poniedziałek, 27 kwietnia 2015

31. Niespodzianka!

- Czy ona nie może po prostu użyć teleportacji i stamtąd wyjść?- Rzucił Gray zamrażając kolejną falę.
- Pamiętaj, mówimy tu o Charl. – Westchnęła Lucy. – U niej zawsze najlepsze pomysły przychodzą do głowy po czasie.
- No to uratujemy ją po swojemu. – odpowiedział podekscytowany Natsu widząc, że Erza bez zbędnego mówienia podmieniła swoją zwykłą zbroję na jedną ze swoich najpotężniejszych. W zbroi niebiańskiego koła zawsze wyglądała dostojnie, a zarazem groźnie. Miecze powoli zaczęły krążyć nad dziewczyną. Natsu, który nie czekając wybiegł wraz z Happym zza ściany lodu z płonącymi pięściami, wyglądał przy niej jak niespokojny dzieciak. Już mieli zamiar wykonać prosty wspólny atak, kiedy ich drogę zablokowała mała Wendy.
- N-nie róbcie mu krzywdy. – Pisnęła nieśmiało. Potwór widząc stojących magów, będących dla niego prawie jak mrówki, machnął swoją łapą. Scarlet złapała dziewczynkę i odskoczyła w tył. Happy pociągnął przyjaciela do góry. Wszyscy ostatecznie i tak musieli wrócić do punktu początkowego.
- Co to miało być, Wendy?! – Wrzasnął Natsu zeskakując na piasek.
- Nie możecie go zaatakować! – Powtórzyła trzęsąc się. Może wybieganie na drogę magów nie było zbyt mądrym pomysłem, ale w tamtym momencie nie miała innego. – Wszystkie stworzenia przybyły do tego świata, bo nikt ich nie chciał. – Podniosła nieśmiało głowę do góry. – Przybyły by znaleźć spokój i ciszę. Ludzie w tym świecie są tak naprawdę intruzami i pozwalają nam tu przebywać tylko dlatego, że nic im nie robimy. Więc proszę. – Schyliła się. – Nie krzywdźcie go. – Jellal złapał się za tył głowy.
- Mimo wszystko to będzie trochę trudne. – Westchnął patrząc w oczy Erzy.
- Ludzie! Streszczajcie się! Mi serio robi się niedob—Krzyknęła Charlotte rozpoczynając kolejne kółko.
- Może Juvia… - Powiedziała niebieskowłosa podnosząc powoli rękę. – Może Juvia zatrzyma wodę aby pan Lewiatan nie mógł nią rzucać?
- Swietny pomysł Juvia! – Poparła ją Levy. Dziewczyna kiwnęła głową i tym razem jako jedyna wyszła zza ściany. Stanęła w miejscu i wyciągnęła ręce do przodu. Skupiła całą swoją magię i koncentracje na jednym jeziorze. Woda po chwili przestała współpracować z potworem i nie ważne jak bardzo próbował ją nią uderzyć, wszystkie ataki omijały dziewczynę. W końcu lewiatan nie mógł jej w ogóle kontrolować. Charl wyleciała na brzeg z rybą w ustach.
- świetnie Juvia! – Krzyknął z uśmiechem dumy Gray. Niebieskowłosa zarumieniła się, jej serce przyśpieszyło.
- Juvia została pochwalona przez panicza Graya. Juvia może umrzeć szczęśliwie. – Powiedziała przez co zaczęła skakać ze szczęścia i rozkojarzyła się. Lewiatan zamachnął się swoim ogonem w stronę dziewczyny. Erza szybko zareagowała przywołując zbroję lotu i natychmiast pomogła Juvii. Obie upadły i przekręciły się w stronę jednego z większych kamieni rozsianych po całej plaży. Lucy zagryzła wargę. Rozejrzała się na boki by wpaść na jakiś pomysł. Zobaczyła kałużę stworzoną w dole piasku przez wszystkie fale lewiatana. Pośpiesznie wyciągnęła jeden ze swoich kluczy.
