środa, 5 sierpnia 2015

57. Szokująca Wiadomość.

Leżąc na miękkim łóżku w pokoju, który niby należał do niego, myślał jedynie o tym w jaki sposób ma uciec z tego świata. Planów było wiele, ale na pierwszym miejscu zawsze znajdowało się odnalezienie Lucy.
Może i było to głupie i nierozsądne, ale czuł, że Lucy z tego świata będzie bardzo pomocna. Wszystko w jego głowie aż krzyczało, że nie powinien się z nią spotykać, bo prawdopodobnie go nienawidzi, skoro wszystko było na odwrót. Mimo to, chciał ją zobaczyć, nie ważne czy to była jego Lucy, czy jakaś inna.
Wstał cicho z łóżka i otworzył jedno z okien, albo bardziej starał się je otworzyć. Było ono zamknięte w taki sposób, że nawet nie drgnęło po przekręceniu klamki. Popchnął je mocniej i w ostateczności uderzył z pięści w szkło. Przeklął pod nosem, kiedy zamiast pękniętej szyby dostał obolałą dłoń. Na śmierć zapomniał o tym, że nie ma już swojej nadludzkiej siły i mocy Smoczego Zabójcy. Teraz był zwykłym człowiekiem i nie czuł się z tym w żaden sposób dobrze. Miał wrażenie, jakby zabrano mu jedną z jego części, która sprawiała, że był tym, kim był. Całe życie bronił zwykłych ludzi, ale jakoś nie przykładał uwagi do tego, co takie bezbronne osoby muszą czuć na co dzień. Wiedział, że w tym świecie nie ma zbyt wielu niebezpieczeństw, chyba, że spadające doniczki na głowę albo wkurzeni przyjaciele oraz narzeczone. W normalnym świecie jednak można było umrzeć od zwykłego zapuszczenia się w gęsty las, gdzie nawet zwykła wiewiórka mogła się okazać zmiennokształtnym potworem. Dziwne, że dopiero teraz zrozumiał w jak wielkim strachu muszą żyć tacy zwykli ludzie, którzy nie odkryli w sobie magii. Dopiero teraz zrozumiał jakim wybawieniem byli oni, magowie.
Otrząsnął się po chwili z zamyślenia i zrezygnował z cichego wyjścia oknem.  Podszedł bezszelestnie do drzwi pokoju i uchylił je lekko, by rozejrzeć się po salonie. Zielona tęczówka jeździła po całym pomieszczeniu. Nie był to jakiś wielki pokój, był może tylko dwa razy większy niż ten, w którym przyszło mu spać, ale sprawiał takie wrażenie przez mniejsza ilość gratów. Natsu nieprzychylnym wzrokiem wrócił do ciemnego kolorystycznie pomieszczenia. Wszędzie znajdowały się przedmioty, które na pewno nie wyglądały na pamiątki z misji. Jakieś kule do chodzenia, sterty komiksów, smycz i obroża dla psa, która na pewno nie należała do jego przyjaciela, a nawet i lekko zepsuta zabawka, przypominająca miniaturowego robota z dopiętą karteczką:
Pierwsza zdobycz w wieku 3 lat.
A na końcu znajdował się perfidnie dorysowany uśmieszek. Po plecach chłopaka przeleciał dreszcz, cały pokój był wypełniony skradzionymi rzeczami lub brutalnie odebranymi, wnioskując po zaschniętej krwi na jakimś podartym misiu.
Natsu wrócił jednak do obserwowania pokoju, który wyglądał lepiej niż jego i był zdecydowanie przyjemniejszy. Białe światło wydobywające się z telewizora oświetlało bladą twarz śpiącej na kanapie kobiety. Dragneel otworzył szerzej drzwi, uważając, by nie zapiszczały. Zrobił zaledwie kilka kroków, kiedy deski zaskrzypiały, a Happy zerwał się ze swojego posłania z chęcią zagryzienia potencjalnego włamywacza. Nastu drgnął słysząc jego głośne szczekanie, a następnie klęknął przy nim, szepcąc i wymachując dłońmi, aby się uspokoił. Niebieski pies zareagował dopiero po chwili, obwąchał właściciela i wesoło wrócił na swoje legowisko, które wyglądem przypominało małą, drewnianą ławeczkę z przywiązaną poduszką.
