki.
Droga była zaskakująco długa i to nie, dlatego że Erza nie pozwalała się zatrzymywać, ani z powodu wielkiego upału, a już w ogóle nie przeszkadzało to, że Metus przez większość czasu rzucał w Natsu zachomikowanymi kamieniami, za co Lucy odesłała go z powrotem. Mimo, że zapewnienia Jellala mówiły, że dotrą przed wyznaczonym limitem czasu mężczyzna przez całą drogę miał wątpliwości, z którymi musiał się samotnie zmagać, w swojej głowie by nie denerwować towarzyszy. Zmęczony Happy siedział na ramieniu różowowłosego przyjaciela, nie, dlatego że był zbyt leniwy by latać, wręcz przeciwnie. Wszyscy prosili go by latał jak najwyżej by się upewnić, że dobrze idą albo by zobaczyć, co jest dalej, w końcu, gdy słońce zaczęło zachodzić wzleciał jeszcze raz. Podróż w dzień nie była dobra z powodu panującej temperatury, ale to samo można powiedzieć o nocy. Skoki pogody były oszałamiające, raz upał a potem chłód lub deszcz. Oczywiście to nie był jedyny problem, po prostu po praktycznie całym dniu podróży każdy był zmęczony, nawet Erzie, która silnie i dumnie prowadziła całą drużynę.
- Zaraz zacznie padać. – Stwierdziła Lucy strzepując z nosa kilka kropelek wody. Wszyscy spojrzeli na Happiego, jego mina nie wskazywała nic dobrego i szybko wylądował na ramieniu szarłatnowłosej i wyszeptał jej coś do ucha by później znów wzlecieć do góry. Gray popatrzył na tą sytuację trochę podejrzliwym wzrokiem, tym bardziej, że zaczynało coraz mocniej padać a oni zwalniali. Chłopak stojąc na końcu przyśpieszył i podszedł do przyjaciółki oraz zobaczył jej niewzruszoną twarz.
- Co jest? – Zapytał spokojnie wyjmując ręce z kieszeni i łapiąc ja za ramię.
- Nic istotnego, zastanawiam się nad okrężną drogą. – Takiej odpowiedzi się nie spodziewał, ale był zdziwiony, że ta mówiła praktycznie szeptem. Wiedział, że nie chciała martwić reszty, tak jak każdy w tej grupie miała jakieś zmartwienie. Niestety ten problem był poważniejszy, jeśli nie przyśpieszą – spóźnią się, jeśli pójdą okrężną drogą - to samo.
- To nie jest nic istotnego! Co się dzieje? – Warknął na tyle głośno by reszta ekipy usłyszała i wszyscy zatrzymali się na środku zabłoconej drogi moknąc przy tym od stóp do głów. Jej brązowe oczy spojrzały na niego z chęcią mordu, zaraz po tym westchnęła i gdy Happy wylądował, bo zauważył postój zaczęła mówić.
- Możliwe, że niedaleko jest teren mrocznej gildii, nie chce narażać nas na walkę, bo zajęłoby to za dużo czasu. I zanim zaczniesz Natsu, nie. Nie dasz rady ich pokonać minutę. To nie złodzieje, to mordercy z silnymi magami. Więc albo przechodzimy naokoło albo musimy udawać przechodniów miasta będącego pod ich kontrolą i przenocować uważając by się nie zdradzić, obie opcje nie są za ciekawe. – Opowiedziała, a każdy zaczął się zastanawiać. Udawanie przechodniów nie jest trudne, gorzej, jeśli odkryją znaki gildii albo znajdą odznaki świętych magów. Nigdy nie wiadomo, co się stanie nocując w hotelach i musieliby się wymieniać na wartach, aby przespać spokojnie noc. Jednak to miało też plusy, jeśli by się udało byliby szybciej i mniej więcej byliby wypoczęci. Za to okrężna droga to duże ryzyko, jeśli nie znajdą tej nocy jakiejś kryjówki będą musieli spać na otwartej przestrzeni, przeżycie wszystkich graniczyło z cudem, bo noc to najlepsza pora na polowania, nie tylko zwierząt i potworów, ale i ludzi.
- Skąd wiecie o mrocznych gildiach? – Zapytała zaskoczona Lucy, do tej pory myślała, że mieszkańcy Fiore i członkowie gildii oprócz mistrzów i św. Magów nie wiedzą o ich istnieniu i pobycie. Tak mówili wszyscy w królestwie, że sprawa jest pod kontrolą, że jest ich coraz mniej z każdym dniem i nie warto zawracać cywilom głowy. Oszukano ją? Jellal spojrzał na Lucy.