- Otwórz się bramo wodnika, Aquarius! – Zaświeciło złote światło, zaraz po którym przed wszystkimi pojawił przyzwany duch. Przejechała ona wzrokiem po magach. Widząc Lucy, która mając niewyraźną minę wiedząc co zaraz nastąpi, złapała ją za bluzkę.
- Przyzywasz mnie w jakiejś nędznej kałuży, hee? – Powiedziała oschle. – Życie ci niemiłe?
- Przepraszam. – Wypaplała przerażona Lucy i po chwili złożyła ręce jak do modlitwy. – Aquarius, proszę, pomóż nam. – Niewzruszony duch wychylił się powoli zza ściany. Widząc dobrze znanego jej potwora zagwizdała z uznaniem.- Kogo moje piękne oczy widzą. – Odezwała się podchodząc do lewiatana, który zauważając ją wydał z siebie niezadowolony dźwięk. W jej stronę poleciała ogromna fala, która uderzając w wodnego ducha po prostu została wessana przez jej dzban.
- Ty to nazywasz falą? – Zapytała z goryczą w głosie i uniosła urnę wysoko nad głowę. – Jestem rozczarowana! – Wrzasnęła przywołując wiązkę wody, która tak przeraziła stwora, że schował się z powrotem.
- Cóż… to chyba liczyło się jako atak… prawda? – Zapytał niepewnie Gray.
- Chyba, ale jeśli zrobiła to inna istota, a nie człowiek to nie powinno być problemu. – Stwierdziła uradowana blondynka i po chwili poczuła na sobie gniewne spojrzenie.
- Kogo nazywasz „istotą” dziewucho?! – Warknęła Aquarius i na pożegnanie oblała całą grupę magów wodą. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Chwilę spokoju przerwał jednak dobrze znany głos.
- O, przegoniliście tą krewetkę. Gratulacje. – Zadrwił Gajeel.
- A dzięki. – Odpowiedziała Charl pokazując mu środkowy palec. Czarnowłosy zmarszczył brwi. Dziewczyna wyglądała i pachniała znajomo.
- Słuchaj, jak ci tam… nie chcemy walki. Po prostu powiedź nam gdzie jest wyjście. – Powiedział Gray uspokajając ową dwójkę.
- Przejścia nie ma. – Oznajmił kręcący się obok Lily.
- A drzwi którymi weszliśmy? – Wspomniała Lucy.
- Działają tylko w jedną stronę. – Mruknęła niewyraźnie Wendy. Charlotte złapała się za głowę i krzycząc zaczęła kręcić kółka w miejscu. W końcu z zaciśniętymi pięściami podeszła do oddalonego Dragneela i kopnęła go mocno w kostkę.
- Czemu ja?! – Wrzasnął skacząc z bólu.
- Bo byłeś najbliżej! -  Spojrzeli na siebie wymownie.
- Tak czy siak to nie moja sprawa. – Wtrącił się Gajeel. – Skoro przyszliście tu tylko za smokami, nabierając się przy tym na czyjąś gadkę to jesteście prawdziwymi idiotami. – Kotka Wendy słysząc te słowa z jego ust zaczęła się cicho śmiać.
- A ty niby czemu tu jesteś? Skoro powiedziałeś, że się tu nie wychowaliście to w jakiś sposób musieliście tu trafić. – Powiedział Natsu puszczając swoją nogę. Gajeelowi zabrakło słów.
- Hipokryta. – Westchnęła kotka i odwróciła głowę w stronę towarzyszki. – Przecież możecie im powiedzieć. Dziewczynka spojrzała w stronę czarnowłosego, który machnął ręką oznajmiając tym, że ma to gdzieś. Niebieskowłosa wzięła głębszy oddech.