Z przerażeniem usłyszał jęk kobiety, która usłyszała szczekanie psa. Zamiast się jednak obudzić, przewróciła się na drugi bok i zakryła oczy przedramieniem. Natsu wypuścił powietrze z płuc, a następnie ruszył przed siebie. Starał się nie robić hałasu, ale przez to, że jego wyostrzone, smocze zmysły zanikły, nie zauważał wiele rzeczy. Jedną z nich był na przykład stolik na kawę, przez co uderzył w mały palec od nogi. I w tym momencie Nastu odkrył do czego ten przeklęty palec został stworzony, aby odnajdywać wszystkie kanciaste powierzchnie w domu. Syknął z bólu, z całej siły starając się, żeby nie krzyknąć na całą Magnolie, co okazało się bardzo trudne. Spojrzał kątem oka na śpiącą kobietę. Momentalnie zapomniał o bólu i skupił się na jej ocierających się o siebie nogach. Była wiosna, a i tak w domu panował dziwny ziąb, przez co rzeczywiście mogło być jej zimno. Po za tym, spała na zwykłej kanapie, bez przykrycia.
Myśląc o tym wytężył wzrok i dostrzegł dziwny koc, który leżał na podłodze. Czemu dziwny? Ponieważ wyglądał na bardzo dziecinny, cały różowy w misie. Ale jemu to nie przeszkadzało. Rozłożył koc i przykrył nim kobietę, która mruknęła coś pod nosem. Nie był do końca pewny, ale wydawało mu się, że mówiła przez sen „dziękuje”. Wygiął usta w uśmiechu, ale po chwili skrzywił się, przypominając sobie dobrze znaną mu zasadę.
- Nie możesz zaakceptować tego świata – wysoki, irytujący głos rozbrzmiał w jego głowie, a on poczuł jak coś pojawia się w jego kieszeni. Wyciągnął z niej małą postać, wyglądem przypominającą breloczek. Ściągnął groźnie brwi.
- Nie mów tak głośno, bo ją obudzisz – syknął prawie bezgłośnie, a po chwili różowowłosa znów przewróciła się na drugi bok. Dostrzegł w jej dłoni jedno ze zdjęć jakie oglądali, przedstawiało ono całą ich trojkę na plaży. Serce chłopaka zabiło tak głośno, że miał wrażenie, że słychać je w całym domu. Przyśpieszył kroku, po drodze znowu zahaczając o próg w drzwiach, prowadzących na korytarz. Zamknął przejście i założył pierwsze lepsze buty, jakie udało mu się znaleźć w szafce. W dłoni wciąż trzymał mruczącego pod nosem demona. Ostatecznie i tak musiał go puścić, aby zawiązać buty, które były sportowe. Wolałby coś na wzór swoich sandałów, ale nic takiego nie mógł znaleźć. Miniaturowa wersja demona obserwowała jak po dłuższym zamyśle chłopakowi w końcu udało się zrozumieć wielką sztukę, jaką było wiązanie sznurowadeł, więc jednak nauki Erzy nie poszły w las.
Wyszedł z domu, starając się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi. Ruszył ścieżką, która prowadziła do centrum miasta. Mimo późnej pory światła w Magnolii świeciły tak mocno, że miało się wrażenie, że samo Słońce spadło na Ziemie.
