- Ej! Spokojnie! Właśnie próbuje ci wytłumaczyć że nie mogę dołączyć
do gildii! – Krzyknęła blondynka kładąc się na plecy. Natsu wraz z Happym
popatrzyli na siebie po czym usiedli obok Lucy, która odwróciła się plecami do
nich i zasnęła. Zawiedziony różowowłosy również chciał iść spać lecz jego uwagę
przykuły błyszczące klucze. Delikatnie i powoli wyciągnął po nie rękę, złapał
za czarny. Wyczulona Lucy natychmiast się obudziła i złapała go za nadgarstek,
pociągnęła do siebie i wykręcając rękę do tyłu usiadła na jego plecach.
- Coś chciał zrobić z moimi kluczami? – Warknęła patrząc kątem oka na swój skarb. W tamtym momencie czuła się oszukana przez chłopaka, zaufała mu i jednocześnie Fairy Tail, przez co mogła stracić swoje klucze oraz jedyną moc jaką posiadała. Już miała przed oczami obraz śmiejącego się z niej trenera, który zawsze powtarzał że nie mogła spuszczać gardy przy nieznajomych. Zawsze znajdowała osoby które uważały jej moc za bezużyteczną, słabą. Gdyby nie królestwo również by w to uwierzyła i porzuciłaby magię, swoich przyjaciół. Niecierpliwa dziewczyna mocniej docisnęła rękę chłopaka do jego pleców i powtórzyła pytanie. Zdziwiła się słysząc parsknięcie. Natsu bez większego problemu wyrwał się i zrzucił ją. Dziewczyna ciągle patrzyła na swoje ręce które wydawały się być zwykłymi patykami. Skierowała twarz w stronę śmiejących i szepcących coś do siebie przyjaciół.
- Jak.. ty to zrobiłeś? – Zapytała cicho a ten wzruszył ramionami.
- Nic mi nawet nie robiłaś, wystarczyło się po prostu przekręcić na bok. – Uśmiechnął się głupkowato a w Lucy wstąpiła złość. Nic mu nie robiła? Przecież to niemożliwe. Pokonała już większych i na pewno silniejszych od niego, była pewna co do swojej siły. Cały rok trenowała, wykonywała najtrudniejsze zadania, często pomagała w dowodzeniu podczas trudnych wypraw wojska. Wkurzona od razu wstała.
- Ty w ogóle wiesz kogo pokonałeś?! – Krzyknęła, to był bardziej pisk niż krzyk. Zbyt bardzo się zestresowała i tak jakoś wyszło. Happy słysząc jej głos przyłożył niebieskie łapki do pyszczka by zdusić śmiech, jego przyjaciel jednak nie był tak miły.
- Dziewczynę z kluczami i szybkim refleksem. Tak to było wielkie wyzwanie. – Ironizował.
- Jestem Lucy Heartfilia! Rycerz księżniczki Lisey E. Fiore! Mag gwiezdnych duchów i 4 święty! Jak mogłeś mnie pokonać z taką łatwością?! – Obraz przed jej oczami powoli zaczął się rozmazywać jednak oczami wyobraźni i tak dostrzegła ich zdziwione miny. Brzmiało to tak jakby się przechwalała swoim statusem społecznym jednak tak nie było. Te tytuły powinny należeć do kogoś silnego, do kogoś na kim można polegać. To było tak żałosne że aż śmieszne bo ona nigdy o sobie nie myślała jak o kimś wielkim, wręcz przeciwnie, była nikim. „Lizuska, która zdobyła przyjaźń młodszej księżniczki i dostała przez znajomości wysoką pozycję” tak o niej mówiono za każdym razem gdy wychodziła do sklepu, przechadzała się ulicami lub załatwiała jakieś sprawy dla królestwa. Mniej więcej dlatego była taka przybita rano, musiała iść kawałek drogi pieszo i słyszała te wszystkie, niemiłe komentarze.