- Jesteśmy smoczymi zabójcami, ale nie od zawsze się znaliśmy. Kilka lat temu, kiedy smoki odleciały szukałam Grandeeney gdzie się tylko dało. Jednak szybko się zorientowałam, że to nie będzie łatwe. Przygarniało mnie wiele gildii. Chociaż, tak naprawdę nigdy nie zagrzałam w nich miejsca. Bałam się, nikt nie chciał wykonywać ze mną misji ze względu na moje powolne tępo i charakter. – Ostatnie zdania dodała ściszonym głosem przywołując w głowie niemiłe wspomnienia. – Po za tym moje magia nie służy do walki tylko do leczenia, nikt na co dzień nie chodził na wymagające moich zdolności misje. Wiele osób mnie wyrzucało uważając za bezużytecznego członka. Starałam się dalej, aż w końcu poznałam Carlę! – Uśmiechnęła się. – Byłyśmy razem szczęśliwe i dzięki niej stałam się trochę bardziej otwarta. Zaproszono mnie w końcu do grupy. Wszystko szło dobrze, po wykonanej prawidłowo misji mieliśmy już wracać kiedy zauważyłam rannego pana Gajeela.
- Gajeela? – Wyskoczyła nagle Charlotte.
- Jakiś problem? – Zapytał oschle wspomniany młody mężczyzna.
- Żaden. – Odpowiedziała po chwili zaciskając pięści. Nawet jeśli to był ten sam Gajeel, to co to miało zmienić? Przecież pewnie wie tyle samo o Metalicanie co ona. Wendy kontynuowała.
- Chciałam mu pomóc, ale inni kazali mi go zostawić. Prawdopodobnie miał złą opinię. – Ciekawe czemu, pomyśleli sarkastycznie. –Mimo to nie mogłam go tak zostawić i pobiegłam z pomocą. Nim się obejrzałam, to ja zostałam zostawiona, bez możliwości powrotu. Było mi bardzo przykro z tego powodu. Pan Gajeel jednak za pomoc zaproponował byśmy zabrały się z nim i Lilym. Przybyliśmy tutaj kilka miesięcy temu, tak jak wy w poszukiwaniu smoków. Dlatego właśnie wiemy, że wyjście nie istnieje. – Poczuła się szczęśliwie widząc, że gdy skończyła opowiadać nikt nie usnął. Wszyscy spokojnie siedzieli na piasku i zastanawiali się co zrobić z sytuacją.
- A krzyż? – Wyskoczyła nagle Lucy. – Skąd mieliście krzyż? – Zapytała o niepasujący jej fragment układanki. Smoczy zabójcy spojrzeli najpierw na siebie, a potem na blondynkę.
- Jaki krzyż? – Zapytała zaciekawiona Carla. Gray uniósł naszyjnik do góry.
- Aby wejść musieliśmy włożyć krzyż w odpowiednie miejsce. Wiecie, jaskinia, wszędzie śnieg. Ukryte miejsce i tak dalej. – Zaczęła sobie przypominać wszystkie ważne części. Nastała krótka cisza podczas której zawiał mocny wiatr.
- Jaskinia? Zima? Nasze przejście znajdowało się na widoku, na jakiejś górce i świeciło złotym światłem. – Odpowiedział Lily. Magowie otworzyli szerzej oczy. – Ale takie dziwne miejsca widzieliśmy, prawda Gajeel? Jedno jest chyba w jaskini. – Wewnątrz wszystkich obudziła się nadzieja. Wstali i natychmiast weszli do środka tymczasowego domu Wendy i Gajeela. Gryf nie zareagował zbyt przyjaźnie na nowych przybyszy, ale widząc minę właściciela uspokoił się. Rzeczywiście, w pomieszczeniu znajdowało się miejsce na krzyż. Dowiedzieli się o tym bardzo szybko, ponieważ Gray który niósł go ze sobą był ciągnięty w jedno miejsce.