- Fiore to Fiore, każdy wie o istnieniu mrocznych gildii, ale nikt poza legalnymi nic z nimi nie robi. Nikt tego nie mówił z osób poinformowanych, ale nie można zapomnieć, że te gildie mordują, kradną i robią wiele innych rzeczy zwykłym mieszkańcom. Wątpię, że by się o tym nie mówiło. Po za tym królestwo wmówiło sobie tą bajeczkę i w nią wierzą, tym samym dając prawo na rozprzestrzenianie się zła. – Jego głos był zdenerwowany, tym bardziej okazał to w ostatnim zdaniu zaciskając mocniej ręce skrzyżowane na piersiach. Blondynka westchnęła.
- Trzeba podjąć decyzje. Kto jest pewny wyboru? – Zapytała spoglądając na twarze każdego z osobna. Oczywiście, że nikt nie był, taka odpowiedzialność to zbyt dużo na jedną osobę. Po za tym widać było wahanie i myśli na każdej twarzy. Cała szóstka stała przez długi czas w milczeniu coraz bardziej moknąc, aż ku zdziwieniu wszystkich odezwał się Natsu.
- Idziemy do miasta. – Westchnął zarzucając mokrymi włosami i ruszając do przodu, natychmiast zatrzymał go Gray.
- Moment, słyszałeś Erze? To niebezpieczne, a jeśli…
- Wiecie, jest jeszcze trzecia opcja! Możemy tu stać całą noc i zastanawiać się „A co jeśli” i umrzeć na jakąś chorobę albo czekać aż nas zabiją. Najlepsze jest pójście do ciepłego hotelu i iść spać, najwyżej nas złapią to wtedy będziemy walczyć, tak czy tak jest źle. Idziemy. – Warknął a jego zielone tęczówki były spojrzały na każdego z lekką troską, po czym ruszył przed siebie jak obrażony. Nikt już nic nie mówił, po prostu szli. Właśnie ta cisza pozwoliła im się wtopić w otoczenie i bez problemu dotarli do jakiegoś hotelu wykupując dwa pokoje.
- Podziwiam go. – Stwierdziła Lucy obserwując zza firany podejrzaną grupę mężczyzn z charakterystycznym znakiem na ramieniu, wyglądali na silnych tak jak mówiono.
Erza, która wyszła w samym ręczniku i z mokrymi włosami spojrzała z lekkim uśmiechem na dziewczynę.
- Na swój sposób jest uroczy. – Zachichotała gasząc światło, jedyne, co oświetlało teraz pokój to blask księżyca. Blondynka pokiwała głową.
- Nie o tym mówię. Myślałam, że jest głupi, nieodpowiedzialny i jedyne, co potrafi to się bić. Jednak pomyślał i sam znalazł argument, dzięki któremu jesteśmy tutaj. Co jeśli by się nie udało? Wziął na siebie całą odpowiedzialność, której każdy się bał. Natsu jest jednak niesamowity.
- Niestety czasem wybucha, ale nic z tym nie zrobimy. – Dodała Scarlet rzucając się na miękkie posłanie. Lucy spojrzała jeszcze raz na nową przyjaciółkę.
- Hej, jak przyjdziemy już do Crocus to zostaniecie na festiwalu? Przeważnie trwa on tydzień, dziś minął pierwszy dzień.
- Jasne… - Westchnęła powoli zamykając oczy. Szczęśliwa blondynka również zaczęła zasypiać kiedy nagle obudził ją stukot na korytarzu. Lucy szybko usiadła na łóżku i spojrzała w stronę drzwi, które natychmiast się otworzyły i wpuściły do pokoju pełno światła.
- Oślepłam! – Krzyknęła zasłaniając źródło nieprzyjemności dłońmi. Erza w tym czasie spokojnie wstała i spojrzała w stronę gości.
- O, Natsu.. Jellal, Gray.. co się stało? – Zapytała a na odpowiedz nie musiała długo czekać bo po całym pokoju zaczęły latać broszury z podobizną Lucy. Były to propozycje do porwania, zabicia, albo zwykła ulotka informująca o zniknięciu dziewczyny.
- Lucy jest popularna! – Wrzasnął Natsu z Happym, zdyszany Gray z Jellalem zrobili minę „co za głupek” a blondynka w myślach zaczęła zaprzeczać temu co mówiła wcześniej. Natsu był jednak głupi, nierozważny i do tego bardzo DZIECINNY!
♦-♦-♦- ♦-♦-♦
Suuuuuuuuper!!
OdpowiedzUsuń