- Lucy? – Zapytał zmartwiony Happy łapiąc ją za buta. – Czemu płaczesz? – Dziewczyna dotknęła swojego policzka, był cały mokry i ciepły. Powoli opadła na kolana i zakryła twarz dłonią. Tak dawno nie płakała, przynajmniej nie przy kimś. Nie wiedziała ile to trwało ale gdy się uspokoiła i spojrzała na Natsu wyglądał tak jakby próbował nad czymś myśleć, to kompletnie do niego nie pasowało. Co również stwierdził Happy.
- Rany, jeśli ci na tym zależy to chodź. – Uśmiechnął się i pełny energii wyszedł z jaskini. Zdezorientowana dziewczyna poszła oczywiście za nim, jednak nie zdążyła nawet o nic zapytać gdyż idiota pobiegł w głąb lasu. Lucy chciała mu powiedzieć że jest za ciemno i mogą się zgubić ale skończyło się na tym że zaczęła go gonić. Wesoły kot wyprzedził ją dołączając do swojego przyjaciela. Zdyszana dziewczyna oparła się o jeden z kamieni stojących na drodze, przez ten bieg i zbyt obciążony żołądek wydawało się jej że umrze na wyplucie płuc.
- Rok w wojsku. A dalej nienawidzę biegać – Westchnęła i próbując uspokoić oddech rozejrzała się w poszukiwaniu chłopaka. Została sama w ciemnej dżungli. Przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki rudowłosy chłopak nie uczepił jej się na ramieniu.
- Czego chcesz Loki? I czemu przekraczasz bramę sam? –Zapytała Lucy a ten spojrzał na nią z groźną miną. Tak groźną że aż spadła z piskiem z głazu.
- Lucyyyy… to ty kazałaś Metusowi przyleźć do świata gwiezdnych duchów?! – Warknął a blondynka wstała rozmasowując obolały tył głowy. – Powinnaś pomyśleć dwa razy zanim coś zrobisz! Wiesz dobrze co on wyczyniał u ludzi! To samo dzieje się teraz u nas. A do tego Virgo postanowiła się do niego przyłączyć! – Dziewczyna zamyśliła się na chwile rozmyślając nad tym jaki Armagedon dzieje się podczas współpracy Virgo i Metusa. Dwie minuty później złapała za czarny klucz i przyzwała przyjaciela. Pojawił się leżąc na nogach dziewczyny i machając wesoło kopytami do góry.
- Witaj Coelestis! Miałaś rację ten ich świat wcale nie jest taki zły – Zachichotał mrugając do obrzydzonego jego widokiem Lokiego.
- Metus. Mógłbyś nie demoralizować Virgo? – Uniosła pytająco jedną brew a ten zasalutował.
- Jasne sprawa. Coelestis, mogę już iść dalej się bawić? – Zrobił słodkie oczka a Lucy zaprzeczyła kiwnięciem głowy. Szczęśliwy rudowłosy mrugnął do czarnowłosego i wrócił do swojego świata. Uśmiech Metusa od razu zniknął a dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Demon złapał za jedno z jej uszu i pociągnął w dół.
- Zabraniasz mi czegoś… Lucy? – Ostatnie dodał po lekkim namyśle. Już nie była „boginią”. Zakazy i rozkazy najbardziej go wkurzały, oczywiście tylko wtedy kiedy nie miał z tego żadnych korzyści. Zdenerwowana blondynka uderzyła go w dłoń i odepchnęła go.
- Zrozum że nie jesteś najważniejszy. Muszę też dbać o ich dobro. – Metus słysząc to zdanie zadymał policzki. Z długimi włosami wyglądał jak obrażona, mała dziewczynka. Lucy zachichotała i wstając pogłaskała go po włosach. Nie wiedziała czy zrozumiał czy raczej udawał ale postanowiła go jeszcze trochę przetrzymać w ludzkim świecie. Bez słowa ruszyli przed siebie, w poszukiwaniu Natsu i Happiego. Jak się okazało cały czas szli w druga stronę. Skąd to wiedzieli? Bo ni stąd ni zowąd za ich plecami wybucha jakaś kula ognia i usłyszeli ryk Wyverny. Po dobiegnięciu na miejsce Lucy nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jaszczurka znalazła sobie dwóch przyjaciół, a rożowowłosy dawał sobie z całą trójką radę.