- Lepiej stańcie blisko. – Powiedział ostatecznie puszczając pamiątkę, która znalazła swoje miejsce. Całe pomieszczenie zabłysło identycznym co wcześniej światłem. Poczuli jakby się przenosili, ale nikt nie był w stanie spojrzeć. W końcu Charlotte niepewnie otworzyła oczy. Poczuła znany jej dobrze zapach alkoholu. Dopiero po chwili zorientowała się, że znajdowali się pod drzwiami ich gildii. Spojrzała na poturbowanych przyjaciół. Gajeel leżał przygnieciony przez Levy, Wendy i Juvie. Erza siedziała oparta o nich trzymając czerwonego ze wstydu Jellala. Lucy leżała na Natsu zgniatając mu twarz swoimi piersiami, a na jej plecach siedziały wszystkie trzy Exceedy. A gdzie Gray? Pomyślała rozglądając się dookoła. Nagle poczuła coś miękkiego pod sobą. Zeszła powoli z twarzy chłopaka dając mu dostęp do tlenu.
- Wybacz. – Burknęła odwracając się plecami. Była cała czerwona.
- N-nic się nie stało. – Odpowiedział zakrywając kawałkiem bluzki twarz. Przez dosłownie chwilę wszyscy dochodzili do siebie po nieoczekiwanym przemieszczeniu. Lucy podeszła do drzwi skąd wydobywały się odgłosy zabawy. Otworzyła je i z przyzwyczajenia kucnęła unikając przelatującego nad jej głową krzesła. Zamknęła drzwi zanim uderzył w nią Elfman i uniosła kciuk do góry. To nie było żadne wyobrażenie, naprawdę znajdowali się w domu. Klucz bezpiecznie powrócił do dłoni właściciela, jednak zaczynał on coraz bardziej zaskakiwać.
- To było dziwne… - Powiedział Jellal w głowie planując odwiedziny Silent Crown.
- No to może, jak już jesteście to dołączycie do Fairy Tail? – Zaproponowała Erza patrząc w stronę nowo poznanych magów. Wendy uśmiechnęła się i od razu kiwnęła głową na zgodę. Gajeel w przeciwieństwie do niej nie był tak szczęśliwy. Nie był przekonany do tego czy ktoś taki jak on będzie pasował do wesołej gromady wróżek. Natsu wystawił dłoń w jego kierunku.
- Słuchaj, może źle zaczęliśmy. Jestem Natsu Dragneel, ognisty smoczy zabójca. To moi przyjaciele, moja gildia, moja rodzina. Zechciałbyś do niej dołączyć? – Uśmiechnął się pokazując wesoło kły. Czarnowłosy spojrzał jeszcze raz na jego dłoń.
- Niech się pan zgodzi. – Powiedziała błaganym tonem Wendy.
- Byłoby na pewno wesoło. – Oznajmiła cicho Levy omijając jego spojrzenia. Charlotte zakradła się zza niego i wskoczyła na jego plecy całkowicie dezorientując chłopaka.
- No dawaj! Dzieciaki Metalicany powinny się trzymać razem! – Zachichotała. Gajeel otworzył szerzej oczy z zaskoczenia. To dlatego wydawała mu się taka znajoma. Nie mógł uwierzyć, że Metalicana wziął jeszcze innego człowieka pod opiekę. Chciał dowiedzieć się więcej. Uścisnął dłoń różowowłosego.
- Gajeel Redfox. – Odpowiedział ściągając z pleców rozbawioną dziewczynę. Wszyscy weszli do środka. Już od początku dało się wyczuć wesołą atmosferę. Gdy tylko magowie zobaczyli drużynę Natsu zaczęli szaleć jeszcze bardziej.
- I jak Natsu? Udało się znaleźć te smoki? I kim są nowi? – Krzyknął Macao podnosząc kufel z piwem.
- Aaa, oszukali nas. – Zaśmiał się. – A to są nowi zabójcy smoków, których poznaliśmy! – Wrzasnął na całe gardło, a uwaga wszystkich skupiła się na małej dziewczynce i młodym mężczyźnie.