Natsu wcisnął zmarznięte dłonie w kieszenie białych dresów i zacisnął mocniej biały szal, poprawił niebieską koszulkę i czarną skórzaną kurtkę, która wisiała w jego szafie. Niby sprawiał wrażenie ubranego, a pogoda wydawała się przyjemna, ale mimo wszystko czuł się jakby szedł nago poprzez zaspy śniegu. Wiatr wiał okropnie, rozrzucając różowe włosy we wszystkie strony. Jego oddech zmieniał się w biały dym, który był widoczny nawet podczas tej ciemności. Westchnął wypuszczając go jeszcze więcej, a śledzący go jak duch demon uśmiechał się obserwując jego poczynania. Czytał mu w myślach, więc nawet nie musiał o nic pytać, ale wciąż był ciekawy.
-  Więc… jaki masz plan, szczurku? – zapytał z drwiącym uśmieszkiem. Natsu popatrzył na niego z ukosa, a następnie uniósł jedną brew, lekko się krzywiąc.
- Szczurku? – powtórzył, nie był ani trochę zadowolony z przezwiska. Demon zaśmiał się głośno, jakby robiąc to celowo, żeby obudzić całą Magnolię, do której właśnie weszli.
- Jesteś moim szczurkiem. Tak jak one biegasz po wielkim labiryncie, w rozpaczy szukając wyjścia.
Chłopak odwrócił się w jego stronę i szybkim ruchem złapał małą postać, która przypominała wzrostem laleczkę. Wbił dzikie oczy w demona, który mimo wszystko drgnął widząc płomień wściekłości w jego tęczówkach.


- Czy ja ci wyglądam na zrozpaczonego? – warknął, a następnie cisnął nim o najbliższe drzewo, przez które przeleciał na wylot. Pewnie w jego świecie, byłoby to normalne, biorąc pod uwagę jego nadludzką siłę, ale w tym świecie stało się tak tylko z powodu chorego pnia, który rozlatywał się przy lekkim szturchnięciu. – Jestem wkurwiony, a nie zrozpaczony.
Odwrócił się na pięcie w stronę miasta i kilka chwil później kręcił się po nim bez celu. Chciał znaleźć Lucy, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że bez swoich zmysłów nie jest w stanie niczego szukać. Do gildii nie wejdzie, bo nie był pewny czy ktoś tam w ogóle jest, a po drugie nie wydawało mu się to bezpiecznym pomysłem po ostatnim spotkaniu z Grayem i resztą.
Nagle w jego głowie zabłysła żarówka, ale niezbyt jasna. Charl mieszka z Lucy, ona powinna wiedzieć gdzie jest dziewczyna. W ogóle były przecież przyjaciółkami. Z taką właśnie myślą nie minęło nawet kilka minut, a już znalazł się pod apartamentem dziewczyn, naprzeciwko kanału. Wszedł do klatki i momentalnie stanął pod drzwiami, głośno w nie pukając.
Otworzyła mu czarnowłosa dziewczyna, której nie poznał w pierwszej chwili. Pozbawiona wszystkich swoich kolczyków i bez obcisłej piżamy, która zazwyczaj składała się z krótkich spodenek i ledwo zakrywającej brzuch bluzki. Stała w roztrzepanych włosach, kapciach w różowe króliczki i pasującym do nich komplecie. Widząc zwisającą na szyi przepaskę na oczy z uszkami całkowicie się załamał, ale i powstrzymywał by nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
Charl po przetarciu powiek spojrzała na rozbawionego i zmarzniętego Dragneela. Odruchowo drgnęła i chciała zamknąć drzwi, ale Natsu zareagował i zablokował je, wkładając nogę w otwór. Do rozmowy została im mała szczelina.
- Idź sobie – pisnęła cicho.
- Oh… - mruknął bez słów. – Okej. – Dodał po chwili. Charl słysząc to westchnęła z ulgą w głosie i przestała tak mocno naciskać na zamknięcie drzwi, oczekując, że chłopak zabierze nogę. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy ten wykorzystując jej naiwność otworzył je szerzej i wszedł do środka.