- Ryk Ognistego Smoka! – Natsu złapał dużą ilość powietrza w płuca po czym przystawił dłonie do ust by przepuścić ogień między palcami. Wyglądało to tak jakby dmuchał trąbę. Płomienie na początku były cienką, prostą linią a później zaczęły się poszerzać i trafiać we wszystkie gady.
- Magia Caster. – Stwierdziła patrząc na płonące Wyverny. – Klucznik nigdy nie pokona użytkownika tej magii. – Westchnęła i po raz kolejny zdała sobie sprawę z żenującej sytuacji w jakiej się znajdowała. Była jedynym świętym który nie był użytkownikiem Caster. I ona miała być niby potężniejsza? To się nie trzymało kupy!
- Lucy? – Odezwał się nagle Metus, mocno marszcząc brwi.
- Przepraszam. – Odparła Lucy. – Tak się… trochę wyłączyłam. – Stwierdziła i doznała szoku widząc jak jedna z Wyvern jeszcze żyje. Złapała Natsu w szpony i zaczęła z nim latać w kółko. Chłopak zrobił się cały zielony a Happy widząc blondynkę od razu do niej poleciał.
- Lucyyy! – Dziewczyna zrozumiała i kazała Metusowi odwrócić uwagę potwora. Zrobił to, niechętnie. W czasie kiedy jaszczurka próbowała złapać widzialną tylko dla niej, przerażającą rzecz ta przyzwała kolejnego ducha.
- Otwórz się bramo do gwiazdozbioru wagi, Libra! – Chyba kobieta pojawiła się obok dziewczyny która poprosiła ją aby przygwoździła Wyvernę do ziemi. Duch ukłonił się i wykonał rozkaz. Biała bestia nie mogła się uwolnić z pułapki grawitacji. Lucy podbiegła do niej by uwolnić Natu, jednak pazur był zbyt ciężki. Pomógł jej tym zirytowany Metus.
- Wszystko w porządku? – Zapytała przenosząc chłopaka na bezpieczną odległość, jednak ten tylko majaczył coś o wymiotowaniu i że kręci się mu w głowie. W sumie jej też by się zakręciło gdyby miała latać w kółko z taką prędkością, on miał gorzej bo miał chorobę lokomocyjną o której się dowiedziała już podczas spotkania. Podała ledwo żywego różowowłosego Exceedowi i złapała za kolejny klucz.
- Otwórz się bramo do gwiazdozbioru łucznika, Sagittarius! – Wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna był jak zwykle przebrany w kostium konia. Lucy kolejny raz poprosiła o pomoc Librę, miała lekko unieść Wyvernę aby Sagittarius mógł bez problemu przebić strzałą jej serce. I tak też się stało, krótka chwila. Białe łuski zostały pokryte szkarłatną cieczą. Blondynka podziękowała i odwołała wszystkie duchy, oczywiście przypomniała Metusowi aby nie terroryzował innych. Po całej sprawie podeszła do śpiącego chłopaka i siedzącego obok niego kota.
- Happy, co on w ogóle chciał zrobić? – Zapytała podnosząc Natsu i zarzucając jego rękę na swoją szyję.
- Powiedziałaś my że przegrałaś i było ci z tego powodu smutno, a on wtedy nie walczył czy coś. Uparł się i przez całą drogę mówił że znajdzie jakieś miejsce i będziecie walczyć na poważnie. – Odpowiedział Happy ze zmartwiona miną, widocznie bardzo się przejmował stanem przyjaciela. Lucy uznała że nie był kompletnym idiotą, widocznie chciał ją pocieszyć i mimo późnej pory ruszył do dżungli aby mogli walczyć. Mimo iż zaczynała go lubić to ważył zbyt dużo a jej szyja i połowa ciała aż bolała od niesienia go taki kawał drogi. Zamiast go gdzieś delikatnie położyć to rzuciła nim o ziemię i położyła się na drugim końcu jaskini. Chłopak i tak pewnie tego nie poczuł bo zaczął się przewracać na róże strony mrucząc pod nosem o jakiś szynkach czy kurczakach. I tak właśnie ciszę oraz spokojny sen Lucy diabli wzięli.