- No to teraz w gildii mamy trzech smoczych zabójców. – Powiedział Romeo, a między jego nogi uderzyła błyskawica.
- Chyba o kimś zapomnieliście. – Powiedział Laxus siedząc na barierce pierwszego piętra. Natsu widząc mężczyznę od razu wyskoczył z pięściami. Erza jednak złapała go za szalik i powstrzymała przed wbiegnięciem do blondyna.
- Kiedy wróciłeś?! Nie ważne, chodź walczyć Laxus!- Krzyknął energicznie.
- Nie dzisiaj, nie chce mi się. – Powiedział ignorując wrzaski chłopaka i założył słuchawki na głowę. Natsu jednak nie zrezygnował, dopóki nie został porażony piorunem. Wszystko powoli wracało do normalności. Jellal, tak jak sobie planował wyszedł porozmawiać z gildią Silent Crown. Erza ruszyła razem z nim bo wiedziała, że nie skończy się tylko na zwykłej rozmowie. Lucy z Levy usiadły przy barze rozmawiając z dziwnie szczęśliwa Mirą. Natsu nie tracił czasu tylko rozpoczął kolejną kłótnie z Grayem zakończoną walką. Juvia stała wiernie za nimi i dopingowała ukochanemu. Jedyne co się zmieniło to to, że  Happy miał towarzysko i w tym momencie próbował wcisnąć Carli rybkę z czerwoną kokardką. W gildii również znalazła się pierwsza rówieśniczka Romea. Levy co chwile zerkała na rozmawiającego z Charlotte Gajeela.
- Chyba się lubią. – Powiedziała Mira zauważając smutny wzrok przyjaciółki.
- Mają w końcu wiele wspólnego. Jeden rodzic, jak rodzeństwo. – Zaśmiała się Lucy.
- Wiele wspólnego…  - Powtórzyła niebieskowłosa widząc pierwszy raz śmiech czarnowłosego. Mira i Lucy popatrzyły na siebie wymownie i po chwili zaczęły chichotać.
- Nie martw się, nikt ci go nie zabierze. – Zażartowała blondynka. Levy spojrzała na nią z wielkimi rumieńcami.
- N-nie o to się martwię. – Burknęła popijając kolejną szklankę soku. Nie minęło nawet kilka minut kiedy znowu zerknęła.
- Błagam cię. Ona mu pod łóżkiem pełno plakatów Stinga. – Westchnęła kręcąc słomką.
- Mówiłam ci już, że ja nie…
- Naprawdę? – Przerwała jej Mira. – Jak słodko.
- Ehhh… - Westchnęła głośno Levy. Tym razem Lucy spojrzała w stronę dwójki magów.
- O, gdzieś wychodzą. – Powiedziała i cała trójka odprowadziła ich wzrokiem do drzwi. Nie uszło to również uwadze Graya, który zignorował nacierającego na niego Natsu i wymijając swobodnie jego atak ruszył za dziewczyną. Juvia zdziwiona zachowaniem ukochanego zawołała za nim lecz ten się nawet nie odwrócił. Dziewczyna złapała się za serce, to bardzo bolało. Chciała wykrzyczeć całemu światu swoją miłość, która ciągle ją ignorowała. Starała się stać się pomocną i idealną dla panicza kobietą, jednak wszystkie jej plany zawsze kończyły się na niczym. Bardzo lubiła Charl, ale zazdrościła jej, że umie normalnie porozmawiać z Grayem. Juvia zacisnęła pięści. Nie mogła poddać się takiemu uczuciu jak zazdrość, dla Graya byłby to pewnie wielki problem. Z jej oczu powoli zaczęły płynąć małe krople. Skuliła się przed drzwiami. Serce i całe ciało, tak bardzo bolało.
- Co mu jest? – Warknął Natsu podchodząc do baru i zabierając sok Lucy by się napić.
- Tak, możesz. – Odpowiedziała oschle. – W sumie to nie wiem. – Mira zachichotała.
- A ja chyba wiem. – Uśmiechnęła się i podśpiewując wyszła na zaplecze. Wszyscy westchnęli, przyjaciółka była dzisiaj zdecydowanie bardziej tajemnicza niż normalnie.
W tym czasie Gajeel odprowadzał dziewczynę do domu. Mieli ważny, wspólny temat do rozmów, którego trzymali się praktycznie się trzymali. Metaliana był ich wspólnym ojcem i przez to mogli być śmiało postrzegani jako rodzeństwo, jednak Charl nie chciała o niczym takim słyszeć, jeden nowy brat na rok wystarczy. Następnym tematem były liczne kolczyki, oboje się tym interesowali. Również muzyka, słuchali podobnej.  Gajeel próbował nawet śpiewać, ale dziewczyna słysząc to zatkała uszy. Po drodze śmiali się i żartowali, aż w końcu dogonił ich zmęczony Gray.
- Charl… ja… - Wydusił z siebie próbując zaczerpnąć powietrza. Czarnowłosy westchnął.
- Dobra, zostawiam was. – Powiedział roztrzepując na pożegnanie włosy młodszej dziewczyny i ruszył z powrotem do gildii. Charl spojrzała na Graya, który po uspokojeniu oddechu wyprostował się. Spojrzał prosto w jej czerwone oczy i poczuł dziwne uczucie ogarniające jego ciało. Zaczęło mu się kręcić w głosie, a bicie serca znowu przyśpieszyło. Czuł to od pewnego czasu, za każdym razem gdy była blisko lub z nią rozmawiał.
- Tak biegłeś, że chyba masz coś ważnego do powiedzenia. – Zaśmiała się wskakując na krawężnik i szła przed siebie małymi krokami. Było już późno, a księżyc oświetlał jej idealną twarz oraz smukłe ciało. Gray nabrał powietrza i po chwili zrezygnował.
- Zdziwisz się jeśli powiem, że nie? – Jej obecność w jakiś sposób go uspokajała. Mimo, że bywała destrukcyjna, głośna i nieprzewidywalna to nawet wtedy wszystko wydawało się jakieś takie prostsze i lepsze. Spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła. Jednak to nie był szeroki i zabawny uśmiech jak zawsze, ten był szczery. Gray otworzył szerzej oczy.
- Nie, chyba nie. – Odpowiedziała i znowu ruszyła przed siebie. Czarnowłosy obserwował jej każdy krok. Wydawała się teraz taka urocza. Serce biło mu dwa razy szybciej, a ręce drżały na samą myśl o tym, że spędza z nią teraz czas sam na sam. Weszli na most. Spojrzał na nią jeszcze raz, ciągle szła po krawężniku. Tym razem się jednak zmartwił, bo nie wyglądało to na bezpieczne. Charlotte spojrzała na jego zmartwioną minę i pokazała język. W tym samym momencie zaplątała się o własne nogi i przekręciła się na bok. Trwało to prawie sekundę. Gray widział tylko jak ich ręce się wymijają i nie zdążył na czas jej złapać. Spojrzał w dół i oniemiał tam samo jak dziewczyna. Na dole, dość blisko krawędzi stał chłopak, który złapał ją zanim ta wpadła do wody. Czarnowłosa w pierwszej chwili zrobiła się cała czerwona. Później zaczęła się wyrywać, przez co oboje upadli.
- Czemu tu jesteś?! –Wrzasnęła próbując wstać, jednak poczuła jak jego ręce zaciskając się na jej talii.
- Niespodziankaa… - Krzyknął z udawanym entuzjazmem i spojrzał kątem oka na patrzącego na nich z wściekłością Graya.
- Do dupy z taką niespodzianką! – Oznajmiła uderzając pięścią o tors blondyna. – Puszczaj mnie Sting! – Chłopak wraz z dziewczyną usiadł na zimnej, kamiennej podłodze i wyszeptał coś do jej ucha. Charlotte zaczęła drżeć i po chwili uspokoiła się, krzyki i wyrywanie się ustało. Powoli i nieumiejętnie objęła jego szyję i schowała twarz. Sting zaczął głaskać ją po włosach. Po chwili rzucił groźne spojrzenie w stronę ciągle obserwującego ich Graya. Jednak to nie było zwykłe spojrzenie, to było bezpośrednie rzucenie wyzwania. Odszedł przeklinając się w duchu. Tak bardzo go to bolało, na samą myśl chciał komuś przyłożyć. Spojrzał na księżyc. Może jeszcze nie było za późno?

       ♦-♦-♦-♦-♦-♦

Michael: Wiedziałem, że będzie Ci ciężko.
Nie jest ;-;
Michael: Sting tulący inną dziewczynę? I szepczący do jej ucha, jak milusio.
Nie jest ;-;
Michael: Czy kilka razy nie pomyliłaś imienia Charl ze swoim?
Zwalniam Cię ;-;
Michael: Nie możesz mnie zwolnić, nie pracuje dla Ciebie... Po za tym, myślałem, że łączą nas inne relacje.
Kocham tylko Stinga ;-;
Michael: Bardziej chodziło mi o "pies i właściciel".
Nie chce takiego psa ;-;
Michael: Mylisz role skarbie. A... teraz, biegnij po zabawkę! No już! ^^
Nienawidzę Cię... ._____.

7 komentarzy:

  1. Postarałaś się :3 Wyszło wspaniale... :3 Szczególnie ze Stingiem... Romantycznie! *nosebleed*
    Oby tak dalej *o*
    Powodzenia! ^J^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, bo kiedy sama to czytałam po raz kolejny miałam wrażenie, że jest beznadziejnie :'')
      Dziękuje ^^

      Usuń
  2. Ja nie mogę, ale ty lecisz z tymi rozdziałami. Wcześniej narzekałam na brak, a teraz mam ich SPORO i to w tak KRÓTKIM CZASIE ^^. Naprawdę podoba mi się twoje tempo kochana. Tak naprawdę nie miałam jeszcze czasu, by przeczytać ostatnie cztery, ale obiecuje że jak najszybciej się za nie wezmę i opiszę swoją reakcję.
    Tak więc pozdrowionka i życzę jeszcze więcej wenki (o ile to możliwe). Bye, bye :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, trochę mnie przycisnęło... Sumienie ruszyło itp.
      Postaram się od teraz wrzucać codziennie (może się zdarzyć jednodniowe poślizgnięcie, bo to w końcu ja :p).
      Liczę na komentarz co do moich ostatnich wypocin i dziękuję. ^^

      Usuń
    2. Codziennie? ^^ Rządzisz :D

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Ciekawe skąd Wodnik znała Lewiatana. Szybko się z nim uporała. Fajnie, że udało się im dość szybko i bezpiecznie wrócić do domu. Fajnie, że Wendy i Gajeel dołączyli do gildii. Charl i Gajeel nieźle się dogadują. Bardzo fajnie :). Gray chyba czuję miętę do młodej. Się dzieje. Sting najlepszy. Jego wejście smoka. On bardziej pasuje do Charl niż Gray.
    Z niecierpliwością oczekuje kolejnego rozdziału. Przesyłam wenkę. Przyda Ci się jej jak najwięcej przy twoim jakże szalonym, ale dla mnie wspaniałym tempie. Do następnego :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwazam, że Sting pasuje bardziej do Charlotte niz Gray, ale kto wie co mnie opęta. ^^
      Dziękuje za wszystkie miłe komentarze. Właśnie dzięki Tobie zaczęlam częściej wrzucać, bo wiedziałam, że ktoś to czyta i czeka. Jeszcze raz, bardzo Ci dziękuje. <3

      Usuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)