- Myślałaś, że tak powiem? – wystawił język w jej stronę, uważając to za świetny żart. Dziewczyna jednak wyglądała jakby miała zaraz umrzeć ze strachu. Momentalnie zrobiła się biała jak kreda i dygocząc zjechała po ścianie, kuląc się i prosząc o wybaczenie. Natsu otworzył szerzej oczy i wyciągnął ręce, aby ją uspokoić, co dało efekt całkowicie odwrotny, a jej wrzask rozniósł się na cały budynek.
- Czego się tak drzesz… - Chłopak odwrócił się, słysząc znajomy głos. Otworzył szerzej oczy widząc kolejną zaspaną dziewczynę. Ale to nie była Lucy, to była…
- Lisanna? – zdziwił się. Białowłosa spojrzała na niego spod byka. Jakoś nie miała ochoty oglądać twarzy narzeczonego, z którym dziś rano się pokłóciła. Skrzyżowała ręce na piersi i oparła się o framugę drzwi.
- A spodziewałeś się kogoś innego oprócz mnie i Charlotte? – syknęła obserwując wahanie na jego twarzy. Zacisnęła usta w cienka linie, podążając wzrokiem za chłopakiem, który wchodząc do ich salonu wyglądał tak, jakby czegoś szukał. Poszła za nim, przez większość czasu pozwalała mu na przeszukiwanie półek lub spoglądanie na inne rzeczy, ale kiedy zaczął zrzucać książki i robić bałagan nie wytrzymała. – Czego ty tu właściwie szukasz?
Spojrzał na nią jeszcze raz. Chyba rzeczywiście nie było tutaj Lucy, ale skoro nie tutaj, to gdzie?
- Gdzie jest Lucy? – zapytał, ale zaraz tego pożałował, bo dziewczyna zacisnęła groźnie dłonie w pięści i skrzywiła się słysząc kolejny raz to imię.
- O co ci dzisiaj chodzi z tą całą Lucy?! – wrzasnęła łapiąc za wazon z kwiatami na stoliku obok drzwi i cisnęła nim w chłopaka, który zaskoczony ledwo go ominął. Porcelana uderzyła głośno w ścianę i rozleciała się na wiele kawałków, mieszając się na podłodze z rozrzuconymi kwiatami, woda z wazonu pozostawiła ślad na ścianie w postaci wielkiej plamy i zacieków. Przyjrzał się dyszącej ze wściekłości dziewczynie, która wydała mu się przerażająca.
- A zamierzałam cię przeprosić za tą awanturę z rana – fuknęła, jakby to co powiedziała było głupotą. – Ale skoro tak, to nawet na to nie licz!
W przypływie białej furii złapała za kolejny wazon po drugiej stronie, i kolejny raz cisnęła w chłopaka, tym razem celując w głowę. Natsu znowu ledwo udało się ominąć atak, ale kiedy to zrobił, jeden z odłamków uderzył w jego ucho, boleśnie je nacinając. Złapał się za nie, głośno sycząc i przymykając jedno oko. W jego głowie głębiło się wiele myśli, ale nie mógł się zdecydować, które były mniej karane. Zdecydował się na coś subtelniejszego, bo to w końcu była dziewczyna.
- Czy tobie już do reszty odjebało? – warknął czując pulsujący ból z rozciętego ucha. Spojrzał na swoją dłoń, którą zakrył ranę. Była cała zbroczona krwią.
Lisanna niezbyt się przejęła chłopakiem i zniknęła na moment, pozostawiając niemiłą atmosferę, przez co Natsu przypadkowo obdarował trzęsącą się na korytarzu Charl wręcz wężowym wzrokiem. Czarnowłosa wciągnęła głośno powietrze i zrobiła krok w tył, natrafiając na drzwi wejściowe. Po chwili białowłosa wróciła na swoje miejsce, czyli w próg drzwi i rzuciła w chłopaka jakimś bandażem. Zamykając drzwi rzuciła:
- Opatrz się i nie chce cię widzieć – Głośno trzasnęła drzwiami, a wściekły Natsu usiadł na jednym z foteli i nieporadnie próbował coś zrobić z uchem. Chciał się uwinąć w kilka minut i wyjść, zanim ta wariatka znów wpadnie na jakiś pomysł z rzucaniem przedmiotami, ale był tak zdenerwowany, że nie potrafił nawet obwiązać szczypiącego i krwawiącego dość mocno ucha. Siedział dobre kilka minut, a na białych dresach pojawiły się szkarłatne plamy.
- Cholera – syknął, kiedy zakrwawiony opatrunek po raz kolejny zsunął mu się z ucha. Położył głowę na oparciu fotela. Krew powoli brudziła mebel, ale niezbyt się tym przejął, to nie było ani jego mieszkanie, ani Lucy. Właściwie to tak jak na początku cieszył się, że Lisanna żyje, tak teraz miał jej dość. A Charl już całkowicie go irytowała, za każdym razem jak go widziała, to piszczała ze strachu, jakby miał ją zaraz zabić i zjeść, denerwowało go to. Czuł się jak za czasów dzieciństwa, kiedy wszystkie dzieci w okolicy wytykały go palcami i uciekały, wyzywając od potworów i innych takich.
Chciał już wrócić do swojego świata. Czuł się tu strasznie samotnie, kiedy wszyscy tak się od niego odwrócili. Humoru nie poprawiał mu nawet fakt, że różowowłosa kobieta kochała go, nie ważne co zrobił lub powiedział. Właściwie to tylko ona starała się go zrozumieć. Nie wiedział czemu czuła do niego takie przywiązanie, może to dlatego, że Natsu z tego świata był jej synem? Nie znał czegoś takiego jak miłość matki do dziecka, bo nigdy jej nie zaznał. Tylko Igneel w całym jego życiu się nim opiekował i pokazał mu co to miłość. Była też Lucy, która akceptowała i nie bała się go. Kochał ją za to i chciał ponownie zobaczyć ten uśmiech, dla którego dzielnie stawiał każdy kolejny krok. Chciał znowu wrócić do gildii, krzyknąć, że wrócił, i cieszyć się, widząc zadowolone z tego powodu twarze. W tym świecie mógł się spodziewać jedynie wyzwisk, nienawistnych spojrzeń i piszczących ze strachu na jego widok dziewczyn, takich jak Charl.
- Ano… pomóc ci? – zapytała wciąż dygocząca czarnowłosa.
Natsu nawet na nią nie spojrzał, był zły, że uważa go za jakiegoś najgorszego i miał przeczucie, że gdy tylko na nią spojrzy, ta ucieknie z wielkim piskiem, a on miał na dziś już dość jej świdrujących umysł wrzasków.
- Jeśli się odważysz podejść – powiedział niemiłym tonem i po chwili usłyszał czyiś ruch, tuż obok. Spojrzał kątem oka na bladą dłoń, która sięgała po leżący na stoliku bandaż. Zamknął powieki, czując delikatną dłoń sunącą po jego uchu. Został naprawdę uratowany i to przez osobę, po której by się tego nie spodziewał. Na usta cisnęło się zwykłe „dziękuje”, ale i tak powiedział coś innego:
- Czemu ty się mnie tak boisz? – zapytał. Poczuł jak dłoń dziewczyny drgnęła, dotykając jego rany, więc syknął i dopiero wtedy się uspokoiła.
- No bo… Lucy…
- A no właśnie – wszedł jej w słowo. – I jeszcze Lucy! Szukam jej od rana i nie mogę znaleźć. Po za tym, kiedy pytam ludzi, gdzie ona jest to albo dostaje z pięści, ewentualnie rzucają we mnie wazonami. Co jest z tymi ludźmi…
- Bo twoje pytanie jest trochę… nie na miejscu – powiedziała cicho, a ten otworzył gwałtownie oczy. Zawiesił pionowe źrenice na stojącej nad nim dziewczynie, która czuła jak dreszcz przebiega po jej plecach. Jego oczy wyglądały jak u jakiegoś dzikiego zwierzęcia, co bardzo ją przerażało, bo nikt w tym świecie nie miał podobnych. Zawiązała bandaż i odsunęła się o krok.
Natsu zamiast podziękować wrócił do jej odpowiedzi.
- Czemu to miałoby być nie na miejscu? – powtórzył tym samym tonem co ona, trochę brzmiało to tak jakby się z niej nabijał. Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Bo to przez ciebie nie żyje.
Zamarł.

4 komentarze:

  1. Wait, whaaat..
    TAK! FENNY WRÓCIŁA, ZNIENAWIDZONA PRZEZ BLOGGERÓW ZNOWU NA STANOWISKU!!
    Jestem :D
    Nadrobiłam twoje rozdziały i powiem tylko jedno:
    co.
    To co się dzieje jest dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania. XD
    Mam nadzieję, że Natsu w końcu wróci do swojego świata. :O
    Już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam Cię serdecznie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No i to ja rozumiem. Zero flaków i krwi, zero uśmiercania Lucy.. Czekaj, co? Jak to tu też nie żyje? Rinkita pls ;=; xDDD W każdym bądź razie zjadłam tego bloga. W całości. Sorry :v Jako, iż komentuje ostatni napisany przez ciebie rozdział, a nie po kolei to mam jedno pytanko. Co się stało z listami od Lucy z przyszłości? Zapomniałaś o tym wątku? :D Szkoda, bo był naprawdę dobrym pomysłem. Okej, dalej. Saga o tym całym nowym świecie zwala z nóg. Tylko smutam, bo niby jak Natsiasty ma znaleźć to wyjście? Jeszcze do tego ta Lissana, która trochę tu wkurza ;c No i Lucy zmarła! Jak? JAK?! Wiedziałaś, że tu też zajrzę i uznałaś, że ją zabijesz? xD Taki tam żarcik.
    :C
    W każdym bądź razie twoje pomysły wbijają mnie w fotel, więc czekam na ciąg dalszy i wgl!
    Weny, wspaniałych pomysłów (które i tak już masz), więcej Stinga, całuski!
    Twoja Lady! I nie puszczaj rączki jeśli zamierzasz kogoś zabijać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej xD
      Z listami już pisałam, albo wydawało mi się, że pisałam, Lucy je zgubiła. W pewnym sensie było to porzucenie wątku, bo ludzie mi zarzucali, że zrzynam z mangi "Orange", której kilka tomów faktycznie stoi u mnie na półce, ale odkryłam ją dopiero później. Nie mniej jednak wszystko zostało przedstawione w taki sposób, że Lucy listów nie potrzebuje, bo czym jest ratowanie świata, znając zakończenie?
      W tym opowiadaniu raczej niewiele osób zginie (ups, spoiler) ale to raczej nie będą krwawe i brutalne mordy, tylko spokojne, bez większych szczegółów :)
      Lucy nie żyje, owszem, ale tak jak zostało wyjaśnione, tylko w tym świecie... chyba :3
      Dziękuje za motywujący komentarz i również pozdrawiam!

      PS. Nowy rozdział prawdopodobnie jutro albo pojutrze ;)

      Usuń
  3. O! Podoba mi się :) Naprawdę ten wątek mi się podoba, choć jak najbardziej chciałabym by powrócił wątek tych znalezionych listów. BYła genialny, świetny i oryginalny. Kojarzył mi się trochę z mangą Orange, więc bardzo chętnie bym przeczytała dalsze rozwinięcie wątku na tym blogu
    Nie mniej, rozdziały podobają mi się i jest coraz bliżej do tego, bym była na bieżąco z rozdziałami, a to sukces!!!
    Weny, czasu i sprawnego kompa!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)