- Coś chciał zrobić z moimi kluczami? – Warknęła patrząc kątem oka na swój skarb. W tamtym momencie czuła się oszukana przez chłopaka, zaufała mu i jednocześnie Fairy Tail, przez co mogła stracić swoje klucze oraz jedyną moc jaką posiadała. Już miała przed oczami obraz śmiejącego się z niej trenera, który zawsze powtarzał że nie mogła spuszczać gardy przy nieznajomych. Zawsze znajdowała osoby które uważały jej moc za bezużyteczną, słabą. Gdyby nie królestwo również by w to uwierzyła i porzuciłaby magię, swoich przyjaciół. Niecierpliwa dziewczyna mocniej docisnęła rękę chłopaka do jego pleców i powtórzyła pytanie. Zdziwiła się słysząc parsknięcie. Natsu bez większego problemu wyrwał się i zrzucił ją. Dziewczyna ciągle patrzyła na swoje ręce które wydawały się być zwykłymi patykami. Skierowała twarz w stronę śmiejących i szepcących coś do siebie przyjaciół.
- Jak.. ty to zrobiłeś? – Zapytała cicho a ten wzruszył ramionami.
- Nic mi nawet nie robiłaś, wystarczyło się po prostu przekręcić na bok. – Uśmiechnął się głupkowato a w Lucy wstąpiła złość. Nic mu nie robiła? Przecież to niemożliwe. Pokonała już większych i na pewno silniejszych od niego, była pewna co do swojej siły. Cały rok trenowała, wykonywała najtrudniejsze zadania, często pomagała w dowodzeniu podczas trudnych wypraw wojska. Wkurzona od razu wstała.
- Ty w ogóle wiesz kogo pokonałeś?! – Krzyknęła, to był bardziej pisk niż krzyk. Zbyt bardzo się zestresowała i tak jakoś wyszło. Happy słysząc jej głos przyłożył niebieskie łapki do pyszczka by zdusić śmiech, jego przyjaciel jednak nie był tak miły.
- Dziewczynę z kluczami i szybkim refleksem. Tak to było wielkie wyzwanie. – Ironizował.
- Jestem Lucy Heartfilia! Rycerz księżniczki Lisey E. Fiore! Mag gwiezdnych duchów i 4 święty! Jak mogłeś mnie pokonać z taką łatwością?! – Obraz przed jej oczami powoli zaczął się rozmazywać jednak oczami wyobraźni i tak dostrzegła ich zdziwione miny. Brzmiało to tak jakby się przechwalała swoim statusem społecznym jednak tak nie było. Te tytuły powinny należeć do kogoś silnego, do kogoś na kim można polegać. To było tak żałosne że aż śmieszne bo ona nigdy o sobie nie myślała jak o kimś wielkim, wręcz przeciwnie, była nikim. „Lizuska, która zdobyła przyjaźń młodszej księżniczki i dostała przez znajomości wysoką pozycję” tak o niej mówiono za każdym razem gdy wychodziła do sklepu, przechadzała się ulicami lub załatwiała jakieś sprawy dla królestwa. Mniej więcej dlatego była taka przybita rano, musiała iść kawałek drogi pieszo i słyszała te wszystkie, niemiłe komentarze.
- Lucy? – Zapytał zmartwiony Happy łapiąc ją za buta. – Czemu płaczesz? – Dziewczyna dotknęła swojego policzka, był cały mokry i ciepły. Powoli opadła na kolana i zakryła twarz dłonią. Tak dawno nie płakała, przynajmniej nie przy kimś. Nie wiedziała ile to trwało ale gdy się uspokoiła i spojrzała na Natsu wyglądał tak jakby próbował nad czymś myśleć, to kompletnie do niego nie pasowało. Co również stwierdził Happy.
