sobota, 19 października 2013

1. Przypadkowe spotkanie.

- Ohayo. – Powiedziała smutno blondynka o brązowych jak czekolada oczach. Mijała właśnie jednego z dziesięciu świętych magów, nazywał się Jura. Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany i zawsze opanowany. Zdziwił się widząc swoja młodsza przyjaciółkę w takim miejscu, jednak zmartwił go bardziej jej stan, ostatni raz ją widział szczęśliwa i uśmiechniętą.
- Hej, Lucy. Co się stało? – Zapytał łapiąc ją za ramię i zdejmując kaptur od szaty z głowy. Tak jak się spodziewał jej twarz ani trochę nie wyglądała na wesołą, raczej tak jakby miała się za chwilę rozpłakać. Już chciał coś powiedzieć lecz jego głos został zagłuszony przez dźwięk wydobywający się z głośników w Radzie Magii. Informował on o zebraniu członków rady i dziesięciu świętych magów. Mężczyzna niechętnie wszedł do środka zostawiając blondynkę na korytarzu. Każdy oprócz Rady starszych myślał że to będzie zwykłe, nudne spotkanie w celu omówienia problemów, oskarżeń i innych tego typu błahostek. W środku znajdowało się tylko czterech najpotężniejszych magów. Jura Neekis z gildii Lamia Scale, Jose Porla z Phantom Lord oraz Jellal Fernandes i Macarov Dreyar z Fairy Tail.
- Mistrzu, czy ty też czujesz to samo co ja? – Zapytał szeptem Jellal, tak aby nikt ze starszych go nie usłyszał. Siwowłosy otworzył do tej pory zamknięte oczy i z uznaniem pokiwał głową.
- Tak, naprawdę niewiarygodna ilość mocy magicznej. – Macarov uderzył kilka razy swoją laską o podłogę, przeszkadzając tym samym w pasjonującej rozmowie magów na temat ilości skarg na Fairy Tail. Mężczyźni spojrzeli na niego z lekkim zaskoczeniem po czym przewodniczący Guran zabrał głos.
- Jednak mogłem się tego spodziewać Macaovie. Zrobisz wszystko by nie mówiono o Fairy Tail, prawda? – Westchnął z pogardą w głosie. Mistrz gildii nic nie odpowiedział na jego zaczepkę, jedyne co zrobił to wskazał laską drzwi. Uniósł pytająco brew.
- Czyżbyście o czymś zapomnieli? Albo o kimś? – Guran zaczął się śmiać i pokiwał twierdząco głową. Jeden ze strażników posłusznie otworzył drzwi a do środka weszła Lucy. W pomieszczeniu nastała niezręczna cisza, każdy skupił wzrok na nowoprzybyłej, przez co policzki dziewczyny nabrały rumieńców. Całą to cisze przerwał zdenerwowany mędrzec rady, Org.
- Ta dziewczyna to Lucy Heartfillia, od dziś zajmuje miejsce 4-tego maga z dziesięciu świętych. – Każdy patrzył raz na Orga a raz na Lucy. W końcu odezwał się Jose.
- Czyli, starość wam już wyżarła mózgi. Śmiecie twierdzić że to dziewczę jest silniejsze od naszej obecnej czwórki? Może i od niech ale ja i tak wiem że ode mnie..
- Jose, przypominam że znajdujesz się na niebezpiecznym dziesiątym miejscu. – Zachichotał Jellal a bordowowłosy zamilkł. Uśmiechnięty Macarov podziękował mu za uciszenie maga po czym zwrócił się do blondynki.
- Należysz do jakiejś gildii? – Zapytał a dziewczyna uniosła wyżej głowę.
- Nie. Jestem rycerzem siostry księżniczki. – Uśmiechnęła się niezręcznie a po chwili każdy zaczął się śmiać. Kobieta rycerzem? Przecież to tak śmiesznie brzmi. I gdy mężczyźni wycierali łzy śmiechu zrobiło im się głupio widząc dumnie stojąca Lucy, która nic nie mówiąc ukłoniła się i usiadła na 4-tym miejscu, obok Jury. Nieobecny był 9 mag, przez co Jose siedział jedno miejsce dalej od wszystkich. Po wielkiej aferze z dziewczyną nastąpiła dalsza część rozmów na temat Fairy Tail. Gdy wszystko się skończyło blondynka odetchnęła z nieukrywaną ulgą. Pożegnała się z wszystkimi i już miała iść w swoją stronę kiedy to na jej drodze stanął Jose.
- jakim cudem? – Zapytał z lekkim rozbawieniem. Lucy nie miała ochoty kłócić się z kimś jego poziomu, ukłoniła się i ruszyła dalej. Mimo to mag nie dawał jej spokoju, zdenerwowana dziewczyna odwróciła się do niego szybkim ruchem i zdjęła płaszcz. Była ubrana w zwykłe krótkie spodenki i bluzkę na ramionkach, przy pasku świeciły kolorowe klucze. Jeden był inny od reszty i właśnie ten złapała. Pod jej nogami pojawił się czarny, magiczny krąg a przerażony mężczyzna odskoczył w tył. Jose mrugnął a cały tren wokół został zasłonięty przez czarną, jak węgiel mgłę. Wstał i zaczął szukać wyjścia z Ery jednak wyglądało to tak jakby już nie był w budynku rady, jakby był na otwartej przestrzeni. I wtedy usłyszał cichy, przerażający chichot. Zobaczył za swoimi plecami dziewczynkę o czerwonych jak krew oczach, która rzuciła się na niego pokazując białe kły.
- Rany.. że też musze się tobą wysługiwać. Przepraszam cię za to Metus. – Westchnęła blondynka idąc obok wesołego chłopaka, miał on czarne włosy sięgające do pasa oraz czerwone oczy. I wyglądałby normalnie gdyby nie szpiczaste uszy, 2 metry wzrostu, czarne białka oraz kopyta zamiast stóp.
- Nie musisz przepraszać Coelestis*! To dla mnie lepsza zabawa niż siedzenie w nihilitatas*. – uśmiechnął się widząc wracająca czarną mgłę, która zaczęła latać wokół jego ucha. Matus zaczął robić wesołe i okazujące zachwyt miny. To wyglądało tak jakby ta chmurka opowiadała mu o tym co się działo z Mistrzem gildii. W sumie tak było.
- Nie rozumiem cię, skoro ci się nudzi w nihilitatas to czemu nie przyjdziesz do świata duchów? Przecież przemieniłam cię z demona do gwiezdnego ducha, do było ciężkie a ty nawet z tego nie korzystasz. – Pokiwała mu ostrzegawczo palcem przed nosem a ten parsknął śmiechem.
- Nie znam tam nikogo, po za tym za bardzo tam świeci. – Zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka po czym zmienił mgiełkę w czarny płaszcz którym się okrył, wystawało jedynie czerwone oko. Blondynka mimowolnie zaczęła się śmiać po czym zauważyła miejsce w którym miała czekać na powóz, usiadła na pobliskiej ławce i zaczęła się przyglądać swoim kluczom. Oczywiście ciekawski Metus udawał że go nie ma i lekko się wychylając z nad jej ramienia również na nie spoglądał. Blondynka w ciągu 18 lat znalazła wszystkie 12 kluczy zodiaku, miała też trochę srebrnych. Jej największa dumą było zdobycie diamentowego klucza, pozwalał on na zmianę dowolnej istoty w gwiezdnego ducha. Jednak to miało i też swoje minusy, istota musiała się zgodzić na zmianę oraz na to by była jej posłuszna. Inaczej mówiąc Lucy musiała ich najpierw przekonać a później spisać kontrakt. Jej pierwszą i jedyną przemienioną istotą był Metus, demon strachu. Często używała go do pomocy w pozbywaniu się takich natrętów lub do odwrócenia uwagi. Straszenie było dla niego jak zabawa, a mimo to Lucy czuła że go wykorzystuje, czuła to do każdego ducha. Byli dla niej jak przyjaciele i za każdym razem ich przepraszała za wezwanie. Tak się zamyśliła że nie zauważyła nadjeżdżającego pojazdu który miał ją zawieść do pałacu. Metus jak zawsze wolał zostać w świecie ludzi lecz blondynka nie mogła na to pozwolić, już tak go raz zostawiła na jakąś godzinkę, później się okazało że trzeba otworzyć w Crocus szpital dla chorych psychicznie. Jej ilość mocy pozwalała na przywołanie praktycznie wszystkich duchów, niestety im więcej przyjaciół tym czas ich pobytu był krótszy. Najsilniejszy, król mógł przebywać na ziemi około 5 godzin.
- Panienko? Zamyśliła się pani? – Zapytał kierowca a ta potrząsnęła kilka razy głową. Szybkim ruchem przyczepiła klucze na swoje miejsce i zaśmiała się niezręcznie.
- Przepraszam, coś pan mówił? – Czarnowłosy mężczyzna, około 30 lat nie był jej znany więc zawsze zwracała się do nieznajomych per pan/per pani. Pochodziła z dość bogatej i rozpoznawalnej rodziny, oczywiście wyrzekła się jej i uciekła w wieku 17 lat. Chciała mieć przygody i poznawać świat, jej rodzice jednak nie chcieli o czymś takim słyszeć i usiłowali ją zmusić do małżeństwa. Prawie dopięli swego, jednak Lucy uciekła z przed ołtarza. Dosłownie, w sukni ślubnej oraz z bukietem czerwonych róż. Dawniej wydawało jej się to zawstydzające ale teraz gdy o tym wspomina i wyobraża sobie miny tych wszystkich sztywnych i bogatych rodzin to nie może się powstrzymać od chociażby uśmiechu.
- Mówiłem że niedług – Zanim zdążył dokończyć coś z mocną siłą uderzyło w pojazd, zakręcili się kilka razy po czym zatrzymali się jednym kołem za mostem. Lucy nie czekała na pozwolenie, od razu wyszła każąc kierowcy zostać w środku, posłuchał. Zdenerwowana dziewczyna rozejrzała się po okolicy ale nie zauważyła nic oprócz wielkiego kanionu nad którym przejeżdżali i zwykłego pustkowia, ciekawe ile jechali. Gdy już miała wejść do pojazdu usłyszała ryk jakiegoś stwora, spojrzała w jego stronę. Jednak zanim zdążyła zareagować jakaś wielka, latająca jaszczurka złapała ją w szpony i odleciała, była to Wyverna. Nie mogła nawet dotknąć klucza przez co stała się zwykłą dziewczyną, oto pokonany 4 święty mag. Lucy usłyszała jednak jakieś majaczenie. Zauważyła że Wyverna nie złapała tylko jej, podróżował z nią również różowowłosy chłopak z niebieskim kotem.
- Ooo czyżby to była twoja wina że ten gad mnie złapał? – Krzyknęła blondynka zwracając jednocześnie na siebie uwagę. Zielonooki popatrzał na nią przez chwilę, po czym zrezygnowany próbował nie zwymiotować. Nie oczekiwała odpowiedzi jednak ku jej zaskoczeniu ją dostała.
- Nie przejmuj się nim, ma chorobę lokomocyjną. Jak masz na imię? – Zapytał niebieski kotek z zielonym plecaczkiem, ku przerażeniu dziewczyny on naprawdę gadał i to nie były halucynacje.
- Lucy. A ty?
- Happy. A to Natsu – Powiedział machając głową w bok pokazując zielonego na twarzy chłopaka. Zażenowana Lucy stwierdziła że to chyba będzie nudna wycieczka, oraz krótka. Przecież każde zwierzę kiedyś się męczy, prawda?
♦-♦-♦
- Miałam racje. – Stwierdziła leżąc w szponach śpiącego jaszczura. Pozostała jej jeszcze prawa uwolnienia. Potem wypadałoby się zorientować w otoczeniu. Później trzeba by było załatwić jakiś transport a i..
- Rany! Już myślałem że się nie zatrzyma! Chodź Happy! Wracamy! – Krzyknął Natsu wesoło zostawiając Lucy w pułapce, już chciała krzyknąć ale wyprzedził ją Happy.
- Hej, zostawimy tak ją? – Wskazał niebieską łapką na wściekłą blondynkę a chłopak dopiero się zorientował że ktoś tam jest. Delikatnie rozchylił szpony gada dzięki czeku uścisk się poluźnił i dziewczyna mogła wyjść. Zanim jednak cokolwiek zrobiła sprawdziła i dokładnie przeliczyła swoje klucze, raz już gdzieś jeden zgubiła i szukała go dwa dni, zbyt wiele wysiłku włożyła w zdobycie ich ale i tak został jej jeszcze 13. Gdy już się uspokoiła wstała otrzepując kolana i podała rękę chłopakowi.
- Dziękuje za pomoc, Natsu. Mogę zapytać z jakiej gildii jesteś? – Uśmiechnęła się delikatnie a ten zaczął się śmiać. Tak jakby to co zrobiła było czymś dziwnym i śmiesznym. – Powiedziałam coś nie tak?
- Nie.. – Zaprzeczył wycierając łzy śmiechu z kącików oczu. – Tylko to twoje zachowanie, tak jakbyś była z jakiejś rodziny królewskiej czy coś. Wracając do tematu, jestem z Fairy Tail. – Lucy słysząc nazwę gildii o której usłyszała tyle skarg na jednym zebraniu nie mogła się powstrzymać od komentarza.
- Ahhh! To już rozumiem twój brak manier, cala gildia taka jest? – Parsknęła a różowowłosy wraz z kotem widocznie się wkurzyli.
- Masz coś do Fairy Tail? Nie zrozum mnie źle ale ty byś chyba nie była zadowolona gdyby ktoś obrażał twoją gildię, prawda? – Tu się zgadzali. Tyle że ona nie była w żadnej gildii i rzeczywiście, służyła rodzinie królewskiej oraz pochodziła z szlacheckiej rodziny Heartfilliów. Kiwnęła potwierdzająco głową a jego nastawienie natychmiast się zmieniło, uśmiechnął się głupkowato i zarzucając ręce za głowę poinformował wszystkich o tym że jest strasznie głodny, do wypowiedzi dołączył Happy i głośne burczenie w brzuchu Lucy. Dziewczyna spaliła się ze wstydu. Ruszyli przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś schronienia gdyż zbliżała się noc. O schronienie raczej się nie musieli martwić, Wyverna wylądowała w jakiejś pseudo dżungli więc szybko znaleźli jakąś grotę obok jeziora w którym pływało pełno ryb. W czasie gdy Natsu z Happym łowili Lucy pozwoliła sobie sprawdzić ich położenie. Wyciągnęła mapę Fiore którą miała złożona i schowaną w jednej z przegródek przy pasku z kluczami. Wyjęła srebrny klucz ze znakiem kompasu.
- Otwórz się Bramo do Gwiazdozbioru Kompasu, Pyxis! – Po chwili stanął przed nią czerwony pingwin z kompasem na głowie. Lucy jak zwykle przeprosiła a ten jedynie się ukłonił. Pokazała mu mapkę a ten wyjechał poza granice kraju. Tego mi tylko brakowało, pomyślała Lucy uderzając dłonią o twarz. A miało to być tylko spokojne, krótkie spotkanie. Spytała jeszcze przyjaciela o to w którym kierunku jest Crocus, powiedział że mają iść na zachód, po czym Lucy go odwołała.
- Lucy! Lucy! Jedzonko! – Krzyknął szczęśliwy Happy wchodząc z wielką, surowa ryba do groty. Brzuch dziewczyny znowu się odezwał widząc jak Natsu taszczy kolejne. W dziesięć minut zrobili ognisko po czym upiekli ryby, przynajmniej ta ludzka część grupy, Happy preferował surowe. Spożywając razem kolację postanowili się bliżej poznać.
- No więc, gdzie mieszkasz Lucy? – Zapytał nagle Happy.
- W Crocus. – Odpowiedziała bez zastanowienia i z pełnymi ustami. Czuła się przy nich dobrze, na tyle by robić to co jej się podobało i to bez obaw że ktoś ją wyśmieje.
- To daleko od nas, my jesteśmy z Magnolii. – Stwierdził Natsu czyszcząc sobie zęby ością jednej z ryb, gdy się złamała w chłopaka wstąpiła pewna myśl. – W stolicy są gildie? – Dziewczyna parsknęłaby śmiechem gdyby nie fakt że właśnie przeżuwała jedzenie. Jednak po chwili przypomniała sobie o jednej, istotnej rzeczy. Wskazała na siebie palcem.
- Ja nie należę do żadnej gildii.. ja jestem..
- Nie?! To dołącz do Fairy Tail! – Krzyknął podekscytowany Natsu.
♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦-♦
* Coelestis - Bogini* nihilitatas - nicość

4 komentarze:

  1. Dwa Słowa
    Nieziemski Rozdział
    Do Napisania

    OdpowiedzUsuń
  2. No to mamy nowe opowiadanie :D
    No czekam na kolejny rozdzialik <3 ;p.Buziaczki oraz dużo weny na przyszły rozdział.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam komentować wieki temu :) CO do rozdziału przyjemny, ale mam zastrzeżenia
    1) trochę błędów, ale mi też się zdarzają, więc olej ten komentarz
    2) Czemu Lucy jest jednym z najsilniejszych magów, czyli należy do 10 ? Jakoś nawet z 12 kluczami itd wydaje się to wątpliwe, chociaż może skrywa jakąś moc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest zaplanowane :D
      Specjalnie ustawiłam Lucy w takim miejscu bez większego wyjaśnienia by pozwolić czytelnikowi wczuć się w rolę zazdrosnych/zdziwionych ludzi. Wszystko zostanie wyjaśnione, kiedy historia się trochę rozkręci. ^^

      Usuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy, więc nie wahaj się pisać ;)