- Rany, jeśli ci na tym zależy to chodź. – Uśmiechnął się i pełny energii wyszedł z jaskini. Zdezorientowana dziewczyna poszła oczywiście za nim, jednak nie zdążyła nawet o nic zapytać gdyż idiota pobiegł w głąb lasu. Lucy chciała mu powiedzieć że jest za ciemno i mogą się zgubić ale skończyło się na tym że zaczęła go gonić. Wesoły kot wyprzedził ją dołączając do swojego przyjaciela. Zdyszana dziewczyna oparła się o jeden z kamieni stojących na drodze, przez ten bieg i zbyt obciążony żołądek wydawało się jej że umrze na wyplucie płuc.
- Rok w wojsku. A dalej nienawidzę biegać – Westchnęła i próbując uspokoić oddech rozejrzała się w poszukiwaniu chłopaka. Została sama w ciemnej dżungli. Przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki rudowłosy chłopak nie uczepił jej się na ramieniu.
- Czego chcesz Loki? I czemu przekraczasz bramę sam? –Zapytała Lucy a ten spojrzał na nią z groźną miną. Tak groźną że aż spadła z piskiem z głazu.
- Lucyyyy… to ty kazałaś Metusowi przyleźć do świata gwiezdnych duchów?! – Warknął a blondynka wstała rozmasowując obolały tył głowy. – Powinnaś pomyśleć dwa razy zanim coś zrobisz! Wiesz dobrze co on wyczyniał u ludzi! To samo dzieje się teraz u nas. A do tego Virgo postanowiła się do niego przyłączyć! – Dziewczyna zamyśliła się na chwile rozmyślając nad tym jaki Armagedon dzieje się podczas współpracy Virgo i Metusa. Dwie minuty później złapała za czarny klucz i przyzwała przyjaciela. Pojawił się leżąc na nogach dziewczyny i machając wesoło kopytami do góry.
- Witaj Coelestis! Miałaś rację ten ich świat wcale nie jest taki zły – Zachichotał mrugając do obrzydzonego jego widokiem Lokiego.
- Metus. Mógłbyś nie demoralizować Virgo? – Uniosła pytająco jedną brew a ten zasalutował.
- Jasne sprawa. Coelestis, mogę już iść dalej się bawić? – Zrobił słodkie oczka a Lucy zaprzeczyła kiwnięciem głowy. Szczęśliwy rudowłosy mrugnął do czarnowłosego i wrócił do swojego świata. Uśmiech Metusa od razu zniknął a dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Demon złapał za jedno z jej uszu i pociągnął w dół.
- Zabraniasz mi czegoś… Lucy? – Ostatnie dodał po lekkim namyśle. Już nie była „boginią”. Zakazy i rozkazy najbardziej go wkurzały, oczywiście tylko wtedy kiedy nie miał z tego żadnych korzyści. Zdenerwowana blondynka uderzyła go w dłoń i odepchnęła go.
- Zrozum że nie jesteś najważniejszy. Muszę też dbać o ich dobro. – Metus słysząc to zdanie zadymał policzki. Z długimi włosami wyglądał jak obrażona, mała dziewczynka. Lucy zachichotała i wstając pogłaskała go po włosach. Nie wiedziała czy zrozumiał czy raczej udawał ale postanowiła go jeszcze trochę przetrzymać w ludzkim świecie. Bez słowa ruszyli przed siebie, w poszukiwaniu Natsu i Happiego. Jak się okazało cały czas szli w druga stronę. Skąd to wiedzieli? Bo ni stąd ni zowąd za ich plecami wybucha jakaś kula ognia i usłyszeli ryk Wyverny. Po dobiegnięciu na miejsce Lucy nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jaszczurka znalazła sobie dwóch przyjaciół, a rożowowłosy dawał sobie z całą trójką radę.
- Ryk Ognistego Smoka! – Natsu złapał dużą ilość powietrza w płuca po czym przystawił dłonie do ust by przepuścić ogień między palcami. Wyglądało to tak jakby dmuchał trąbę. Płomienie na początku były cienką, prostą linią a później zaczęły się poszerzać i trafiać we wszystkie gady.
- Magia Caster. – Stwierdziła patrząc na płonące Wyverny. – Klucznik nigdy nie pokona użytkownika tej magii. – Westchnęła i po raz kolejny zdała sobie sprawę z żenującej sytuacji w jakiej się znajdowała. Była jedynym świętym który nie był użytkownikiem Caster. I ona miała być niby potężniejsza? To się nie trzymało kupy!
- Lucy? – Odezwał się nagle Metus, mocno marszcząc brwi.
- Przepraszam. – Odparła Lucy. – Tak się… trochę wyłączyłam. – Stwierdziła i doznała szoku widząc jak jedna z Wyvern jeszcze żyje. Złapała Natsu w szpony i zaczęła z nim latać w kółko. Chłopak zrobił się cały zielony a Happy widząc blondynkę od razu do niej poleciał.
- Lucyyy! – Dziewczyna zrozumiała i kazała Metusowi odwrócić uwagę potwora. Zrobił to, niechętnie. W czasie kiedy jaszczurka próbowała złapać widzialną tylko dla niej, przerażającą rzecz ta przyzwała kolejnego ducha.
- Otwórz się bramo do gwiazdozbioru wagi, Libra! – Chyba kobieta pojawiła się obok dziewczyny która poprosiła ją aby przygwoździła Wyvernę do ziemi. Duch ukłonił się i wykonał rozkaz. Biała bestia nie mogła się uwolnić z pułapki grawitacji. Lucy podbiegła do niej by uwolnić Natu, jednak pazur był zbyt ciężki. Pomógł jej tym zirytowany Metus.
- Wszystko w porządku? – Zapytała przenosząc chłopaka na bezpieczną odległość, jednak ten tylko majaczył coś o wymiotowaniu i że kręci się mu w głowie. W sumie jej też by się zakręciło gdyby miała latać w kółko z taką prędkością, on miał gorzej bo miał chorobę lokomocyjną o której się dowiedziała już podczas spotkania. Podała ledwo żywego różowowłosego Exceedowi i złapała za kolejny klucz.
- Otwórz się bramo do gwiazdozbioru łucznika, Sagittarius! – Wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna był jak zwykle przebrany w kostium konia. Lucy kolejny raz poprosiła o pomoc Librę, miała lekko unieść Wyvernę aby Sagittarius mógł bez problemu przebić strzałą jej serce. I tak też się stało, krótka chwila. Białe łuski zostały pokryte szkarłatną cieczą. Blondynka podziękowała i odwołała wszystkie duchy, oczywiście przypomniała Metusowi aby nie terroryzował innych. Po całej sprawie podeszła do śpiącego chłopaka i siedzącego obok niego kota.
- Happy, co on w ogóle chciał zrobić? – Zapytała podnosząc Natsu i zarzucając jego rękę na swoją szyję.
- Powiedziałaś my że przegrałaś i było ci z tego powodu smutno, a on wtedy nie walczył czy coś. Uparł się i przez całą drogę mówił że znajdzie jakieś miejsce i będziecie walczyć na poważnie. – Odpowiedział Happy ze zmartwiona miną, widocznie bardzo się przejmował stanem przyjaciela. Lucy uznała że nie był kompletnym idiotą, widocznie chciał ją pocieszyć i mimo późnej pory ruszył do dżungli aby mogli walczyć. Mimo iż zaczynała go lubić to ważył zbyt dużo a jej szyja i połowa ciała aż bolała od niesienia go taki kawał drogi. Zamiast go gdzieś delikatnie położyć to rzuciła nim o ziemię i położyła się na drugim końcu jaskini. Chłopak i tak pewnie tego nie poczuł bo zaczął się przewracać na róże strony mrucząc pod nosem o jakiś szynkach czy kurczakach. I tak właśnie ciszę oraz spokojny sen Lucy diabli wzięli.
♦-♦-♦
- Aleee się wyspałem… - Powiedział Natsu przeciągając się.- Natsu! – Krzyknął Happy wlatując do jaskini. – Lucy oszalała!
Coś mi się wydaje że nasz Luccy siię nie wyspała :D.Zzobaczymy czy okiełzna naszego świętego maga :) .WIĘC powiem prosto z mostu genialny rozdział czekam na Następny .Pozdrawiam i wenci dożo dużo wenci .Do zobaczenia ,do następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuń